Jesień 2024, nr 3

Zamów

Zło może skrywać się za najbardziej pobożnymi praktykami

Fot. Mazur/cbcew.org.uk

Młodzi odchodzą dziś z Kościoła, ponieważ w ich religijnym wychowaniu były wymagania, nakazy, zakazy, brak poszanowania wolności. Zabrakło najważniejszego – Boga.

W czasach, gdy przygotowywałem się do kapłaństwa – a więc wcale nie tak dawno temu – seminarzystom (a w zakonach: nowicjuszkom i nowicjuszom) powtarzano, że tylko w celibacie można służyć Bogu niepodzielnym sercem. Czasem, zdecydowanie rzadziej, można było usłyszeć nawet, że celibat jest „białym męczeństwem”.

Nie wiem jak to wygląda obecnie. Domyślam się jednak, że wiele w tej kwestii się nie zmieniło. Takie myślenie ma swoje korzenie między innymi w nauczaniu św. Pawła i w jego słowach: „Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana (…). Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana”.

Nie jest istotne, czy żyjemy w małżeństwie, czy w celibacie, a to, w jaki sposób żyjemy i jaka jest religijna jakość naszego życia

ks. Bartosz Rajewski

Udostępnij tekst

Dzisiaj już doskonale wiemy, że życie małżeńskie jest nie mniej owocne od życia w celibacie. Małżeństwo nie tylko nie przeszkadza w służbie Bogu, lecz przeciwnie – samo jest taką służbą, gdyż jest przez Boga chciane i jest Jego błogosławieństwem. Nie jest zatem istotne, czy żyjemy w małżeństwie, czy w celibacie. Istotne jest to, w jaki sposób żyjemy i jaka jest religijna jakość naszego życia. Istotne jest, czy dostrzegamy w życiu znaki Bożej obecności i Bożego działania. Widzicie je w waszym życiu, w waszych rodzinach, w waszych małżeństwach? Istotne jest także to, czy inni w naszym życiu dostrzegają, jak bardzo to życie jest inspirowane wiarą.

Bardzo porusza mnie historia czeskiego księdza Tomáša Halíka, jednego z najwybitniejszych teologów naszych czasów. Gdy był małym chłopcem, wraz z ojcem ateistą, odwiedził czeskie miasto Klatovy. Ojciec pokazał mu tam cudowny obraz Czarnej Madonny, kiedyś podobno roniący krwawe łzy. To – wydawałoby się – mało znaczące wydarzenie bardzo poruszyło małego Tomáša. Kilkadziesiąt lat później napisze w swojej autobiografii: „Po raz pierwszy poczułem tam fascynujące, a zarazem przerażające tchnienie tajemnicy”.

Ks. Halík wspomina też inne zdarzenie. „Pamiętam, że na krótko przed śmiercią, ojciec był ze mną w praskim kościele św. Ignacego, i kiedy wychodząc, obejrzałem się, pierwszy raz widziałem go klęczącego; nic na to nie powiedziałem. Milczeliśmy o tym obaj”.

Dwa lata przed śmiercią ojca, Tomáš Halík napisał do niego list, w którym podziękował mu, że choć był „ateistą”, to jednak pomógł mu znaleźć drogę do wary i dał mu najlepsze wychowanie religijne przez to, że był dla niego dobrym ojcem.

Kiedy czytam tę historię, nie mogę nie skonfrontować jej z historią mojego życia. Obie bowiem mają wiele zbieżnych punktów. Nie mogę też nie pomyśleć o tych wszystkich znajomych, którzy choć wychowani w religijnych rodzinach, gdzie – wydawać by się mogło – żarliwie praktykowano wiarę, dzisiaj są ludźmi oddalonymi od Kościoła, niewierzącymi, a nawet odczuwającymi swoiste obrzydzenie do wszystkiego, co z religią się kojarzy. Wszystko przez to, jak mówią, że zmuszano ich do wypełniania określonych rytuałów i dziwacznego stylu życia, nie pokazując przy tym w ogóle Boga i Jego działania. Z rodzinnej pobożności wynieśli zranione uczucia, zły wizerunek Boga i patologiczny obraz religii oraz człowieka.

