Brakuje mi w Polsce myślenia, które w świecie anglosaskim nazywane jest Secular Pro-Life. Myślenia, które może być bliskie zarówno prawicy optującej za trwałymi, jednoznacznymi wartościami podstawowymi, jak i lewicy, która broniąc słabych, wykluczonych i spychanych z różnych przyczyn na margines, dojrzy ich w dzieciach w prenatalnej fazie rozwoju.
Jeszcze raz w punktach o złożonej sytuacji po wczorajszym ogłoszeniu uzasadnienia wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie K 1/20 z 22 października 2020 roku.
1. W aspekcie prawnym bez wątpienia po 22 października ub.r. doszło do kolejnego już obcesowego złamania przez władzę wykonawczą prostych i jasnych zapisów art. 190 ust. 2 Konstytucji (powiązanego z art. 188). Głosi on: „Orzeczenia TK w sprawach wymienionych w art. 188 podlegają niezwłocznemu ogłoszeniu w organie urzędowym, w którym akt normatywny został ogłoszony”. Ust. 3. art. 188 mówi w tym wypadku o „zgodności przepisów prawa, wydawanych przez centralne organy państwowe (w tym wypadku – Ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach przerywania ciąży” z 1993 roku).
Władza znów dała sygnał, że kultura poszanowania prawa i działanie w jego ramach nie jest dla niej żadną wartością
Nie istnieje więc zasada, która uzależnia publikację wyroku w Dzienniku Ustaw od zamieszczenia uzasadnienia wyroku w aktach sprawy prowadzonej przez TK. Wyrok powinien być niezwłocznie opublikowany w Dzienniku Ustaw po jego ogłoszeniu, np. w nocy 22 października lub 23 października w ciągu dnia. Obowiązek niezwłocznego ogłoszenia orzeczenia TK to po prostu tylko techniczno-kancelaryjne dopełnienie publicznego ogłoszenia wyroku.
W tym wypadku praktyka władzy wykonawczej przypomniała najgorsze zachowania gabinetu Beaty Szydło i wielomiesięczne wstrzymywanie się przez rząd z publikacją orzeczeń TK. Władza znów dała sygnał, że kultura poszanowania prawa i działanie w jego ramach nie jest dla niej żadną wartością. Nadrzędna w stosunku do prawa pozostaje wciąż arbitralna wola polityczna rządzących.
2. Może ktoś podnieść argument, że to są szczegóły i niedoskonałości formalne, które jednakże nie znoszą obowiązku uznania nowego prawa, a co więcej, jego sprawiedliwości i celowości. Bez wątpienia, ust. 1 art. 190 ustawy zasadniczej równie jasno i w sposób nie pozostawiający wątpliwości wskazuje, iż „orzeczenia TK mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne”.
Niemniej, dobrze byłoby, aby wokół konstytucyjnych organów władzy sądowniczej, które wydają wyroki w kwestii tak fundamentalnej jak przyjęcie określonej koncepcji początku ludzkiego życia, panował powszechny konsensus społeczny (a co za tym idzie także polityczny).
Autorytetowi TK nie pomaga dzisiaj zasiadanie w nim sędziów-dublerów. Jak również, nieobecność sędziów powołanych w 2015 roku zgodnie z Konstytucją i orzeczeniem TK, od których prezydent Andrzej Duda nie odebrał wówczas ślubowania, działając woluntarystycznie i bez „żadnego trybu”.
W argumentacji na rzecz autorytetu wyroku z 22 października nie pomaga również kolejna nieprawidłowość, polegająca na złamaniu zasady „nemo iudex in causa sua” w przypadku sędzi Krystyny Pawłowicz. Podpisując wniosek do TK w sprawie zbadania zgodności ustawy z 1993 roku z Konstytucją, nie wycofała się z orzekania w tej kwestii.
W tym wypadku widać jak na dłoni, że radykalizm instytucjonalny, skrajny subiektywizm oraz woluntaryzm rządzącej większości w kwestii podejścia do stanowienia i wykonywania prawa będzie się w długofalowym rozrachunku mścił na wyroku i prowadził do jego kwestionowania. Jeżeli decydujemy się na podejmowanie przez organ władzy tak ważnej i fundamentalnej decyzji, musimy dbać o to, aby od strony formalnej cała procedura była „czysta jak łza”.
