Materiał opiera się na reporterskim cyklu naczelnego „Więzi”. Pokazuje bezkarność ks. Andrzeja Dymera, wykorzystującego seksualnie małoletnich, oraz bezradność skrzywdzonych i osób, którym zależy na sprawiedliwości.
Dziś na TVN24 GO swoją premierę ma reportaż „Najdłuższy proces Kościoła” Sebastiana Wasilewskiego. Opowiada on o sprawie ks. Andrzeja Dymera, duchownego archidiecezji szczecińsko-kamińskiej, który, jako dyrektor Ogniska św. Brata Alberta, wykorzystywał seksualnie małoletnich, i do dziś uniknął kary. Reportaż zostanie zaprezentowany na antenie TVN24 wkrótce.
Dymera dotyczy reporterski cykl Zbigniewa Nosowskiego „Przeczekamy i prosimy o przeczekanie”. Ustalenia (wyrok kanoniczny z 2008 r., potwierdzający winę księdza) i wypowiedzi uzyskane przez naczelnego „Więzi” pojawiają się w filmie. On sam przed kamerą Wasilewskiego podkreśla, że w szczecińskim Kościele wspieranie oskarżonego duchownego i lekceważenie osób skrzywdzonych przez niego nie należy niestety do przeszłości, lecz trwa do dzisiaj.
Reportaż TVN24 pokazuje zmagania kilku osób – pokrzywdzonych oraz wspierających ich duchownych – o kościelną sprawiedliwość. Widzimy zupełny brak przejrzystości po stronie kościelnej, zaniechania kolejnych biskupów szczecińskich (o oskarżeniach wiedzieli od 1995 r.) i abp. Sławoja Leszka Głódzia, który jako metropolita gdański miał uruchomić proces drugiej instancji, lecz zwlekał z tym ponad 9 lat. Obserwujemy także, jak sam ks. Dymer potrafił pozyskiwać dla siebie parasol ochronny – ze strony biskupów (abp Dzięga powierzał mu eksponowane zadania już po wyroku pierwszej instancji!), ale i polityków różnych opcji (dotacje na prowadzone przez niego inicjatywy).
Sebastian Wasilewski prezentuje poruszające wypowiedzi dwóch osób molestowanych seksualnie przez ks. Dymera. Wypowiada się w reportażu o. Tarsycjusz Krasucki – franciszkanin, który jako 17-latek był molestowany przez ks. Dymera w szczecińskim Ognisku św. Brata Alberta. Jego zeznania zostały uznane za wiarygodne przez wszystkie organy wymiaru sprawiedliwości. Mimo to we wrześniu 2019 r. o. Tarsycjusz został oskarżony przez ks. Dymera o zniesławienie. „Trudno o bardziej przewrotne odwrócenie biegunów dobra i zła. Zakonnik molestowany przed laty przez ks. Dymera jest obecnie oskarżony przez niego o zniesławienie” – komentował redaktor naczelny „Więzi”.
Drugi z pokrzywdzonych występuje w reportażu anonimowo. Przejmująco mówi, że czuje się „jak zbity pies”, a po tak długim czasie Dymer jest wciąż „przyklejony do mnie”.
O. Marcin Mogielski – dominikanin, który od lat starał się przekonać kościelnych przełożonych o winie szczecińskiego duchownego – w filmie przyznaje, że był naiwny, wierząc, że Kościół sam ukarze seksualnego przestępcę i zadośćuczyni krzywdzie.
Z kolei o. Józef Puciłowski OP, który zgłaszał tę sprawę abp. Marianowi Przykuckiemu w 1996 r., mówi na ekranie o tym, że wciąż funkcjonuje w Kościele myślenie: „chowajmy, bo się zgorszą”. – Uważam, że to bardzo niemoralne. Użyję nawet mocnego słowa: jest to zwyczajna bezczelność. Ludzie za pewne rzeczy pokutują w więzieniu, a w Kościele temu księdzu nic się nie dzieje – zauważa.
Ks. Dymer i jego adwokat nie chcieli rozmawiać z autorem reportażu. Nie zgodził się na to także abp Andrzej Dzięga, obecny przełożony duchownego, ani nikt ze szczecińskiej kurii.
Film do obejrzenia tutaj.
DJ