Podobnie – w mojej ocenie – wygląda problem odwracania się od wiary wielu ludzi młodych, którzy decydują się zerwać więzi łączące ich z Kościołem. Odchodzą, ponieważ nikt im nie pokazał Boga. Były wymagania, nakazy, zakazy, brak poszanowania wolności. Zabrakło najważniejszego – Boga. Jakże mądrego ojca miał ks. Halík – choć ateista, to duchową mądrością przewyższał niejednego księdza.

I jeszcze jedno. Według św. Marka, Jezus rozpoczął swoją misję od znaku uwolnienia człowieka opętanego duchem nieczystym. Wydarzenie miało miejsce w czasie szabasowego nabożeństwa w synagodze, co jest dość istotnym szczegółem. Duch nieczysty znajduje się bowiem tam, gdzie go nie powinno w ogóle być: w miejscu kultu i duchowego wzrostu. Tymczasem właśnie tam czaił się demon, chcąc zawładnąć świętą przestrzenią, do której wchodzi jej prawowity Właściciel: Pan i Prawodawca.

To dla nas ważna lekcja. Często zapominamy, że demon może być obecny wszędzie, bo zło może być wszędzie obecne. Nawet w najbardziej religijnym domu. Paradoksalnie zło może się skrywać za naszymi najbardziej pobożnymi praktykami, jeśli tylko zabraknie w nich miłości, wolności i mądrości. I najważniejsze – nie jest ważne, czy żyjemy w celibacie, czy w małżeństwie.

Wesprzyj Więź

Nasze życie ma być znakiem obecności Boga. Tylko w ten sposób możemy zachęcić innych do wejścia na drogę wiary. Nasze domy, nasze plebanie, nasze klasztory mają być niczym sakramenty – znakami obecności i działania Boga. Czy rzeczywiście są?

Tekst ukazał się na Facebooku. Tytuł od redakcji

Przeczytaj też: Czy Kościół to nie pomyłka? Rzecz o rozpuszczaniu pewnej skorupy

Podziel się

75
19
Wiadomość

idąc tym tropem można ludzi opętanych „złym” spotkać także na ambonach, a co gorsza wśród episkopatu. Przy „złym” w ciele biskupa, nie mamy wpływu na jego usunięcie z urzędu. A więc to nie podstarzali, oderwani od rzeczywistości „dobrotliwi” staruszkowie,ale to działający z premedytacją „źli” ludzie na nieusuwalnych tronach biskupich

Zbyt długo i zbyt usilnie utrwalano w wiernych przekonanie, że jedyną i najdoskonalszą droga osiągniecia świętości, jest droga powołania kapłańskiego lub zakonnego. A choć Sobór Watykański II ,,oczyścił” problem powołania ludzi do świętości z takich ,,elitarnych” uwarunkowań, to interpretacja ewangelicznego wersetu: ,,jeśli chcesz być doskonałym, idź sprzedaj wszystko co masz i rozdaj ubogim, a przyjdź i pójdź za mną” (Mt 19,21), mocno tkwi jeszcze w świadomości i przekonaniu wielu; że powołanie Boże do świętości, jest równoznaczne z wezwaniem nie tylko do porzucenia świata, ale i podjęcia służby Bożej w stanie zakonnym lub kapłańskim. Tu widzę niestety spore zaniedbania duszpasterskie…

Ludzie kochani, przestańcie już bredzić. Szukacie problemów wszędzie, tylko nie tam gdzie trzeba najbardziej! Rozdrabniacie się na coraz to drobniejsze powody kryzysu religijności, a odwracacie wzrok od tych największych, żeby się tylko z nimi nie skonfrontować. Żeby dalej sobie żyć w świętym spokoju i dalej oszukiwać sumienie, że w sumie to wszystko jest winne laicyzacji, tylko nie Wy. Otóż to błąd. Oczywiście są inne czynniki poboczne (jak netflix, rozrywka masowa itp.) ale głównymi winnymi laicyzacji jesteście Wy- kapłani!

Młodzi odchodzą z Kościoła przez miałkość i bylejakość. Kościół próbuje naśladować świat, księża są niepoważni i często błaznują chcąc być „fajni” na silę. Zamiast rzeczowego nauczania są jakieś religijne imprezki, zamiast racjonalnej wiary, emocjonalne uniesienia.

