Zima 2024, nr 4

Zamów

Ks. Perzyński: Wciąż zbyt mało uczymy się od Żydów

Ks. Andrzej Perzyński, 2020. Fot. Adam Walanus / adamwalanus.pl

Teraz, w czasie pandemii, prawdziwym błogosławieństwem dla Kościoła byłaby liturgia domowa, od tysiącleci praktykowana przez Żydów – mówi ks. prof. Andrzej Perzyński w rozmowie Katolickiej Agencji Informacyjnej.

Dawid Gospodarek (KAI): W Wielkim Tygodniu i w czasie Triduum czytamy ewangeliczne opisy męki i śmierci Jezusa. Daje się z nich odczuć jakaś niechęć do Żydów. To może dziwić, w końcu Jezusa ukrzyżowali Rzymianie, a autorzy Nowego Testamentu przecież doskonale wiedzieli, że Jezus też jest Żydem, znali teologię narodu wybranego. Czy doszukiwanie się motywów antysemickich w Nowym Testamencie jest przesadą? Jeśli nie, to skąd one się tam wzięły?

Ks. prof. Andrzej Perzyński: Liturgia Wielkiego Tygodnia może być dla chrześcijanina znakomitą okazją do przemyślenia jego stosunku do duchowego dziedzictwa Izraela, z którego wyrasta Kościół. Żeby lepiej zrozumieć chrześcijaństwo i w nim dojrzewać, trzeba rozpoznać jego korzeń, którym jest Izrael i wiara Jezusa. Do zdecydowanie wspólnych elementów należą m.in.: ścisły monoteizm, pojęcie stworzenia, pojęcie człowieka jako obrazu Bożego. Judaizm uczy też zasadniczych postaw względem Boga: świętości, posłuszeństwa, bojaźni Bożej, miłości. Utrzymuje on nadzieję zbawienia, gdyż jest skierowany ku przyszłości, od której oczekuje ostatecznego spełnienia i zmartwychwstania ciał.

Wracając jednak do Pańskiego pytania: w Nowym Testamencie wyrzuty skierowane do Żydów nie są ani częstsze, ani mocniejsze aniżeli oskarżenia skierowane przeciwko Żydom w Prawie i u Proroków. Nie powinny zatem nigdy służyć za podstawę dla antyjudaizmu. Wykorzystywanie ich w tym celu sprzeciwia się ogólnej orientacji Nowego Testamentu.

W czasie prześladowań chrześcijan przez Żydów postać faryzeusza została przestylizowana na typowego wroga, co nie oddaje właściwej postawy faryzeuszów jako ugrupowania religijnego

ks. Andrzej Perzyński

Udostępnij tekst

Trzeba pamiętać, że Ewangelie były redagowane kilkadziesiąt lat po śmierci Jezusa w klimacie wzrastającej wrogości między judaizmem a młodą wspólnotą chrześcijańską. Po zniszczeniu Świątyni faryzeusze, aby ratować tożsamość narodu i religii, zwierali szeregi, odcinali się od inaczej myślących Żydów, czyli również chrześcijan. Ten konflikt wpłynął znacząco na sposób przedstawiania przez ewangelistów męki, ale także sporów Jezusa z faryzeuszami. Później, gdy chrześcijanie zaczęli się rekrutować głównie spośród pogan, utracono świadomość, że spory Jezusa z innymi Żydami były sporami wewnątrz wspólnoty żydowskiej, i zaczęto traktować Go jako jakiegoś niemalże nie-Żyda. Ze sporów wewnętrznych pomiędzy Żydami uczyniono spór między chrześcijaństwem a judaizmem.

Są badacze, którzy stawiają tezę, że autorzy Ewangelii (zwłaszcza tych pisanych po 70 r.) – widząc fiasko misji do Żydów i niezwykłe perspektywy misji do pogan – chcieli w trochę lepszym świetle pokazać przedstawicieli świata pogańskiego (np. Piłata, jego żonę, setnika) kosztem Żydów właśnie. Nastąpił tu więc proces wybielania jednych i przeczerniania drugich.

