Należy doceniać dokonania papieża Polaka, choć można mu niejedno zarzucić. W przeciwnym razie grozi nam cancel culture, kultura automatycznego skreślania osobistości, które okazują się nie być w stanie sprostać pojedynczemu kryterium.
Podpisałem ogłoszony 28 listopada list profesorów z apelem o szacunek dla Jana Pawła II. Czuję potrzebę, żeby to wyjaśnić, bo podejrzewam, że to wystąpienie będzie umieszczane w nieprzyjemnych dla mnie kontekstach.
List był sformułowany sensownie, więc mogłem się z nim zgodzić, choć gdybym pisał go ja, wyglądałby inaczej. Chodzi w nim – wyrażę to moimi słowami – o to, żeby doceniać dokonania tego papieża, a nie ulegać myśleniu, że skoro może być winny tolerowania nadużyć i przestępstw, to należy go skreślić.
Zdecydowałem się na podpisanie tego apelu, gdyż uważam, że odbrązawiając pomniki, co warto czynić, nie należy popadać w drugą skrajność i od razu równać je z ziemią. A w każdym razie nie wszystkie. W szczególności nie tego papieża
Przypuszczam, że wśród sygnatariuszy tego listu jest wiele osób, z którymi
zupełnie nie jest mi po drodze. Mimo to zdecydowałem się na podpisanie tego apelu, gdyż uważam, że odbrązawiając pomniki, co warto czynić, nie należy popadać w drugą skrajność i od razu równać je z ziemią. A w każdym razie nie wszystkie. W szczególności nie tego papieża.
To nie oznacza, że proponuję taryfę ulgową; oczywiście trzeba ujawniać skandale seksualne, hipokryzję, instytucjonalną kulturę ukrywania zbrodni itd. Nie jest to jednak moim zadaniem; zajmuje się tym dostatecznie wielu katolików, żeby nie wątpić, iż dojdzie do wyświetlenia nieprzyjemnych tajemnic.
Moim zadaniem jest natomiast współpraca ze wszystkimi po to, ażeby nie redukować ani Wojtyły, ani nikogo innego do słabości, grzechów i uwikłania w chore zależności. I jemu, i wielu innym postaciom należy oddać sprawiedliwość i doceniać ich dokonania i wysiłki podejmowane w dobrych sprawach – również wtedy, gdy jest za co ich krytykować.
Dlatego należy doceniać dokonania Wojtyły, choć można mu niejedno zarzucić; podobnie jak należy szanować dokonania, powiedzmy, Wałęsy, choć kiedyś „coś tam podpisał”. W przeciwnym razie grozi nam cancel culture, kultura automatycznego skreślania osobistości, które okazują się nie być w stanie sprostać pojedynczemu kryterium, które wydaje się nam decydujące.
Owszem, niektórzy zasługują na skreślenie, np. osławiony Maciel Degollado, ale w każdym przypadku należy starannie wyważyć racje.
Co widzę, gdy staram się to robić w odniesieniu do polskiego papieża? Na
pewno nie widzę świętego. Czymkolwiek jest kościelny status świętego, jest
to kategoria mi obca, jeśli miałaby oznaczać jakąś bezgrzeszność. Nie ma
ludzi doskonałych, których nie da się za coś skrytykować.
Analizy w rodzaju tych, które prezentuje Stanisław Obirek, traktuję poważnie. Wskazuje on, że Wojtyła z animuszem tropił herezje, ale nie pedofilów.
Jednocześnie jednak nie chcę zaprzeczać temu, że i ja sam, i my wszyscy zawdzięczamy coś bardzo ważnego i cennego Janowi Pawłowi II. Co? Przede wszystkim wymienię jego pierwszą polską wizytę jako papieża. Czułem, jak pękają mury, którymi byliśmy otoczeni. I jak z ludzi wydobywają się ich najlepsze cechy. To był naprawdę początek zasłużonego końca tamtego systemu. I było to dokonane przy użyciu siły duchowej, nie militarnej.
Drugim dla mnie ważnym dokonaniem tego papieża był szacunek dla innych religii, wykazany choćby w organizacji wieloreligijnego spotkania w Asyżu.