Jeżeli ktoś chce iść pośpiewać to idzie na karaoke, jeżeli potańczyć to na dyskotekę. Jeżeli ktoś chce posłuchać śmiesznych żarcików albo opowiastek to włącza kabaret albo stand-upy. A jak ktoś chce pooglądać błaznów i klauny to idzie do cyrku. A nie do Kościoła! Tak długo jak Kościół będzie próbował dogonić świat, tak długo młodzi będą z niego masowo odchodzić. Bo MTV ma lepszą ramówkę niż proboszcz! Bardziej atrakcyjną.

Jakie jest wyjście? Zacznijcie robić to co do Was należy, zamiast naśladować świat. Kościół ma 2000 lat dziedzictwa a Wy(kapłani) zachowujecie się tak, jakby istniał dopiero od półwiecza, a wszystko to co było przed Soborem było już nieaktualne.

Ludzie będą do Was przychodzić, gdy będziecie dbać o unikalną markę Kościoła. Unikalną markę, a nie podróbkę MTV czy innych kanałów rozrywki! Jeżeli Msza święta jest dla Ciebie nudna Księże i koniecznie musisz ją „udoskonalać” w nieskończoność swoimi autorskimi poprawkami, to podnieś sobie poprzeczkę. Zwykła Msza rzeczywiście jest nudna i płytka. Naucz się trydenckiej! Jeżeli młodych śmieszy to co do nich mówisz, zacznij cytować Doktorów Kościoła zamiast jakichś protestanckich kaznodziejów pokroju Hołowni czy Terlikowskiego.

Ilość młodych dziewcząt i towarzyszących im chłopców na strajkach kobiet jasno pokazuje, że posoborowa myśl katechetyczna jest BANKRUTEM! Nowa ewangelizacja nie przynosi owoców a wspólnotki charyzmatyczne przynoszą więcej apostazji (przejść do protestantów) niż nawróceń. I co robicie widząc zgniłe owoce? Jeszcze szybciej lecicie za duchem czasów, naiwnie wierząc, że lada chwila fortuna się odwróci. Myślicie o akolitacie kobiet a powołań kapłańskich jak nie było tak nie ma… No bo w sumie po co nowe powołania kapłańskie? Skoro już nawet kobiety mogą czytać lekcje i udzielać Komunii jako szafarki, a dziewczęta służyć do Mszy, to po co komu kapłani? Świeckie kobiety widocznie robią wszystko lepiej. Nie ma potrzeby, nie ma powołań.

Po co Bóg ma dawać nowe powołania kapłańskie? Żeby ci chłopcy się marnowali w seminariach? Żeby spali z jednym okiem otwartym, bojąc się homoseksualizmu, na który wszyscy już przymykają oko? No zastanówcie się, czy Dobry Bóg wysłałby swoich wybranych na zmarnowanie? Nie ma warunków, nie ma powołań.

Chcecie, żeby młodzi zaczęli wracać do Kościoła? To stwórzcie dla nich ofertę inną, niż ma do zaoferowania świat. Inną! Kościół katolicki ma taką ofertę. I to taką, że nikt nie jest w stanie jej podrobić. Tylko może na seminariach Was tego nie uczyli, bo synkretyzm i indyferentyzm były ważniejsze. Dialog między religiami zamiast apologetyki. Wszystkie nurty filozoficzne zamiast Tomizmu i wszystkie szkoły psychologii zamiast Drogi na Górę Karmel.

Liturgia jest dla Was nudna i macie pokusę, żeby ją „uświetniać” tańcami, śpiewami czy innymi udziwnieniami? Skoro jest za łatwa i za nudna i musicie ją urozmaicać, żeby nie przysnąć, to porwijcie się na coś bardziej ambitnego. Nauczcie się liturgii trydenckiej. Ambitne prawda? Chyba, że jesteście zbyt leniwi i tylko na tyle Was stać. To błaznujcie dalej.

Nie budzicie szacunku wśród młodzieży? Przestańcie błaznować, klałnować, wygłupiać się podczas Mszy. Na szacunek zasługują ludzie poważni a nie głupkowaci. Autorytet buduje się na fundamencie mądrości a nie „fajności”. Jako kapłani Wasze powołanie to reprezentowanie Jezusa Chrystusa na ziemi, a nie zabawianie parafian sucharami, jak w Familiadzie. Jesteście Alter Christi, więc bądźcie jak Alter Christi, a nie jak Benny Hill.