Trzeba dziś na nowo przemyśleć utarte opinie (np. o faryzeuszach) i je prostować. Badania historyczne uczą, że obraz faryzeusza przedstawiony w Ewangeliach nosi cechy polemiczne, pochodzące z późniejszego okresu. W czasie prześladowań chrześcijan przez Żydów postać faryzeusza została przestylizowana na typowego wroga, co nie oddaje właściwej postawy faryzeuszów jako ugrupowania religijnego dającego wzór zachowywania Prawa.

Niechęć do Żydów obecna była u Ojców Kościoła, przejawiała się też w chrześcijańskiej kulturze, a nawet społeczno-politycznych działaniach. Powstały tragiczne w skutkach fake newsy o Żydach jedzących macę z krwią chrześcijańskich chłopców i rzekomych rytualnych mordach. Co niepokoi, mimo potępienia tych treści przez papieży i oczywiście opinii historyków, wciąż znajdują się nawet profesorowie i księża snujący na serio rozważania na ten temat.

– Św. Augustyn, podobnie jak Jan Chryzostom i paru innych Ojców Kościoła, traktował Żydów (Synagogę) jako podmiot zbiorowy: jeden, jednolity w czasie i przestrzeni. Są oni odrzuceni przez Boga jako „zatwardziali” na głos Pism, których nie rozumieją. Tymczasem Katechizm (n. 595-596) mówi coś zupełnie innego. Zwraca się w nim uwagę na wyraźne podziały wśród władz żydowskich w ich stosunku wobec Jezusa. W związku z tym św. Jakub może powiedzieć do św. Pawła: „Widzisz, bracie, ile tysięcy Żydów uwierzyło, a wszyscy trzymają się gorliwie Prawa” (Dz 21,20).

Żydzi nie ponoszą zbiorowej odpowiedzialności za śmierć Jezusa. Żadną miarą tej odpowiedzialności nie można przypisywać wszystkim współczesnym Jezusowi Żydom przebywającym wówczas w Jerozolimie, mimo okrzyków manipulowanego tłumu.

Tym bardziej nie wolno formułować zbiorowych oskarżeń i rozciągać w czasie i przestrzeni odpowiedzialności na innych Żydów. Co więcej, Kościół nie waha się właśnie chrześcijanom przypisać największej odpowiedzialności za mękę Jezusa, którą to odpowiedzialnością zbyt często obciążali jedynie Żydów. Właściwymi sprawcami męki Chrystusa byli wszyscy grzesznicy. Przychodzą na myśl słowa popularnej pieśni wielkopostnej: „To nie gwoździe Cię zraniły, lecz mój grzech”.

Pyta mnie Pan jednak o współcześnie żyjących księży, nierzadko profesorów, a czasem nawet i biskupów. Kiedy przeczytałem relację z homilii wielkoczwartkowej Mszy krzyżma, wygłoszonej przez biskupa tarnowskiego parafrazującego antysemicki paszkwil z początku XX w., sądziłem, że to jakaś katastrofalna pomyłka i nieporozumienie. Jednak chwilę później zobaczyłem relację wideo z tą właśnie antysemicką wypowiedzią. Miałem jeszcze w tym momencie cień nadziei, że biskup wycofa się z tych gorszących słów, kładących się cieniem na wielkoczwartkowej liturgii, i przeprosi za to antychrześcijańskie zajście. Łudziłem się, że kaznodzieja mógł nie wiedzieć, co cytuje, i z jakiego kontekstu wyrywa ów cytat. Ale szybko straciłem złudzenia. Biskup – co prawda – zapewniał o swoich dobrych intencjach, mówiąc, że nie chciał nikogo wprowadzić w błąd ani też obrażać narodu żydowskiego, jednakże nie wycofał się ze swej niefortunnej wypowiedzi, nie przeprosił słuchaczy za swoje kazanie, pokazywane przez media jako „wprowadzenie” do Triduum Paschalnego 2019.

Legendy o „mordzie rytualnym” były przez stulecia paliwem napędowym europejskiego antysemityzmu. Kwestia przypisywania Żydom mordów rytualnych została skutecznie zdekonstruowana zarówno na gruncie nauk historycznych, jak i antropologii. Oskarżenia wobec Żydów o dokonywanie na chrześcijanach mordów rytualnych, choć oficjalnie stanowczo odrzucane przez papieży od czasów średniowiecza, wciąż, niestety, powracają w wyobraźni części katolików.