Stosowana od lat filozofia brutalnego walca, dopychania procesów legislacyjnych kolanem, zachowania spod znaku „trzeba powtórzyć głosowanie, bo przegramy” etc. – nie budują nawet minimalnego szacunku dla instytucji państwa, konstytucji i ram ustrojowych. A zatem – nie budują klimatu dla kultury poszanowania prawa i autorytetu akceptowanych przez wszystkich instytucji.
3. Mimo powyższych zastrzeżeń, warto zapoznać się z uzasadnieniem wyroku TK z ub.r., opublikowanym 27 stycznia. Wiem, że nie jest dzisiaj w modzie czytanie dokumentów, które się krytykuje i przeciwko którym się gorąco protestuje. Konserwatyści nie czytali w większości Konwencji stambulskiej, tylko uwierzyli, że promuje ona gender, a może nawet „wprowadza 33 płcie” i „szariat w Europie”. Mało kto znał szczegóły medyczne i specyficzną sytuację prawną człowieka umierającego kilka dni temu w klinice w Plymouth, ale wierzył na słowo cynicznym twórcom kontentu internetowego, że mamy do czynienia z powtórką męczeństwa Maksymiliana Kolbego i „kontynuacją holokaustu Polaków”.
Podobnie mało kto po stronie przeciwników wyroku TK zadał sobie trud przeczytania jego uzasadnienia. Zgodzę się, że dla laika zarówno w kwestiach prawnych, jak i filozoficzno-etycznych, opublikowane wczoraj uzasadnienie może być tekstem niełatwym do przyswojenia. Mimo to w sposób dość rzetelny relacjonuje ono dotychczasową historię debat prawnych wokół aborcji i nie można mu zarzucić szczególnej ideologizacji.
Kluczowym zagadnieniem, na które uzasadnienie wskazuje, jest problem konstytucyjnych gwarancji dla prawnej ochrony życia dziecka w okresie prenatalnym i mówiąc szerzej, podmiotowości prawnej dziecka w prenatalnej fazie rozwoju.
Drugie ważne pytanie, na jakie stara się odpowiedzieć TK, to jak się zachować w przypadku kolizji dóbr podmiotowości dziecka w prenatalnej fazie rozwoju i jego ciężkich schorzeń, jak również życia i zdrowia matki.
To prawda, że Konstytucja – stawiając w art. 30 i 38 kwestię przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka oraz prawnej ochrony życia każdego obywatela – nie precyzuje momentu, w którym zaczyna się ludzkie życie. Nie mówi więc ani o życiu od „momentu poczęcia”, ani o „życiu od momentu narodzenia, 12 lub 24 tygodnia” czy innych przyjętych arbitralnie ram czasowych faz życia prenatalnego.
Konieczne jest w tej niełatwej sytuacji – odwołać się już do konkretnej aksjologii, zakładającej moment początku ludzkiego życia. Obiektywnie należy przyznać, że mamy do czynienia z różnicami zdań w tej kwestii wśród legislatorów i obywateli. Aby prawo miało charakter konsekwentny, logiczny i racjonalny, należałoby przyjąć jedną – możliwą dla wszystkich do zaakceptowania – definicję początku ludzkiego życia.
I w tym miejscu TK powołał się na orzeczenie TK z 28 maja 1997 r., sygn. K 26/96, stwierdzające: „państwo takie realizuje się bowiem wyłącznie jako wspólnota ludzi, i tylko ludzie mogą być właściwymi podmiotami praw i obowiązków stanowionych w takim państwie. Podstawowym przymiotem człowieka jest jego życie. Pozbawienie życia unicestwia więc równocześnie człowieka jako podmiot praw i obowiązków. Jeżeli treścią zasady państwa prawa jest zespół podstawowych dyrektyw wyprowadzanych z istoty demokratycznie stanowionego prawa, a gwarantujących minimum jego sprawiedliwości, to pierwszą taką dyrektywą musi być respektowanie w państwie prawa wartości, bez której wykluczona jest wszelka podmiotowość prawna, tj. życia ludzkiego od początków jego powstania”.
