Bzdury w postaci „Pan Bóg mnie w kościele uchroni” są wystawianiem Boga na próbę i kpiną z wiary. Biedny ten Pan Bóg wobec niechęci korzystania z rozumu, który podarował człowiekowi.
W soboty wieczorem jest zwykle w Nagorzycach msza św. niedzielna. Wczoraj była z Niedzieli Palmowej. Kiedy czytaliśmy opis Męki Pana Jezusa, uderzyło mnie znów jedno: postawa Chrystusa wobec nienawiści, pogardy, drwiny, kłamstwa, uciechy z cudzego cierpienia. On się z tym zmierzył i przyjął jako element ludzkiego losu, nieodłączny skutek wolności każdego człowieka do wyboru dobra i zła. I miłością zwyciężył zło.
Pan wysłany z rzymskiej ulicy przez dobrą siostrę zakonną, inny – kapłan, któremu się życie poplątało – znaleziony na ulicy przez dobrą, tym razem nie siostrę, tylko świecką panią, która go osobiście przywiozła z Warszawy na wieś. Człowiek spotkany przez ks. Jacka w Krakowie dotarł najpierw do Mikołaja na Bronowice, a stamtąd odebrał go Tomasz i przewiózł do Jankowic, po uprzedniej obróbce ze świerzbu, wszy i zaopatrzeniu ran, jako efektu piętnastoletniego życia na ulicy.
Prośby o żywność, o węgiel. Kupiliśmy go w tym sezonie znowu parę ton ludziom, których nie stać na wydatek 800-1000 zł, skoro żyją za niecałe 700 lub 800 zł miesięcznie. To się ponoć nazywa „wykluczenie energetyczne”, a ja to nazywam po prostu niedopuszczalną biedą, zwłaszcza, że dotyczy zwykle starszych, niepełnosprawnych i schorowanych ludzi.
Wyrzeczenie się tego, co dawało nam poczucie bezpieczeństwa, wyrzuca nas na drogę w nieznane, ku głębi. Iluż katolików na świecie musi się obejść miesiącami bez sakramentów i trwają wiernie w wierze? Bo brak kapłanów, bo wojna, bo muszą się ukrywać ze swoją wiarą, bo leżą zamknięci w domach
We wszystkich domach było trochę święta – pizza lub pyszny obiadek, a nawet grill, bo były urodziny wspólnotowej babci, czyli moje. A kto bogatemu zabroni? I tylko uważajcie, jak przy mnie mówicie „staruszka” o kobietach tak młodych, jak ja!
Robiłam dziś zakupy w Biedronce. Większość klientów z maseczką na brodzie. Głównie młodych. Zwróciłam uwagę tylko raz i pani założyła. Potem już wymiękłam, bo zbyt dużo tego było.
Nasi nie wyjadą na Święta do rodzin, choć niektórzy mają jakiś dalekich krewnych. Oczywiście przykro, nawet czasem bunt. W Warszawie mieszkańcy jeszcze nie zaszczepieni. Nie wychodzą już rok.
Wobec ogromu cierpienia chorych covidowych, śmierci, chorych na inne choroby nie mogących się leczyć, wysiłku i zmęczenia medyków, utraty pracy, a często dorobku życia przez zamknięcie zakładów, problemów dzieci pozbawionych szkoły i ich nauczycieli, zamkniętych ludzi niepełnosprawnych z opiekunami itd. – wszelkie lekceważenie zasad: maseczka, dystans-dezynfekcja, siedź w domu jak nie musisz łazić – jest po prostu grzechem przeciwko miłości bliźniego bez względu na to, czy zakazy i nakazy są legalne wobec prawa, czy wydają je „nasi” czy „obcy” i czy ten czy inny ksiądz ma inne zdanie. To powinno wynikać z naszego sumienia po prostu.
I bzdury w postaci „Pan Bóg mnie w kościele uchroni” są wystawianiem Boga na próbę i kpiną z wiary. Biedny ten Pan Bóg wobec niechęci korzystania z rozumu, który podarował człowiekowi. Cóż znaczą te dyskusje – komunia na rękę czy do ust, czy woda święcona zaraża / nie zaraża, jeśli przed chwilą była gotowana i wlana do wyparzonego naczynia, ale możesz sobie poparzyć palec / i wiele innych wobec śmierci i cierpienia?
