Jeśli będziemy się skupiać tylko na reformie kościelnych struktur, zmarnujemy sobie życie. Ostatecznie chodzi o miłość, a nie o Kościół. Rozmawiają Monika Białkowska, Marek Kita, Maria Rogaczewska i Zbigniew Nosowski.
Jak może się wyrażać wierność Kościołowi, odrzucająca skorupę „systemu kościelnego”? W sobotę dyskutowali o tym: Monika Białkowska – doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka „Przewodnika Katolickiego”, Marek Kita – doktor teologii i filozofii, profesor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, Maria Rogaczewska – doktor socjologii. Rozmowę – pod tytułem „Kościelne nieposłuszeństwo obywatelskie” – prowadził Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny kwartalnika „Więź” (nagranie pod tekstem).
Punktem wyjścia był tekst prof. Kity „Czy Kościół to nie pomyłka? Rzecz o rozpuszczaniu pewnej skorupy”, jak mówił Nosowski, jeden z ważniejszych opublikowanych ostatnio na Więź.pl. Jego autor tłumaczył, że napisał go „dla samego siebie, żeby pozbierać myśli” oraz dla tych, którzy „w Kościele trwają, ale wciąż czują się przez instytucję zastraszani”, a także „ze wstydu i zniesmaczenia kościelną demagogią”.
– Sporo osób dziś z Kościoła odchodzi, a ja prowokacyjnie myślę sobie, że słusznie odchodzą, bo jeśli widzą to, co widzą, to trudno zostać. Osobiście mam łaskę ufania, że w tej kościelnej skorupie jest coś więcej, ale jednocześnie nie mam pretensji do innych, którzy tego nie dostrzegają. Absolutnie nie czuję się od nich mądrzejszy – wyjaśniał.
Problemem jest to, że system kościelny stanowi kopię imperiów tego świata. Jeśli ktoś uważa, że jest wywiedziony z Ewangelii, to się po prostu tragicznie myli
Zdaniem teologa warto uporządkować kwestie tego, co rozumiemy jako Kościół, co jest w tym autentycznie Kościołem, a co pomyłką. Wtedy też może się okazać, że wiele osób nie odeszło tak naprawdę z Kościoła.
Maria Rogaczewska – w nawiązaniu do tytułu spotkania – wyjaśniała, że nie każdy bunt jest nieposłuszeństwem obywatelskim. Do tego – tłumaczyła – nie wystarczy pojedyncza subiektywna niezgoda na coś, ale współpraca grupy osób wokół danej sprawy.
Zdaniem Moniki Białkowskiej nieposłuszeństwo w Kościele ma sens tylko wtedy, gdy łączy się z opowiedzeniem się za czymś, a nie jest wyłącznie przeciw czemuś. Gdy chce ocalić kościelną wspólnotę. Inaczej prowadzi do katastrofy.
– Nieposłuszeństwo w Kościele brzmi dziś niepokojąco, samo posłuszeństwo uległo bowiem w ramach Kościoła niemądrej ideologizacji. Zrobiliśmy z posłuszeństwa tresurę do mechanicznego podporządkowywania się instytucji – zauważył Kita.
Dobrze byłoby, żeby w Polsce rodzice poczuli się odpowiedzialni za wychowanie religijne swoich dzieci, a nie zrzucali całą odpowiedzialność na katechetów czy Kościół instytucjonalny
Zastrzegł jednocześnie, że jemu samemu chodzi o „rozpuszczanie, a nie rozbijanie skorupy kościelnego systemu kontroli i władzy”. – Kościół jest rzeczywistością głębszą i szerszą niż biskup, przełożony czy watykańskie urzędy. Trzeba być posłusznym Tradycji Kościoła, a nie temu, co w danym momencie widziane jest jako ta tradycja. I chodzi o nieposłuszeństwo systemowi, a nie Kościołowi – dodał.
Co można konkretnie robić? Rogaczewska przywołała funkcjonujący w Stanach Zjednoczonych ruch rodziców na rzecz mniej autorytarnego wychowania religijnego dzieci. – Dobrze byłoby, żeby i w Polsce rodzice poczuli się odpowiedzialni za wychowanie religijne swoich pociech, a nie zrzucali całą odpowiedzialność na katechetów czy Kościół instytucjonalny – stwierdziła.
Z tą radą zgodził się prof. Kita. – Jeśli mamy być „Kościołem domowym”, to zachowujmy się jak Kościół domowy. Nie czekajmy, aż ksiądz nam na coś pozwoli, bo jest mnóstwo rzeczy, które można zrobić bez księdza – apelował. – Gdziekolwiek jako ochrzczeni pójdziemy, tam będziemy Kościołem, salka parafialna nie jest nam wcale niezbędna – wtórowała Białkowska.
