Zima 2024, nr 4

Zamów

Trybik, szachowy król, antyromantyk. Józef Beck odkłamany

Minister Józef Beck (w oknie pociągu) podczas rozmowy z brytyjskim ambasadorem Howardem Kennardem, 1936. Fot. NAC

Nie szukał poklasku i nie wierzył w siłę propagandy. Uznawał, że dobra polityka obroni się sama.

Walka z mitami to zadanie żmudne i niewdzięczne. Zwłaszcza, gdy efektem okazuje się przedstawienie wniosków odmiennych od powszechnie przyjętej narracji. Biografia Józefa Becka profesorów Marka Kornata i Mariusza Wołosa zalicza się do takich właśnie niewdzięcznych prób.

Autorzy już na wstępie przyznają, że ich celem jest odkłamanie przekazu, który dominuje w Polsce i świecie od września 1939 r. Badania nad losami ministra spraw zagranicznych stają w kontrze do poszukiwania łatwych odpowiedzi i deprecjacji nauki na rzecz swobodnie wypisywanych opinii. Sama opasła księga jest zaś dowodem na złożoność postaci Becka i problemów wokół niej narosłych. Wymagały one w końcu wnikliwego oka dwóch utytułowanych historyków i aż 880 stron tekstu.

Stopień szczegółowości i mnogość poruszanych zagadnień, lata życia ministra Becka, jego politycznej aktywności i rozpalający polskie spory wrzesień 1939 r. czynią tę biografię nie tylko historią Drugiej Rzeczypospolitej, widzianej oczami jednego z kształtujących ją polityków, ale i monografią polskiej polityki zagranicznej lat 30.

Obok opisu znanych wydarzeń, w których brał udział Beck, jak zamach majowy czy wybory brzeskie, mamy do czynienia z bardzo zawiłymi inicjatywami społeczności międzynarodowej, jak choćby podpisanie konwencji o określeniu napaści z 1933 r. czy okoliczności wypowiedzenia tzw. małego traktatu wersalskiego i próbę zawarcia paktu wschodniego, storpedowanego przez polskiego ministra w 1934 r.

Jest w tym wszystkim jakieś zaburzenie proporcji. Przebicie się przez meandry dyplomacji stanowi jednak wartościowe otrzeźwienie dla wpatrzonych w wypadki lat 1938-1939 i zapominających o pięciu wcześniejszych latach urzędowania ministra.

Uczeń Marszałka

Autorzy publikacji wiedzą, że tworzenie w Polsce kolejnej książki o „ministrze nieudaczniku” nie miałoby sensu. W ich pracy widać zawoalowaną sympatię do bohatera. Zawoalowaną, gdyż na palcach jednej ręki można wyliczyć przejawy wyrażonej wprost pozytywnej charakterystyki ministra. Do najbardziej rzucających się w oczy przykładów zalicza się dość zaskakujące określenie Becka mianem „męża stanu”.

Najważniejsze pytanie, jakie stawia książka (i najciekawsza odpowiedź, której udzielają autorzy) dotyczy okoliczności osiągnięcia przez Becka stanowiska szefa dyplomacji i niewzruszalnej wręcz pozycji politycznej.

Przede wszystkim minister jawi się jako człowiek, który zapracował na swoje awanse. Beck w ujęciu Konrata i Wołosia to nie karierowicz, ktoś z przypadku, kto niespodziewanie w 1932 r. zasiada w fotelu szefa polskiej dyplomacji. To raczej zdolny uczeń i ambitny student, który w 1914 r., w wieku raptem 20 lat, przerywa naukę w Wiedniu, by zaangażować się w „czyn niepodległościowy”. Awansuje w szeregach Legionów i CK armii, a następnie w charakterze agenta, bez znajomości języków wschodnich, służy Polskiej Organizacji Wojskowej w Rosji radzieckiej. Powróciwszy do Polski w listopadzie 1918 r. zostaje dostrzeżony przez Józefa Piłsudskiego, który przez kolejne lata poznaje wartość lojalnego oficera artylerii i szykuje go na ministra.

Znamienne, że Beck nigdy nie uważał się za dyplomatę. Do końca twierdził, że jest żołnierzem, któremu powierzono sprawy polityki zagranicznej. Zadanie raz powierzone mu przez Piłsudskiego realizował dalej mimo śmierci Marszałka, będąc tolerowanym przez kolejne ekipy sanacji właściwie z braku alternatywy. Poza tym jego niezależność była na tyle duża, że po śmierci Piłsudskiego nie wstąpił, w przeciwieństwie do reszty rządu, do Obozu Zjednoczenia Narodowego.

