Wątpię, aby mówienie „w…ć” PiS-owi, Kościołowi i Michnikowi, rozcięło polski węzeł gordyjski.
Dzięki rozmowie Dominiki Wielowieyskiej z Adamem Michnikiem w wielkanocnym wydaniu „Gazety Wyborczej” nie tylko poznaliśmy jego dzisiejsze poglądy na temat miejsca Kościoła w demokratycznej Polsce, lecz także dowiedzieliśmy, jak gwałtownie poglądy te są odrzucane przez nową lewicę.
Poglądy Michnika okazują się stałe, wyrażał je przez ostatnie cztery dekady przy różnych okazjach, ale nigdy dotąd nie spotkał się z taką wściekłością i hejtem jak obecnie. Podzielam refleksję Tomasza Lisa wyrażoną w „Newsweeku” – że „niezrozumienie Michnika to poniekąd wyraz niezdolności do zrozumienia realnej Polski” przez radykalnie antyklerykalną inteligencję.
Mam powody, by uważać, że dialogiczna postawa Michnika niesie szansę myślenia o lepszej Polsce i lepszym, bardziej ewangelicznym Kościele, a wściekłość młodych prowadzi do ślepego zaułka
Nie należy jednak ignorować skali oburzenia na Kościół. Jest ono udziałem zarówno ludzi, którzy chcieliby całkowitej eliminacji Kościoła z życia publicznego, jak i tych, którzy od wewnątrz angażują się w jego reformę. Niestety w debacie publicznej górę biorą emocje i tracimy właśnie w Polsce zdolność do rozmowy. Czy da się pogodzić bunt z rozsądkiem?
Moja reakcja dziadersa w koloratce
Konflikty pokoleniowe nie są niczym nowym, to jedna z sił napędowych rozwoju cywilizacji i kultury. Niebezpieczne stają się dopiero wówczas, gdy okazują się siłą wyłączną w urządzaniu świata na nowo. Agresja młodej lewicy wobec Michnika wpisuje się w schemat konfliktu międzypokoleniowego, ale bierze się ona nie tylko z różnic doświadczeń i wizji demokracji; dzisiejsi rewolucjoniści przypisują Michnikowi odpowiedzialność za stan obecnej Polski, w której autorytarna partia rządzi z poparciem Kościoła. Obarczanie Michnika odpowiedzialnością za kryzys polskiej demokracji jest po prostu bzdurą. Na tego typu negacji nie da się niczego zbudować.
Bliżej mi pokoleniowo do redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” i pewnie moje osłupienie może być potraktowane jako typowa reakcja dziadersa, a na dodatek najgorszej wersji dziadersa, bo w koloratce. Mam jednak powody, by uważać, że to dialogiczna postawa Michnika niesie szansę myślenia o lepszej Polsce i lepszym, bardziej ewangelicznym Kościele, a wściekłość młodych prowadzi do ślepego zaułka.
Michnikowi należy się bezwzględnie pierwszeństwo w kształtowaniu nowego modelu relacji pomiędzy laicką lewicą a katolikami. Jego książka „Kościół, lewica, dialog” (1977) była prawdziwym przełomem w postrzeganiu humanistycznego potencjału Kościoła posoborowego, zorientowanego na dialog ze współczesnością. Język praw człowieka, kultywowany w środowiskach liberalno-lewicowych, okazywał się językiem akceptowanym przez katolików. Z kolei wierzący w postawie Michnika odkrywali respekt dla religijnego wymiaru swego doświadczenia moralnego.
Niosło to szansę na aksjologiczną wspólnotę odwołującą się do różnych źródeł, na współpracę, a nie konfrontację. Zanim jeszcze upadł komunizm, długo przed polityczną i ekonomiczną transformacją, Michnik już zarysował płaszczyznę tworzenia demokracji w Polsce przez ludzi o różnych rodowodach ideowych. III Rzeczpospolita wraz z Konstytucją z 1997 roku wyrasta poniekąd z marzenia Michnika dotyczącego dialogu lewicy i Kościoła.
