Zima 2024, nr 4

Zamów

„Pragnę słowami wymówić milczenie”. Urszula Kozioł i pożytki z czytania poezji

Urszula Kozioł. Fot. Materiały prasowe

Nie dać sobie powodu do wiersza to jak nie dać życiu głębi. Tymczasem wystarczy pozwolić poezji raz wniknąć w nasze życie, by na zawsze rozedrgać jej strunę. 

„Czy poezja może być przedmiotem afer, nadużyć i skandali?” – pyta Stanisław Bortnowski w książce „Nauczycielu, bądź sobą!”. Choć pytanie odnosi się do konkretnego zdarzenia i zanotowane zostało ponad ćwierć wieku temu, to poeci, poezja i jej czytelnicy nadal nie są rozumiani tak, jak by tego oczekiwali.

Osobiście odpowiadam twierdząco – poezja jest przedmiotem sporów. Bo i przyczynkiem do mojego tekstu jest właśnie niezrozumienie powodowane traktowaniem poezji jako fanaberii pozbawiającej trzeźwego spojrzenia na życie. W tym szkicu chciałabym przybliżyć poetycko opornym czytelnikom piękno Euterpe.

Trwałość poezji i wrażeń z niej płynących jest niezmienna, choć niedoceniana

Monika Mellerowska

Udostępnij tekst

Za szkielet, na którym się oprę, niech posłuży twórczość pisarki i poetki Urszuli Kozioł. Na początek wiersz „Przesłanie”, zaczynający się tak:

Nie wyręczysz mnie z bólu nie wyręczysz
z radości szczęścia nie wyręczysz myślenia pamięci
narodzin śmierci tworzenia
nie wyręczysz z czasu chwili dnia

W utworze tym doszukać się można niepodważalnego prawa do wyborów. Parafrazując i przywołując jego kolejne części, postaramy się odciążyć każde „cudze”.

Most do zrozumienia

W innym wierszu, „Z przeinaczeń”, poetka wyznaje, być może w chwili zwątpienia: 

Piszę grochem o ścianę nie czytają
piszę głosem wołającego na puszczy nie słuchają
piszę palcem na wodzie nawet nie spojrzą
nie otwierają ust nie mrugną okiem
.

Zaraz doda jednak, że ci, którzy nie słuchają i nie spojrzą, odwracają uwagę od poezji przez kable i kneble, wtyczki do uszu i smartfony. „Patrząc nie widzą słuchając nie słyszą”, bo drga im to, co na wyciągnięcie palca, bez ruszania wyobraźni. 

O istocie wyobraźni w odbiorze poezji pisał już Gaston Bachelard. Podobnie jak o rozumieniu i odczuwaniu jako sposobach postrzegania. Dla niego wyobraźnia była mostem do zrozumienia (a przede wszystkim tworzenia) poezji, upatrywał w niej ponadto rodzaj czułości i samego jestestwa.

Wacław Panas w eseju o francuskim filozofie istotę wyobraźni ujął w parafrazę słów Kartezjusza: „wyobrażam sobie – więc jestem”. Bardzo trafne spostrzeżenie w świecie, w którym słowo zastąpiły obrazki i symbole, wyobraźnię spychając w zapomniane zakamarki zmysłów. 

Współcześnie do coraz bardziej poszerzającego zakres pojęcia „inny”, czyli „różny od reszty”, włączani zostają ci, którzy – zamiast wspomnianych obrazków – wybierają słowo. Pozostając jakby poza technologicznym rozwojem, postrzegani są jako odmieńcy, niewyobrażalnie nudni, bo czarno-biali. Graficznie ograniczeni do alfabetu, a przecież jego głębsze zrozumienie wymaga kolorytu wyobraźni i czułości, a nie tylko jaskrawości wydruku czy zdjęcia. Skazani na strunę duszy pozostają poza zainteresowaniem świata. Ci, którzy ich tam zsyłają – wyobrażam sobie – uważają ludzi wrażliwych na słowo za tych, którzy nie potrafią czytać współczesności.

Nastroić strunę

„Punkt widzenia” – taki tytuł Urszula Kozioł nadała jednemu z wierszy. Pisze w nim: „Patrzenie jest widzeniem rzeczy / a dostrzeganie jej wyborem”Wyborem, albo darem czułości, niczym czuły narrator Olgi Tokarczuk, który widzi to, co dla innych jeszcze niedostrzegalne. 

Już ponad dwa tysiące lat temu Arystoteles pisał, że sztuka poetycka wynika z głębi ludzkiej natury. I absolutnie nie należy tłumaczyć niezrozumienia jej jako braku tejże głębi, choć przyznać trzeba, że coś w tej materii jest na rzeczy. Może w arystotelesowskiej głębi ukryta jest ta wrażliwa struna, która nie u wszystkich gra? A przynajmniej gra na inną melodię. 

Idąc dalej tym tropem, odczytujemy w literaturze fachowej, że wiersz jest owocem „niezwykłej wrażliwości”, przeznaczonym dla wrażliwego odbiorcy, w którym równie wrażliwy twórca zakodował – sobie oraz temu z drugiej strony czułej struny – wiadomość. I tylko zrozumienie tej myśli zapisanej między wierszami, wplecionej w czerń liter, pozwoli odczytać twórczość. 

