Jestem ostatnią osobą, którą można by przekonywać do tezy o niewinności ks. Andrzeja Dymera. Konsekwencji jego niepohamowanej seksualności doświadczyłem bowiem sam na sobie.
Tekst listu wysłanego 5 marca 2021 r. przez o. Tarsycjusza Krasuckiego OFM do red. Sebastiana Karczewskiego, który na łamach „Naszego Dziennika” publikuje kolejne artykuły przekonujące czytelników o niewinności ks. Andrzeja Dymera.
List ojca Tarsycjusza trafił również do wiadomości 10 innych adresatów. Redaktorzy naczelni „Więzi” i „Przewodnika Katolickiego” zdecydowali o jego publikacji. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji. Brak na razie jakichkolwiek reakcji na ten list ze strony adresata czy redakcji „Naszego Dziennika”.
*
Szanowny Panie,
W liście przesłanym pocztą elektroniczną w dniu 1 marca 2021 r. napisał Pan do mnie dwa zdania: „W rozmowie, opublikowanej w najnowszym numerze «Przewodnika Katolickiego» (nr 9/2021), z ust Ojca pada wobec mojej osoby zarzut, jakobym w opublikowanym na łamach «Naszego Dziennika» artykule «Krzywda wyrządzona prawdzie» przytoczył «szereg faktów niezgodnych z rzeczywistym stanem rzeczy». W związku z powyższym proszę o dokładne wskazanie tych faktów w treści mojego artykułu”.
Już następnego dnia – nie czekając na moją odpowiedź – oddał Pan do druku materiał, jaki ukazał się w „Naszym Dzienniku” 3 marca 2021 r. Całostronicowy wywiad z Panem niemal w całości poświęcony jest mojej osobie i wykazywaniu mojej rzekomej niewiarygodności. Odpowiadanie na te nowe zarzuty wymagałoby odrębnej korespondencji, skupię się więc głównie na wskazaniu Pańskich twierdzeń niezgodnych z prawdą, zawartych w pierwszym artykule, o który Pan pyta.
Wina prawna, wina moralna
1. Zacznę od uwagi natury ogólnej, jednak o charakterze kluczowym. Jako niepełnoletni wychowanek Ogniska św. Brata Alberta w Szczecinie byłem wykorzystany seksualnie przez ks. dyr. Dymera. Po latach to on-sprawca zaskarżył mnie-pokrzywdzonego do sądu o zniesławienie. Teraz po raz trzeci jestem oskarżany przez Pana na łamach „Naszego Dziennika”.
Wszystkie „argumenty” red. Karczewskiego oparte są na twierdzeniach, które w toku procesu kanonicznego przytaczali oskarżony i jego obrońca
Jestem w związku z tym ostatnią osobą, którą można by przekonywać do tezy o niewinności ks. Andrzeja Dymera. Konsekwencji jego niepohamowanej seksualności doświadczyłem bowiem sam na sobie. Nawet gdyby – co nie jest prawdą – wszystkie sądy rzeczywiście uznały go w dotychczasowych orzeczeniach za niewinnego w sensie prawnym, to i tak pozostawałby wymiar jeszcze istotniejszy, moralny. Znam zbyt dobrze krzywdy, jakie wyrządził on i mnie samemu, i innym osobom, z którymi pozostaję w kontakcie.
Umorzono, a nie uniewinniono
2. W artykule „Krzywda wyrządzona prawdzie” zamieszczonym 17 lutego 2021 r. w nr 39 (7001) „Naszego Dziennika” zawarł Pan następujące fakty niezgodne z rzeczywistym stanem rzeczy:
a) Powołuje się Pan na wyrok uniewinniający z sierpnia 2014 r., który zapadł w sądzie karnym świeckim w pierwszej instancji. Pisze Pan, że wyrok ten „ostatecznie uniewinnił ks. Andrzeja od popełnienia zarzucanych mu czynów”. To nieprawda. Wyrok ten nie miał charakteru prawomocnego, nie był ostateczny i został uchylony przez sąd drugiej instancji.
Fakty są następujące. Wyrok Sądu Rejonowego Szczecin-Centrum z sierpnia 2014 r. został zaskarżony przez poszkodowanego, który wniósł apelację od tego wyroku. Apelacja ta została w całości uwzględniona przez sąd drugiej instancji jako zasadna. Sąd drugiej instancji w maju 2015 r. uchylił wyrok uniewinniający księdza Dymera i poddał go miażdżącej krytyce. Sąd stwierdził m.in.: „Niewątpliwym jest bowiem, że dokonując oceny zgromadzonego materiału dowodowego, Sąd I instancji potraktował wybiórczo materiał dowodowy i uwzględnił jedynie te dowody, które były dla oskarżonego korzystne”.
