Jesień 2024, nr 3

Zamów

Bezkarność, zależność i tabu. Jak księża wykorzystują seksualnie zakonnice

Fot. Neil Roger

Skoro wykorzystanie seksualne sióstr zakonnych w Kościele ma charakter instytucjonalny, instytucjonalna powinna być też pomoc – pisze Edward Augustyn w „Tygodniku Powszechnym”.

W „Tygodniku Powszechnym” ukazał się tekst Edwarda Augustyna „Ofiara doskonała” o wykorzystywaniu seksualnym sióstr zakonnych. Autor zwraca uwagę, że od lat wiadomo, iż problem istnieje: już w „1994 r. s. Maura O’Donohue, lekarka, przekazała do Watykanu raport na temat wykorzystywania seksualnego zakonnic przez księży”. Po latach, w styczniu 2019 r., do tematu wrócił miesięcznik «Donne Chiesa Mondo», dodatek do watykańskiego «L’Osservatore Romano»”, zaś niedługo potem mówił o nim papież Franciszek. 

A jednak seksualne nadużycia wobec zakonnic są wciąż tematem tabu – zaznacza redaktor „TP”. W Polsce nie znamy nawet skali zjawiska, bo ankieta, „którą po głośnej wypowiedzi papieża rozesłała do zakonów Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego wraz z Międzynarodową Unią Przełożonych Generalnych, do Polski nigdy nie dotarła”.

Z badań przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych w 1998 r. wynika, że nadużyć seksualnych w zakonie doświadczyła co trzecia siostra. Zdaniem psychoterapeuty ks. Jacka Prusaka „w Polsce to zjawisko ma większą skalę”. – U nas jest więcej duchownych i zakonnic niż w wielu krajach razem wziętych, więc tych przypadków nie może być mniej – tłumaczy Augustynowi.

Z kolei Lucetta Scaraffia, była szefowa „Donne Chiesa Mondo”, wyjaśnia, że „księża mogą wykorzystywać zakonnice, bo czują się bezkarni. Mają nad nimi władzę, a one są od nich uzależnione ekonomicznie”. Uważa, że „najskuteczniejszą drogą jest zgłaszanie przestępstw organom państwa – policji i prokuraturze. Trzeba tworzyć instytucje oferujące porady prawne i wsparcie psychologiczne. Ale przede wszystkim należy wysłuchać skarg zakonnic i poważnie je traktować”.

Problemem może być również zakonna formacja sióstr. Jak przekonuje Marta Abramowicz, autorka książki „Zakonnice odchodzą po cichu”, formacja jednak „nie tylko nie stawia na dojrzałość, ale wręcz utrzymuje je w niedojrzałości”; „zakonnice uczy się podporządkowania i ślepego posłuszeństwa, a oducza samostanowienia i myślenia”.

W tekście przywołana jest również s. Mary Lembo z Togo, pierwsza zakonnica, która napisała doktorat o molestowaniu seksualnym sióstr. Jej zdaniem, by chronić siostry przed nadużyciami, potrzeba edukacji seksualnej (także podczas formacji zakonnej), „zasad prewencji (wytyczenie granic, które powinny być przestrzegane przez wszystkich w życiu zakonnym i pracy duszpasterskiej) i tworzenia struktur wsparcia”.

Do tego ostatniego nawiązuje ks. Prusak. – Trzeba pamiętać, że wykorzystanie seksualne w Kościele zawsze ma charakter instytucjonalny. Bo zawsze chodzi o wykorzystanie przywileju władzy oraz stworzenie przez sprawcę takiego kontekstu, który utrudni ofierze wyjawienie tajemnicy – mówi.

Wesprzyj Więź

„Instytucjonalna powinna być też pomoc” – podsumowuje Augustyn.

Przeczytaj też: Problem seksualnego wykorzystywania zakonnic przez księży istnieje w Polsce od dawna. Rozmowa z s. Jolantą Olech

DJ

Podziel się

16
1
Wiadomość

To powoli kolejny temat odważnie podejmowany przez Tygodnik Powszechny i Więź też (rozmowa z s. Jolantą)
Świetny wywiad w obecnym https://www.tygodnikpowszechny.pl/one-sie-nie-zbuntuja-166255 o jakże wymownym tytule.
Z goryczą stwierdzam, że bywamy nieźle trenowani (niekiedy) w Kościele do postawy biernej owcy. Problem zatem bardziej złożony niż wykorzystanie dzieci, ponieważ kiedy mowa o dorosłych to zwykle mówi się – sam sobie jest winny/winna. To sprawa o wiele bardziej delikatna. Co będzie z nią dalej?