Po 1989 roku Kościół w Polsce, wbrew nauczaniu Soboru Watykańskiego II i Jana Pawła II, stawał się coraz bardziej integrystyczny, coraz wyraźniejsza stawała się opcja na rzecz narodowego państwa katolickiego. Dialog, który Adam Michnik i Jan Paweł II uważali za konieczne – w ich przekonaniu najpełniej godziwe i najpełniej skuteczne – narzędzie tworzenia ładu społecznego, został zastąpiony przez monolog Kościoła z prawicą. W czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości po 2015 roku prawica sama ogłosiła się obrońcą i promotorem wartości chrześcijańskich, czyniąc je – bez protestu Kościoła – przedmiotem politycznej polaryzacji.
W ten sposób „model Michnika” przegrywał z „modelem Kaczyńskiego”, a w obrębie Kościoła „model Tischnera” z „modelem Rydzyka”.
Lekarstwo gorsze od choroby
Zaskakujące, że „odjanopawlenie” zbiega się z „odmichnikowieniem”. Po stronie kościelnej wszyscy deklarują wierność Janowi Pawłowi II, stawia mu się tysiące pomników, ale jego wizja demokracji jako wartości poszła w odstawkę. Z „Centesimus annus” pamięta się jedynie zdanie, że demokracja bez wartości staje się swym przeciwieństwem i przeobraża się w zakamuflowany totalitaryzm, ale uwagi o kruchości demokracji rezygnującej z zasad praworządności są całkowicie ignorowane przez dzisiejszych hierarchów.
Demonizacja Michnika w szerokich kręgach katolickich jest porażająca. Być może wpłynęła na to krytyka, jakiej nie szczędził on wielu negatywnym zjawiskom w życiu Kościoła. Klerykalizm i związana z nim tryumfalistyczna mentalność nie pozwalają na wsłuchiwanie się w głosy krytyczne ani wtedy, gdy pochodzą one z zewnątrz Kościoła, ani gdy są wyrażane przez ludzi Kościoła. Uważa się je za atak na Kościół.
Młoda lewica formuje się pod sztandarem „odnajanopawlenia”, co ma oznaczać zerwanie z chrześcijańską tradycją i stworzenie alternatywnego systemu etycznego. Aby „odjanopawlenie” stało się faktycznie realne, musi wiązać się ono z „odmichnikowieniem” myślenia na lewicy. Demonizacja Michnika ma miejsce nie tylko w Kościele i na prawicy, stanowi ona wszak rewolucyjną energię młodej lewicy. Energia ta pochodzi z autentycznego oburzenia na zbratanie państwa i Kościoła, wątpię jednak, aby mówienie „w…ć” PiS-owi, Kościołowi i Michnikowi, rozcięło polski węzeł gordyjski. Pokusą każdej rewolucji jest myślenie na skróty, co gorsza, działania w gorączce nie rozwiązują starych problemów, a tworzą nowe. Mówiono kiedyś, że lekarstwo może okazać się gorsze od choroby.
„Reguła Michnika”
Michnik twierdzi, że Kościół w Polsce nie zniknie, nawet gdy będzie się kurczył pod względem liczby wyznawców, i dlatego apeluje do lewicy o realizm myślenia. Ponadto podtrzymuje swój pogląd, że chrześcijański system wartości stanowi zaporę przed nihilizmem, któremu etyka laicka ze względu na swe płytką obecność w Polsce nie mogłaby się przeciwstawić.
Ten ostatni argument, w moim przekonaniu, nie może w ogóle być brany pod uwagę przez nową lewicę. Współczesna inteligencja laicka dąży bowiem właśnie do wzmocnienia całkowicie laickiej, ostentacyjnie antychrześcijańskiej etyki. Oni już nie chcą szukania wartości wspólnych ani aksjologicznych i prawnych kompromisów. Chcą, aby Polska miała duszę lewicową. Ich dążenia nie różnią się tak bardzo od dążeń radykałów prawicowo-katolickich. To, że idą w przeciwstawnych wektorach, nie jest wystarczającym wyznacznikiem ich tożsamości. Mają bardzo podobne nastawienie konfrontacyjne.