Sąd Okręgowy uznał, że wyrok Sądu Rejonowego nie był prawidłowy w świetle zgromadzonego materiału dowodowego. Materiał ten potwierdzał bowiem popełnienie czynności seksualnych przez księdza Dymera z nadużyciem stosunku zależności wobec niepełnoletnich wychowanków prowadzonego przez niego ośrodka. W wyroku Sądu Okręgowego w Szczecinie z 4 maja 2015 r., uchylającym uniewinnienie, można przeczytać: „Sąd I instancji powinien dostrzec, iż zeznania te nie tylko potwierdzają, że Andrzej Dymer jest mężczyzną o orientacji homoseksualnej i że świadkowie ci mieli kontakty seksualne z oskarżonym, ale i to, że do owych kontaktów dochodziło w określonych okolicznościach, a Andrzej Dymer wykorzystywał seksualnie osoby w jakimś stopniu od niego zależne, w tym i podopiecznych prowadzonego przez niego Ogniska Brata Alberta”.
Sąd drugiej instancji przekazał sprawę do sądu pierwszej instancji do ponownego rozpoznania z uwagi na nietrafność pierwotnego rozstrzygnięcia uniewinniającego. W ponownie prowadzonym postępowaniu sądowym w grudniu 2015 r. sąd pierwszej instancji umorzył postępowanie w tej sprawie z uwagi na fakt, że upłynęło przedawnienie karalności czynu dokonanego przez ks. Dymera wobec poszkodowanego poniżej lat 15.
W świetle prawa polskiego umorzenie postępowania karnego z powodu przedawnienia karalności czynu następuje w wyniku upływu czasu od momentu popełnienia przestępstwa. W takich warunkach sąd nie stwierdza niewinności oskarżonego, nie zaprzecza temu, że czyn miał miejsce lub że stanowił przestępstwo, a jedynie kończy postępowanie z powodu braku formalnej możliwości doprowadzenia do ukarania sprawcy czynu.
Jak wynika z powyższego opisu, wspomniany przez Pana wyrok uniewinniający ks. Andrzeja Dymera nigdy nie uprawomocnił się, gdyż został on wyeliminowany z obrotu prawnego jako wadliwy, a sprawę umorzono z powodu przedawnienia, stwierdzając wyłącznie formalną niemożność ukarania sprawcy za ten czyn. Nie można więc przedstawiać ks. Dymera jako osobę „ostatecznie uniewinnioną” przez polski sąd. Nie jest prawdą, jak Pan napisał, że ks. Dymer „od wszelkich zarzutów został uniewinniony prawomocnym wyrokiem sądowym”. Jego sytuacja prawna w tej sprawie, którą Pan przywołuje, to: oskarżony, wobec którego umorzono postępowanie z powodu przedawnienia karalności.
Zarówno sąd pierwszej, jak i drugiej instancji analizowały moje zeznania. Oba sądy uznały, że byłem świadkiem wiarygodnym, opisując własne wykorzystanie seksualne przez księdza Andrzeja Dymera w tej sprawie.
Wszystkie informacje opisane powyżej zawarte są wprost w wyrokach sądu karnego pierwszej i drugiej instancji oraz w uzasadnieniach tych wyroków, które posiadam jako osoba poszkodowana.
Powody umorzenia śledztwa
b) Nieprawdziwe jest Pańskie stwierdzenie zawarte we wspomnianym artykule, że szczecińska Prokuratura Rejonowa „po wnikliwym zbadaniu materiału dowodowego w 2010 roku umorzyła śledztwo w tej sprawie, nie znajdując żadnych podstaw do wniesienia aktu oskarżenia do sądu”.