Jednym z nich jest ks. Tadeusz Guz, profesor KUL. Jego kuriozalne wypowiedzi o mordach rytualnych nie są wcale opiniami osoby prywatnej, ale chorymi teoriami pracownika naukowego uczelni katolickiej oraz duchownego Kościoła. W tym kontekście niedawne stanowisko władz KUL, umarzające postępowanie w sprawie skandalicznych wypowiedzi ks. Guza o mordach rytualnych, budzi moje ogromne zdziwienie.

Już na początku XX wieku dają się odczuć pewne zmiany. Co prawda w Polsce w katolickiej publicystyce i ówczesnych kościelnych mediach realizowana była antyżydowska propaganda, ale np. motywy antyżydowskie zaczęto usuwać z kościelnych pieśni czy nabożeństw, np. z Gorzkich Żali. Poważnym zwrotem było wreszcie doświadczenie Zagłady. Antysemityzm był potępiany przez papieży, jednak najmocniej chyba brzmią słowa Jana Pawła II, nazywającego taką postawę grzechem…

– Zagłada Żydów, zwana Szoa lub Holokaustem, była niewątpliwie ważną przyczyną zmiany myślenia o Żydach i judaizmie w Kościołach chrześcijańskich. Oto bowiem w samym centrum chrześcijańskiego świata, a nawet w centrum świata katolickiego, została podjęta próba wymordowania wszystkich Żydów. Próba w dużej mierze udana. Choć przywódcy hitlerowskich Niemiec nie działali jako chrześcijanie, to jednak ich zbrodnicza ideologia nawiązywała do wątków, które były obecne w tradycji nauczania kościelnego: do diabolizacji Żydów, ich marginalizacji i społecznej izolacji. W wielu europejskich miastach (Wenecja, Rzym) getta pozostawały dla Żydów przymusowym miejscem osiedlania od średniowiecza aż do XIX wieku. A przecież utworzenie gett było pierwszym etapem zaplanowanej i przeprowadzonej przez hitlerowców Zagłady Żydów.

Pierwsza próba teologicznej reakcji na Holokaust miała miejsce w 1947 r., kiedy uchwalono tzw. Dziesięć Punktów z Seelisbergu. Autorami tego dokumentu była grupa teologów protestanckich i katolickich, współpracujących z kilkoma Żydami. Jest tam zaproponowana zmiana nauczania kościelnego: przypomnienie, że Jezus i apostołowie byli Żydami, apel, by unikać pomniejszania judaizmu, obciążania wszystkich Żydów za śmierć Jezusa, przedstawiania Żydów jako wrogów, wyklętych i skazanych na ciągłe cierpienia. Musiało jednak upłynąć jeszcze kilkanaście lat, zanim bardzo podobne tezy ogłosił oficjalnie Kościół katolicki na Soborze Watykańskim II (w deklaracji „Nostra aetate” z 1965 roku).

Dwa najczęściej bodaj cytowane w tym kontekście zdania Jana Pawła II to: „antysemityzm jest grzechem” oraz „kto spotyka Jezusa, spotyka judaizm”. Papież wielokrotnie wyrażał głębokie ubolewanie z powodu nienawiści, prześladowań i przejawów antysemityzmu, jakie kiedykolwiek i gdziekolwiek spotkały Żydów ze strony chrześcijan. Antysemityzm według Jana Pawła II oznacza: „wszelkiego rodzaju uprzedzenia wobec Żydów”, „dyskryminację i przemoc wobec Żydów i judaizmu, występującą w starych i nowych formach”, „postawę nie dającą się pogodzić z nauką Chrystusa i poczuciem szacunku należnego godności mężczyzny i kobiety stworzonych na obraz i podobieństwo Boże”, „formę ucisku i prześladowania”.

W kwestii relacji polsko-żydowskich rewolucyjne zmiany przyniósł Sobór Watykański II. Co konkretnie można wymienić jako najważniejsze tezy i postulaty, zmieniające katolickie podejście do Żydów i judaizmu?

