Jesień 2024, nr 3

Zamów

Jan Paweł II przeinaczony

Jan Paweł II podczas wizyty w Holandii w 1985 roku. Fot. Wikimedia commons / na licencji CC

Krzywdę wyrządzają nauczaniu papieża Wojtyły ci, którzy szukają u niego odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie stawia nam dzisiaj rzeczywistość.

W poprzednim tekście rekomendowałem książkę Wydawnictwa Więź pt. „Ostatni dzwonek. Rozmowy o przyszłości lekcji religii”. Ksiądz Damian Wyżkiewicz, katecheta cieszący się mirem u młodzieży (zdarzają się tacy!), dzieli się w niej swoimi przemyśleniami z Dawidem Gospodarkiem, publicystą o poglądach raczej konserwatywnych, dziennikarzem pracującym w Katolickiej Agencji Informacyjnej.

Obu panom nie sposób zarzucić, że są „wrogami Kościoła”, „lewakami” itp. Na wszelki wypadek podkreślam to już na wstępie. Pragnę bowiem wydobyć dziś z ich książki i rozwinąć myśl, która może zbulwersować wielu pobożnych katolików, nie mówiąc już o internetowych „wojownikach”.

Najpierw obszerny cytat. Zaczyna Dawid Gospodarek: „Często mówisz o ludzkich obawach i lękach. A czy nie jest trochę tak, że to sam Kościół zaraża wiernych swoim lękiem przed światem?”.

Ks. Damian Wyżkiewicz: „Kościół, tak jak Chrystus, powinien wyzwalać z wszelkich lęków. Niestety, przykład księdza czy katechety, który sam jest zniewolony swoimi osobistymi lękami, powoduje, że uczniowie na lekcji religii przejmują te obawy.

Wychowanie – zwłaszcza gdy dotyczy wiary religijnej – w żadnym razie nie może odwoływać się do przymusu, do lęku przed karą. Dla skutecznego wychowania potrzebne jest zdobycie zaufania ucznia

Cezary Gawryś

Udostępnij tekst

Dla mnie ważnym pedagogiem był św. Jan Paweł II. Całą jego teologię, filozofię, etykę, pedagogikę i politykę można sprowadzić do jednego zdania: «Nie lękajcie się!». Uważam jednak, że po latach bardzo go skrzywdzono. Przeinaczono jego myśli.

Z jego sławnego zdania, które skierował do młodzieży w 1983 roku na Jasnej Górze: «Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali», niektórzy pedagodzy wywiedli usprawiedliwienie dla zamordyzmu. Zamiast wyprowadzić pozytywną myśl, zachęcającą młodego człowieka do odwagi i męstwa życia, to papieskie «wymagajcie» zinterpretowano na wspak jako: «Teraz my będziemy od was wymagać!». Damy wam indeksy do bierzmowania albo przymusimy do lekcji religii. Ten zamordyzm, jaki uczyniliśmy z filozofii i pedagogiki Jana Pawła II, czasem pokutuje w niektórych szkołach, niestety nawet katolickich. (…) Gimnazja katolickie miały swego czasu duży popyt. Młodzi ludzie jednak nierzadko wychodzili z tych szkół z wykrzywioną wizją wiary i Boga. Zamiast zachęcać młodzież do uczestniczenia w mszach świętych, nabożeństwach, czuwaniach, wręcz nakazywano im udział w tych praktykach. (…) Z moich obserwacji wynika, że najczęściej z lekcji religii w liceum wypisywali się właśnie absolwenci katolickich gimnazjów”.

Przeinaczenie myśli Jana Pawła II, które demaskuje ks. Damian, polegałoby na przewrotnym („na wspak”) odczytaniu papieskiego apelu z 1983: tak jakby był on adresowany nie do młodych, którzy są narażeni na negatywne wpływy współczesnej kultury promującej konsumpcjonizm i hedonizm, i zachęcał ich, aby nie szli na łatwiznę i bylejakość, lecz – do wychowawców odpowiedzialnych za młodzież, aby od niej – w odróżnieniu od „świata” – wymagali. A niektórzy z nich, biorąc słowa papieża do siebie i traktując je wręcz jako zobowiązanie, przyjęli postawę: „My jesteśmy inni niż ten permisywny świat, i my będziemy od was wymagali!”.

Oczywiście dobry wychowawca, który – podobnie jak kochający rodzic – jest w relacji z wychowankiem, powinien mu przekazać, czego się po nim spodziewa i czego od niego wymaga. Istotne jest jednak, jak to „wymaganie” miałoby się przejawiać: czy jako proponowanie ideałów, wartości i wzorów osobowych, czy jako narzucanie pewnych zewnętrznych zachowań na drodze egzekwowania dyscypliny, pod groźbą przykrych sankcji. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, jak zgubne jest stosowanie przymusu bądź przekupstwa w delikatnej kwestii wiary i praktyk religijnych, tak w ramach rodziny, placówek wychowawczych, jak i Kościoła czy państwa.