W grudniu 2008 r. Prokuratura Rejonowa w Szczecinie wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa z kilku powodów:
– Co do dwóch czynów wobec dwóch różnych pokrzywdzonych umorzono śledztwo z powodu ustalenia, że nastąpiło przedawnienie karalności czynów, tj. na podstawie art. 17 § 1 pkt. 6) Kodeksu postępowania karnego (jednym z tych pokrzywdzonych jest Sebastian Krasucki, czyli ja). Jak wyjaśniono powyżej, umorzenie postępowania karnego z powodu przedawnienia, oznacza, że za popełnienie badanych czynów nie można już dokonać ukarania sprawcy. To jest zatem formalny powód, dla którego Prokuratura nie mogła wnieść aktu oskarżenia, a nie brak podstaw do wniesienia aktu oskarżenia do sądu. W uzasadnieniu swego postanowienia Prokuratura wskazała, że czyny nierządne wobec tych dwóch pokrzywdzonych nastąpiły poprzez nadużycie stosunku zależności. Obaj pokrzywdzeni byli bowiem wychowankami Ogniska św. Brata Alberta, a ks. Dymer był dyrektorem tego ośrodka i przy czynach tych wykorzystał przewagę, jaką posiadał wobec podległych mu wychowanków. W tym postępowaniu Prokuratura uznała więc – stwierdzając zaistnienie tego czynu – że byłem świadkiem wiarygodnym, opisując własne wykorzystanie seksualne przez księdza Dymera.
– Co do dwóch czynów wobec dwóch różnych pokrzywdzonych umorzono śledztwo z powodu ustalenia, że brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego, tj. na podstawie art. 17 § 1 pkt. 1) kpk. W tej sprawie jeden z poszkodowanych wniósł subsydiarny akt oskarżenia, a sprawa została zakończona – jak opisałem powyżej – umorzeniem postępowania wobec ks. Dymera z powodu przedawnienia karalności, a nie z powodu uniewinnienia.
Przed wielu laty jako młody zakonnik cieszyłem się z powstania „Naszego Dziennika”. Dziś widzę, że pismo to nie chce służyć prawdzie
– Co do jednego czynu wobec jednego pokrzywdzonego umorzono śledztwo z powodu ustalenia, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego, na podstawie art. 17 § 1 pkt. 2) k.p.k. W tym przypadku Prokuratora uznała, że nie udowodniono wystarczająco, by czynność seksualna ks. Dymera wobec osoby dorosłej wypełniała znamiona przestępstwa zgwałcenia.
Jak wynika z powyższego opisu, prokuratura umorzyła śledztwa z różnych przyczyn opisanych powyżej, nie zaś – jak Pan twierdzi – „nie znajdując żadnych podstaw do wniesienia aktu oskarżenia do sądu”.
Informacje przedstawione powyżej zawarte są wprost w postanowieniu prokuratury z 2008 r. wraz z uzasadnieniami, które otrzymałem jako osoba poszkodowana.
Wyroki kościelne zapadły
c) Nie jest prawdą Pańskie twierdzenie, że „Kongregacja Nauki Wiary przyjęła odwołanie [ks. Dymera] w związku z faktem, że w procesie kanonicznym I instancji ks. Andrzeja świadomie pozbawiono prawa do obrony”.
Fakty są następujące. Wyrok szczecińskiego kościelnego trybunału karnego pierwszej instancji zapadł w kwietniu 2008 r. Trybunał uznał, że ks. Andrzej Dymer dopuszczał się molestowania seksualnego wychowanków Ogniska Św. Brata Alberta w Szczecinie. W sentencji wyroku pada moje imię i nazwisko jako jednej z osób wykorzystanych przez oskarżonego.
Od tego wyroku apelację wniósł ks. Dymer, a Kongregacja Nauki Wiary przyjęła ją do rozpatrzenia. Stało się tak z uwagi na spełnienie warunków formalnych apelacji, nie zaś – jak Pan twierdzi – „w związku z faktem, że w procesie kanonicznym I instancji ks. Andrzeja świadomie pozbawiono prawa do obrony”. Pozbawienie oskarżonego prawa do obrony to nie fakt, lecz teza przedstawiona w apelacji przez obrońcę oskarżonego.
Sąd kościelny prowadzący sprawę w drugiej instancji, tj. Gdański Trybunał Metropolitalny, rozpoznawał zarzuty ks. Dymera zawarte w tej apelacji i wydał wyrok w tej sprawie w dniu 12 lutego 2021 r. Obecnie oczekuję na zapoznanie się z tym wyrokiem i jestem przekonany – w świetle zgromadzonego materiału dowodowego w tej sprawie – że wyrok kościelnego trybunału pierwszej instancji został w całości utrzymany, jako odpowiadający prawdzie, a być może zaostrzony. Informacja o wydaniu wyroku została opublikowana w dniu 16 lutego 2021 r. Pan natomiast w dniu następnym pisał w „Naszym Dzienniku”: „Sąd apelacyjny nie wydał żadnego wyroku”.