– Do najważniejszych tez i postulatów zawartych we wspomnianej już przełomowej deklaracji „Nostra aetate” n. 4 można by zaliczyć m.in.:

1) Świadomość więzi łączącej chrześcijaństwo („tajemnicę Kościoła”) z judaizmem. Czytamy tam, że Kościół jest „duchowo zespolony z plemieniem Abrahama”. Przez to duchowe zespolenie uczestniczy on w wybraniu Izraela i razem z Izraelem należy do jednego ludu Bożego. Zatem stosunki chrześcijańsko-żydowskie to kwestia wewnętrznych relacji duchowych, a nie stosunków zewnętrznych, takich jak np. relacje z islamem.

2) Kościół uznaje trwałe „przywileje Izraela”, wymienione przez Apostoła w Rz 9,4n. Wcale nie przeszły one na Kościół, jak utrzymuje pewien nurt chrześcijańskiej teologii, określany mianem teologii zastępstwa.

3) Poczucie nieodwołalności „pierwszego wybrania”. Jak napisali ojcowie soborowi: Żydzi są „nadal ze względu na swych przodków bardzo drodzy Bogu”. Bóg nie odrzucił ani nie zapomniał swego ludu, Izraela. Bóg ochrania swą ręką swój lud i na koniec zbawi cały Izrael (por. Rz 11,26).

Odpowiedzialności za śmierć Jezusa nie można przypisywać wszystkim współczesnym mu Żydom przebywającym wówczas w Jerozolimie. Tym bardziej nie wolno formułować zbiorowych oskarżeń i rozciągać w czasie i przestrzeni odpowiedzialności na innych Żydów

ks. Andrzej Perzyński

Udostępnij tekst

4) Kościół potępia wszelkie „akty nienawiści, prześladowania, przejawy antysemityzmu, które kiedykolwiek i przez kogokolwiek kierowane były przeciw Żydom”. Antysemityzm, któremu przez stulecia także Kościół dostarczał pożywki, jest jednym z jego największych grzechów w dziejach. Kościół musi stale prosić Boga o wybaczenie tej winy.

5) Z uwagi na bogate dziedzictwo duchowe Izraela, Kościół zobowiązuje się „ożywiać i zalecić obustronne poznanie się i poszanowanie”, które można osiągnąć poprzez intensywny dialog i studia nad duchową spuścizną judaizmu. Przykładem instytucji, która wprowadza w czyn te soborowe postulaty jest istniejące na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie Cardinal Bea Centre for Judaic Studies.

Kościół i Izrael stanowią całość; łączy je wspólnota losów. Z nauczania soborowego wyłania się możliwość nie tylko życia obok siebie po nowemu, lecz także nowego współżycia i bliskiej współpracy Kościoła i judaizmu.

Ważną kwestią są też zmiany w liturgii, zwłaszcza w starożytnej wielkopiątkowej modlitwie wiernych. Na czym polegały zmiany w modlitwie za Żydów, jak ta modlitwa wygląda dziś i dlaczego w wielu kościołach w Polsce wciąż daje się słyszeć niepoprawne wezwanie?

– Jeszcze przed Soborem Watykańskim II papież Jan XXIII usunął z modlitwy Wielkiego Piątku zwroty: „pro perfidis Judaeis” i „iudaica perfidia”, mówiące o „wiarołomstwie” Żydów, ale pozostał jej ogólny sens: modlitwa o to, „aby Bóg zdjął z ich serc zasłonę…, aby i oni poznali Pana naszego Jezusa Chrystusa”.

W 1965 r. pojawiła się nowa formuła modlitwy wielkopiątkowej. Usunięto z niej wprawdzie ową „zasłonę”, ale wciąż pozostała prośba o „poznanie” przez Żydów naszego Odkupiciela. De facto była to zatem modlitwa o nawrócenie Żydów na chrześcijaństwo.

