W świetle znanego mi materiału dowodowego nie rozumiem decyzji Stolicy Apostolskiej wobec bp. Napierały. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie niczego, co mogłoby nadać świadomym zaniedbaniom charakter niezamierzony.
W czerwcu ub.r. oficjalnie złożyłem zawiadomienie w sprawie zaniedbań biskupów Stanisława Napierały i Edwarda Janiaka w diecezji kaliskiej. Do zawiadomienia dołączona była treść opublikowanego równocześnie artykułu „Jak to się robiło w diecezji kaliskiej (1)”. Publikowaliśmy również list abp. Stanisława Gądeckiego z 24 czerwca ub.r. o nadaniu biegu urzędowego tej sprawie.
Obecnie, dokładnie rok później, otrzymałem formalne powiadomienie o zakończeniu sprawy. Pismo to przekazał mi sekretarz abp. Gądeckiego trzy godziny po ogłoszeniu komunikatu archidiecezji poznańskiej o decyzjach podjętych przez Stolicę Apostolską wobec bp. Napierały.
Treść informacji, jaką otrzymałem, jest zasadniczo zbieżna z opublikowanym komunikatem, zawiera jednak istotną precyzację w odniesieniu do zdania, które przez swoją niejasność wzbudziło największe kontrowersje.
W komunikacie archidiecezji napisano: „Po dokładnej analizie zebranej dokumentacji Stolica Apostolska uznała, że tylko w jednym z w/w przypadków doszło do niezamierzonego zaniedbania”. Mogło to oznaczać albo że tylko w jednym przypadku z dwóch badanych doszło do zaniedbania, ale niezamierzonego, albo że w jednym przypadku doszło do zaniedbania niezamierzonego, lecz w drugim – zamierzonego.
List, jaki otrzymałem od abp. Gądeckiego, pozwala rozstrzygnąć tę kwestię zdecydowanie na korzyść pierwszej interpretacji. Czytam w nim bowiem: „Kongregacja ds. Biskupów, po dokładnej analizie dokumentacji dotyczącej sygnalizowanego zaniedbania ks. biskupa seniora Stanisława Napierały w sprawie o nadużycia seksualne wobec małoletnich dokonane przez ks. Władysława Ł., uznała powyższe oskarżenie za częściowo zasadne, stwierdzając, że doszło do niezamierzonego zaniedbania ze strony ks. bpa Stanisława Napierały”. Stąd zapewne biorą się łagodne sankcje nałożone na emerytowanego hierarchę.
Ignorancją zawinioną nazywa teologia moralna sytuację, w której ktoś nie wiedział, choć wiedzieć powinien. Przypadków takiej zawinionej ignorancji po stronie hierarchów było – i wciąż jest – w naszym Kościele sporo
Decyzja ta pozostaje dla mnie zaskakująca. Czyżby niezbędne okazało się wkrótce badanie zaniedbań popełnionych w trakcie badania zaniedbań? Jak się bowiem okazuje, według Watykanu można uznać – „po dokładnej analizie zebranej dokumentacji” – że ktoś w sposób „niezamierzony” świadomie zaniedbywał swoje elementarne obowiązki. W niezamierzony sposób lekceważył pokrzywdzone dzieci (wina sprawcy została przecież szybko stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu). W niezamierzony sposób nie wszczynał postępowania wyjaśniającego. W niezamierzony sposób nie informował Kongregacji Nauki Wiary. I w niezamierzony sposób wysłał sprawcę do innej diecezji (w niezamierzony sposób nie informując tamtego biskupa o przeszłości duchownego).
Nie rozumiem tej decyzji w świetle znanego mi materiału dowodowego, a nie jestem w stanie wyobrazić sobie niczego, co mogłoby nadać świadomym zaniedbaniom charakter niezamierzony. Chyba że słowu „niezamierzony” nadamy inne znaczenie, np. niedbalstwo. Tak czy owak pozostaje ono zawinione. Bp Napierała uwierzył bowiem w tłumaczenia skazanego księdza, a nie dał wiary prawomocnemu wyrokowi sądu, który uznał duchownego za winnego przestępstw wobec ośmioletnich dzieci.
