Zima 2024, nr 4

Zamów

Bp Jerzy Samiec: Ekumenizm? Mówimy o grupie zapaleńców

Bp Jerzy Samiec. Warszawa, listopad 2018. Fot. Episkopat.pl

Czy ekumenizm jest luksusem, na który może pozwolić sobie niewielka grupa, dla której spotkanie się z kimś spoza swojego Kościoła jest ważne? Czy nie powinien być raczej nieodzownym elementem naszej tożsamości? – pyta zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce bp Jerzy Samiec w rozmowie Katolickiej Agencji Informacyjnej.

Dawid Gospodarek (KAI): Jakie wyzwania duszpasterskie i charytatywne postawiła przed chrześcijanami pandemia? Co pozytywnego z tych pandemicznych doświadczeń możemy wyciągnąć na przyszłość?

Bp Jerzy Samiec: To bardzo obszerne pytanie. Pewnie przyjdzie czas na szczegółowe analizy czy badania, które pozwolą ocenić skutki pandemii także w przestrzeni Kościoła, duchowości i religijności Polek i Polaków.

Na gorąco możemy stwierdzić, że ograniczenia wynikające z sytuacji zagrożenia zdrowia zmuszają Kościoły do poszukiwania sposobów zapewnienia opieki duchowej i duszpasterskiej dla członków swoich wspólnot. Jest to bardzo szerokie i wielopłaszczyznowe zadanie. Dotyczy z jednej strony udziału w nabożeństwach wraz z przyjmowaniem Komunii Świętej.

Z drugiej to docieranie z relacjami internetowymi, telewizyjnymi czy radiowymi do tych, którzy pozostają w domach. Jeszcze inną kwestią jest praca z grupami takimi jak młodzież, koło pań, spotkania mężczyzn, prace chórów, zajęcia dla dzieci, i wreszcie – lekcje religii prowadzone online.

Jeszcze inną sferą jest zarządzanie jednostkami kościelnymi. W naszym wypadku większość decyzji jest podejmowane kolegialnie. Musieliśmy dostosować prawo kościelne, aby uchwały podejmowane podczas spotkań odbywających się za pośrednictwem platform internetowych nie miały wad prawnych.

Wydawałoby się, że Kościół większości, czyli w Polsce Kościół katolicki, nie potrzebuje relacji z mniejszymi Kościołami i jest samowystarczalny, ale to perspektywa zawężona, nieewangeliczna i prowadząca do teologiczno-duszpasterskiego samookaleczenia

bp Jerzy Samiec

Udostępnij tekst

To, co oceniłbym pozytywnie, to otwarcie się duszpasterzy i parafian na nową przestrzeń. Pojawiło się wiele ciekawych pomysłów i inicjatyw. Oferta internetowa jest bardzo szeroka, co w warunkach Kościoła diaspory umożliwia wszystkim korzystanie nie tylko z tego, co dzieje się w macierzystej parafii. Zauważyliśmy też duże zainteresowanie ze strony dawnych parafian, którzy zamieszkują na stałe poza Polską.

Innym dobrym zjawiskiem jest opanowanie i oswojenie się z konferencjami online. Jest to duża oszczędność materialna, ale również czasowa. Półtoragodzinne spotkanie zajmuje tylko nieco więcej czasu. Gdy odbywają się w realu, trzeba doliczyć czas dojazdu czy – w wypadku konferencji międzynarodowych – też lotu. Oczywiście ograniczenie ilości konferencji w realu ma wpływ na ochronę środowiska.

Jak ocenia Ksiądz Biskup obecną sytuację ekumeniczną w Polsce? Czego brakuje, co można zrobić, żeby ruch ekumeniczny w naszym kraju działał prężniej i lepiej?

– Ruch ekumeniczny chyba nigdy nie był masowy. Raczej mówimy o grupie zapaleńców, dla których spotkanie się z kimś spoza swojego Kościoła jest ważne i dla tego są gotowi wychodzić do innych. Pytanie, czy ekumenizm jest luksusem, na który może pozwolić sobie niewielka grupa czy nie powinien i nie jest on raczej nieodzownym elementem naszej tożsamości, także na gruncie wyznaniowym – my, jako polscy luteranie, przeżywamy obecnie Rok Tożsamości Luterańskiej, wydaliśmy dwa ważne dokumenty w języku polskim opracowane w globalnej rodzinie Kościołów luterańskich, a w nich ekumenizm zawiera centralną pozycję. Jest oczywiście jeszcze płaszczyzna osobistych relacji i uzdrawiania pamięci. Początkowa nieufność jest zastępowana poznawaniem, a na kolejnym etapie rodzi się zaufanie i przyjaźnie.

Powstają więc dwa pytania, na które trudno znaleźć dobrą odpowiedź. Pierwsze: w jaki sposób zamienić ekumenizm w powszechną potrzebę ludzi Kościołów? A drugie: co robić, by kolejne osoby stawały się „zapaleńcami” ekumenicznymi? Nie znam recepty na pierwszy z problemów. W drugim wypadku wydaje mi się, że istniała droga poprzez edukację nowych pokoleń duchownych. W procesie kształcenia trzeba kłaść duży nacisk na potrzebę utrzymywania relacji z innymi.