Za kluczowe teolożka uznała „odrzucenie pewnych form współpracy, które uważamy za niegodne”, także nieprzyjmowanie zaszczytów w instytucjonalnym Kościele. – Złudzeniem jest przekonanie, że można świetnie funkcjonować w systemie i go naprawiać od środka. Pewien biskup niedawno przyznał: „Bez Terlikowskiego, Białkowskiej, Nosowskiego my sobie nie poradzimy”. Świetnie, tylko czemu nie powie tego głośno? Bo godzi się funkcjonować w określonym systemie – mówiła.
Dziennikarka „Przewodnika Katolickiego” zwróciła też uwagę na potrzebę ujawniania prawdy tak, by postawić system pod ścianą i zmusić do konfrontowania się z danymi zarzutami.
Oprócz tego – zdaniem publicystki – nie wolno dać się wciągnąć w Kościele w „patologiczne zależności”, trzeba „kochać matkę Kościół, ale wyjść ze współuzależnienia”.
– Problemem jest to, że system kościelny stanowi kopię imperiów tego świata. Jeśli ktoś uważa, że jest wywiedziony z Ewangelii, to się po prostu tragicznie myli – podkreślił Kita.
Skąd jednak wiemy, że nasze poglądy na Ewangelię i Kościół są słuszne? Jakie są kryteria? – Dla mnie takim kryterium są konsekwencje dla najsłabszych członków wspólnoty; odpowiedź na pytanie, czy nasze działania poprawiają ich sytuacje, czy raczej ich wykluczają – odpowiadała Rogaczewska.
Rozmówcy zgodzili się w tym, że dobrze byłoby zachować dystans wobec „instytucjonalnego bałaganu”. A także w tym, że jednym z największych zagrożeń dla Kościoła pozostaje klerykalizm.
Nadzieja, że inaczej będziemy wybierać biskupów, to iluzja. Nie wolno łudzić ludzi mówieniem, że mają teraz zacisnąć zęby, bo za x pokoleń coś się zmieni. Przecież liczy się to, co tu i teraz
– Klerykalizm z jednej strony krzywdzi wiernych, ponieważ odbiera im godność dzieci Bożych i robi z nich lękliwych poddanych. Ale ten sam klerykalizm krzywdzi też tych członków Ludu Bożego, którzy przyjmują święcenia. Myślenie, że ksiądz jest istotą niemal z innej planety, która żyje samotnie na plebanii i ma obowiązek być „drugim Chrystusem”, nałożyło mu na barki olbrzymi ciężar, który spowodował, że nie potrafi często przyznać się do słabości – zauważył Kita.
Jakich zatem rozwiązań systemowych potrzebujemy w obecnej kryzysowej sytuacji? – Jako teolog jestem głęboko przeciwna szukaniu w teologii prostych recept na uzdrowienie systemu i uznawaniu, że dany przepis zmieni sytuację. Na przykład nadzieja w innym sposobie wyboru biskupów to iluzja. Nie wolno łudzić ludzi mówieniem, że mają teraz zacisnąć zęby, bo za x pokoleń coś się zmieni. Przecież liczy się to, co tu i teraz – odpowiadała Białkowska.
– Musimy pamiętać, że ostatecznie chodzi o miłość, a nie o Kościół, że te struktury w takiej formie, jak obecnie, nie przetrwają. Jeśli będziemy się skupiać tylko na ich reformie, to zmarnujemy sobie życie – zaznaczyła publicystka.
I dodała: – Kościół w Polsce może już nie uratować wiarygodności. To, co możemy zrobić tu i teraz, to walka o wiarygodność Ewangelii, a nie Kościoła; o to, by ludzie widzieli, że Dobra Nowina potrafi zmienić życie konkretnego człowieka. Nie obchodzi mnie to, jaką strukturę będzie miał Kościół za pięć pokoleń. Mnie obchodzi to, żebyśmy spotkali się z Jezusem w niebie. Wszystko inne jest kwestią drugorzędną.
Dopowiadała do tego Rogaczewska: – Religia jest przede wszystkim pamięcią. Każdy z nas jest bardzo istotnym ogniwem w wielopokoleniowym łańcuchu przekazu wiary. Aby to dobrze zrobić, każdy potrzebuje pielęgnować swoją kulturę duchową.
Poza wszystkim – zdaniem Kity – potrzebujemy „korepetycji z Ewangelii”, czyli ciągłego uczenia się myśleć nie systemem, a Dobrą Nowiną.
DJ
Bardzo dobra robota.
Ciekaw jestem, który to biskup, Rys, Polak, Galbas czy….? Ojej, kończy mi się inwencja twórcza. Ponoc jest ponad stu biskupow w PL.
Ja ten tekst pana Marka Kity przeżyłam mocno ponieważ rozprawił się z całą zasłoną dymną używaną przez nawet miłych księży, do wyjaśnienia kryzysu w Kościele – bo był Judasz, że zaparcie się Piotra itp. itd.