Jak wynika z powyższego, wbrew temu, co Pan twierdzi: zapadł wyrok skazujący przez trybunał karny kościelny pierwszej instancji; nie stwierdzono faktu, aby ksiądz Dymer został pozbawiony prawa do obrony (były to tylko zarzuty apelacyjne oskarżonego); zapadł wyrok sądu karnego kościelnego drugiej instancji, którego wciąż nie ogłoszono.
Dane opisane powyżej zawarte są w aktach postępowania kanonicznego karnego w sprawie ks. Dymera, z którymi jako osoba poszkodowana się zapoznałem.
Co jest istotą sprawy
3. Z treści artykułów prasowych, które Pan obecnie publikuje w sprawie ks. Andrzeja Dymera, wynika, że wszystkie Pańskie „argumenty” i „zarzuty” oparte są jedynie na twierdzeniach, które w toku procesu karnego kanonicznego przytaczali sam oskarżony i jego obrońca. Taka forma publikacji nie ma nic wspólnego z ukazywaniem prawdy, na którą Pan się powołuje. Jest to jedynie powielanie pism procesowych ks. Dymera i jego obrońcy w karnym procesie kanonicznym.
Wbrew temu, co Pan twierdzi, analiza treści wszystkich wyroków sądów karnych świeckich, prokuratury i kościelnego trybunału karnego potwierdza zaistnienie czynności seksualnych dokonanych przez księdza Dymera wobec małoletnich wychowanków Ogniska św. Brata Alberta – a to jest istotą tej sprawy.
Znając akta sprawy – a zatem znając moje dane osobowe – ani razu nie podjął Pan próby kontaktu ze mną. Obecnie konsekwentnie szkaluje Pan mnie i inne osoby poszkodowane przez ks. Dymera – dokładnie w ten sam sposób, w jaki przez cały okres procesu czynił to sam oskarżony.
Swe oszczercze zarzuty przedstawia Pan na łamach gazety, którą ongiś ceniłem. Przed wielu laty jako młody zakonnik cieszyłem się z powstania „Naszego Dziennika”. Dziś widzę, że pismo to nie chce służyć prawdzie.
Wierząc mimo wszystko w Pańską uczciwość, oczekuję, że sprawi Pan, aby moja odpowiedź została w całości opublikowana w „Naszym Dzienniku”.
*
Do wiadomości:
– o. Bernard Marciniak, minister prowincjalny Prowincji św. Franciszka z Asyżu Zakonu Braci Mniejszych-Franciszkanów w Polsce
– abp Wojciech Polak, Prymas Polski, Delegat KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży
– abp Andrzej Dzięga, metropolita szczecińsko-kamieński
– abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski
– bp Artur Miziński, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski
– Janusz Sok CSsR, przewodniczący Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich
– o. Adam Żak SJ, koordynator KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, dyrektor Centrum Ochrony Dziecka
– dr hab. Błażej Kmieciak, przewodniczący Państwowej Komisji do spraw wyjaśniania przypadków czynności skierowanych przeciwko wolności seksualnej i obyczajności wobec małoletniego poniżej lat 15
– Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny kwartalnika „Więź”
– ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny „Przewodnika Katolickiego”
– Ewa Nowina Konopka, redaktor naczelna „Naszego Dziennika”
Każdy kto chciał coś zrobić w tej sprawie kończył jak ks. Pestka z Sądu Biskupiego.
Dzięga wszystkich ucisza bo wie że są haki na niego. Warto było by zapoznać się dokumentacją finansową gdzie i komu przekazuje tyle pieniążków, czyżby płacił za milczenie?
Panie Piotrze, czy moze Pan podać swój adres email? Jestem ze Szczecina, mam kontakt z tą osobą, o ktorej Pan pisze. Dziekuję. Tomek ze Szczecina.
“Gdzie zaginęła teczka prokuratorskiego śledztwa z nazwiskami i danymi podopiecznych Schroniska Brata Alberta, których miał wykorzystywać seksualnie ks. Andrzej Dymer? I komu to jest na rękę? Sprawa wyszła na jaw, kiedy przed kilkoma tygodniami prokuratura zwróciła się do Sądu Rejonowego Szczecin-Centrum o zwrot akt „sprawy Dymera”. Wtedy okazało się, że brakuje 11. tomu” – w tomie byly dane ofiar. Tak państwo walczy z pedofilią wśród kleru.
Dziękuje za tę wypowiedź. Pozdrawiam o. Tarsycjusza. Widzę, że kapelanował wspólnocie “Wiary i Światła”. Przez to jest mi jeszcze bliższy. Teksty w “Naszym Dzienniku” po ludzku podłe, po co pisane?