Bez wzajemnego respektu pluralizm jest niemożliwy. Wojna kulturowa, niezależnie, czy prowadzi się ją w imię haseł prawicowych czy lewicowych, demokracji nie wzmacnia, lecz ją degeneruje.
Adam Michnik nie myli się, gdy mówi, że w Polsce katolicy zawsze będą. Pytanie tylko: jacy katolicy? Kryzys Kościoła na tle politycznym i obyczajowym drastycznie obniżył jego społeczny autorytet. Ale mamy do czynienia nie tylko z antyklerykalizmem, wiarygodność tracą same ideały chrześcijańskie. Czyni to odbudowę – a raczej przebudowę – demokracji w Polsce czymś niezmiernie trudnym.
Najprawdopodobniej, gdyby doszło do referendum w sprawie aborcji, okazałoby się ono przegraną jednocześnie Ordo Iuris i Strajku Kobiet. W takiej sytuacji „reguła Michnika”, sugerująca szukanie na nowo kompromisu między afirmacją prawa do życia i afirmacją praw kobiet, byłaby jedyną sensowną. Aby z niej skorzystać, wszyscy muszą wyjść ze swych okopów, porzucając rewolucyjne zapędy.
Formułowane na początku lat 80. ubiegłego wieku pytanie ks. Józefa Tischnera „reformacja czy rewolucja?” także dziś odzwierciedla nasz podstawowy dylemat etyczno-polityczny.
Przeczytaj także: Monteskiusza zderzenie cywilizacji z Polską w tle
Owszem, nalży docenić, że Adam Michnik nie traci resztek umiaru, jednak Autor przeocza jedną oczywistą sprawę – wkładu Adama Michnika i Gazety Wyborczej w powstanie takiej lewicy. To są ich dzieci, które się zbuntowały przeciw niedostatecznie radykalnym „starym”. Adam Michnik nas przed nimi nie uratuje, jak zdaje sie mieć nadzieję Autor. Drugie owszem, niechrześcijańskość wielu katolików i ich arogancja „użyźniły” glebę, na której wyrosła taka formacja.
Idąc tym tokiem rozumowania o odrodzenie ONR w najpaskudniejszej, rasistowskiej, antysemickiej, antyislamskiej, nacjonalistycznej tak, że aż ocierającej się o nazizm postaci należy przypisać hierarchom i duchowieństwu Kościoła Katolickiego.
Zgadzam się co do istoty z ks. Wierzbickim, ale choć bez entuzjazmu muszę Panu przyznać trochę racji. Od wielu lat dokładnie czytam „Wyborczą” i cenię sobie jej lekturę, jednocześnie wiele razy obserwuję jej stosunek do Kościoła i wiary, który jest wyraźnie złośliwy, a czasami wręcz głupi. Dość przypomnieć słynną wypowiedź A. Michnika, że w wyborach prezydenckich Komorowski może przegrac tylko wtedy jak potrąci na pasach zakonnicę w ciąży. Można nie podzielać poglądu katolików odnośnie przerwania ciąży (nie mówię tu o działaniach Kościoła), ale dziwić się temu i oceniać to negatywnie jest głupie. Na tej zasadzie można się dziwić i negatywnie oceniać cały Dekalog. I z ostatniej chwili – internetowe wydanie „Wyborczej”. Na pierwszej stronie w „Dużym Formacie”, który z założenia jest takim intelektualnym przedłużeniem „Wyborczej, artykuł: „Możesz do mnie mówić „mamo”, proponowała, gdy leżałyśmy nago w pokoju zakonnym”. Artykuł zwyczajnie nudny, niczego nie wnoszący do tematu, ale tytuł! Co mnie obchodzi, że dwoje dorosłych ludzi idzie do takiego czy innego łóżka, co mnie obchodzi, że jedna z bohaterek odnajduje się następnie w klimacie sado- macho. Odejścia z zakonów z różnych powodów nie są czymś nadzwyczajnym, tak aby opisywać je w poważnej gazecie. To się nadaje być może na „Dobry Tydzień” czy jakiś inny „Pomponik”. I wracam do tego co Pan napisał, takimi złośliwymi artykułami buduje się także radykalizm młodej lewicy.