I tak doszliśmy do Mszału Rzymskiego Pawła VI z 1970 r., w którym pojawiła się modlitwa w pełni już uwzględniająca posoborowe nauczanie Kościoła. Niestety została ona błędnie przetłumaczona na język polski. Nie wiadomo dlaczego – niezgodnie z oryginałem – użyto tam pojęcia „narodu niegdyś wybranego”, co sugeruje, że ów wybór należy do dawno minionej, bezpowrotnej przeszłości.

Tymczasem tekst łaciński Mszału zawiera sformułowanie: „populus prioris aquisitionis”: „Naród, który jako pierwszy został wybrany”. Błąd ten usiłowała naprawić Konferencja Episkopatu Polski na swym posiedzeniu w roku 2009. Niestety, bezskutecznie, okazało się bowiem, że każdą zmianę w Mszale trzeba zgłaszać watykańskiej kongregacji, a ta nie chce zajmowania się kwestiami aż tak szczegółowymi i czeka na nowe tłumaczenie Mszału, w którym ta korekta zostanie wprowadzona.

Zgodnie z intencją episkopatu tekst modlitwy za Żydów wedle nowego, prawidłowego tłumaczenia, miał być odmawiany we wszystkich polskich kościołach już w Wielki Piątek 2010 r. Jego brzmienie powinno być następujące: „Wszechmogący, wieczny Boże, Ty dałeś swoje obietnice Abrahamowi i jego potomkom; wysłuchaj łaskawie prośby swojego Kościoła, aby naród pierwszego wybrania mógł osiągnąć pełnię Odkupienia”.

Minęło jednak 11 lat i poprawnej wersji modlitwy za Żydów do Mszału nie wprowadzono. Stanowczo za wolno mielą młyny liturgicznych gremiów kościelnych. W tej istotnej teologicznie kwestii potrzebna jest krótka, prosta i szybka decyzja.

Co jeszcze polski Kościół może zrobić, żeby pozytywnie wpłynąć na wiernych i społeczności wciąż przejawiające jakąś niechęć do Żydów?

– Chyba wciąż zbyt mało uczymy się od Żydów. Teraz, w czasie pandemii, prawdziwym błogosławieństwem dla Kościoła byłaby np. liturgia domowa, od tysiącleci praktykowana przez Żydów. Błogosławieństwem byłby także zwyczaj codziennego, a przynajmniej cotygodniowego czytania Biblii, nabożeństwa Słowa Bożego itp.

Dla teologów pilnym zadaniem jest przemyślenie tego, co składa się na chrześcijańską teologię judaizmu i ostateczne rozstanie się z każdym przejawem teologii zastępstwa, która wciąż mocno się trzyma. Wystarczy przejrzeć teksty liturgiczne (np. niektóre wezwania modlitwy powszechnej). Nagminne jest traktowanie Kościoła jako „nowego Izraela” w znaczeniu: zastąpienia Izraela „starego”, zajęcia jego miejsca w dziejach zbawienia.

Dla duszpasterzy ważne jest upowszechnianie dobrej teologii Ludu Bożego, z właściwym określeniem miejsca tak Izraela biblijnego, znanego z Pierwszego Testamentu, jak i społeczności Żydów z epok późniejszych w ich wzajemnym związku i relacjach z Kościołem. Trzeba zacząć stosować w praktyce zalecenia sformułowane w dokumentach Kościoła. Jest to ważne zwłaszcza w kontekście homiletyki i katechetyki (w niektórych podręcznikach do religii wyraźnie unika się słowa „Żyd”), ale dotyczy to przecież całokształtu teologii.

Zagłada Żydów była niewątpliwie ważną przyczyną zmiany myślenia o Żydach i judaizmie w Kościołach chrześcijańskich

ks. Andrzej Perzyński

Udostępnij tekst

Polski teolog winien – po pierwsze – sam zacząć rozumieć, że żydowskość Jezusa, żydowski kontekst Nowego Testamentu, żydowska lektura Biblii oraz żydowskie korzenie chrześcijaństwa itp. to sprawy fundamentalne dla teologii (a nie jedynie rodzaj teologicznej niszy), oraz – po drugie – w tym duchu kształtować przyszłych księży.

