Prawicowa interpretacja sprowadzająca wszystko do żydowskiego pochodzenia komunistów jest fałszywa. To kolejna klisza o obcości komunizmu – mówi prof. Andrzej Friszke w „Kulturze Liberalnej”.
W „Kulturze Liberalnej” ukazała się rozmowa Łukasza Bertrama z prof. Andrzejem Friszke, pracownikiem Instytutu Studiów Politycznych PAN i kierownikiem działu historycznego kwartalnika „Więź”, autorem wydanej niedawno książki „Państwo czy rewolucja. Polscy komuniści a odbudowanie państwa polskiego 1892-1920” (Krytyka Polityczna).
Prof. Friszke przedstawia w niej polskich komunistów nie jako zbrodniarzy czy władców PRL-u, ale jako jedną z sił, które współtworzyły nowoczesne państwo polskie. „W powszechnej świadomości współczesnych Polaków komunizm został utożsamiony wyłącznie ze zbrodniami – pisze we wstępie. – Zanikła podstawowa wiedza o ideologii, jaką niósł, a w przestrzeni publicznej stał się synonimem wszelkiego zła, z którym dowolnie można utożsamiać zjawiska uznane za negatywne, np. świeckość albo gender”.
„W gruncie rzeczy ta książka wzięła się z gniewu – wyjaśnia prof. Friszke w rozmowie Bertrama. – Przez ostatnie dekady nastąpiło bowiem zamazanie i zafałszowanie tradycji polskiej lewicy. Ona stała się niezrozumiała, bo współczesna prawica wyparła ją z opowieści o odbudowie państwa polskiego. Dotyczy to w szczególności PPS, ale także całkowitego nierozumienia nurtu radykalnego, komunistycznego, czyli najpierw SDKPiL, a potem od grudnia 1918 roku – KPRP. Odczuwałem więc bardzo głęboką potrzebę, żeby po prostu opowiedzieć, kim oni byli. Nie dlatego, żebym podzielał emocje, racje komunistów, akceptował ich drogę, ale je po prostu trzeba znać i starać się rozumieć. Jeżeli poznamy sens ówczesnej lewicy, idee, postawy, podziały między dwoma jej walczącymi nurtami, będziemy poruszać się coraz głębiej w szkodliwych fałszach i mitologiach, kompletnie nieprawdziwych stereotypach. A to jest niezwykle groźne dla kultury rozumienia dziejów. Umacnia się wtedy nieprawdziwy obraz rzeczy najważniejszej, jeśli chodzi o historię XX wieku, czyli stworzenia państwa polskiego”.
„Bardzo ostrożnie podchodzę do słowa »zdrajca« – deklaruje prof. Friszke. –Oczywiście stosuję je, gdy opisuję perspektywę tych, którzy tak wtedy komunistów oceniali”. Historyk przypomina, że „komuniści opowiadali się za światem, gdzie państwa narodowe miały zanikać, a na państwo polskie patrzyli jak na przeszkodę dla przeprowadzenia europejskiej rewolucji, zarządzaną przez burżuazję i socjalistów pepeesowskich, którzy poszli z nią na ugodę. Uważali, że to jest chwilowy wybryk, który upadnie, bo takie są prawa rozwoju dziejowego i dynamiki rewolucyjnej”.
Jak dodaje prof. Friszke, internacjonalizmu radykalnych komunistów nie da się „skwitować stwierdzeniem, że nie mieli polskiej świadomości. Prawicowa interpretacja sprowadzająca wszystko do żydowskiego pochodzenia komunistów jest fałszywa. To kolejna klisza o obcości komunizmu”.
Prowadzący rozmowę proponuje „zejść z poziomu różnic programowych ku rzeczywistości społecznej początków niepodległego państwa polskiego – i do konfliktów kształtujących tę rzeczywistość”, bo głównym konfliktem, który analizuje prof. Friszke w swojej książce, jest sprawa robotników rolnych. „Pański zamiar odczytuję więc jako próbę pokazania, że aktorzy polityczni, komuniści, socjaliści, endecy działali pośród wielkiego napięcia socjalnego, klasowego” – mówi Bertram.
„Absolutnie. To właściwie jest jedno z moich odkryć – odpowiada autor. – Nie miałem poczucia, że to było coś tak ważnego. Natomiast, gdy sięgnąłem do »Robotnika« z 1919 roku, spostrzegłem, że w niektórych miesiącach bunt robotników rolnych to była najważniejsza sprawa w Polsce. Konflikt piętrowy, bardzo złożony, bo nie tylko między robotnikami i ziemianami oraz państwem, ale też między nimi i chłopami. To jest coś, co należałoby bardzo solidnie przeanalizować, choć nie wiem, na jakich źródłach. Czy w ogóle były, czy się zachowały dokumenty na szczeblach powiatu czy meldunki słane stamtąd do Warszawy? Przecież to wszystko, policja, urzędy starostw, dopiero się tworzyło, działało na granicy instytucjonalizacji”.
Przeczytaj także: Między demokracją a dyktaturą. Siły polityczne Drugiej Rzeczypospolitej
JH
Proste oceny nic nie wyjaśniają, ale poprawiają humor i samoocenę.
A dobra samoocena jest dla wielu nieskończenie ważniejsza od wiedzy…
Natomiast słowem “prawica” stygmatyzuję ochoczo.
Pan Profesor Friszke ubolewa “W powszechnej świadomości współczesnych Polaków komunizm został utożsamiony wyłącznie ze zbrodniami – pisze we wstępie. – Zanikła podstawowa wiedza o ideologii, jaką niósł”To chyba dobrze? Czy jakiś historyk żałowałby iż dla współczesnych Niemców nazizm utożsamiany jest wyłącznie że zbrodniami a nie np ze zorganizowaniem najlepszych w swoim czasie sił zbrojnych albo budowa autostrad? Czy ktoś odpowiedzalny będzie żałować , iz wiedza na temat hitlerowskiej ideologii jest w zaniku , bo nikt nie czyta Mein Kampf ? A może Pan Friszke dopatruje się pozytywów w komunizmie wartych upowszechniania? Jak to się ma do preambuły Konstytucji RP?Tylko czekać aż logo Więzi staną się slowa: Proletariusze wszystkich krajów…”
Znać i pamiętać należy, żeby nie było powtórki.
Nie tylko znać fakty, ale też rozumieć mechanizmy i motywacje, które młodych idealistów czynią katami. Tak samo jak mechanizmy, które narodowi filozofów i artystów zamienić się w naród katów.
Trzeba to zrozumieć. Załatwianie sprawy prostymi okresleniami to intelektualne lenistwo.
Sprawę komplikuje powszechne przekonanie o tym, że komunizm nie był zły, tylko ekonomicznie niewydolny. Wciąż funkcjonuje mit że była to piękna idea popsuta przez jej wykonawców.