Przypomnę, że kanclerz kurii kaliskiej ks. Marcin Papuziński (do dziś pełni tę funkcję) w liście do mnie nie wypowiadał się co do zaniedbań bp. Napierały, bronił natomiast w tej sprawie jego następcy, bp. Edwarda Janiaka, twierdząc, że do 2019 r. nie miał on wiedzy co do sprawy ks. Ł.
Już rok temu komentowałem, że nawet przyjmując wersję ks. Papuzińskiego, iż bp Janiak o sprawie nie wiedział, to – mówiąc językiem kościelnym – jest to ignorancja zawiniona. Miał on bowiem, jako biskup diecezjalny, skąd się dowiedzieć. A ignorancją zawinioną nazywa teologia moralna sytuację, w której ktoś nie wiedział, choć wiedzieć powinien. Życie pokazuje, że przypadków takiej zawinionej ignorancji po stronie hierarchów było – i wciąż jest – w naszym Kościele sporo.
Co do drugiej sprawy zarzucanej biskupowi Napierale – nie znam jej z osobistych badań, wolałbym więc nie komentować watykańskiej decyzji w tym przypadku. Trzeba jednak przypomnieć, że publikowane relacje osób bezpośrednio zaangażowanych wskazywały, iż ukarany dziś hierarcha wiedział również o czynach ks. H. i nic z tą wiedzą nie zrobił.
Przy powyższych słabościach rozstrzygnięcie Stolicy Apostolskiej ma jednak jedną podstawową zaletę: wyjaśnia sytuację i otwiera pole do swobodnego działania dla nowego biskupa kaliskiego, Damiana Bryla. Co prawda, Watykan nie wydał emerytowanemu hierarsze jednoznacznego zakazu, a jedynie zalecił mu „nieobecność na publicznych celebracjach lub wydarzeniach” – jednak zalecenie to jest stanowcze i może służyć bp. Brylowi jako podstawa do odpowiednich decyzji.
Dla mnie natomiast ważna jest jeszcze konkluzja o słuszności wybranej drogi działania. Sama publikacja artykułu o poważnych zaniedbaniach w Kaliszu nie wywołałaby w Kościele istotnej reakcji. Podobnie – prywatne listy do biskupów z prośbą o interwencję. Dzięki papieskiemu motu proprio „Vos estis lux mundi”, wprowadzającemu po raz pierwszy mechanizmy rozliczania hierarchów, mogłem natomiast złożyć formalne zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez biskupa kaliskiego.
Rok później okazuje się, że mechanizm zadziałał. Nieidalnie jeszcze, ale zadziałał. Warto było.
Przeczytaj też: Jestem rozczarowany polityką personalną Franciszka w polskim Kościele i tanim miłosierdziem Watykanu
15 lat !!! NIEZAMIERZONEGO ZANIECHANIA ! OGROMNY WSTYD DLA ABP. GĄDECKIEGO I WATYKANU ! TO TAK SAMO JAK 25 LETNI PROCES KOSCIELNY KS…… DYMERA ! I ABP. DZIĘGA DO DZIS ! NIE UKARANY !!
Dziekuje Panu, Panie Redaktorze!
Dołączam się do podziękowań.
Dziękuję
Zasługuje Pan na najwyższe uznanie za swoją działalność w tym temacie, nawet jeśli sprawa, o którą Pan walczy, jest przegrana. Chrześcijaństwo nie jest po ludzku racjonalne (podobno).
Pan Karol ujął to bardzo dobrze, fajnie, że Pan Z. Nosowski jest!
Ważny jest finał tej sprawy. Jakże ważna była tu jakość przedstawionej dokumentacji!
Jestem pod wrażeniem pracy i odwagi red. Nosowskiego. Daje Pan wielu ludziom nadzieję. Z tych historii wyłania się obraz przerażający: duchowieństwo, kler pływa w wielkim cuchnącym stawie, stworzył sobie w nim własny świat i tak się do niego przyzwyczaił, że stworzył z tego normę dla siebie i innych. Wierni, potrzebni by podziwiać i utrzymywać, akceptować oszukane awanse, bo przecież kler konsekrowany i namaszczony, chociaż smoła po nim płynie…. Kary dla tzw. ekscelencji, a przyszłych sołtysów, co tu dużo mówić, śmieszne.
I mimo tego wciąż w tym bagnie tkwicie. Oni występują w waszym imieniu, jesteście im winni posłuszeństwo wiary.