A przecież te historie nie są wytłumaczeniem sytuacji tylko powodem by ją zmienić.
Nie mamy się nimi pocieszać …
I nawet przestraszyłam się tego co napisałam pod artykułem w komentarzach. Przyznaję.
„Uważam, że my – tzw świeccy dopiero się budzimy.
Słucham wielu rozmów i konferencji i recenzji od miesięcy – dalej jesteśmy za grzeczni.
To moje zdanie.
Zamiast krzyknąć uprzejmie prosimy.
Zamiast tupnąć nogą – coś sobie napiszemy.
Moje pytanie brzmi co dalej ? „
Może nawet tymi słowami , nie wiem, zarzuciłam wielu osobom rozmawiającym, i tak bardzo działającym, że i tak dopiero się budzimy.
Że jesteśmy dalej grzeczni, kiedy warto krzyknąć.
Pan Marek Kita wyznał, że te słowa napisał by uporać się z własnym myśleniem.
Uważam, że jest nas więcej tak myślących.
Nie wiem jak można nas znaleźć i połączyć.
Jak dotrzeć.
Bo w czasem jednocześnie budzi się bunt i prośba o podanie recepty.
Czyli czytamy wiadome gazety.
Sama od dawna uważam za księdzem Tischnerem, że chrześcijaństwo jest dopiero przed nami.
Na razie żegnamy cesarstwo.
Niech Pani komentuje częściej, proszę.
Wnioski jakie narzucają się kazdemu myślącemu człowiekowi w Polsce są następujące:
1. Kościoła instytucjonalnego, podobnie jak komunizmu, nie da się zreformować. Przeciętnemu katolikowi obecna hierarchia, z kuriami i innymi instytucjami kościelnymi, nie jest do niczego potrzebna.
2. Wszelkie głosy ze strony hiererchów są pustym, nic nie znaczącym słowotokiem, ponieważ Kościół instytucjonalny stracił wszelką wiarygodność.
3. Obojętnie jaki przekaz będzie szedł z Watykanu, nawet od samego papieża, to i tak będzie to przekaz mało wiarygodny, ponieważ za tym nie idą zdecydowane działania, w tym decyzje personalne.
4. Wyjaśnianie spraw, niewygodnych dla kościoła instytucjonalnego, jest tak powolne, że nosi znamiona zamiatania pod dywan.
Reasumując. Wariant irlandzki jest coraz bardziej prawdopodobny.
Rezonuje ta rozmowa we mnie ogromnie.
Czasem piszemy tu w komentarach mini artykuły, felietony 😉 Dziękuję za brak ograniczeń;)
Zabetonowane źródło. Coś tam czasem się wykruszy i wyrośnie kwiatek na betonie. Ale to za mało.
Tak widzę obecnie Kościół w Polsce. A tym, którzy spokojnie mówią, żebyśmy się nie martwili,
bo Jezus powiedział, „że bramy piekielne go nie przemogą” cytuję za (wtedy jeszcze) księdzem Grzegorzem Rysiem (tak gdzieś przeczytałam) – „ale Jezus nie mówił o Kościele w Polsce….”
A źródło wciąż bije.
Dlatego Ewangelia pokazuje swoją moc. I dlatego tyle piszemy, rozmawiamy i pytamy to tak ma być ?!
Ale … chyba Kościół w Polsce nie chce być inny. Tak jak mówi pani Monika Białkowska.
A ja myślę, że on nawet nie ma potrzeby by być innym. Bo po co ? Ma władzę, ziemię, wpływy i rząd dusz.
Kto to odda dobrowolnie ?
Nie tak będzie między wami – mówił Mistrz.
MK 10, 42 Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę.
I niestety tak jest między nami.
Struktura rodzi pewne zachowanie oraz konsekwencje społeczne – dziękuje pani Marii Rogaczewskiej za te słowa.
Jakie konsekwencje społeczne rodziła i zrodziła struktura feudalna Kościoła … widzimy.
I zatem nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniem, że struktury nie są ważne ponieważ to właśnie one są przyczyną obecnego zgorszenia. I ładnie to brzmi(może źle zrozumiałam), że mam się zająć Miłością i dobrym działaniem a struktury same się wyłonią.
Chciałabym tak myśleć. Tak jest spokojniej.
Ja już w to nie wierzę.
Struktura Kościoła powinna wyłapywać patologie a nie je potęgować. Miała na to 1600 lat.
Ale z prześladownych stała się przesladującą jak tylko poczuła wiatr w żaglach.
Nawet te małe wspólnoty miłe nie pomogą. Naprawdę. Dalej pytam co można zrobić Teraz.
I tak przy okazji bardzo bardzo dziękuję za książki dla dzieci pana Marka Kity na Adwent i Wielki Post.
Z moim synem przeżywamy bardzo.
Teraz skojarzyłam komu je zawdzięczam. Bardzo dziękuję !