Jesień 2024, nr 3

Zamów

Ks. Paprocki: Chrześcijaństwo powinno dokonać wielkiego aktu pokuty

ks. Henryk Paprocki. Fot. Cerkiew.pl / YouTube

Chwilami mam poczucie, żeśmy się cofnęli w Kościele o dobrych kilka wieków – mówi ks. Henryk Paprocki w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.

Rozmowa Roberta Mazurka z ks. Henrykiem Paprockim, prawosławnym duchownym, wykładowcą Prawosławnego Seminarium Duchownym w Warszawie, ukazała się w „Dzienniku Gazecie Prawnej”. Dotyczy kondycji ludzkości i Kościoła.

Teolog tak odpowiada na pytanie o to, czy pandemia jest karą Boga za pychę ludzi: „To traktowanie Pana Boga jako stójkowego, policjanta, który stoi z pałką i czyha na kogoś, kto zrobi coś złego, by mu przyłożyć. To nie tak działa. Bóg ma mniej władzy od policjanta, bo działa na zupełnie innych płaszczyznach, o których chrześcijanie często zapominają. Bóg działa przez miłość, przez sumienie. Jest tym, co wzburza nasze serca, a nie tym, który chce komuś dołożyć”.

Przekonuje ponadto, że wypatrywanie znaków końca świata jest „głęboko niechrześcijańskie”. „To co należy robić? Dobra podpowiedź pada w «Rozmowach przy stole» Lutra. Otóż on bardzo lubił uprawiać ogród i uczniowie spytali go kiedyś, co by zrobił, gdyby się dowiedział, że za parę godzin nastąpi koniec świata. «Dalej zajmowałbym się uprawą ogrodu»” – mówi i dodaje: „Chrześcijanin powinien żyć tak, jakby apokalipsa miała nastąpić za parę sekund, byśmy mogli umrzeć za chwilę”.

Naszej cywilizacji brakuje tego, że nikt już nie mówi: „memento mori” – stwierdza duchowny. I przypomina: „Dla chrześcijan śmierć to przejście, dla pozostałych kres, ale żyć trzeba tak, by być tego punktu godnym”.

Zauważa, że jako ludzkość usunęliśmy śmierć z naszego życia, zepchnęliśmy ją na peryferie, „a przecież – podkreśla – jeżeli o tym nieuniknionym wydarzeniu pamiętamy, to żyjemy inaczej, to działa na nas pobudzająco. Śmierć, pamięć o niej nadaje życiu głębi”.

„Byłem przy śmierci wielu osób i jestem przekonany, że ona wyzwala w ludziach chęć działania, zrobienia czegoś ze swoim życiem, tego, by nabrało ono kategorii moralnych. Tymczasem my zrobiliśmy wszystko, by nasza cywilizacja była cywilizacją ludzi młodych, zdrowych i silnych, a to absurd, bo w pewnym momencie ci młodzi i piękni przestają być i młodzi, i piękni” – zaznacza. „Cała umiejętność życia polega na tym, by akceptować życie takim, jakie ono jest. Człowiek rozsądny akceptuje kosmos, jaki jest, a nie planuje, jak by tu coś zmienić, bo to bezsensowne. Trzeba więc akceptować życie i jego nieuchronny kres – śmierć” – dopowiada.

Zdaniem ks. Paprockiego religia powinna być wyrzutem sumienia i wzorcem, zaś to, że obecnie spora część społeczeństwa staje się areligijna, to „w dużym stopniu wina ludzi Kościoła”.

„Wypowiadają oni różne nieprzemyślane rzeczy, sprzeczne ze stanem wiedzy i w gruncie rzeczy z Ewangelią, co się odbija na postrzeganiu Kościoła. Chwilami mam poczucie, żeśmy się cofnęli o dobrych kilka wieków, bo kiedy czytam, że są prowadzone jakieś wykłady na temat mordów rytualnych w judaizmie, to chciałbym tym badaczom przypomnieć, że prawie 500 lat temu wyszła encyklika papieska, w której napisano, że to bzdura i ludzki wymysł” – zaznacza.

Wesprzyj Więź

„Uważam, że chrześcijaństwo – nie tylko Kościół katolicki – powinno dokonać wielkiego aktu pokuty za swoje niegodne sługi i swych niegodnych wiernych. Bardzo mi tego brakuje i uważam, że należy to zrobić, bo bez tego niczego nie poprawimy. Na razie jednak dominuje mentalność oblężonej twierdzy” – mówi ks. Paprocki.