Realizm skrytego dyplomaty

Książka profesorów Kornata i Wołosa w istocie odpowiada na wiele ciekawych pytań na temat Becka i demaskuje błędne poglądy dotyczące jego charakteru i poglądów. Istotną cechą bohatera publikacji, uwypukloną kilkakrotnie przez autorów, była jego skrytość przejawiająca się w niechęci do dementowania pogłosek na swój temat. Minister rzadko udzielał wywiadów, sporadycznie przemawiał na forum parlamentu. Słynne wystąpienie 5 maja 1939 r., jak się okazuje, należało do wyjątków – exposé ministrów spraw zagranicznych nie były w dwudziestoleciu stałą praktyką.

Beck nie uprawiał romantycznej narracji i nie akcentował roli powstań narodowych. Do wątków historycznych podnoszonych w polityce zagranicznej odnosił się z rezerwą

Grzegorz Szymborski

Udostępnij tekst

Beck nie szukał poklasku i nie wierzył w siłę propagandy. Nie zależało mu na tym, by jego polityka znajdowała szerokie poparcie społeczeństwa. Przez większość czasu spędzonego w fotelu ministra pozostawał w oczach polskiej opinii niepopularny. Bliskie mu było przeświadczenie, że dobra polityka obroni się sama.

Minister wyznawał zasady, które wpoił mu Piłsudski. Jego portret, obok wizerunku króla Stefana Batorego, zdobił jego ministerialny gabinet. Trudno o bardziej wymowną deklarację ideową. Podobnie jak dla Komendanta, tak dla jego ucznia, stabilne państwo było wartością stawianą ponad demokracją. Beck pozostawał konsekwentny w swych poglądach od początku lat 20., pogardzając choćby serwilizmem, protekcyjnym nastawieniem Paryża względem Warszawy.

„Starał się przekonać gospodarzy [Francuzów], że reprezentowany przez niego kraj nie jest ani ubogim krewnym, który jedynie domaga się pieniędzy na wzmocnienie armii, ani symbolem martyrologii żądającym permanentnego współczucia. Dziejów ojczystych w cierpiętniczym wydaniu po prostu nie lubił” – czytamy.

Nie uprawiał też romantycznej narracji i nie akcentował roli powstań narodowych. Do wątków historycznych podnoszonych w polityce zagranicznej odnosił się z rezerwą. Renomę Polski za granicą budował w oparciu o zwycięski rok 1920 i tradycje Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Taka postawa powinna znaleźć we współczesnej Polsce wielu zwolenników.

Kornat i Wołoś demaskują przypisywane Beckowi wygórowane ambicje Polski. Pokazują, że był przeciwny określaniu Rzeczypospolitej mianem mocarstwa (jedyne udokumentowane użycie tego określenia przez Becka miało miejsce podczas… pobytu w Moskwie).

Idźmy dalej. Beck wcale nie zwalczał Ligii Narodów, jak utarło się o nim twierdzić. Konsekwentnie natomiast sprzeciwiał się tworzeniu nowego koncertu mocarstw układającego losy świata w wąskim gronie. Stawiał na równość państw i zasadę wzajemności, odwoływał się do prawa międzynarodowego, choć wątpił w jego moc sprawczą. Cenił Węgrów i Turków, lekceważył Czechów. Imponowała mu Wielka Brytania. Trafnie przewidział, że wobec słabnącej pozycji Paryża pewne kroki można na Francji wymusić wyłącznie w drodze zbliżenia z Londynem (od którego Francuzi w końcu lat 30. stawali się coraz bardziej zależni).

Nie cierpiał tematów rosyjskich i zagadnienia polityki wobec ZSRR cedował na swoich współpracowników. Z książki dowiadujemy się, że to właśnie Beck jako pierwszy minister w Drugiej Rzeczypospolitej zainicjował wzmożone kontakty z państwami bałtyckimi. Spodziewał się, że tam rozegra się konflikt niemiecko-sowiecki.

W polityce starał się naśladować Szwecję – państwo, na którym ciążyła pamięć straconego znaczenia w Europie, mające podobnie jak Polska, regionalne interesy.