Telefon z dalekiego kraju. Pani, Polka, pyta, czy moim zdaniem katolikowi wolno się szczepić, bo w szczepionkach są ludzkie embriony. Odpowiadam, że Watykan się wypowiedział, papież się zaszczepił. „No, ale jakiś ksiądz na internecie ….”. Jak bardzo jesteśmy podatni na omamienie przez guru? Jakich przewodników wybieramy?
A mnie się marzyło, że w Wielkim Poście będziemy zachęcani do wyrzeczenia w imię miłości: do noszenia maseczki, chociaż niewygodna i „w ogóle to bzdura, bo wirusa nie ma” (usłyszałam dzisiaj na stacji benzynowej), do zrezygnowania z niepotrzebnych spotkań, do zrezygnowania z osobistego udziału we mszy św. – o zgrozo! – i ofiarowania tej rezygnacji w intencji zakończenia pandemii i jej ofiar. Ale nie rezygnacji z modlitwy, czytania Pisma św., znalezienia transmisji mszy w internecie, uczynków miłosierdzia i jałmużny. Tak, wyrzeczenie się tego, co dawało nam poczucie bezpieczeństwa, wyrzuca nas na drogę w nieznane, ku głębi. Iluż katolików na świecie musi się obejść miesiącami bez sakramentów i trwają wiernie w wierze? Bo brak kapłanów, bo wojna, bo muszą się ukrywać ze swoją wiarą, bo leżą zamknięci w domach.
Marzyłam, że będziemy zachęceni do solidarności, do zatroszczenia się o najsłabszych, którym najtrudniej, do zaniechania walki z wrogiem – obojętne kto nim dla mnie jest – w obliczu tragedii. Sorry, nie słyszałam tego z ust wielu pasterzy, ale z pewnością mam niedosłuch. Choć wiem o takich, którzy mają ręce urobione po łokcie.
Myślałam, że będziemy zachęceni do odkrycia chrześcijańskiej drogi w trudnym czasie. Znalezienia dobra w złych doświadczeniach. Pojednania i wspólnej walki. Nie między sobą lub z inaczej myślącymi, tylko z epidemią.
Róbmy to sami. Po prostu. Nie czekając na zachęty i wezwania. Nie patrząc, co inni.
Tekst ukazał się 28 marca na blogu siostry Małgorzaty Chmielewskiej. Tytuł od redakcji Więź.pl
Dziękuję, Siostro!
Czytam te komentarze poniżej i sie pytam gdzie ten racjonalizm i trzeźwe myślenie? Respiratorów brak, za chwile tlenu brak. Będą decyzje kogo odłaczyć. Tak jak @Marek2 pisze poniżej, a ja wklejam tu: „nawet gdyby maseczki pomagały tylko w 5%” to nie z pobudek religijnych, ale racjonalnych nośmy je!
A jeśli nie wierzymy, że pomagają to też nośmy choćby po to by się nie kłócić, kiedy obok ktoś umiera…
Czemu służy wypowiedź siostry? Bo nie pomaga tym, których chce przekonać obrażaniem ich mówiąc o bzdurach.
Służy temu samemu, co dzisiejsze komentarze mojego proboszcza podczas ogłoszeń parafialnych. On chce przestrzegać zaleceń – ze względu na miłość bliźniego. Ludzie tego nie rozumieją. Przemówił ostro, bo łagodnie by nie dotarło.
Takiej ( przepraszam za wyrażenie)duchowości potrzebujemy. Myślenie, modlitwa, miłość do Boga i ludzi- przepis jest prosty.