Kiedy Kościół w historii miał się za „lekarza dusz” i twardo wymagał od wiernych posłuszeństwa, to – jak zauważa bp Andrzej Czaja – „spadały głowy i płonęły stosy”. A czym kończy się funkcjonowanie religii jako ideologii państwowej narzucanej siłą, pokazuje chociażby przykład Hiszpanii po autorytarnych rządach generała Franco.

Wychowanie – zwłaszcza gdy dotyczy wiary religijnej – w żadnym razie nie może więc odwoływać się do przymusu, do lęku przed karą. Dla skutecznego wychowania potrzebne jest coś więcej: zdobycie zaufania wychowanka czy ucznia, zbudowanie autorytetu w jego oczach. Łatwo sobie wyobrazić, jak trudne musi to być zadanie dla katechetów pracujących w szkole ze starszą młodzieżą, zwłaszcza dla księży, dziś – gdy wychodzą na jaw kolejne przestępstwa drapieżców seksualnych w sutannach, kryte przez biskupów.

Teza o skrzywdzeniu Jana Pawła II w polskim Kościele poprzez przeinaczanie jego myśli mogłaby być poparta jeszcze innymi przykładami. Weźmy chociażby zdanie wyjęte z encykliki „Evangelium vitae”, o tym, że „demokracja wyzbyta wartości łatwo może się przekształcić w jawny bądź zakamuflowany totalitaryzm”. Przywoływane jest ono najczęściej w politycznych sporach dotyczących prawnej dopuszczalności aborcji w państwach demokratycznych, a zupełnie pomijane wtedy, gdy pod fasadą demokracji mamy do czynienia z niszczeniem takich wartości, jak niezawisłość sędziego, prawda historyczna czy czyjeś dobre imię.

Czy skrzywdzeniem Jana Pawła II nie jest przemilczanie istotnych treści jego nauczania, gdy są one niewygodne dla aktualnie rządzących?

Cezary Gawryś

Udostępnij tekst

Czy skrzywdzeniem Jana Pawła II nie jest też przemilczanie istotnych treści jego nauczania, gdy są one niewygodne dla aktualnie rządzących? Z taką formą przeinaczania jego myśli spotkaliśmy się na przykład, kiedy prezydent Andrzej Duda ubolewał nad faktem obalenia komunizmu „bez przelewu krwi”, zapominając przy tym o encyklice „Centesimus annus” z 1991 roku i wyrażonej tam wysokiej ocenie moralnej kompromisu politycznego przy Okrągłym Stole, który doprowadził do pokojowego przejścia z ustroju totalitarnego do demokratycznego państwa prawa.

Krzywdę wyrządzają też moim zdaniem nauczaniu Jana Pawła II ci, którzy szukają u niego odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie stawia nam dzisiaj rzeczywistość. Przecież od śmierci polskiego papieża minęło już szesnaście lat, świat zmienia się w oszałamiającym tempie, a przez ten czas wydarzyły się dwa wspaniałe pontyfikaty z bogatym nauczaniem. Kuriozalna wprost wydaje się propozycja ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka, by polska młodzież swoją wiedzę o życiu seksualnym czerpała… z książki Karola Wojtyły „Miłość i odpowiedzialność”, napisanej w latach 60. ubiegłego wieku.

Wesprzyj Więź

Zaniedbuje się natomiast przypominanie Polakom o tym, co ich wielki rodak jako biskup Rzymu mówił o ich własnej bogatej tradycji historycznej, z której powinni czerpać. Ilu księży biskupów w swoich wystąpieniach do wiernych – gdy straszono nas uchodźcami niosącymi pasożyty, gdy budzono demony antysemityzmu i ksenofobii – nawiązało choć raz do tak bliskiej Karolowi Wojtyle wizji Polski Jagiellońskiej, do idei tolerancji religijnej, do tradycji współżycia w Rzeczypospolitej wielu różnych narodowości i kultur?

Dlatego dziękuję księdzu Damianowi Wyżkiewiczowi za to, co powiedział w swojej książce.

Przeczytaj też: Jan Paweł II na liście lektur? Trudno o gorszą przysługę dla spuścizny papieża

Podziel się

5
5
Wiadomość

Tylko że JPII świadomie wykuwał i rzucał w tłumy bardzo niebezpieczne narzędzia. Jego „cywilizacja smierci” aż zapraszala do manichejskiego oglądu świata, do uznawania za Cywilizację Życia tylko Naszych, a za jej przeciwieństwo wszystkich choć na milimetr na lewo od Ojca Tadeusza…….
Papież powinien być ostrozniejszy w kreowaniu takich publicystycznych terminów i przewidywać konsekwencje ich użycia.

