Zima 2024, nr 4

Zamów

„Kiedy wzbierasz w sercu / Umiera śmierć”. Wiersze Agnieszki Dziewolskiej

Utwory powstały jako wyraz żałoby po ukochanym mężu Macieju. Ukazały się w kwartalniku „Więź”, wiosna 2021.

Twoje ciało

Twoje ciało nieboskłonne kochane
Wokół prawego oka niebiesko-szafirowe morze,
ślad po uderzeniu głową
Na prawym obojczyku samotna jurta na mongolskim stepie
To centralne wkłucie, dom dla długich cewek transportujących chemię jak
najdalej w głąb
Na ramionach brunatne stawy wśród szuwarów, wspomnienia upadków
A twój brzuch zielona studnia, odwiedzana codziennie przez igły
Nadgarstki mroczne kwiaty, a na wierzchu dłoni niezapominajki,
na łydce głębia i granat Czarnego Stawu…

Wesprzyj Więź

Krajobraz twego ciała rozciąga się po horyzont
Stoję, mrużąc oczy, oślepiona pięknem
Myślę o godności życia
Ciało jako część wszystkiego
Twoje ciało
Wszystko

Nigdzie

Wchodzę do domu…, chcesz gdzieś iść, a ja widzę w twoich oczach,
one mówią, zanim myśl się myśli,
że nigdzie nie będziemy już chodzić
Kolor twych oczu czysty błękit teraz jest czarny źrenicami
Cała twoja twarz jest źrenicą na świeżo zasypanej śniegiem polanie
Jak dogasające ognisko zimą
Dmucham w nie delikatnie
Jeszcze nie czas, najdroższy…
Jeszcze nie czas, najdroższa…
Usiądźmy ogrzać zmarznięte dłonie

***

Nie odszedłeś na zawsze
Falujesz we mnie,
chodzę po naszym domu,
biorę do ręki osełkę
Tak byłeś pochłonięty ostrzeniem noży
„Nie można pracować takimi tępymi” – mówiłeś
Kiedy rąbie kłodę na drobniejsze drzazgi – nie daje rady
„Pociukam trochę drewna” – mówiłeś i byłeś mistrzem
Pociukam, śmiałam się z tego słowa
W twoich dłoniach tańczyły dęby, uwielbiałam patrzeć, jak to łatwo
I gdy się goliłeś, zostawiając
baczki
„Takie chcesz, żeby były?” – pytałeś
A ja ścierałam dłonią resztkę piany z twojej szyi
Wchodzę w te chwile, gdzie nie ma przeszłości,
przyszłości tym bardziej nie
Wchodzę ufna
Otwarta
I kiedy tak we mnie falujesz
Kiedy wzbierasz w sercu
Umiera śmierć

Podziel się

4
Wiadomość