Powinno być rzeczą oczywistą, że Kościół (także ten lokalny, parafialny) pamięta o rocznicach Zagłady, zwłaszcza o tym, co zdarzyło się tu, gdzie dziś żyjemy.

Bardzo istotne, zwłaszcza dzisiaj, jest poważne potraktowanie grzechu antysemityzmu. Reagowanie na język, zwracanie uwagi na hasła na murach – marzą mi się akcje w rodzaju: „w naszej parafii to nie przejdzie”. Instytucje Kościoła (KEP i jej rzecznik) powinny reagować na wzbierające od czasu do czasu na sile fale antysemityzmu, zwłaszcza tego zabarwionego religijnie i narodowo. Warto by pomyśleć o stworzeniu katolickiego ośrodka monitorującego zachowania antysemickie i antyjudaistyczne w naszym kraju.

Mamy Dzień Judaizmu. W Polsce to mogłoby być „wspomnienie obowiązkowe” – ze specjalnym wezwaniem w modlitwie powszechnej i przygotowanym odgórnie (!) dobrym wprowadzeniem do liturgii. Trzeba pamiętać, czym jest ów Dzień. Trzeba go obchodzić nawet wtedy, gdyby w całej diecezji nie byłoby ani jednego Żyda. Bo tu chodzi przecież także o „zgłębianie tajemnicy Kościoła”. A od tego nie wolno się nam dyspensować.

Jest wreszcie moim marzeniem, by w przyszłym roku, jak Polska długa i szeroka, modlono się w Wielki Piątek poprawną formułą, aby „naród pierwszego wybrania mógł osiągnąć pełnię Odkupienia”. Amen.

Wesprzyj Więź

Andrzej P. Perzyński – ur. 1958, prof. dr hab., na Wydziale Teologicznym UKSW w Warszawie pełni funkcje profesora zwyczajnego w Katedrze Religiologii i Ekumenizmu. Prezbiter archidiecezji łódzkiej. Wykładowca zagadnień ekumenicznych oraz teologii dogmatycznej w UKSW w Warszawie oraz w Wyższym Seminarium Duchownym i w Instytucie Teologicznym w Łodzi. Współinicjator powstania Polskiego Forum Chrześcijańskiego oraz Klubów „Tygodnika Powszechnego”. Członek Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. Wkrótce w Wydawnictwie Naukowym UKSW ukaże się jego książka: „Rediscovering Unity. Ecumenical Essays”.

Rozmowa ukazała się w KAI pt. „Liturgia Wielkiego Tygodnia okazją do przemyślenia stosunku do duchowego dziedzictwa Izraela”

Przeczytaj także: Oni mordują nasze dzieci! Mit mordu rytualnego w powojennej Polsce

Podziel się

7
2
Wiadomość

Zasadniczą różnicą między katolicyzmem i judaizmem jest to że w katolicyzmie zasadnicze życie liturgiczne toczy się w kościele, natomiast w judaizmie liturgia to część życia rodzinnego. W praktyce dla katolików najważniejsze jest to co dzieje się w kościele a dla Żydów to co dzieje się w domu. Gdy się zastanawiam dlaczego biskupi nie skorzystali z czasu pandemii by zachęcić świeckich do głębszego przeżywania wiary i liturgii w rodzinach to dochodzę do wniosku że bardziej zależy im by podtrzymywać głód Eucharystii, aby świeccy nie zastąpili sobie Mszy Świętej domową liturgią Słowa Bożego. A że takie zastąpienie jest możliwe pokazuje właśnie historia judaizmu, gdy po 70r. pojawił się judaizm rabiniczny. Czyżby jednak się uczyli od Żydów?

No, Polacy mogliby się uczyć także więcej od Niemców, Amerykanów, Japończyków. Ale Żydzi tak samo. Wszyscy od wszystkich. Po to chyba Bóg stworzył różnorodność. Powyższy jednostronny ton może niepotrzebnie budować barierę w postaci kolejnego zawstydzania Polaków, że są gorsi niż Żydzi. Patrząc na współczesne państwo żydowskie i religię większości jego obywateli nie ma podstaw do wykazywania jednej wielkiej przepaści. Skoro Autor przywołuje starodawne uwikłania katolików przeciw Żydom, powinien przywołać deklarację Dabru emet. Nie wiem, czemu nie korzysta z tej okazji by zbliżać obie religie do siebie, tylko szczypie swoich nie ułatwiając im poznania prawdy.