A ja w tym widzę przykre poczucie wyższości ludzi Kościoła otwartego nad skołowanymi katolikami „głównego nurtu”. Pedagogika zawstydzania jest coraz mniej skuteczna, nie mówiąc o tym, że nie bardzo ewangeliczna. Ostre słowa powinny być zarezerwowane dla uczonych w Piśmie. Covidosceptycy w Kościele nie mają racji, ale jądro ich motywacji nie jest bezpodstawne, tyle że wybiórcze i dlatego prowadzące do błędnych wniosków. Instynktownie wyczuwają religijny kult części środowisk wobec zmian wprowadzanych w związku z profilaktyką covidową dla tradycyjnej religijności, czego ekstremiści nie potrafią ukrywać. Tyle, że takie poglądy wrogów nie przesądzają z automatu o tym, że środki ostrożności są moralnym złem, jak wielu covovidoceptycznych katolików utrzymuje. Aby katolików „wolnych od przesądów” covidowych o tym przekonywać, trzeba przyznać im rację w tym, gdzie ją mają i proponować wspólnie rozwiązania zaradcze, by sprawy nie potoczyły się tak, jakby życzyli sobie polscy zapateryści. Rzucenie słowa „bzdura” pali mosty, ale tylko te za sobą, bo w stronę „postępu” gdzie też pada wiele bzdur taka krytyka z Kościoła otwartego nie wychodzi.
PS. A proboszczowi doradziłbym, że jak chce ostro gadać, to niech nie czerpie z doświadczenia abp Jędraszewskiego i nie mówi ostro od ołtarza, tylko zejdzie do ludzi i cierpliwie ich przekonuje, niech się pokaże jak brat. Na początku może będzie przykro, ale z czasem ludzie to docenią.
Z zupełnie innego wzorca czerpał. Zbyt szybko sobie Pan podkłada schematy.
Po roku od wybuchu pandemii, kiedy dookoła coraz więcej chorych, a zmarło już kilkadziesiąt tysięcy ludzi coraz trudniej rozmawiać z ludźmi po dobroci i mówić do nich jak brat. 🙁
Z serca dziekuje za wazne slowa siostrze Malgorzacie. Jej glos daje jeszcze nadzieje, ze Kosciol w Polsce ma przyszlosc. Raz jeszcze dziekuje.
Dziękuję Siostrze za duchowe wsparcie w tym trudnym czasie
Siostra zapomina że Gospodarzem Domu Bożego- kościoła jest sam Chrystus, On zaprasza wszystkich bez wyjątku. Nigdy internet nie zastąpi udziału we Mszy Świętej gdzie człowiek może nakarmić się Ciałem i Krwią Pana. Choroba covid nie należy do przyjemnych ale słowo pandemia jest nadużyciem w celach politycznych, przez wieki były różne zarazy i właśnie w kościele człowiek odnajdywał pomoc, ratunek, nadzieję.Maseczka niestety nie chroni w żadnym stopniu przed wirusem co zostało udowodnione naukowo. Smutne co się stało z ludźmi przez ” pandemię” stali się wrogami patrzą kto ma maseczkę kto nie, uwazaja się za źródło zarazy… trochę ufności w Boża opiekę, bo nic nie dzieje się bez Jego Woli, dopuszczenia i przyzwolenia.
Poprosimy o te naukowe dowody na rzecz tezy, że „maseczka nie chroni w żadnym stopniu przed wirusem”
Może wystarczy doświadczenie dnia codziennego? Maseczki nosimy od roku, zamykają ludziom możliwości zarabiania na chleb – a ilość pozytywnych testów nie maleje. Może czas wyciągnąć wnioski z podjętych decyzji????? Popatrzeć na miejsca, w których z tego zrezygnowano i jak sobie radzą? Popatrzeć na dane z lat 2017-2019 w naszym kraju. Ile osób chorowało na grypę i jakie działania wtedy podejmowano ( podpowiem: żadne!)
Poproszę o jakiekolwiek dowody,że maseczka chroni…współczuję naiwności.
„Maseczka niestety nie chroni w żadnym stopniu przed wirusem co zostało udowodnione naukowo. ”
A na jakie „naukowe odkrycia” Pani się powołuje? Czyżby szarlatana Zięby?
Pomijam o „magicznym” , „czarodziejskim” patrzeniu na miejsce święte. U mnie właśnie siostry zakonne są na ponad 2 tygodnie w kwarantannie, bo tam-niestety- bywali tacy antymaseczkowcy z nastawienie „no w takim miejsciu bać się o wirusa”?
To, co Pani pisze, pani Ewelino, to bardzo egoistyczne i tzw. magiczne nastawienie do świata. Czary- mary.
W Psalmie 16 bardzo lubię ten fragment: „Błogosławię Pana, który dał mi rozsądek,
bo nawet nocami upomina mnie serce”.
