Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Kard. Schönborn niezadowolony ze stanowiska Watykanu zakazującego błogosławienia par jednopłciowych

Kard. Christoph Schönborn, metropolita Wiednia. Fot. Mazur/catholicnews.org.uk

Kościół powinien być jak matka, która nie odmówi pobłogosławienia swych dzieci, nawet gdy syn lub córka przeżywają jakiś problem w życiu – mówi metropolita Wiednia.

15 marca Kongregacja Nauki Wiary opublikowała stanowisko dotyczące możliwości błogosławieństwa par jednopłciowych. „Obecność w takich związkach elementów pozytywnych, które same w sobie zasługują na uznanie i docenienie, nie może ich usprawiedliwić i uczynić z nich prawowitego przedmiotu błogosławieństwa kościelnego” – czytamy w tekście zatwierdzonym przez papieża Franciszka.

Watykański dokument wywołał niezadowolenie części katolików, duchownych i biskupów np. w Niemczech, Austrii i Stanach Zjednoczonych.

Do tego grona dołączył kard. Christoph Schönborn, metropolita Wiednia, który w 2016 uczestniczył w prezentacji w Watykanie posynodalnej adhortacji „Amoris laetitia”. W wywiadzie dla archidiecezjalnego pisma „Der Sonntag” z 24 marca przyznał on, że nie jest zadowolony z watykańskiego stanowiska.

Hierarcha porównał Kościół do matki, która „nie odmówi pobłogosławienia” swych dzieci, nawet wtedy „gdy syn lub córka przeżywają jakiś problem w życiu”.

Zapowiedział, że „jeśli prośba o błogosławieństwo nie jest zwykłym widowiskiem – to znaczy swego rodzaju uwieńczeniem jakiegoś zewnętrznego obrzędu – i jeśli jest ona szczera jako rzeczywista prośba o błogosławieństwo Boże na drogę życia, które obie osoby mają zamiar przemierzać – wówczas nie odmówi się im błogosławieństwa”.

Zaznaczył, że „jako kapłan i biskup” musi powiedzieć takim osobom: „Nie spełniłeś pełnego ideału, ważne jest jednak, abyś żył na swój sposób na gruncie cnót ludzkich, bez których nie ma pomyślnego społeczeństwa”. I w takim wypadku „zasługuje to na błogosławieństwo” – podkreślił metropolita Wiednia. Jego zdaniem, „jeśli prawidłową formą wyrażenia tego jest obrzęd błogosławieństwa liturgicznego, to należy to uważnie rozważyć”.

To nie jedyny głos z austriackiego episkopatu. Na przykład arcybiskup Innsbrucka Hermann Glettler powiedział austriackiej telewizji państwowej ORF, że nie należy odmawiać błogosławieństwa osobom, które wyraźnie o to proszą i chcą przejść swoją drogę życiową „z Kościołem”. Podobnie jak kard. Schönborn przyznał, że poczuł się „rozczarowany” watykańskim stanowiskiem, a nawet było mu wstyd, ponieważ ​​ogranicza ono zakres posługi duszpasterskiej.

Wesprzyj Więź

Arcybiskup stwierdził, że Kościół potrzebuje „procesu uczenia się” w odniesieniu do „oceny homoseksualizmu, przeżywanego jako zasada życiowa”. Zaznaczył, że wspólnota kościelna będzie musiała „znacznie poważniej podejść do odkryć naukowych”.

Przeczytaj też: Homoseksualizm nie jest zagrożeniem dla polskiej rodziny

KAI, DJ

Podziel się

3
3
Wiadomość

Idac tokiem rozumowania purpurata – Pinochet spokojnie mogl przyjmowac Komunie Sw., przeciez to tylko dziecko Kosciola, ktore troche pobladzilo… nie odmawiajmy mu, chce przeciez przejsc swoja droge zyciowa z Kosciolem…. (facepalm)

~ Marcus: Przepraszam Pana, ale to jest porownanie z … (Pan wstawi tu sobie odpowiednie slowo). Pinochet ma na sumieniu tysiace zamordowanych ludzi. A tu chodzi o dwojke wierzacych osob, ktorzy po prostu pragna blogoslawienstwa Bozego.

Ponawiam prośbę o wprowadzenie zasady zamieszczania tylko uwag podpisanych imieniem i nazwiskiem i to przy danych identyfikujących znanych Redakcji. Może wtedy nie czytalibyśmy wpisów przyrównujących homoseksualizm do zabijania ludzi.

Widze, ze semantyka probuje sie tu podwarzyc logike Ewangelii. Otoz grzech, to grzech i jesli czlowiek zaluje, to Pan Bog mu go odpuszcza, nieprawdaz?
Albo stosujemy Ewangelie, albo zaczynamy zonglerke na lepsze grzechy, gorsze grzechy, skandaliczne grzechy, grzechy z przymrozeniem oka, itd.
Wielkie oburzenie o zestawienie grzechow, gdy tymczasem ja mowie o logice: mowa nasza ma byc tak, tak albo nie, nie. To jest logika Ewangelii i ciesze sie, ze Papiez Franciszek nie ugial sie przed proba „pudrowania” rzeczywistosci.

Mysle, ze po minietej sporo 40-stce i wielu glupotach i upadkach w zyciu – cos na ten temat wiem. Natomiast licytacja na doswiadczenie zyciowe nie zmienia nadal Ewangelii, ktora jest piekna w swej prostocie i kompletnie nieskomplikowana.

Kazdy czlowiek ma inne doswiadczenie i jest zdolny do czego innego. Zamiast tak naprawde nic nie wnioszacych ogolnych stwierdzen trzeba wysluchac kazdego indywidualnie i tak go oceniac. Otoz ja np. jestem gejem (takim sie urodzilem i nie zmienie tego!) i moj dlugoletni zwiazek z partnerem zaowocowal pomiedzy innymi tym, ze jako dorosly przyjalem chrzest, bo pochodze z absolutnie niewierzacego srodowiska. Poza tym to mu np. pomagalem w opiece nad chora mama, ktora z nami byla w domu do ostatniego dnia i moja rodzina (niewierzaca!) go przyjela do siebie, bo juz nie ma zadnej wlasnej bliskiej rodziny. Ale rozumiem, ze bez wzgledu na cokolwiek sie powinienen z nim natychmiast rozstac, bo to nic innego niz jedno wielkie zlo.

Alez nikt nie ocenia tego, kim pan jest, jakie ma pan sklonnosci! Ja mam sklonnosc do kobiet, a pan do mezczyzn – to naprawde nie jest zadna przeszkoda do zycia w lasce uswiecajacej.
To czyny sprawiaja, ze sie od tej laski odlaczamy (albo do niej przylaczamy), a nie to, jakie mamy sklonnosci.

Jeśli człowiek wierzący nie ma dość empatii i miłości, by wczuć się w sytuację swojego bliźniego i niezbyt rozumnie epatuje wyrywkami z Biblii, których treści nie do końca rozumie, to krzywdzi nie tylko drugiego człowieka, ale także Boga. Czyż nie zostało powiedziane: „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.”?