Mam wrażenie, że żyjemy w społeczeństwie, które poganieje. Zamykamy się w kastach. A On zrodzi się między nami, gdy będziemy dla siebie – mówi o. Tomasz Biłka w „Tygodniku Powszechnym”.
W „Tygodniku Powszechnym” ukazała się rozmowa Artura Sporniaka z o. Tomaszem Biłką, dominikaninem, malarzem i grafikiem, o Bożym Narodzeniu.
O. Biłka przyznaje, że odkąd pamięta, miał problem ze obchodzeniem Świąt. „Należę do pokolenia (rocznik 1983), w którym przekaz wiary się urwał. Wydaje mi się, że nasi rodzice albo byli już niewierzący, albo nie umieli o wierze opowiadać. Uczestniczyliśmy w obrzędach, w które nas nikt nie wprowadził. Poruszający oczywiście był klimat, jednak jako dziecko oglądałem rzeczywistość jak przez szybę. Niezrozumiałe obrzędy i związane z nimi napięcia, rytualne pucowanie domu, wkładany w to przez rodziców trud, nerwowe oczekiwanie, nie wiadomo właściwie na co. Na końcu zaś doświadczenie pustki. Nic się nie rodziło. To było dojmujące. Rok w rok rodziło się Nic” – wspomina. I dodaje, że Święta stały się dla niego ważne dopiero w zakonie, gdy odkrył, że łamanie się opłatkiem jest „synonimem kaznodziejstwa”, polega na błogosławieniu.
Jego zdaniem „misteria Bożego Narodzenia są wydarzeniem, w którym poznajemy, że Słowo ma Oblicze, ma Twarz”. „To niezwykły paradoks, że Jezus-Logos, będący doskonałym wypowiedzeniem się Boga o sobie, przychodzi do nas jako niemowlę, czyli niemowa. Niepojęty ma granice. Boski Sens zostaje pomieszczony w ludzkim ciele. Bóg przychodzi do nas w taki sposób, w jaki jesteśmy w stanie go przyjąć” – zwraca uwagę. A przychodząc, nie zaczyna od dogmatów, „nie warunkuje swojej obecności tym, co o nim wiemy i co wyznajemy”, „najpierw jest bycie pośród nas”.
Zdaniem dominikanina Boże Narodzenie to „wciśnięcie się Boga przez szczelinę świata”. „Na pytanie, gdzie się Bóg rodzi, odpowiadam: nie tam, gdzie się Go spodziewamy” – dopowiada.
„Gdy patrzę na polski pejzaż, mam wrażenie, że żyjemy w społeczeństwie, które poganieje. Przeżywamy naszą wiarę na sposób pogański. Zamykamy się w kastach. Odradza się mentalność klanowa. Przynależąc do klanu, podpisujesz się pod jakimś kontraktem: mówisz takim, a nie innym językiem, wyznajesz to, a nie tamto, ubierasz się tak, a nie inaczej” – zauważa zakonnik.
„Różnica między chrześcijaństwem a religiami pogańskimi jest zasadnicza. W rzeczywistości pogańskiej bóstwo jest kimś, kogo trzeba obłaskawić. Jest siłą, z którą musisz się liczyć. Sposobem ujarzmiania tej nieobliczalnej siły jest konkretny zestaw zachowań, rytuałów, także poglądów. Pojawia się dogmat rozumiany jako dający bezpieczeństwo w obcowaniu z bóstwem. Wydaje mi się, że wielu tak właśnie przeżywa wiarę” – tłumaczy, dodając, że „pandemia ujawniła zabobonną odmianę naszego katolicyzmu. Tymczasem jako chrześcijanie powinniśmy mieć głęboką świadomość, że On pierwszy nas ukochał, i to jeszcze wtedy, gdy byliśmy grzesznikami”, a to z kolei jest „megawyzwalające”.
„Mam wrażenie, że On zrodzi się między nami, gdy będziemy dla siebie. Gdy zawieszę swoje sądy i przesądy i wejdę w bycie z drugim. Każde takie spotkanie jest przemieniające dla jednej i drugiej strony” – mówi o. Biłka.
DJ