Piękna ilustracja mojego wyżej zamieszczonego komentarza. Jak nie ma między nami serdeczności, to pozostaje nam precyzyjne trzymanie się prawdy. Oczywiście, że maseczka nie chroni przed wirusem, tylko utrudnia zarażenie. Ja mam na to dowód – zaraziłem się podwożąc do kościoła samochodem osobę, która okazała się później sama zarażona, oboje mieliśmy maseczki. Nie wyciągam z tego wniosku, że nie warto było zakładać maseczki. Trzeci pasażer nie zaraził się. Wniosek, jaki wyciągam, jest taki, by nie obrażać nikogo na podstawie niepogłębionej wiedzy. Kto jej nie ma, niech rzuci „bzdura”.
Umierają ludzie na wiele chorób zwłaszcza, że zaszczepieni lekarze nie chcą przyjmować pacjentów. Działają szczepionki ?Poszedłem do przychodni a tam tłumy ludzi w rożnym wieku. Okazało się, że ci ludzie walczą o szczepionki. Tam wirusa nie ma. Chyba jakaś magia. W kosciele wirus jest. Nie ma chyba Boga Jeden pasterz powiedział, że jak w tych czasach chodzę do kościoła to łamie 5 przykazanie.
Cóż, też jestem na kwarantannie, chorowałam na covid, nie jest to przyjemna choroba, nosiłam maseczkę choć przed niewidzialnym wirusem nie da się uciec, żyjemy wśród różnych wirusów, pracowałam w szpitalu ( jeszcze zamierzam) widziałam umierających na różne choroby, nikomu nie życzę covidu ale też nie życzę udaru i innych strasznych chorób, ludzie na świecie umierają w okropnych męczarniach ale w tv słychać jakby najgorszszą śmiercia była ta spowodowana covidem. Może warto modlic się o zdrowie, Ufać Bogu i kochać innych, wątpię żeby Bóg chciał żeby ludzie się unikali że strachu przed zarażeniem, Kto by pomagał chorym…
Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. 6 Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
@Ewelina
” Nigdy internet nie zastąpi udziału we Mszy Świętej gdzie człowiek może nakarmić się Ciałem i Krwią Pana”
Tak z ciekawości – kiedy ostatnio pani otrzymała w Kościele Krew Chrystusa ?
Ja chyba z 4 frazy w życiu dostałem a trochę już lat na świecie żyję
Wystarczy jeździć na rekolekcje, pracując w szpitalu też często było mi dane karmić się także Krwią Chrystusa;) samo przyjecie Ciała już ma jaką wartość, więc nie ma co zazdrościć.
@Ewelina
Tu nie o zazdrość chodzi a o fakt dlaczego wierni na każdej Mszy Św. nie otrzymują Ciała i Krwi Chrystusa. Razem w tym samym czasie.
W Piśmie Św. wyraźnie te 2 czynności są dokonane przez Jezusa razem w tym samym czasie i wyraźnie prosi o czynienie tego na jego Pamiątkę. Nie mówi „róbcie jedno albo drugie”. W tym miejscu Pismo Św. jest jasne.
Mało tego każdy ksiądz odprawiający Eucharystię nie pomija tych słów i sam za każdym razem przyjmuje zarówno Ciało jak i Krew Chrystusa. Dlaczego w takim razie zabiera się prawo wiernym do pełnego uczestnictwa w Eucharystii ? Duchowny jest wybrany do pełnego uczestnictwa a wierni mają się cieszyć z faktu że chociaż częściowo uczestniczą ?
Czy Krew jest mniej ważna niż Ciało ? Czy Jezus coś takiego zasugerował ?