Marzy mi się pójście przez kogoś z lewej strony drogą socjalistycznego premiera Włoch Giulano Amato, który podkreślał, że jako agnostyk i człowiek lewicy nie posiadł wszystkich rozumów i nie jest w stanie autorytatywnie stwierdzić, kiedy zaczyna się życie. I dlatego – jest zdania, że niepowtarzalną w przypadku każdego człowieka wartość indywidualnego życia prawo powinno chronić od samego początku, czyli od momentu początków ciąży
Drugim tropem orzeczniczym, na jaki wskazuje uzasadnienie wyroku, jest zawarte w orzeczeniu z 1997 r. stwierdzenie o charakterze więzi matki z dzieckiem znajdującym się w fazie życia płodowego. „(…) ochrona macierzyństwa nie może oznaczać wyłącznie ochrony interesów kobiety ciężarnej i matki. Użycie przez przepisy konstytucyjne określenia rzeczownikowego wskazuje na określoną relację pomiędzy kobietą a dzieckiem, w tym dzieckiem dopiero poczętym. Całość tej relacji (…) ma charakter wartości konstytucyjnej, obejmując tym samym życie płodu, bez którego relacja macierzyństwa zostałaby przerwana” – uzasadnienie przywołuje dalej uzasadnienie orzeczenia z 1997 roku.
Dalej TK podaje dość kluczowy wniosek: „Niedopuszczalne jest twierdzenie, że z uwagi na jakieś cechy jedna jednostka jest mniej warta od innej jako człowiek. Twierdzenie to odnosi się nie tylko do fazy postnatalnej, ale dotyczy także fazy prenatalnej życia człowieka. Bez względu na fakt narodzin cecha danej istoty, którą jest bycie człowiekiem, nie ulega zmianom”.
Kolejnym ważnym argumentem uzasadnienia wyroku jest zdanie: „(…) Wszak nawet pozbawione wątpliwości stwierdzenie ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu nie oznacza, że dotknięty nimi człowiek nie będzie mógł korzystać w pełni z praw i wolności gwarantowanych konstytucyjnie w postnatalnej fazie życia”.
4. Biorąc pod uwagę szereg kontrowersji związanych z określaniem statusu ontologicznego i społecznego dzieci w okresie płodowym i zamykając w nawias dyskusje na ten temat opierające się na założeniach religijnych i ideologicznych, przyjęcie zasady prawnej, że życie zaczyna się w momencie poczęcia wydaje się najbardziej bezpieczne poznawczo, logiczne i naturalne.
Brakuje mi w Polsce myślenia, które w świecie anglosaskim nazywane jest secular pro-life. Myślenia, które może być bliskie zarówno prawicy optującej za trwałymi, jednoznacznymi wartościami podstawowymi, jak i lewicy, która broniąc słabych, wykluczonych i spychanych z różnych przyczyn na margines dojrzy ich w dzieciach w prenatalnej fazie rozwoju.
Marzy mi się pójście przez kogoś z lewej strony drogą socjalistycznego premiera Włoch Giulano Amato, który podkreślał, że jako agnostyk i człowiek lewicy nie posiadł wszystkich rozumów i nie jest w stanie autorytatywnie stwierdzić, kiedy zaczyna się życie. I dlatego – jest zdania, że niepowtarzalną w przypadku każdego człowieka wartość indywidualnego życia prawo powinno chronić od samego początku, czyli od momentu początków ciąży.
Lub drogą lewicowej posłanki do parlamentu argentyńskiego Natalii Villi z peronistowskiej Partii Justycjalistycznej, która podczas ubiegłorocznej debaty w parlamencie swojego kraju na temat liberalizacji aborcji przyznała, że aborcja nie jest „prawem człowieka”, ale prawem dominacji silnych ekonomicznie nad słabymi i prawem dominacji wygodnie żyjących mężczyzn nad kobietami.
„Aborcji nie możemy zakwalifikować do praw człowieka. Aborcja nie jest prawem człowieka. Do praw człowieka należy to, że życie człowieka jest chronione. Prawem człowieka jest to, że jego życie jest bronione, nie to, że jego życie jest eliminowane. Aborcja nie jest postępem. Nie można nazwać postępową politykę, która domaga się niszczenia życia ludzkiego. Słyszałam tutaj, że aborcja to dług, jaki demokracja musi spłacić wobec nas, kobiet. Przepraszam bardzo, ale demokracja powinna spłacić dług, jaki ma względem nas kobiet pod wieloma aspektami: prawa polityczne, prawa zatrudnienia, prawa wynagrodzenia, prawa socjalne…, ale na pewno nie prawo do aborcji. Gdyż aborcja nie jest prawem człowieka” – mówiła wówczas deputowana (tłumaczenie o. Kasper Mariusz Kaproń).
4. Wciąż stoję na stanowisku, że troska o życie poczęte musi iść w całkowitej symbiozie z zapewnieniem rodzicom, rodzinom i opiekunom dzieci, w tym niepełnosprawnych, jak największej możliwej pomocy finansowej i instytucjonalnej ze strony państwa. I od tego, a nie od zakazów prawnych należy zaczynać wszystkie działania „za życiem”.