To my, katolicy rozważając prawdy naszej wiary lub po prostu czytając Biblię spotykamy judaizm. I mamy brzydki nawyk by o tym judaizmie mówić (chyba też myśleć) w czasie przeszłym ale jest to nieadekwatne, gdyż judaizm to wciąż żywa religia i jej wyznawcy tworzą żywotną społeczność, a nawet mają państwo. Żyd żyjąc w swojej tradycji chrześcijaństwa nie musi spotykać, nie musi nawet zastanawiać się nad Jezusem. Nie musi ale może , jeżeli chce

Żyd żyjąc w swojej tradycji chrześcijaństwa nie musi spotykać, nie musi nawet zastanawiać się nad Jezusem.

Owszem, nie musi, ale powinien, jeżeli chrześcijaństwo to odgałęzienie tradycji judaistycznej. I chrześcijanie powinni, i żydzie powinni interesować się swoimi tradycjami posiadającymi wspólny korzeń. A nie stosować asymetrię implikującą …

“Nie mniemajcie jednak, że to Ja was oskarżę przed Ojcem. Waszym oskarżycielem jest Mojżesz, w którym wy pokładacie nadzieję. Gdybyście jednak uwierzyli Mojżeszowi, to byście i Mnie uwierzyli. O Mnie bowiem on pisał. Jeżeli jednak jego pismom nie wierzycie, jakżeż moim słowom będziecie wierzyli?»” J 6,45-47. Jeśli mamy prostować Ewangelie, aby stosunek do Żydów “zgadzał się” z poglądami ks. Perzyńskiego to zacząłbym od usunięcia powyższego cytatu. To oczywiście na początek – nie wiem, co miałoby być zwieńczeniem owego “prostowania”, cały opis Męki Jezusa według św. Jana przeczy teoriom ks. Profesora…

Myślę, że słowa Jezusa wpisują się w prorocką krytykę Izraela, jaką możemy znaleźć u Izajasza, Jeremiasza i u innych proroków . Jezus miał do tego prawo. Sam jest Żydem. Krytyka Żydów w Ewangelii to jest krytyka wewnętrzna. Zresztą rzecz w tym, że w historii nagminnie tę krytykę zamieniano w oskarżenia przeciwko Żydom w różnych czasach i miejscach: oskarżenia o bogobójstwo, o zerwanie przymierza . Tak powstała m.in. teologia zastępstwa. Wielki piątek dla europejskich Żydów często był dniem, w którym spotykały ich prześladowania. Ostre polemiki Jezusa z Żydami mogą też być wyrazem konfliktów pomiędzy Żydami, którzy nie uwierzyli w Jezusa a judeochrześcijanami usuwanymi z gmin żydowskich, co znalazło też wyraz w liturgii żydowskiej w tzw. Birqat minim. KS.Perzyński bardzo ładnie wyraził aktualną naukę Kościoła powszechnego na temat judaizmu i nie są to jakieś Jego prywatne pomysły. Co do słów pieśni to warto pamiętać, że tamci faryzeusze, arcykapłani, członkowie Sanhedrynu nie wiedzieli co czynią i Kim jest Jezus, zaś my wiemy i często naprawdę jesteśmy niewierni.

Znów ten zajadły antysemityzm gorszy od hitlerowskiego! Bo któż tak bardzo nienawidzi Żydów, żeby życzyć im aby NIE rozpoznali w Jezusie swojego Zbawiciela?? Przecież to nieszczęście wiele gorsze od śmierci! No chyba, że tak mówi człowiek nie wierzący w Chrystusa – wtedy to zrozumiałe. Ale jeśli to mówi chrześcijanin, który całemu światu pragnie ogłosić Chrystusa, pozwolić Go rozpoznać jako Zbawiciela świata i Pana, a tylko przed Żydami chce zataić, a nawet modli się, żeby Go NIE poznali – to jakiś koszmar!