Tak, główne założenie artykułu jest właściwe. Zacznijcie pokazywać ludziom Boga, zamiast czerwone, klałnowe nosy. A jak nie macie pomysłu na kazania, to sięgajcie do dokumentów przedsoborowych i nauk Doktorów Kościoła. Chyba nie są zakazane?

Kościół ma 2000 lat, a nie 50. A jego skarbiec jest tak bogaty, że nawracali się nawet protestanci (Tolkien, Lewis, Chesterton…). To co jest dzisiaj (czyli owoce ostatniego Soboru) jest natomiast tak ubogie, że nawet protestanci mają lepszą ofertę. Dlatego ludzie do nich przechodzą. Albo całkiem tracą wiarę.

Zastanów się nad tym Księże.

Ludzie odchodzą od kościoła, bo brzydzi ich jego zakłamanie i obłuda. I możesz zwalać wszystko na Netflixa, ale prawda jest taka, że ludzie w kościele nie odnajdują żadnej wartości. Możesz zakłamywać rzeczywistość.

Tylko jedna uwaga. Tolkien był katolikiem ponieważ jego matka przeszła na katolicyzm gdy miał 7 lat. Lewis kiedy uwierzył dzięki między innymi licznym rozmowom z Tolkienem z ateisty stał się ponownie (bo wcześniej był) członkiem kościoła anglikańskiego. Z wymienionej przez Pana trójki – klasycznym było nawrócenie się Chestertona. Może się czepiam ale to ważne nazwiska i warto wiedzieć dokładniej. Co do reszty Pana obszernej wypowiedzi to nie o formę tu chodzi tylko o życie Ewangelią a tego obecnie w polskim kościele rzymskokatolickim wśród duchownych nie widzę. Ludzie odchodzą bo szukają Prawdy i nie mogą wytrzymać obłudy. ja też mam dość.

@Rafał
Przeczytałem z uwagą twój komentarz.
Po słowach „Szukacie problemów wszędzie, tylko nie tam gdzie trzeba najbardziej!” zrobiłem się czujny bo pomyślałem że się dowiem czegoś odkrywczego czemuż to młodzież i starsi odchodzą od praktyk religijnych czy nawet całkiem z kościoła.

I czego się dowiedziałem ? Że tym powodem jest fakt, że duchowni odchodzą/odeszli od starszych praktyk ? Że próbują coś z sensem mówić albo wprowadzają jakieś śpiewy ? Serio ? Że jest jakiś netflix ? (serio ? oglądanie filmów powoduje laicyzację ? co to za teorie ?)

Ja sam powoli odchodzę, małymi kroczkami, moi znajomy tak samo, ale powodem nie jest to, że nie mogę iść na Mszę Św. w Rycie Trydenckim bo… w moim mieście są 3 takie miejsca gdzie mogę się na nią udać ! I co z tego ?

Dosadnie napisała ci Elżbieta co jest głównym powodem ” bo brzydzi ich jego zakłamanie i obłuda” i z tą wypowiedzią zgadzam się w 100%.

I mnie tak samo brzydzi i na samą myśl robi mi się niedobrze jak pomyślę jaki procent duchownych to osoby aktywne seksualnie zarówno hetero- jak i homo-, ilu ma na sumieniu także przestępstwa przeciw obyczajności, i że to ci sami którzy mądrzą się na kazaniach, że… chłopak z dziewczyną nie mogą mieć seksu przed ślubem ! Tak, to ci sami duchowni ! Nie mówię, że 100 % duchownych taka jest bo nie jest ale ten procent duchownych, którzy mają problem z własnym celibatem i czystością jest na tyle wysoki, że nikt nie może mieć pewności czy akurat osoba go pouczająca jak ma się prowadzić moralnie sama tych zasad aktywnie nie łamie !