Dlaczego więc KK samozwańczo Krew usunął z Eucharystii dla wiernych a podaje Ją tylko w wyjątkowych sytuacjach (ślub, rekolekcje etc)
Pani Ewelino Pani stwierdzenie .,ze nic nie dzieje się bez jego.woli to.jak Pni wytłumaczy.trucie ludzi w Oswiecimiu zabijanie malutkich dxueci palenie w krematoriach czyzby Bog byl tak. Okrutny Bóg jest miłoscią i nigdy nie cgce zle dla ludzi to.ludzie maja swoj los w swoich rękach nie mozna wszystkiego oczekiwac od Boga zanim Pani coś napisze.proszę się zastanowić
Bez wątpienia Bóg nie chciał mordowania ludzi w Oświęcimiu czy innych strasznych rzeczy które działy się i dzieją na świecie, Bóg dopuszcza/dopuszczał takie straszne rzeczy bo były konsekwencją ludzkich grzechów ale jako Bóg z każdej tragedii Potrafi wyciągnąć dobro i po ludzku nie zawsze jest to zauważalne. Bóg cierpi z cierpiącymi i ratuje to co ludzie przez swój grzech niszczą. Ludzie sami z siebie nic dobrego nie potrafią uczynić. A On włada wszystkim i wszystko podtrzymuje.
@Ewelina
Moim skromnym zdaniem przeczy pani sobie w komentarzach.
Z jednej strony pani pisze:
„(…) trochę ufności w Boża opiekę, bo nic nie dzieje się bez Jego Woli, dopuszczenia i przyzwolenia.”
a w kolejnym komentarzu:
„Bez wątpienia Bóg nie chciał mordowania ludzi w Oświęcimiu czy innych strasznych rzeczy które działy się i dzieją na świecie(…)”
Czyli z jednej strony Bóg wg pani „dopuszczał i przyzwalał” ma mordowanie ludzi w Oświęcimiu ale… tego nie chciał.
Trochę masło maślane.
Fakt, że ciężko z tego wybrnąć jeśli Boga stawia się jako autora lub akceptującego każdy czynu na ziemi.
Bóg tego nie dopuszczał i nie przyzwalał. Bóg dał nam Wolną Wolę i ludzie robią z nią to to chcą. Jedni używają jej w zbożnych, dobrych celach a inni wręcz przeciwnie.
Nie ma co Boga obarczać winą za naszą ludzką głupotę.
Co za chaos. Artykuł bez ładu i składu. W myśl zasady „To Wielka Siostra Małgorzata Chmielewska, więc ma prawo pisać bezładnie i każdy jej strumień słów to gotowy artykuł.” No i ważne, żeby dowalić katolikom. Bo to głupki, co nie wierzą w maseczki i wirusa. Anonimowy cytat wystarczy za dowód. No i wezwanie, żeby zaniechać walki z wrogiem, w razie gdyby ktoś skrytykował chaos wypowiedzi. I po co to było publikować?
Dowalić katolikom? Może. Zwłaszcza Najprawdziwiej Polskim.
Chrześcijanom nie dowala. Pokazuje im ze każdy nosi w głowie odblask Bożego Rozumu.
Przeczytaj jeszcze raz, a powoli i po kawałku. Może coś się rozjaśni. Może istnieć życie bez dowalania, wystarczy, żeby Pan nie dowalał Siostrze Małgorzacie.
Zenon, po twoim komentarzu ręce mi opadły.
Moim zdaniem tu trochę zawaliła redakcja „Więzi”, wrzucając jako artykuł zbiór luźnych myśli z wpisu na blogu s. Chmielewskiej. Sama podczas czytania zastanawiałam się, o co tu chodzi, czemu Autorka skacze z wątku w wątek bez żadnego logicznego powiązania – a to po prostu jest forma wpisu (na blogu te części są od siebie oddzielone poziomą kreską, więc widać, że to różne tematy).
Myślę, że siostra Małgorzata wie, że Papież jest tylko nieomylny kiedy przedkłada do wierzenia prawdy jako objawione przez Boga. A kwestia szczepionki do takich prawd się niezalicza.
A poza tym, w swoim oświadczeniu Kongrecja mówi, że szczepienia nie powinny być poszczegane jako moralnie obowiązkowe.
Ja z kolei kiedy tylko jestem w kościele to słuszę od jednego z naszych księży, żeby w tym szczególnym czasie modlić się i wspierać, tych którzy cierpią. Więc ten apel o solidarność i wsparcie jest, choć może nie wszędzie.