Pierwszym krokiem jest przekazywanie wiedzy o innych wyznaniach oraz praktyczne spotkanie studentów ze sobą. Niestety wszędzie ogranicza się godziny na sprawy związane z ekumenią. Słyszę, że ograniczenia finansowania studiów teologicznych wymuszają przepracowywanie programów. Oczywiste jest, że konieczność redukcji godzin wymusza podjęcie decyzji o tym, co jest najważniejsze.

Często okazuje się, że zajęcia z ekumenizmu nimi nie są. Efekty będziemy odczuwali w przeciągu najbliższych 10-15 lat. Polska sytuacja przy zdecydowanej dominacji jednego wyznania jest bardzo skomplikowana. Wydawałoby się, że Kościół większości nie potrzebuje relacji z mniejszymi i jest samowystarczalny, ale jest to perspektywa zawężona, nieewangeliczna i jakaś forma teologiczno-duszpasterskiego samookaleczenia. Zawsze jest też tak, że na Kościele większościowym ciąży największa odpowiedzialność za ekumenizm i nie tylko. To wszystko nie zmienia jednak faktu, że wciąż inaczej rozumiemy sens, jak i cel poszukiwań ekumenicznych.

Czy i co Kościoły mogłyby zrobić wspólnie w rozpoczynającym się roku, np. na polu charytatywnym? A może dostrzega Ksiądz Biskup potrzebę opracowania wspólnego listu na jakiś temat, na wzór tego o ochronie stworzenia czy świętowaniu niedzieli?

– Chyba wszyscy zdają sobie sprawę, że borykamy się z niezwykłą polaryzacją poglądów i – co z tego wynika – z głębokimi podziałami w naszym społeczeństwie. Podziały te sprawiają, że trudno radzić sobie z realnymi zagrożeniami, jakie się pojawiają choćby z pandemią. Niestety, często najbardziej radykalne poglądy głoszą osoby, które podpierają się autorytetem chrześcijaństwa lub Kościoła, który rzekomo takiego wsparcia im udziela. W ten sposób jest wypaczana Ewangelia.

Ludziom coraz trudniej odróżnić postawy ewangeliczne od tych, które tylko takie udają. Myślę, że Kościoły powinny jasno deklarować, że wszystko, co głoszą czy robią, jest podporządkowane przykazaniu miłości. Miłości do Boga i ludzi. Wszystko, co łączy się z nienawiścią, wykluczaniem, poniżaniem i brakiem szacunku zaprzecza postawie miłości. 13. rozdział pierwszego listu do Koryntian powinien być naczelnym przesłaniem.

Musimy też mieć świadomość, że między Kościołami istnieją różne spojrzenia na wiele wyzwań społecznych i tzw. zagadnień etyczno-moralnych – stan ten musimy przyjąć do wiadomości i zaakceptować różnorodność, nawet jeśli budzi w nas to sprzeciw czy niezrozumienie. Jesteśmy inni, czasami bardzo – podobnie było z uczennicami i uczniami Jezusa na kartach Pisma Świętego czy w czasach apostolskich – ale przecież to nie unieważnia przykazania miłości i naszych chrześcijańskich więzi.

Wesprzyj Więź

Kto ma głosić Bożą miłość, kto ma miłować, jeżeli nie czynią tego uczniowie Chrystusa?

Bp Jerzy Samiec – ur. 1963, biskup Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP od października 2009 r. W 2019 roku został wybrany zwierzchnikiem polskich luteranów na drugą, 10-letnią kadencję. Od roku 2016 prezes Polskiej Rady Ekumenicznej

Rozmowa ukazała się na stronie Katolickiej Agencji Informacyjnej pt. „Jesteśmy inni, ale to nie unieważnia przykazania miłości”

Podziel się

1
Wiadomość

Luteranie są ekumeniczni na co dzień. W trakcie każdego nabożeństwa podkreślają jedność Kościoła, wszystkich, którzy wierzą w Boga i Chrystusa. Zapraszają wszystkich, także do Stołu Pańskiego. rozgrzeszają w imię Chrystusa każdego, kto szczerze żałuje za grzechy, powołując się na słowa Chrystusa do apostołów: “Którymkolwiek grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, którymkolwiek zatrzymacie, są im zatrzymane”. Skoro bowiem Chrystus odpuszcza grzechy każdemu, kto szczerze żałuje, to jakże człowiek wierzący nie miałby ich odpuścić drugiemu człowiekowi, który szczerze żałuje. Nie wiem, jak inni protestanci, bo nie znam, ale w polskich kościołach katolickich to na ogół (z chlubnymi wyjątkami) jedzie się na wykluczaniu kolejnych grup i wskazywaniu innych do odstrzału.