Nie, nie tkwimy. Świadectwo wiary daje red. Nosowski, nie milczący biskupi, czy sklerykalizowane środowiska kościelne. Przynależymy do Chrystusa. Kler, cóż…
Tak i nie. Znam osobiście wielu księży, niektórych blisko i wszyscy są wspaniali. Gdyby nie osoby wiarygodne jak np. red.Nosowski które informują nas o złu, może byłbym sceptyczny, bo o księżach, którzy tak załatwili Kościół tylko słyszę, że są za górami, za lasami. W moim Shire ich nie ma.
W moim Shire także ich nie ma. Decydują o tym warunki i środowiska – prawdopodobnie mamy wybór i siłę, by nie pozwolić na przekroczenie pewnych granic. Poza tym, nigdy nie zależało mi na tego typu „autorytetach” nie robią na mnie wrażenia w obie strony, wyjątkowo przesadne i zabawne przedstawienia z udziałem tzw. ekscelencji. Zapamiętałem jednak posługę dwóch księży [ zawsze będę ją pamiętać], ale choćby był jeden, to wystarczy, aby przyznać panu rację, generalizacje bywają krzywdzące dla każdej ze stron. Dziękuję za zwrócenie uwagi.
Dziękuję za dobre słowa. Cieszę się, że widzą Państwo w tym, co robię, nie tylko cuchnący staw, ale i nadzieję (by użyć kategorii z komentarza J.).
Przecież nie ma kościoła katolickiego bez kleru. Nie ma bez biskupów. Wybierasz sobie „dobrych” księży jak rodzynki z ciasta, a ignorujesz całą strukturę władzy, która jest esencją tej religii. Tu nie chodzi przecież o to, że jeden czy drugi biskup zawiódł i tak niskie oczekiwania. Chodzi o to, że zawiódł cały system. A będąc w Kościele ten system akceptujesz i uwiarygadniasz.
Ale Jezus tego Kościoła nie opuścił (tam Go wciąż spotykam), więc i ja nie mam zamiaru opuszczać.
No tak, przy czym warto rozważyć, czy On kiedykolwiek tam był.
Był. I jest.
Aha, no to wszystko w porządku.
Nie. Zdecydowanie nie wszystko.
Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. Myślę, że Pan rzuci (już rzucił) kamieniem.
Do tego „rzucenia kamieniem” (posługując się Pani koncepcją) zachęcił mnie Kościół.
„§2. Każdy może złożyć zawiadomienie dotyczące zachowań, o których mowa w art. 1, przy użyciu procedur, o których mowa w poprzednim artykule lub w jakikolwiek inny odpowiedni sposób” – to treść stosownego paragrafu motu proprio „Vos estis lux mundi”.
Mało tego, §1 stanowi, że osoby duchowne lub konsekrowane mają OBOWIĄZEK dokonania takiego zgłoszenia: „ilekroć duchowny lub członek instytutu życia konsekrowanego lub stowarzyszenia życia apostolskiego otrzyma wiadomość lub ma uzasadnione powody, by sądzić, że mógł zostać popełniony jeden z czynów o którym mowa w art. 1, ma obowiązek niezwłocznego zgłoszenia tego czynu ordynariuszowi miejsca, w którym czyny miałyby miejsce, lub innemu ordynariuszowi”.
Myli Pani dwie kwestie. Walka o Kościół nie jest walką przeciwko komukolwiek, nawet jeśli zakłada konieczność ujawnienia win konkretnego hierarchy i dążenie do ukarania go. Zresztą w perspektywie eschatologicznej samemu biskupowi uznanie prawdy też powinno pomóc.
A czy Pani jest bez winy, skoro rzuca kamieniem w p. Nosowskiego, sugerując mu rzucanie kamieniem? Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni. Dlatego proszę zająć się belką w oku swoim, usilnie stanąć w prawdzie i szybciutko poddać się odpowiednio ubogacającej refleksji, choćby z wykorzystaniem bogatego zbioru homilii abp. gen. Głódzia.
Już się człowiekowi nie chce czytać o tym zamiataniu kościelnej pedofili pod dywan. I tak kłamie w żywe oczy kardynał Stanisław. Po prostu to jest obrzydliwe