Szkoda, że s. Chmielewska robi zakupy w niedzielę… Dzień Pański…
https://m.fronda.pl/a/tylko-u-nas-dr-mariusz-blochowiak-maseczki-nie-chronia-przed-koronawirusem-decyzja-o-ich-noszeniu-jest-czysto-polityczna,157851.html
Oczywistym jest że maseczki nie tylko nie pomagają ale przede wszystkim szkodzą zarówno ze względów fizycznych jak i psychicznych. Zarówno dla pojedynczego człowieka jak i dla całego społeczeństwa.
Artykuł, który podajesz, udowadnia, że maseczki nie chronią noszącego przed zarażeniem. A odrobina logiki i trochę słuchania tego, co się na ten temat mówi, wskazuje, że mam nosić maseczkę po to, żebym (gdybym był zarażony, o czym nie muszę wiedzieć) nie zarażał innych. Po prostu moje wyziewy są przez maseczkę mechanicznie rozpraszane i mają znacznie mniejszy zasięg (do wyobraźni przemawia próba zdmuchnięcia świeczki z maseczką na twarzy).
A że maseczka nie chroni przed wchłanianiem wirusa z powietrza, to było trąbione od samego początku i nie potrzeba żadnych „wielkich odkryć i demaskowania”.
Jakubie, jedyne co ten artykuł udowadnia to to, że niezbędna jest edukacja społeczeństwa w kwestii krytycznego podejścia do takich publikacji paranaukowych. Ludzie łykają to jak prawdę objawioną, a przecież już po jego pobieżnym przeczytaniu można zauważyć, że:
– fragment o ekspertach to nic innego jak demagogiczna próba zdyskredytowania osób kompetentnych w danej dziedzinie. Przecież ekspert właśnie dlatego jest ekspertem, że nie prezentuje swoich prywatnych sądów, tylko doskonale zna literaturę przedmiotu i jaką wagę mają na przykład doświadczenia in vitro a jaką metaanalizy, i tę wiedzę referuje społeczeństwu.
– facet przytacza jakieś badania dotyczące noszenia masek bez podania źródeł i – przepraszam – bełkocze coś o randomizacji i podwójnie ślepej próbie w tym kontekście, no ciekawe jak to badanie było prowadzone…
– to, że maski nie zabezpieczają przed zarażeniem w bezpośrednim długotrwałym kontakcie z chorym (dom/szpital) jest wiedzą powszechną w środowisku medycznym, dlatego nikt nie wchodzi do oddziału kowidowego w samej masce, bez stroju „kosmity”. W „maskowaniu” społeczeństwa chodzi o zupełnie coś innego, o to by osoby skąpoobjawowe lub tuż przed wystąpieniem objawów, nie rozprzestrzeniały wirusa w środowisku. Tej wiedzy jeszcze rok temu wśród lekarzy nie było, stąd ich krytyczne podejście do powszechnego „maskowania”. Od tego czasu pojawiły się nowe badania na ten temat i na podstawie tych dowodów epidemiolodzy zmienili poglądy (w końcu tylko krowa ich nie zmienia), co akurat moim zdaniem jest na plus dla nich.
Fragmentu o trupach na ulicach nie potrafię nawet skomentować… Właśnie wczoraj zmarł członek mojej dalszej rodziny, we własnym łóżku, nie dożył do zabrania do szpitala…
A kto i ile płaci temu ekspertowi?Bo to kwestia KLUCZOWA
Ten tekst we „Frondzie” jest ściśle antynaukowy. W języku potocznym: to bełkot. Kto jednak bierze takie zabójcze teksty poważnie (odrzucasz noszenie maski, dezynfekcję i trzymanie dystansu – bo przecież „pandemia to ściema”, więc się zarażasz i innych zarażasz i kończycie na cmentarzu czyli w Niebie), to siostrze Chmielewskiej wyjaśnia przystępnie, że jest idiotką. No i wyjaśnia Bogu Wszechmogącemu, że jest Idiotą Absolutnym: jego wirus to ściema.
Jakubie,
artykuł pod podanym przez Ciebie linkiem wydaje się być pozbawiony podstaw naukowych, a jest jedynie prezentacją poglądów autora.
Skoro maseczki nic nie dają, to dlaczego od lat stosowane są na salach operacyjnych?
Wątpliwe są również stwierdzenia, że w wilgotnym powietrzu wirus nie zaraża, a w suchym zdecydowanie bardziej. W takim wypadku wystarczyłoby odpowiednio częste nawilżanie powietrza.
