Jako Polska „chodzimy po omacku” – uważa Marcin Kędzierski, ekspert polityki publicznej, w rozmowie Grzegorza Sroczyńskiego.
Jak radzimy sobie z pandemią koronawirusa? „Jest dobrze i źle zarazem. Gospodarczo sobie poradziliśmy, odpowiedź polskiego rządu w postaci ogromnych pakietów pomocowych była jedną z lepszych w Europie. Zjazd PKB oczywiście zaliczyliśmy, ale jeden z najniższych w Unii. Natomiast jeśli chodzi o kwestie zdrowotne, to mamy katastrofę. Jesteśmy najgorsi albo prawie najgorsi”, wręcz „nie zdaliśmy egzaminu” – mówi Marcin Kędzierski, ekonomista i ekspert polityki publicznej, pracownik Centrum Polityk Publicznych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, były prezes Klubu Jagiellońskiego, w rozmowie Grzegorza Sroczyńskiego.
Jego zdaniem jako Polska „chodzimy po omacku”. Za przykład ekspert podaje testowanie obywateli na obecność wirusa. We wrześniu „obowiązek kierowania na testy przeszedł z sanepidu na lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej”, w październiku „wprowadzono nowe rozwiązanie – na pierwszy rzut oka rozsądne – że skierowanie na test automatycznie oznacza kwarantannę. Jeszcze zanim dostaniesz wynik. I wtedy ludzie błyskawicznie się nauczyli, żeby broń Boże się nie testować. Liczba testów znów spadła”.
W ocenie analityka system testowania „zachęcił” obywateli do kombinowania. „Polacy generalnie nie czują się w życiu bezpiecznie, to wynika między innymi z patologii naszego rynku pracy. Gdyby była gwarancja, że idziesz na test i na kwarantannę, ale państwo wypłaca ci sto procent dochodu i następnego dnia to ląduje na twoim koncie, to byłaby większa szansa, żeby ludzie zachowywali się inaczej” – zauważa.
Rozwiązaniem, wyjaśnia, byłoby „płacić sto procent wynagrodzenia i to wszystkim. To byłyby jakieś koszty, ale nieporównywalnie mniejsze niż ponosimy w sytuacji rozsiewania wirusa przez ludzi, którzy nie chcą się testować. Wtedy nie mamy żadnej kontroli nad pandemią i jesteśmy skazani na chaotyczne lockdowny, które w dodatku niewiele dają, bo są wprowadzane za późno. A wprowadzane są za późno, bo niewiele wiemy o aktualnym stanie pandemii z powodu wadliwego systemu testowania”.
„Podstawowy problem, który mają rządy PiS, to brak zaufania do różnych instytucji, których jeszcze nie skolonizowali i przekonanie, że procesami da się zarządzać tylko centralnie. Z ekspertów nie korzystają, bo się ich boją. Środowisku naukowemu nie ufają za grosz, bo pewnie jest przeciwko nam, to w gruncie rzeczy agenci opozycji, jak ich zaprosimy, to będą kablować wszystko Platformie i nas ośmieszać. I faktycznie spora część środowiska naukowego PiS-u nie znosi” – zwraca uwagę Kędzierski.
Jednocześnie dodaje: „Z kolei strategia opozycji, z powodu radykalnej polaryzacji politycznej, brzmi: im gorzej, tym lepiej. Im gorzej rząd sobie radzi z pandemią, tym lepiej dla nas, bo możemy się na tym pożywić. To sprawia, że nawet jeżeli racjonalne byłoby przyznanie się przez rząd do błędu i otwarcie na jakieś konsultacje, to polaryzacja wymusza ukrywanie błędów i brnięcie w zaparte”.
A czy świat zmieni się po pandemii? „Będzie taki, jak był, tyle że bardziej. Procesy, które widzieliśmy wcześniej, staną się jeszcze mocniejsze. Jak na sterydach. W Polsce ludzie od dawna nie mieli zaufania do państwa i próbowali sobie radzić na własną rękę: prywatna edukacja, płatna służba zdrowia – jak tylko ich było stać. Teraz ludzie będą jeszcze bardziej szukali sposobów prywatnego radzenia sobie z rozmaitymi kłopotami” – przekonuje ekspert.
Według oficjalnych danych w Polsce na COVID-19 (po zakażeniu koronawirusem SARS-CoV-2) zachorowało ponad 2 mln 760 tys. osób, prawie 66 tys. zmarło. Zaszczepiono ponad 10 mln osób.
Przeczytaj też: Co mają zrobić katolicy z kościelnym stanowiskiem o szczepionkach?
DJ