I ta jego akceptacja kultu jednostki. Nie sądzę, że nie miał żadnych narzędzi, żeby go powstrzymać. Wystarczyłaby jedna bezpośrednia wypowiedź, że nie zgadza się na pomniki za życia ani honorowe obywatelstwa.

Dziekuje Panu za te slowa. Panskie artykuly czytam od deski do deski, poniewaz sa dla mnie inspiracja do przemyslen. Mieszkajac za granica sila rzeczy patrze na wszystko z innej (ani lepszej, ani gorszej) perspektywy. Sam jestem nauczycielem, moja zona uczy religii. Prosze mi wybaczyc, ale nie moge sie zgodzic z teza, ze odejscie mlodziezy z Kosciola zwiazane jest z niezrozumieniem przez katechetow slow JPII „wymagajcie od siebie nawet gdyby inni od was nie wymagali”. Pamietam lata 90-e, gdy nagle wyslano do szkol tysiaca ksiezy i wikarych wogole do tego nie przygotowanych, bez programow dydaktrycznych albo z programami z ksiezyca, wymyslonymi gdzies przy biurku. Profesorow w seminariach duchownych, ktorzy mieli ich do tego przygotowac, wybierano wedlug klucza koterii czy towarzystwa wzajemnej adoracji. Wiem z doswiadczenia, ze w niektorych z nich wyklady z katechetyki mieli ksieza, ktorzy nigdy nie uczyli w szkole. W podobny sposob wykszalcono tez na chybcika tysiace katechetow, zeby zapelnili pozostale dziury. Wikarzy dostaja za katecheza pieniadze i sa to czesto jedyne pieniadze, ktore regularnie, bez ogladania sie na laske czy nielaske proboszcza, sa comiesiecznie przelewane na ich konto. Dlatego nigdy nie porzuca szkoly, nawet gdy sie nie nadaja do pracy z dziecmi. Te karygodne zaniedbania sa wg mnie zrodlem dzisiejszego stanu rzeczy.

Panie Konradzie, ja się z Panem zgadzam w stu procentach, jeśli chodzi o kwestię „lekcji religii w szkole”. Tezę księdza Damiana Wyżkiewicza, bezdyskusyjknie fantastycznego naucczyciela religii (powiedziałbym: po prostu nauczyciela i wychowawcy młodzieży) o „przeinaczeniu myśli Jana Pawła II”, którą on odnosi do kontekstu przemocowych i tandetnych metod stosowanych w obecnym duszpasterstwie młodzieży, ja w moim felietonie próbuje odnieść do całości Kościoła w Polsce, i nie tylko Kościoła (rządy Zjednoczonej Prawicy). Rezultat jest taki, że wielu ludzi w ogóle o Janie Pawle II nie chce rozmawiać. Bo my, Polacy, znamy tylko dwie skrajne postawy wobec wybitnych jednostek: albo na klęczkach, albo w mordę. To przykre. Nawet na ten mój ostatni felieton, jak zauważam, mało kto reaguje. Czyżby sama fotografia Jana Pawła II (w tym wypadku, bardzo skromny, zwyczajny, jeszcze młody) działała na ludzi odpychająco? Za to też odpowiada w dużej mierze płytka recepcja tego pontyfikatu przez polskich biskupów. „Ojciec Święty wie najlepiej – my nie musimy się wysilać”… No i mamy, to co mamy. „Miałeś, chamie, złoty róg”…

Dziekuje Panu z calego serca za te zdania. Wedlug mnie swiadcza one o wadze, ktora Pan przyklada do wlasnych slow (a to jest bardzo zadkie w obecnych czasach ☹ ). Trafnie dotknal Pan w nich kwestii traktowania przez nas Polakow autorytetow – bardzo bolesnej dla mnie osobiscie. Nie chcemy widziec w JPII czlowieka, tylko chcielibysmy miec od razu zlotego cielca (jak to napisal ks. Obirek), ktorego albo sie czci i oddaje kult boski albo zrzuca z piedestalu w gnoj. A przeciez moznaby po prostu uznac prawde, ze JPII to czlowiek, ktory z jednej potrafil porwac i zainspirowac miliony ludzi na calym swiecie, a z drugiej strony marny lider, ktory wewnetrzne sprawy Kosciola oddal w rece bezwzglednych karierowiczow, klakierow, a przy tym ludzi czesto moralnie niepewnych lub wrecz zbrodniczych. Dla mnie jedno nie wyklucza drugiego… Ale jeszcze raz prosze przyjac ode mnie slowa najwyzszego uznania dla szacunku, jakim Pan darzy slowa! Zycze duzo sil i zdrowia!