A ci biskupi, którzy tępią „tęczową zarazę” a jakoś wobec własnych „tęczowych” kolegów biskupów nigdy uwag nie mają ? (vide Paetz i jego koledzy…, vide biskup polski który był sekretarzem degenerata Trujillo z Kolumbii… )

A ci biskupi, którzy wytykają innym grzechy a których można spotkać pijanych na mieście ? (na pytanie „Co, gdzie, jak, kiedy, ale jak to ?”. Odpowiadam : Osobiście widziałem to i wiem !)

A ci biskupi, którzy krzywdę dzieci mają za nic bo im się nawet nie chciało wysłuchać ofiar (vide Szczecin) bo uwierzyli sprawcom, że do niczego nie doszło ?

Myślisz, że ludzie są idiotami ? Dawniej było duchownym łatwiej „prowadzić owieczki” bo ludzie żyli w nieświadomości, trudno było sprawdzić co i gdzie się wydarzyło bo jak było znaleźć informację że w jakiejś „Koziej Wólce” duchowny wykorzystał dziecko ? Musiałbyś szukać w archiwach w papierowych gazetach !

Pamiętam jak gdzieś mi wpadły dawno temu jakieś Fakty i Mity i uważałem te informacje za brednie ! Tak, za brednie ! Sama gazeta miała opinię niepoważnej, więc wszelkie info tam zawarte było odbierane jak pomyje. Prawie nikt w to nie wierzył. I co się okazuje ? Że prawie wszystko co tam było opisywane miało miejsce w rzeczywistości tylko nikt temu nie dawał wiary !

A teraz wchodzisz w neta i w moment masz dziesiątki takich relacji, zeznań (i to w różnych językach), które przyprawiają o dreszcze ! Teraz, poprzez internet ludzie uświadomili sobie jaki ogrom zła się wydarzył przez te przestępstwa oraz jaki ogrom zła dodatkowo (!) zgotowali sami biskupi kolejnym ofiarom degeneratów którzy zamiast gnić w więzieniach dalej sobie szaleli na kolejnych parafiach !

To jest problem (!) a nie dawne tradycje. Hipokryzja i obłuda sięgające nieba ! Podwójne życie wielu kapłanów mówiących piękne słówka z ambon. Alter Christi ? Na pewno ?

Żeby kogoś pouczać / nauczać trzeba być… wiarygodnym !

Popieram moich przedmówców (Elżbieta i Jerzy2). Pięknie rzecz ujęliście! Ja też chyba powoli odchodzę z KK, ale mam jeszcze dodatkowy powód. Oczywiście, w KK razi klerykalizm, pedofilia, zakłamanie i obłuda kleru, ale także stosunek do kobiet. Ja nie zgadzam się na bycie osobą drugiej kategorii, a to nam – kobietom wciąż księża wbijają do głowy. Swoim córkom też nie pozwolę w głowach namieszać.

Kościół nie ma „oferty” dla młodych. A raczej nie miał, od dawna. I nie idzie o „atrakcyjność” tej oferty, tylko o jej trafność. O zainteresowanie się młodymi ludźmi, poświęcenie im czasu i uwagi. Nie zadęte homilie o Panu i życiu w Chrystusie. Wielkie, czasami piękne i wzniosłe, ale w wymowie do młodych patetyczne, puste i niezrozumiałe. Nie trzeba gonić ramówek telewizji, ścigać się na atrakcyjność z czymkolwiek, trzeba spróbować zrozumeć, może zapytać tę młodzież – jakiego KOŚCIOŁA OCZEKUJĄ, potrzebują. Jaki zaakceptują, nie ślepoposłusznie, ale z wyboru, własnego.

A ja zostaję w kościele, wbrew wszystkiemu. Tylko dla Chrystusa i z Chrystusem. Nie obchodzi mnie ile jest Judaszów. Każdy kiedyś stanie przed Bogiem i zda relację że swojego życia. Szukanie wymówek i belki w oku drugiego na nic się zda. Kiedyś Pan Cię zapyta dlaczego nie szukałeś prawdy…

@Maria C.
„Kiedyś Pan Cię zapyta dlaczego nie szukałeś prawdy…”

Właśnie w tym kwestia, że ja tej prawdy właśnie szukam. Bóg o tym wie. I coraz mniej jakoś niestety jej znajduję w moim rodzimym kościele.
Obawiam się, że Chrystus jest w wielu innych kościołach także.
Najważniejsze żeby się na końcu nie okazało że byłem w tym judaszowym. Tego bym na pewno nie chciał.

