Obecny metropolita Perth zapowiedział, że Kościół wypłaci odszkodowanie. Wyraził zadowolenie z faktu, że przyznano je skrzywdzonemu. Przeprosił za to, że w przeszłości Kościół nie traktował wykorzystanych z szacunkiem.
Pięćdziesięcioletni Australijczyk, który w dzieciństwie był wykorzystywany seksualnie przez księdza, uzyskał wczoraj rekordowe odszkodowanie od Kościoła katolickiego w Australii. Decyzją sądu archidiecezja Perth musi mu wypłacić 2,45 mln dolarów australijskich (ponad 7 mln złotych).
13 stycznia skrzywdzony złożył zeznania przed sądem. Jego oprawca, ks. Bertram Adderley, w latach 1978-1980 dopuszczał się na chłopcu wykorzystywania seksualnego, gdy ten był ministrantem w jednej z parafii w archidiecezji Perth i miał 9-11 lat. Wcześniej duchowny pracował w sąsiedniej diecezji Bunbury. Jej były ordynariusz, bp Myles McKeon, przyznał w 2008 r., że od 1974 r. wiedział o seksualnych przestępstwach podopiecznego, jednak nie powiadomił o tym władz cywilnych, lecz skierował go do pracy w archidiecezji Perth.
Michael Magazanik – adwokat skrzywdzonego, którego danych nie upubliczniono – oświadczył, że wykorzystywanie seksualne wywarło niszczący wpływ na życie jego klienta, cierpiał on m.in. na zespół stresu pourazowego i depresję.
Początkowo w ramach poufnego porozumienia z archidiecezją Perth skrzywdzony zgodził się przyjąć odszkodowanie w wysokości 50 tys. dolarów australijskich (niemal 150 tys. złotych), ale w 2018 roku postanowił pozwać archidiecezję do sądu.
Obecny metropolita Perth abp Timothy Costelloe zapowiedział, że Kościół wypłaci odszkodowanie oraz pokryje koszty postępowania sądowego. W opublikowanym komunikacie hierarcha przyznał, że sprawa uwidocznia, jak okropne jest wykorzystywanie seksualne i jak straszne są jego skutki w życiu ofiary. Wyraził zadowolenie z faktu, że skrzywdzony miał okazję opowiedzieć swoją historię i ze przyznano mu odszkodowanie.
Arcybiskup Perth przyznał, że w przeszłości Kościół nie respektował swego zobowiązania do traktowania ofiar z szacunkiem, współczuciem i wrażliwością i za to przeprosił.
Magazanik z kolei ujawnił, że o sprawie ks. Adderley’a rozmawiał już z innymi osobami skrzywdzonymi przez niego i zachęcił je do ujawnienia się. Duchowny ma na sumieniu dziesiątki ofiar, jeszcze z czasów, gdy – zanim został księdzem – pracował w latach 50. jako nauczyciel.
Przeczytaj też: Kościół nie stoi ponad prawem
KAI, DJ