Nie ma w poezji prostych przekazów, próżno poddawać ją schematom, bo jej zrozumienie wynika właśnie ze specjalnej nuty wrażliwości, którą każdy na nią czuły odbiorca ma prawo odczytać według jemu tylko grających dzięków. Poezja jest bowiem wiatrem, który porusza struny w czułej duszy jej odbiorcy.

Nie dać sobie powodu do wiersza (to też ostrzeżenie zaczerpnięte z twórczości Kozioł) to jak nie dać życiu głębi. Żyć bez wzruszeń, które zakodują się w DNA czytelnika. Wydaje się, że wystarczy jeden raz pozwolić wniknąć im w ten łańcuch życia, by na zawsze rozedrgać strunę poezji w sobie. 

U Kozioł, w wierszu „Miary szczęścia”, czytamy, że na to wniknięcie nie pozwoli sobie „człowiek, który się lęka utraty pewnego / pułapu szczęścia, gdy zdobył je z trudem”. I choć to lęk absurdalny, bo muza poezji, wnikając w umysł człowieka, szczęściem go obdarza, to ten, który otwiera się na nią 

Ostrożnie zmierza się z czym nowym. Nie wie,
czy woli wybrać, czy ma rezygnować.
Waha się. Wparty swym ciężarem w ziemię
bada napięte powrozy muskułów,
skupia się w sobie, zwiera aż do potu –
już prawie gotów jest, już świadom siły
pragnie coś dźwignąć nie poznawszy wagi
wydźwigniętego.
Upada zgnieciony
własnym oddechem. Ale oddał tchnienie
za.

„Oddał tchnienie, ale zyskał chwałę”. Chwała to chwilowa, do kolejnego bodźca, nietrwała. Tymczasem trwałość poezji i wrażeń z niej płynących jest niezmienna, choć niedoceniana. 

Jak wypowiadać, skoro nie słowami?

Poetka przyznaje: „pragnę słowami wymówić milczenie”. Podejmuje, w wierszu o tym tytule, „próbę wyjaśnienia”, która zaczyna się tak:

Jak wypowiadać, skoro nie słowami
pochłaniam życie.
Wielomowny jest język wewnętrzny
i równoległymi strumieniami płynie obszerniej. 

Być może próba ta dotyczy pojmowania twórczości nie tylko Kozioł, ale poezji w ogóle, bo trzeba mieć w sobie zdolność, by ten  w i e l o m o w n y,  jak określa go poetka, język zrozumieć.

„Także słowo bywa okruchem treści”– odnotowuje pisarka w kolejnych strofach „Próby wyjaśnienia”. I tylko zdolność zebrania tych okruchów daje możliwość przekazania całego ich morza odbiorcy. „Czy wiersz napisać, to uśmiercać żywą tkankę sposobnej chwili?” – pyta Kozioł czytelnika, może też siebie, porównując poetę do łowcy przyczajonego we własnym wnętrzu. Słowa w tym wierszu są odzwierciedleniem życia, jego afirmacją, bo nie można żyć, nie opisując. 

Porównuje poetka słowa również do płatków róży, poezja to przecież kwiat, obietnica wielości. „Ponad swą nazwą przechodzisz i trwasz / tak wzorowa / że geometria zazdrości poezji / pojedynczego kształtu twoich płatków / oraz układu ich sumy w koronie” – napisze w wierszu „Pozdrowienie róży”. I choć to utwór o róży, poezję można odczytać w nim jako formę idealną, stojącą ponad geometrycznym ideałem układu płatków kwiatu. Każdy z jej płatków, będący pojedynczą strofą, wersem i słowem, skrywa wiadomość, czytelną tylko dla tych, którzy potrafią ją dostrzec. 

Przytrzymać przy konkrecie świata

Kiedy szukam czasów, w których poezja miała się dobrze, trudno mi w historii literatury odnaleźć taki moment. W swojej mowie noblowskiej Tokarczuk zauważyła, że „powieść, literatura w ogóle stają się na naszych oczach czymś marginalnym wobec innych sposobów narracji”. Tylko ile w tych innych sposobach odnajdujemy rzeczywistej narracji, albo choćby przyczynków do niej, na ile one programują naszą wrażliwość na drugiego człowieka, stając się naszym światem, konstrukcją, z którą się utożsamiamy, choć nie jest ona tożsama życiu? Tu już musimy wybrać i odpowiedzieć sobie sami.

Życie wirtualne nigdy nie stanie się prawdziwym, choćby tak się ludziom wydawało. Ono nie zapuszcza korzeni, jedynie oplata swoimi wirtualnymi odrostami, omamia, blokując wrażliwość. Znowu Tokarczuk: „To już nawet nie obraz jest dzisiaj największym przeciwnikiem tekstu, jak myśleliśmy jeszcze w XX wieku, martwiąc się wpływem kina i telewizji. To zupełnie inny wymiar doświadczania świata – oddziałujący bezpośrednio na nasze zmysły”. Niewerbalny, osaczający wirtualną, chwilową przestrzenią. Kawałek dalej noblistka dodaje, że jedynie „literatura (…) próbuje nas przytrzymać przy konkrecie świata”.