Droga redakcjo! Wyznaję religię, w której czcimy Komentowanie na Forach, a publikowanie postów jest formą sakramentu. Proszę nie blokować mi możliwości udziału w kulcie oraz nie obrażać moich uczuć religijnych kasowaniem komentarzy. Pokażcie, że dwie wielkie religie mogą pokojowo współistnieć, zgodnie z metaforą „dwóch płuc”, o której uczył nas nasz wspólny Rodak, Jan Paweł II.
Wykluczone. Pewne rzeczy są niedopuszczalne. Raz jeszcze gratulujemy Panu zaszczytnego pierwszego miejsca pod względem liczby skasowanych komentarzy.
Gratulujecie sami sobie, droga Redakcjo, ja nie skasowałem sobie żadnego komentarza (to wbrew mojej religii). Ale cóż, taki los, przynajmniej okazuje się, że kościół otwarty jednak coś może.
Młoda lewica formuje się pod sztandarem „odjanopawlenia”, co ma oznaczać zerwanie z chrześcijańską tradycją i stworzenie alternatywnego systemu etycznego. ”
Zerwanie z chrześcijańską tradycją w kwestiach etyki wydaje się niemożliwe – ona w dużej mierze ukształtowała naszą cywilizację i na niej opiera się również istniejąca etyka 'świecka’, mimo, że nie odwołuje się bezpośrednio do Boga. Wydaje mi się, że zacytowane zdanie może zostać odebrane jako nieco deprecjonująca sugestia, że osoby nie identyfikujące się z religią są w związku z tym pozbawione zasad etycznych.
Byłem pewien, że nigdy nie zagłosuję na lewicę. Kościół w Polsce doprowadził mnie do momentu, że nie zagłosuję na żadną partię i środowisko z nim związane, a głosowałbym na lewicę, gdyby była ona mądra, humanistyczna, otwarta, „ ekumeniczna“. Tak, tego właśnie spodziewam się po lewicy, bo po wartościach tych w Kościele została pustka …Miejsce tych wartości zajęło karierowiczostwo, usługostwo, żadza władzy, zakompleksienie, brak nauki, wiedzy ( przykład KUL – u) w rezultacie rozeznania. Kołtuństwo. Bez miary. Cieszy mnie tymczasem tekst ks. Wierzbickiego.
Konsekwetni wydają się właśnie zaciekli katoliccy integryści i antyklerykalna nowa lewica czy nawet nie lewica, ale po prostu ludzie jawnym przekazem głoszący dechrystianizację albo przynajmniej dekatolizację. Niekonsekwetna natomiast jest właśnie stara ugodowa lewica i liberalni katolicy chcący pogodzić jakoś Urząd Nauczycielski (swojego) Kościoła z dialogicznym funkcjonowaniem w nowoczesnym państwie opowiadającym się za demokracją i pluralizmem, a odrzucającym uprzywilejowanie Objawienia czy po prostu autorytetu świętych ksiąg pewnej religii.
Model przyjaznej współpracy między dwoma rozbieżnymi postawami może funkcjonować tylko wtedy gdy decydenci po obu stronach nie za bardzo wierzą w słuszność swojej sprawy, sytuacje może wzmacniać perspektywa osobistych korzyści za niewychylanie się.
Jedna strona jest zobowiązania do głoszenia, że istnienie zygoty jest ważniejsze jak zdrowie kobiety, a osiągnięcie zbawienia i tym samym uniknięcie potępienia po śmierci jest bezwzględnie ważniejsze jak komfort życia Homo Sapiens na ziemii, a druga strona uważa, że ta pierwsza nie ma racji i w żaden sposób nie można dopuścić by urosła w siłę i wprowadziła swoje porząki
Słuchałam wypowiedzi ks. prof. Alfreda Wierzbickiego w ” Onecie”. Słuchałam z wielką przyjemnością – ” światło w tunelu w ciemnicy KUL-u”