Wyroki TK i ustawy w kwestiach najbardziej wrażliwych i delikatnych, wiążące się traumami i ciężkimi doświadczeniami ludzkimi powinny być uwieńczeniem i podsumowaniem procesu pomocy tam, gdzie wzrasta nowe życie. Zaczynać należy od wypełniania obecnie nieprzestrzeganego i lekceważonego prawa, jak chociażby wyroku TK z 2014 roku w kwestii dodatków pielęgnacyjnych dla opiekunów niepełnosprawnych, od rozluźnienia przepisów utrudniających życie i płynność finansową rodzicom i opiekunom niepełnosprawnych, od podwyżki i wydłużenia świadczeń stałych itd.
U nas wszystko zaczyna się nie od strony, od której należy. W tym wymiarze chyba trudno poważnie traktować rzeczniczkę klubu parlamentarnego PiS, która zarówno w październiku 2020 roku, jak w styczniu 2021 roku powtarza „mowę-trawę” o „dokładnej analizie w bliskiej przyszłości wyroku i uzasadnienia wyroku TK”.
Media donoszą dzisiaj o dostarczeniu do wicepremiera i premiera projektu pomocy ciężarnym z ciężkimi wadami płodów, jak również o złożeniu przez Ordo Iuris propozycji eksperckich do prezydenta w kwestii zmian w zakresie m.in. prawa adopcyjnego, opieki nad niepełnosprawnymi i ochrony okien życia.
To już są na pewno bardziej poważne konkrety, choć dziwi jednocześnie, że rząd najwyraźniej przespał ostatnie trzy miesiące i ograniczył się do łatwej i przyjemnej dla niego „wojny kulturowej”. Nie tędy zupełnie droga i nie ma zbytnich powodów na tworzenie pochwalnych hymnów dla rządzącej większości.
5. W całej sprawie wciąż potrzeba spokojnego, pełnego empatii i kultury dialogu filozoficznego, etycznego, medycznego, psychologicznego, socjalnego i ekonomicznego. Odpowiedzialnej postawy władz, samorządów, Kościołów, świata nauki i mediów. Kolejne teksty o „zwycięstwie w wojnie kulturowej” czy o jej kontynuowaniu pod znakiem „rewolucji” nie zmienią sytuacji najbardziej potrzebujących pomocy i wsparcia i nie prowadzą do niczego dobrego.
Tekst ukazał się pierwotnie na Facebooku
Przeczytaj także: Za życiem, byle konsekwentnie
„Za życiem” w Polsce:
– smog zabijający kilkadziesiąt tys. osób rocznie
– brak dostępu do opieki lekarskiej nawet w czasach przedepidemicznych
– kierowcy zabijający ludzi na pasach
– prawicowi terroryści i bojówki kibolskie fetowane przez państwo
– kult wojny, śmierci i męczeństwa kierowany nawet do dzieci
– tuszowanie pedofilii
– brak działań na rzecz przeciwdziałania samobójstwom
– niezamknięcie kościołów jako ważnego elementu wzmacniającego transmisję wirusa przy zamykaniu całej gospodarki
– pogarda dla wszystkich, którzy nie są nacjonalistycznymi katolikami
– radykalne ograniczenie dostępu do antykoncepcji awaryjnej
– brak wsparcia dla samotnych matek
– sylwester z dwójką
dodam do tego:
– brak refundacji terapii np. w chorobach nowotworowych, które są refundowane w UE ale nie w Polsce
– brak refundacji szczepionek przeciwko HPV, które są refundowane w całej UE, ale nie w Polsce
– brak wsparcia finansowego i osobowego matek z dziećmi niepełnosprawnymi
– brak wsparcia finansowego i osobowego rodzin z osobami starszymi lub niepełnosprawnymi
My potrafimy tylko głośno krzyczeć i obiecywać, potem wszystko idzie w niepamięć, a ludzie są pozostawieni sami sobie.
Zgadzam się z autorem, że życie ludzkie zaczyna się od momentu jego poczęcia, co do reszty to mam wrażenie, że autor katapultował się na Marsa (księżyc stanowczo za blisko) i w marsjańskiej atmosferze relacjonuje to, co dzieje się w Polsce.
W punkt. Od dawna nie trafiłem na artykuł, z którym mógłbym się w 100% zgodzić. ,,Więź” dba o standardy, przedstawia różne punkty widzenia. Niestety ,,Tygodnik Powszechny” skręcił w lewo i zamknął się w jednej narracji dotyczącej tych spraw.