Jak rozmawiać o KPII? I po co?
Jak rozmawiać, gdy jakikolwiek wyważony sąd będzie natychmiast odrzucony jako zdrada Narodu albo zgoda na pedofilię? Jak i po co rozmawiać, gdy postać ta stała się totemem jednego z dwóch walczących plemion? A przede wszystkim: co JPII człowiek z epoki zimnej wojny ZSRR-USA, rządów PZPR w Polsce, zupełnie innej pozycji Kościoła, innej jakości wielu biskupów ma dziś realnie do powiedzenia? Czy coś ma, czy też przeszedł już w szeregi Klasyków, których oprawione w bordowy lub granatowy półskórek Dzieła Wszystkie zalegały nie czytane półki wszelkich bibliotek? Co ma do powiedzenia w epoce małości i lenistwa biskupów, ich listów pisanych rytualnym bełkotem, Kościoła – korporacji służącej interesom akcjonariuszy?

Kiedyś poeta powiedział; „Trzeba z młodymi naprzód iść, po życie sięgać nowe…” a nie bawić się w beznadziejne westchnienia :”A Papież-Polak toby…” Nam trzeba dziś chrześcijaństwa ogólnoludzkiego, a nie plemiennego kultu Naszości. Ciągłe akcentowanie papież-POLAK znów zamyka nas w bagnie plemiennego kultu nie pozwalającego na nic innego jak tylko na ubóstwienie Swoich a nienawiść do nie Naszych. By wyrwać się z zaklętego kręgu wojen polskich plemion trzeba raczej papieża z drugiego końca świata, który pokaże nam ogólnoludzki charakter misji Chrystusa, który pozwoli wreszcie zrozumieć, że „pod słońcem Bożym nie masz Greczyna ani Żyda”. Powrót do JPII może będzie miał sens za 50 lat, ale dziś nie plemiennego bożka nam trzeba. A Jan Paweł II na razie nie uwolni się od takiej interpretacji. Jest Nasz, jest Największym z Polaków, jest Wielkim Ziomalem. A nam trzeba Człowieka i Boga dla Wszystkich Ludzi.

Jan Paweł II i Kardynał Wyszyński byli wielkimi Świętymi ale niestety przez postepowanie naszych duchownych i rządzących młodzi o nich myślą inaczej. Powołują się ciągle na nauczanie Wojtyly brzmią z ambon a sami nie mają pokory i nie są przykładem. I to niestety daje skutek odwrotny. Wilki chcą zrobić z innych baranki. Myślę że ani Jan Paweł II ani Wyszyński nie popierali by takiej nauki.

Może to drobiazg w temacie katolickich szkół, ale wart przytoczenia. Jedna z pierwszych szkół katolickich, prowadzona przez nie byle kogo bo Salezjanów. Wywiadówka w trzeciej klasie, rok przed maturą, uczniowie w wieku ok. 18 lat. Idę o duży zakład, że nie zgadniecie Państwo czego dotyczyła w 95%. Otóż niemal w całości poświęcona była „metodologii” noszenia … mundurka szkolnego. Szczegółowo omawiano różne opcje tegoż noszenia, albo i nie noszenia. Nawet po latach nie chce mi się tego komentować. Pamiętam, że na katechetów była… łapanka, a głównym kryterium była pobożność. Resztę, jak tu już nieraz wspominałem, miał wyrównać Duch Święty (autentyczne).

W pełni zgadzam się z argumentacją Autora. Kto dziś pamięta słowa św. Jana Pawła II , zwłaszcza w jakich czasach były wypowiadane i ile dla nas wtedy znaczyły? Dały nam wolność bez rozlewu krwi, w prawdziwie chrześcijańskiej postawie. Czy ktoś jeszcze pamięta, że już wtedy byli tacy, którzy rwali się i zachęcali młodzież do walki zbrojnej i zemsty – nie sprawiedliwej kary! To dlatego skutki tego myślenia – i działania (!) odczuwamy teraz dotkliwie, zwłaszcza po objęciu przez nich władzy w naszym kraju. To między innymi stąd biorą się obecne, tak głębokie podziały społeczne i polityczne, oraz zanikanie wartości i postawy chrześcijańskiej w życiu społecznym. Przed kilkunastu laty, a może wcześniej, słyszałem rozważania o konieczności zmian i dostosowania nauczania i pracy formacyjnej w seminariach do zmieniającej się rzeczywistości. Czy do tego doszło nie wiem, ale postępująca ucieczka młodzieży od uczestnictwa w nauce religii w szkołach, jest zastanawiająca. Zbieraniem podpisów potwierdzających uczestnictwo w nabożeństwach, dla uzyskania pozytywnej lub lepszej oceny z religii, to moim zdaniem kiepska metoda nauczania, a zwłaszcza kształtowania i wychowania młodego chrześcijanina.