Ten problem jest nieprawdopodobnie delikatny. Znam osobiscie siostre zakonna, ktora zostala w ten sposob wykorzystana. Ona nigdy zaskarzy tego ksiedza, bo najbardziej to sobie samej wyrzuca, ze zaufala lajdakowi…

Ręce opadają. Za często się zdarza, że promujecie artykuł, z którego instrumentalne traktowanie nadużyć seksualnych w celu dekonstrukcji obecnej struktury władzy w Kościele, owszem, obciążonej wieloma błędami i grzechami, aż bije po oczach. Nie stwarza on wspólnej częstotliwości, na której mogliby prowadzić dialog o tym zjawisku osoby z różnych „parafii”. Przywoływanie jako miarodajnej książki M.Abramowicz „Zakonnice odchodzą po cichu” wydanej przez Krytykę Polityczną jest wysłaniem do takich jak ja, nie zaprzeczających zjawisku i konieczności poruszania spraw takich nadużyć, sygnału, że z góry mamy przystać na narrację wrogów Kościoła. Tak, wrogów. Czytałem książkę, słuchałem wypowiedzi Autorki w Teatrze Powszechnym. Dlaczego Autor artykułu w TP uznał radykalne zaangażowanie społeczno-polityczne Autorki cytowanej jako autorytet za nieistotne dla poglądów, które głosi? By nie być gołosłownym, nie zaprzeczając prawdziwości opowiedzianych tam historii (na ile reprezentatywnych, nie wiem) książka całkowicie przemilcza odejście Betanek z Kazimierza Dolnego, które jak odeszły, to z takim hukiem, że zatrzęsło się nawet poza Polską. Bo ta historia zupełnie nie pasuje do tezy o całkowitym stłamszeniu sióstr zakonnych w Kościele. To było tak ważne wydarzenie, że jego całkowita nieobecność w książce o odchodzeniu zakonnic była decyzją przemyślaną i podjętą w złej wierze, bowiem uczciwość wymagała przywołania tego zdarzenia i wyjaśnienia, dlaczego nie ma on dla tej książki znaczenia. Więc żądacie od nas przyjęcia na Kościół perspektywy dla której to, czy prawda jest ważna zależy od tego, czy służy „sprawie”. mając do wyboru trud poszukania wspólnej częstotliwości z katolikami konserwatywnymi Autor wybrał puszczanie oka do nie-Kościoła: „patrzcie, my mamy podobne zdanie o Kościele jak wy, pokochajcie nas”, niż pomaganie Kościołowi siebie naprawiać. I ułatwił zwolnienie siebie katolikom „głównego nurtu” z odniesienia się do poważnych faktów, które przytoczył. A Więź mu pomaga.

Do Piotr Ciompa: Dziękuje Panu za te uwagi i rozumiem Pana wzburzenie. Też chciałabym abyśmy w Kościele sami umieli radzić sobie z takimi sytuacjami,
I aby inni ( z poza Kościoła) nie musieli nam pomagać zmierzyć się z niewygodną prawdą. niemniej od lat temat co raz to temat poruszany nie znajduje wspólnej częstotliwości z tzw., katolikami konserwatywnymi. Polecam lekturę na Opoce – https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/bonowicz_siostry.html
Czasy się zmieniły. Może teraz będzie łatwiej pomóc tym, które tego potrzebują.
Jak pisałam temat delikatny. Chciałabym abyśmy znaleźli w Kościele wspólną przestrzeń do rozmowy. Nawet jak taki jest początek ( że inni nam to wytykają) – to on nas dalej zależy czy i jak się w ogóle zajmiemy tematem.

Musze przyznac, ze posiada Pan solidny warsztat literacki. Dlatego chetnie tez Pan czytam. Ten przyklad z siostrami betankami jest rzeczywiscie trafny. Zaciekawil mnie Pan nim. Postaram sie nawiazac kontakt z p. Abramowicz, zeby to wyjasnic. Cdn.