Przeczytaj też: Czy Kościół to nie pomyłka? Rzecz o rozpuszczaniu pewnej skorupy

DJ

Podziel się

29
4
Wiadomość

Prawdziwy kościół Jezusa i apostołów slonczyl się w III wieku. Kiedy powstała instytucja kk religia stała się narzędziem władzy i kontroli. Niestety dalej to trwa, a w czasach internetu telefonów komórkowych i niezależnych mediów nie da się indoktrynować całych narodów. Kościół albo się zmieni albo za 100 lat chrześcijaństwo będzie wspomnieniem jak teraz starożytne mitologie. Jestem wierzący i boleje z tego powodu.

Bez Boga świat przestanie istnieć. Kiedy ustanie wołanie z ziemi Jego imienia. I kiedy nie będzie już na tej ziemi sprawiedliwych. Myślę że dla tej garstki jeszcze ten świat istnieje. A coronawirus jest dopustem Bożym aby ludzie się opamiętali. Dopóki nie uznają Boga za swojego Pana i Ojca i nie zawołają do Niego nadal będą żyć w zarazie.

Pani Mario, nie znalazłem w nauczaniu Kościoła Katolickiego zasady, że za dobre bogobojne życie spotkają nas tu na ziemi jakieś profity np. że nie dotknie nas pandemia. Różne straszne rzeczy spotykają ludzi bardzo wierzących, a Pan Jezus nikomu nie obiecał, że mu jego krzyż zabierze. Nie rozumiem więc o czym Pani pisze. Wydaje mi się to myśleniem pogańskim, próbującym kontrolować jakiegoś boga. My złożymy ofiarę, a nasz bóg ześlę nam deszcz. Chrześcijaństwo odeszło od takiego myślenia, bo deszcz z woli bożej pada nad dobrymi i złymi. Na dodatek nie nam oceniać, kto jest dobry, a kto zły.

A czy nie składamy ofiary na każdej mszy świętej? Czy nie wzywamy Boga w suplikacji np. o ustanie pandemii, udzielenie zdrowia, pogody itd? Czy nie nazywamy Boga naszym Ojcem? Czy Bóg nie jest miłosierny? I czy kochający ojciec nas nie ustrzeże od zarazy? Czy nie mogę polegać na jego miłości?

Droga Pani Bóg dał mi wolną wolę, a polega to na tym że ja nawet mogę nie wierzyć że On istnieje. Gdyby mnie za to karał, to byłby niesprawiedliwy w stosunku do siebie samego, bo dał mi wolną wolę.

W filmie opisującym życie zakonników w klasztorze Grande Chartreuse, w Alpach, jeden z braci komentuje brak nowych powołań słowami – klasztor będzie istniał dotąd, dokąd będzie tego chciał Pan Bóg. Czy można rozszerzyć tę myśl i powiedzieć, że kościół będzie istniał dotąd, dopóki będzie tego chciał Pan Bóg? Przypomina mi się scena, w której Chrystus robi porządek w świątyni. Czy naprawdę możemy wykluczyć, że Pan Bóg zrobi znów porządek w Kościele i powyrzuca z kościoła te elementy, które mu się nie podobają? I w jaki sposób może to zrobić? A może po prostu Pan Bóg da sobie spokój z kościołem, może Panu Bogu kościół przestał być potrzebny? No właśnie, o co tak naprawdę chodzi Panu Bogu? O nasze serca, czy o złoto w monstrancjach i spacery z feretronami, zwane procesjami? Bluźnię? A jeśli nie?

Atak na Eucharystię jest dziś nad wyraz widoczny. Uwidocznił się zanik wiary w realną obecność Ciała i Krwi, Duszy i Bóstwa Jezusa w Eucharystii.  Grunt wydaje się być zatem już przygotowany pod zapowiadaną „ohydę spustoszenia” czyli  zniesienie Ofiary Mszy Świętej urzeczywistniającej Ofiarę Golgoty dla ciągłego wynagradzania Bogu Ojcu za bluźnierstwa świata.

Św. Jan Paweł II powiedział, że Eucharystia jako sacrificium jest doskonałą «ofiarą czci», najwyższą formą uwielbienia wznoszącego się z ziemi do nieba; uczestnicząc w tym «źródle i zarazem szczycie całego życia chrześcijańskiego, (synowie Boży) składają Bogu Boską Żertwę ofiarną, a wraz z nią samych siebie»
A św. Tomasz z Akwinu: „Wszystkie łaski, owoce, przywileje i dary, które otrzymujemy z rąk Boga Ojca Niebieskiego pochodzą z zasług najświętszej Męki, i Śmierci Pana naszego Jezusa Chrystusa, której owoce trwają w bezkrwawej Ofierze Mszy Świętej”.

Uśmierzanie Bożego gniewu na powiększający się bunt ludzkości i wszelkie dobro, które spotyka każdego człowieka na ziemi  pochodzi zatem z Ofiary Mszy Świętej.