Główni winowajcy

Wróćmy na chwilę do Bortnowskiego i świadomie pomińmy – choć to może niestosowne – wieszczów z kart szkolnych podręczników. To bowiem oni potrafią zepsuć przyjemność poznawania ars poetica (albo nie tyle oni, co raczej wymuszany przez lata szkolne schemat). To przez ich wiersze, których zrozumienie i odbiór wtłaczane są pod presją młodym głowom, odbiera się przyjemność poznania.

Bortnowski uważa, że kontakt z poezją ogranicza pragmatyzm maturalny i poznawanie jej poprzez pryzmat historyczno- i teoretyczno-literacki. To główni winowajcy konfliktu poezji z odbiorcą. Przez te schematy niewielu wśród młodych ludzi zachwyci się wierszem, za to znamienita większość definitywnie zarzuci dalsze poznawanie poezji, pozostając w poczuciu chaosu i frustracji.

Francuski poeta i eseista Paul Valery wszelkie interpretacje podsumował jednym, trafnym zdaniem: „Wykonanie poematu jest poematem”. I nie potrzeba już lat mielenia cudzych formułek, lepiej odszukać utwór ukryty gdzieś w podświadomości i stamtąd poprowadzić go drogą do zrozumienia, osobistego dla każdego odbiorcy. Odbierać wiersz własną czułością. 

Czytanie jest niebem

„Do tego służy nam czułość” – tłumaczyła, odbierając Nobla, Tokarczuk, mając na myśli odbiór literatury w ogóle. To czułość, z którą potrafimy odczytać poezję, i ta sama, której brak powstrzymuje nas przed tym, w miejsce zdolności odczytywania poezji, wprowadzając niezdolność do empatii i współodczuwania. Być może zbudowaną już w tym czasie, o którym pisze Bortnowski: w czasie wtłaczania ram i nakazu rozumienia.

Tokarczuk zwraca ponadto uwagę: „Coś jest ze światem nie tak. To poczucie, zarezerwowane kiedyś tylko dla neurotycznych poetów, dziś staje się epidemią nieokreśloności, sączącym się zewsząd niepokojem”I doprawdy coś jest nie tak, jeśli dobrowolnie odrzucamy chęć odkrycia wrażliwości, wzruszenia dźwiękiem struny, porzucając ją na rzecz prostych przekazów, które grają fałszywą nutą, na krótko pozostającą w pamięci. 

Posługiwanie się słowem wymaga kolorytu wyobraźni i czułości

Monika Mellerowska

Udostępnij tekst

Przywołując inne słowa noblistki, możemy śmiało powiedzieć, że czytanie (nie tylko poezji) jest „niebem – daje poczucie mocy, zmienia życie w ciągłe uprawianie hobby, pozwala obcować z mądrymi, interesującymi sprawami i ludźmi, zmusza do myślenia i podchodzenia do różnych spraw z nietypowej strony, każe stawiać sobie ciągłe pytania o to, kim się jest, rozwija empatię i sprawia, że lepiej rozumiemy innych”. 

Jak pisał Arystoteles, sztuka poetycka tkwi głęboko w ludzkiej naturze, powstając dzięki instynktowi naśladownictwa, poczuciu melodii i rytmu. To prawda, tylko uzdolnieni będą w stanie tworzyć. Każdy jednak ma szansę odnaleźć w sobie tę strunę, która być może uwrażliwi go na Euterpe, albo przynajmniej pozwoli jej rezonować z wrażliwymi strunami innych czytelników.

I tylko od każdego z nas zależy, czy zechce rozedrgać tę strunę dłużej, czy wystarczy mu zanikająca i chwilowa muzyka poezji. 

Wesprzyj Więź

Bibliografia:

„Nauczycielu, bądź sobą!”, Stanisław Bortnowski, Wydawnictwo Brictius, Warszawa, 1992.
„Poezje wybrane”, tom II, Urszula Kozioł, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa, 1985.
„Wybór wierszy”, Urszula Kozioł, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa, 1976.
„Znikopis”, Urszula Kozioł, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2019.
„W rytmie korzeni”, Urszula Kozioł, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław, 1962.
„Poetyka”, Arystoteles, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław, 1983.
„Czuły narrator”, Olga Tokarczuk, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2020.
„Bachelard”, Wacław Panas, Tygodnik Powszechny, 17/1976.

Przeczytaj też: Niekonieczna, ale uporczywie istniejąca

Podziel się

3
2
Wiadomość

Dobrze jest posłuchać poety, gdy mówi o poezji. Bo kiedy zaczyna mówić o innych sprawach, zaczyna się proza, a czasem dramat. Stwierdzam to właśnie na przykładzie ostatnich wypowiedzi pani Poetki na temat spraw, które działy/dzieją się we Wroclawiu w pewnej instytucji z pewnymi osobami na czele.