Do Piotr Ciompa i Konrad Schneider: Jak już pisałam rozumiem oburzenie pana Piotra, że znów „ktoś nie nasz” pisze o naszych sprawach. Ale też pytam kto z nas – katolików wytrwale bada temat, chociaz go zaczyna i …Polecam naprawdę ten artykłuł z Opoki Pana Wojciecha Bonowicza. ( w moim komenatrzu powyżej;) myślę, że niewiele z nas wie jak trudno pisać na ten temat, zebrać informacje. Tabu. Tu bardziej redakcja Więzi może się wypowiedzieć. Przykład z betankami, to przykład buntu, ale pod wpływem jakiejś tragicznej megalomanii – w grę wchodziły prywatne objawienia -sprawa złożona polecam artykuł https://www.rp.pl/Plus-Minus/306189983-Reportaz-o-losach-betanek-po-eksmisji-z-klasztoru-w-Kazimierzu.html
Myślę, że nie wiemy prawie nic jak wygląda wewnętrzne życie wielu zakonów żeńskich.
Książka Marty Abramowicz dotyczyła aspektu odchodzenia pojedynczych sióstr a nie buntu ponad połowy klasztoru, który de facto został podzielony przez fałszywe objawienia.
Poza tym dla mnie w Tygodniku ważna jest rozmowa z panią Lucettą Scarafią. Myślę, ze właśnie dotykamy kolejnego wrażliwego i bolącego miejsca w Kościele. Zalecana faktycznie ostrożność połączona z chęcią uzdrowienia.

@Piotr.
Za dużo doszukuje się pan złej woli.
Tę książkę także czytałem. Aby się zorientować dlaczego są wywiady/relacje akurat z tymi kobietami które są tam ujęte wystarczy przeczytać… tylko wstęp do książki !

Wstęp: Korespondencja
„Połowa osób zadeklarowała, że zna byłego księdza lub zakonnika, a nawet kilku, i może dać namiary.(…)
Poprosiłam o kontakty, licząc, że duchowni będą mieli lepsze rozeznanie w świecie sióstr niż świeccy. Napisałam do Stanisława Obirka, Jacka Krzysztofowicza i Tadeusza Bartosia, księży zakonników, których odejścia były szeroko dyskutowane w mediach. Nie wiedzieli jednak więcej niż inni. (…)

Miałam jednak jeszcze nadzieję, bo przez wiele lat badałam grupy w socjologii zwane hidden, czyli ukrytymi. Mimo wszystko zawsze udawało mi się dotrzeć czy to do gejów i lesbijek strzegących swojej
prywatności, czy to do wychowanków domów dziecka, po których ślad zaginął. W takich sytuacjach – analizowałam – najlepiej sprawdziła się kula śnieżna, internet i pomoc ludzi dobrej woli.(…)

(…) Pierwsze trzy byłe siostry, do których dostałam telefon, stwierdziły, że nie znają żadnych innych. To samo powiedziały czwarta, piąta i szósta. Zakonnice odchodzą pojedynczo i po cichu. Nie mają ze sobą kontaktu. Nie było szans na kulę śnieżną.(…)

(…) A więc internet. Szukałam miejsc, gdzie w sieci kontaktują się ze sobą byłe siostry. Na forach o tematyce powołaniowej znalazłam tylko rozterki młodych dziewcząt, czy powinny wstąpić do zakonu.
Nic więcej. Byłe siostry nie szukają ze sobą kontaktu. Z ciekawszych tropów tylko Stowarzyszenie Byłych Księży i Ich Rodzin. Stowarzyszenia Byłych Zakonnic nikt jeszcze nie założył. Napisałam do księży. Odpowiedzieli, że stowarzyszenie nie prowadzi kartotek osób opuszczających stan duchowny. Polecają zamieścić apel na ich forum. Może ktoś się zgłosi. Obiecali przesłać wiadomość do swoich kontaktów(…)

(…)Dwadzieścia – to dużo czy mało? Dotarcie do dwudziestu byłych zakonnic zajęło mi pół roku.”

I tak dalej, i tak dalej. Nie będę cytował połowy książki.
Po prostu udało jej się dotrzeć akurat do tych osób.

A druga sprawa to fakt, że ta książka nie jest o buntach doktrynalnych w zakonach żeńskich z powodu jakichś osobistych megalomańskich mniemań o sobie samym tylko o pojedynczych odejściach.
To zupełnie inny gatunek spraw. Samo pomieszanie ich w jednej książce nie miałoby ani sensu ani niczego by nie wniosło.

Czytając książkę czy oglądając film należy pamiętać że w tych utworach stosuje się pewne skróty. To tylko przykłady pewnych postaw. Nie jest przecież napisane, że każda zakonnica tak się zachowuje.

Tak samo w filmie np „Kler” jest pokazane kilka postaw negatywnych bo o tym jest film. Nie ma sensu zadawać pytania – a dlaczego nie pokazano tysięcy dobrych kapłanów ? Bo nie o tym jest film. Film jest o wadach i grzechach kleru więc ukazane są pewne negatywne postawy które przecież występują w rzeczywistości.

A fakt kto wydał książkę jest mniej istotny od faktu czy to co jest napisane jest prawdą czy kłamstwem.