„Szukanie wymówek i belki w oku drugiego na nic się zda”

W Biblii jest na odwrót… jest o szukaniu drzazgi w oku brata i niedostrzeganiu belki we własnym. Ja nie oceniam innych wiernych a tylko tych którzy mają mnie prowadzić do zbawienia. W wielu oczach widzę całe stosy tych belek. Nie podoba mi się to.

Jest też w Piśmie Św. o napominaniu a nic na temat ignorowania przestępców którzy mienią się „drugimi Chrystusami”.
Tak dla przypomnienia.

A czyż Chrystus nie powiedział że trzeba wybaczać nie 7 a 77 razy…

Nie ma innego kościoła, poza katolickim, w którym działa Chrystus.
Tylko w eucharystii znajdziesz o Boga prawdziwego, tam jest uzdrowienie i moc dana od Boga. W innych kościołach nie ma nic..

@Maria C.
„Nie ma innego kościoła, poza katolickim, w którym działa Chrystus. Tylko w eucharystii znajdziesz o Boga prawdziwego(…)”

Dziwne. W Kościele Ewangelicko-Augsburskim tak samo wierzą że w Eucharystii jest Bóg prawdziwy z tą tylko różnicą, że uznają naukę o Konsubstancjację a nie Transsubstancjacji. Ale obie te nauki w Kościele obowiązywały do 1215 roku.

Więc to nie do końca prawda, że tylko w KK tak jest.

Chrześcijaństwo jest płomieniem a nie tlacym węglem.
Podział pomiędzy chrześcijanami odbiera moc ewangelizowania. Potrzeba zatem jedności, aby kościół był silny.
Jeżeli są pewne kościoły, które utraciły blask. To stało się tak z powodu utraty eucharystii. Eucharystia to centrum i życie kościoła.

Komunia Święta jest przenikaniem światła i nasyceniem od wewnątrz. Wszystko w człowieku jest jasne i promieniujące. Cały jest w aureoli, a źródło światła jest w nim (dziennik duchowy Alicji Lenczewskiej).

@Maria C.
napisała: „Komunia Święta jest przenikaniem światła i nasyceniem od wewnątrz. Wszystko w człowieku jest jasne i promieniujące. Cały jest w aureoli, a źródło światła jest w nim”

Widzi pani, to jest właśnie to co najbardziej mnie martwi.
Ja nie przystępuję do Komunii codziennie, a teraz z racji wirusa to nawet i rzadziej niż kiedyś.

Ale niepokoi mnie coś innego. Skoro, jak pani pisze, człowiek przyjmujący Komunię „cały jest w aureoli”, „źródło światła jest w nim” i „wszystko jest w nim jasne i promieniujące” to proszę mi z łaski swojej wytłumaczyć jak mogło dojść do molestowania dzieci (oraz dorosłych) przez osoby które przyjmują Komunię Św. codziennie od lat ! Tym bardziej chyba powinni stąpać po tym „łez padole” jako święci bez grzechu. Przyjęli w życiu wielokrotnie więcej Komunii niż „zwykły” śmiertelnik bo przyjmują ją 365 razy w roku podczas gdy normalnie wierny przyjmuje ją około 52 razy w roku (plus/minus). Np przez 10 lat to daje 3650 versus 520. To są różnice kosmiczne.

Jak więc wytłumaczyć molestowanie na przykład w trakcie spowiedzi (vide degenerat Groer!), albo w zakrystii tuż przed Eucharystią lub tuż po niej ?
Nie potrafię sobie wytłumaczyć wobec tego co pani pisze zachowania takich degeneratów jak Groer, Degollado, Murphy, Trujillo, Karadima, Wesołowski, bp Vangheluwe (Belgia), Brendan Smyth (Irlandia Płn), Paetz, McCarrick i setek jeśli nie tysięcy innych z których na logikę światło powinno promieniować na kilometry.

Może pani pomoże mi to zrozumieć bo ja nie znajduję wytłumaczenia, szukam go, zadaję pytania na forach, pytam znajomych świeckich i duchownych, dyskutuję ale jakoś nikt nie potrafi odpowiedzieć na moje pytania.