Jesień 2024, nr 3

Zamów

Wszyscy jesteśmy Bożym Ciałem

Boże Ciało na Jasnej Górze 15 czerwca 2017 r. Fot. Krzysztof Świertok / EpiskopatNews

Eucharystia nie kończy się w kościele. Tam się zaczyna. Jej dalszy ciąg to bycie kapłanami w domu, w pracy, w szkole. To codzienność.

„Bierzcie, to jest Ciało moje”.

Eucharystia oraz Najświętszy Sakrament przechowywany w tabernakulum i wystawiany w monstrancji służą rozwinięciu kapłaństwa wszystkich ochrzczonych.

Eucharystia nie jest żadnym totemem, który obnosimy, mieczem na heretyków czy magicznym znakiem odganiającym złe moce ani nawet jedynie „obiektem” czci. Nie jest jakąś daniną, którą składamy Bogu, aby Go obłaskawić. Raczej to sam Bóg daje siebie człowiekowi, aby go uspokoić wewnętrznie, uwolnić od tego, co przeszkadza w praktykowaniu miłości. Eucharystia daje życie, oczyszcza, uzdrawia, wewnętrznie przemienia.

Kościół przypomina o tym z mocą w tekstach II Soboru Watykańskiego – wszyscy jesteśmy Ciałem Chrystusa. Wszyscy sprawujemy Eucharystię i w niej aktywnie uczestniczymy. Nie jesteśmy częścią jakiegoś rytuału czy sztuki teatralnej ani zaliczającymi religijny obowiązek, byle tylko być, bo „trzeba chodzić do kościoła”. To wielkie nieporozumienie. Ale niestety dość powszechne. Wzmacniane przez ciągłe podkreślanie obowiązku bez wyjaśnienia jego głębszego, egzystencjalnego znaczenia. I nie chodzi wcale o to, że samo „chodzenie do kościoła” wystarczy, aby nie pójść do piekła.

Chrześcijanie nie sprawują rytuałów, aby Boga zadowolić

o. Dariusz Piórkowski

Udostępnij tekst

Wszyscy ochrzczeni są kapłanami i ofiarami zarazem. Podobnie jak Chrystus jest Kapłanem i Ofiarą równocześnie. Nie składamy Bogu czegoś, tylko wraz z Jezusem siebie. Każdy: prezbiter i wierny świecki. I o to właściwie chodzi, byśmy umieli przyjąć dary i składać w ofierze duchowej siebie, a nie coś. Nawet nie swój cenny czas, by pójść do kościoła.

Kościół uczy, że prezbiter dzięki władzy święceń sprawuje w zastępstwie Chrystusa Ofiarę eucharystyczną i składa ją Bogu w imieniu całego ludu, ale wierni, ponieważ są Ciałem Chrystusa „na mocy swego królewskiego kapłaństwa współdziałają w ofiarowaniu Eucharystii” (Lumen gentium, 10). Co to znaczy?

Wierni nie czynią Chrystusa obecnym podczas Eucharystii, ale utożsamiają się z Nim, jednoczą się z Nim. Dlatego słusznie zwraca uwagę kard. Raniero Cantalamessa, że kiedy prezbiter wypowiada słowa „Bierzcie i jedzcie, bierzcie i pijcie. To czyńcie na moją pamiątkę”, dotyczy to nie tylko Chrystusa, ale także prezbitera i całego ludu. My wszyscy mamy z Chrystusem wypowiadać te słowa: prezbiter na głos, a reszta w ciszy, w sercu.

Kiedy uczestniczę w Eucharystii, to ofiaruję w ten sposób siebie. Mówię do innych razem z Chrystusem: „Bierzcie, to jest Ciało moje, to jest Krew moja”. Chcę także oddawać życie. W Eucharystii chodzi ostatecznie o upodobnienie się do Chrystusa, jakkolwiek to górnolotnie i nieprawdopodobnie brzmi. Na tym polega nowość ofiary Chrystusa w przeciwieństwie do ofiar pogańskich. Chrześcijanie nie sprawują żadnych rytuałów, aby Boga zadowolić.

Krew Jezusa, która symbolizuje życie, oczyszcza od tego, co chore, martwe, przeniknięte śmiercią. Wlewa życie. Ciało Chrystusa daje siłę, pokarm, abyśmy mogli składać siebie w ofierze. Bycie kapłanami nie polega najpierw na unikaniu zła, ale na składaniu czegoś dobrego w ofierze. Siebie w ofierze. Tak stajemy się podobni do samego Boga, naszego Ojca.

Wierzący współdziałają w ten sposób w ofiarowaniu Eucharystii, ale też „pełnią to kapłaństwo przez przyjmowanie sakramentów, modlitwę i dziękczynienie, świadectwo życia świątobliwego, zaparcie się siebie i czynną miłość”. Eucharystia nie kończy się w kościele. Tam się zaczyna. Jej dalszy ciąg to właśnie bycie kapłanami w domu, w pracy, w szkole. Te codzienne obowiązki, prace, służba to dalszy ciąg Eucharystii. W ten sposób dojrzewamy do nieba.

Zresztą modlimy się do Boga w czasie Mszy św.: „Spraw, aby Twój lud wzrastał w miłości” – temu służy Eucharystia. Gdzie ten lud ma wzrastać? Najpierw na Eucharystii w kościele, a potem w życiu codziennym, w Kościele pośród świata. Pamiętajmy, że Jezus nie należał do rodu kapłańskiego. Był „świeckim” Izraelitą, a stał się jedynym Kapłanem, bo ofiarował samego siebie.

Chociaż w oficjalnym nauczaniu Kościoła wszystko jest właściwie „poukładane”, to jednak w powszechnej świadomości, w praktyce, klerykalizm i kontrreformacja niestety nieco wypaczyły to rozumienie kapłaństwa chrzcielnego i samej Eucharystii. Ponieważ reformacja odrzucała święcenia, my wyeksponowaliśmy mocno rolę księdza, który miał być najważniejszy, a reszta to tylko widzowie.

Wesprzyj Więź

Eucharystia też stała się przede wszystkim „przedmiotem” czci, ale już mniej sakramentem przemieniającym wnętrze i życie, służącym kapłaństwu chrzcielnemu. O nim też niewiele się mówi, by nie być posądzonym o protestantyzm. Jest to tak silne w naszej katolickiej kulturze, że kiedy dzisiaj cytuje się teksty soborowe, niektórzy duchowni i świeccy boją się tego, a nawet sądzą, że to protestantyzm. A często te teksty są niestety nieznane.

Tekst ukazał się na Facebooku. Tytuł od redakcji

Przeczytaj też: Boże Ciało. Kogo czcimy w tym „skrawku chleba”?

Podziel się

2
1
Wiadomość

Wyłączyć nie – ale można odmówić kontynuacji albo rozwinąć. Bo chrzest to w zasadzie dwa chrzty: 1. chrzest niemowlęcia, rytuał 2. następnie, już świadome otworzenie się na Boga i Jego działanie w życiu. Tak, to protestanci. Piękne i mądre kazania z KEA na Pl. Małachowskiego w Wa-wie, dostępne on-line. Także Pani Diakon. A o Bożym Ciele: nie jestem teologiem. Wczoraj usłyszałam, przechodząc obok włączonego telewizora z transmisją mszy św., jak w kazaniu ksiądz katolicki przekonywał swoich parafian z Podlasia oraz rzeszę raczej dojrzałych ludzi przy telewizorach, że Pan Jezus w tabernakulum mieszka…