Wg autora (cytat): ”rzadko kto zna osoby, które zmarły z powodu COVID-19”
Ja akurat znam i to kilka, znam również wiele osób, ktore ciężko odchorowały covid.
Ponadto autor stwierdza, że maseczki nosimy tylko po to żeby pamiętać o pandemii, a pandemia nie istnieje czego dowodem jest (uwaga!!) brak zwłok (rozumiem ludzkich) na ulicach (sic!!)
Zdrowia 🙂
Dobrze, że są tacy ludzie jak Papież Franciszek czy Siostra Małgorzata: „żyjący wiarą i uświęceni Duchem Świętym” To tacy jak oni ( bo przecież nie tylko oni :)) tworzą Kościół. Dobrze, że zabierają głos od czasu do czasu.
Maseczki na bloku operacyjnym zmieniane są co pół godziny. A nasze, ktore nosimy, nosimy przez wiele dni a nawet tygodni i pranie ich owszem pomaga ale lepiej miec kilkanascie w zapasie i je wymieniać
Nawet gdyby maseczki pomagały tylko w 5% to miłość bliźniego i odpowiedzialność za najbliższych nakazuje ich noszenie, a nie szukanie dziury w całym by podnieść sobie samoocenę i napaść swoje ego przekonaniem, że jestem mądrzejszy od milionów lemingów.
Jesli mamy byc zelotami Prawa, to przynajmniej poinformowanymi.
Proponuje sie zastanowic nad paralelnoscia wersu 13:16 z Exodusu i Apokalipsy; Obj 13:16 jest odwroceniem/negatywem Ex 13:16.
Miłość nie wymaga cytatów.
Milosc nie wymaga religii.
Jeśli ktoś nosi tyle czasu, to faktycznie raczej sobie zaszkodzi niż pomoże. Nikt nie mówi, żeby nosić jednorazową maseczkę przez wiele tygodni. To wbrew zasadom higieny.
„Bzdury w postaci „Pan Bóg mnie w kościele uchroni” są wystawianiem Boga na próbę i kpiną z wiary. Biedny ten Pan Bóg wobec niechęci korzystania z rozumu, który podarował człowiekowi.” – orzeka siostra Chmielewska.
Ach, te przewrotne sztuczki katolików z Panem Bogiem. to Pan Bóg dał człowiekowi rozum, ale nie dał wirusa, bakterii, bakcyla, patogenów, nowotworów, tumorów, pluskiew, wszy i całej reszty? To jego Dzieło Boże i dał je dla Zbawienia. Inaczej by nie dał. Wirus zabijający katolika jest Darem Miłości Bożej. Bóg jet Miłością i inaczej nie ma.
Jestem gotów przetrzymać wiele „obostrzeń”ale… SKUTECZNYCH. Skoro Rząd nakłada na nas jakieś śmieszne i nieskuteczne ale jedynie drażniące, to grzechem było by je przestrzegać.
Wczoraj w RMF FM rzecznik KEP na pytanie czy osoba wchodząca do kościoła lekceważąc limit popełnia grzech stwierdził, że to problem administracyjny, nie duchowy. oto źródło: Czy wierny, który wchodzi do kościoła, choć wie, że przekroczy limit, popełnia grzech? Ks. Leszek Gęsiak : Wejście czy niewejście do kościoła jest problemem administracyjnym, nie duchowym
@RMF24pl
Sz pani.
Szanuję pracę jaką pani wykonuje ale na leczeniu ludzi to pani nie wie więcej niż przeciętny Kowalski.
I życzę pani więcej wiary w BOGA OJCA WSZECHMOGĄCEGO w którego rękach jest wszystko. ✝️♥️♥️♥️
Bardzo mądra ta zakonnica i bardzo ludzka, prosta i konkretna. To chyba najbardziej rozsądne a jednocześnie zrozumiałe stanowisko kościelnego funkcjonariusza jakie do tej pory przeczytałam o epidemii i reżimie sanitarnym. Jestem pod wielkim wrażeniem.
Zachęcam do posłuchania krótkiego „pandemicznego rachunku sumienia” (2 minuty)
https://youtu.be/mgEkszwCPmo