Zaskakiwać mogą jego liczne, celne przewidywania i oceny rozwoju wypadków międzynarodowych. Analizy, o których nikt nie chciał pamiętać po wrześniowej katastrofie…

Portret nie z brązu

Autorzy biografii nie stronią od wątków mogących postawić Becka w wątpliwym świetle. Przytaczają krążące plotki o jego współudziale w zniknięciu gen. Włodzimierza Zagórskiego, a nawet niczym nie potwierdzoną pogłoskę o zabójstwie wojskowego z rąk Becka, jego udział w organizacji więzienia brzeskiego i współodpowiedzialność za brutalne metody traktowania osadzonych, zaangażowanie w pacyfikację Małopolski wschodniej i niechęć do respektowania praw mniejszości ukraińskiej na tym obszarze. Wątki te nie przekładają się jednak na końcową ocenę, autorzy rozliczają bowiem ministra tylko z jego polityki.

W tym obszarze wytykają mu mniej lub bardziej poważne błędy: zlekceważenie roli geopolityki, która pozwoliła Niemcom i sowietom porozumieć się ponad ideologicznymi przeszkodami; dyplomację osobistą i stawianie na kontakt z Hitlerem, zamiast „negocjacji z Niemcami”; zawyżanie możliwości Polski na arenie międzynarodowej; zupełną nieświadomość „Operacji polskiej” w ZSRR w 1937 r.

Józef Beck. Biografia
Marek Kornat, Mariusz Wołos, „Józef Beck. Biografia”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021

Biografia Becka pozwala zrozumieć człowieka, który posłusznie wykonywał swoje zadania. Jego losy uświadamiają, że nawet jeśli oceniamy człowieka przez pryzmat jego największego osiągnięcia bądź porażki, to przecież doprowadził go do nich ciąg zdarzeń, których nie wolno lekceważyć. Praca profesorów Kornata i Wołosa pokazuje, że pomyłką nie mniejszą niż unieśmiertelnienie kogoś za życia, rzutującą na prawdzie i rzetelności naukowej, jest pogrzebanie człowieka za życia z uwagi na jedną zbrodnię.

W internetowo-publicystycznym dyskursie gromy spadają na Becka do dziś raczej za jego działalność od 1938 r. Dopiero lektura biografii uświadomią natomiast, jak konsekwentnie – i co ważniejsze: nie bez przejściowych sukcesów – szef polskiej dyplomacji prowadził swoją politykę w latach 1932-1938. Był za nią zresztą chwalony, choćby przez Brytyjczyków, w tym przeciwnego appeasementowi Winstona Churchilla, czy przez francuskiego ministra Louisa Barthou, który na wieść o polsko-niemieckim traktacie 1934 r. wyraził w kuluarach opinię, że może należy traktować Polskę nieco poważniej.

Kubeł zimnej wody?

Lektura uświadamia także, w jak dużym stopniu krytyka Józefa Becka przybierała formy ataku politycznej opozycji, która niezależnie od podjętej decyzji rządzących, wyrażała zdanie przeciwnie. Na pytanie o propozycję alternatywnej polityki autorzy publikacji udzielają jasnej odpowiedzi: żadna polska siła polityczna nie miała zamiaru porzucać polityki jednoczesnej niezależności od Berlina i Moskwy.

Wesprzyj Więź

Chciałbym, by ta praca okazała się kubłem zimnej wody na głowy domorosłych ekspertów od polityki, osób pogardzających ministrem. Obawiam się jednak, że rozmiary książki, jej skomplikowanie i mnogość wątków nie zdobędą jej czytelników.

Poza tym poszukujący w tej opowieści personalnych wątków mogą być rozczarowani. Brakuje w niej rozbudowanych fragmentów dotyczących życia osobistego i światopoglądu Becka. Skąpy materiał źródłowy, jak tłumaczą autorzy, ograniczał możliwość odtworzenia najbardziej osobistych przemyśleń. Należy się z tym pogodzić.

Mimo że sylwetka Józefa Becka ginie nieco w gąszczu faktów z dziedziny stosunków międzynarodowych, ostatecznie zawartość książki może stanowić doskonałą ilustrację tego, kim w tym wszystkim był minister – trybikiem wszechogarniającej machiny, a zarazem królem uciekającym przed szachem tak długo, jak było to możliwe.

Podziel się

7
Wiadomość