Trzecim, dla mnie osobiście bardzo istotnym, był dialog z Żydami: bezprecedensowe spotkania, odwiedzenie synagogi rzymskiej, wizyta w Izraelu. W tych (co najmniej) sprawach był wizjonerem, jego rola będzie uznawana przez każdego, kto nie jest zaślepiony.
To wystarczy, żeby podchodzić do tego papieża z szacunkiem. Czy wystarczy, żeby się publicznie przeciwstawiać pędowi do „skreślania”? Każdy musi sam zdecydować. Dla mnie tak.
Przeczytaj także: Oddzielne zamknięte światy Jana Pawła II
Dziekuje za wywazony glos. Z jednym wyjatkiem: pan Professor napisal, ze „JPII tepil herezje, a nie pedofilow”. Tu dostrzegam konkretna manipulacje: teologiczne szukanie rozwiazan nie jest herezja. Teologia wyzwolenia nie byla herezja. Hans Küng i dziesiatki innych teologow nie sa heretykami. Oni tylko nie klaskali naszemu Papiezowi. I to byla ich glowna wina!
Moim zdaniem ta krytyka, która się ostatnio rozlała i zatacza coraz szersze kręgi jest uderzeniem tego wahadła, które nagle z impetem przechyliło się w drugą stronę i o którym też coraz częściej się pisze. Postać papieża Wojtyły raczej powszechnie wiadomo jak była traktowana i przedstawiana, do tej pory są częste głosy, że to najwybitniejszy Polak wszechczasów, nie był traktowany (ze względów dość oczywistych) jako jeden z długiego szeregu papieży, jego postać była obłożona swoistym tabu, nie dyskutowało się w poważnym merytorycznym tonie jego osoby, specyfiki jego pontyfikatu, jego nauczania, wynika to z tego, ze u nas w ogóle nie naucza się religii, wiary, duchowości w sposób merytoryczny, racjonalny, refleksyjna, dominuje system straszenia „bo jak nie to… „, na którym wyrosły całe pokolenia i mają to wdrukowane, skutkiem tego jest też, że w dużej mierze dominuje wiara na poły „mistyczna”, na poły „magiczna”, zaprawiona dużą dawką agresji, wynikającej z przedświadczenia o posiadaniu przez siebie samego depozytu najczystszej wiary i religijności, ale dziś ludzie mający dostęp, przynajmniej wirtualny, do całego świata we wszystkich jego odmianach coraz bardziej potrzebują prawdziwej duchowości, szczerości, oczekują i wymagają dawania przykładu swoim życiem tego czego się naucza, czyli braku hipokryzji, nie chcą być li tylko milczącymi słuchającymi kazań i połajanek parafianami „księdza dobrodzieja”, nie wystarcza im „wkuwanie na pamięć wiary” i branie udziału w rytuałach i obrzędach, nierzadko pod przymusem, co nie oznacza tego mitycznego „rozwadniania wiary”, tylko dopuszczania do głosu własnych refleksji, a Kościół polski, łącznie z najmłodszym pokoleniem duchownych, w swojej masie nikle jeszcze potrafi się w tym odnaleźć, coraz bardziej tracąc duchowy potencjał jaki tkwi w tym społeczeństwie i samemu tkwiąc w mentalności tegoż „księdza dobrodzieja” i „Roma locuta, causa finita”. Do tego brakuje, po jednej i po drugiej stronie stołu, ludzi, którzy potrafią i chcą rozmawiać nie tylko merytorycznie, racjonalnie i refleksyjnie, ale ponadto także z poszanowaniem drugiej strony, w tonie bezemocjonalnym i dojrzałym. Do tego dołącza coraz mniej ukrywana niechęć i złość na utożsamianie i przekładanie doktryny kościelnej na prawo stanowione. I tak mamy ciągłe widowisko medialne, w którym Kościół odgrywa rolę cały czas dziecka, które bije się z innymi dziećmi w piaskownicy, broniąc swoich zabawek i swojego terytorium, zamiast wystąpić jako poważny i dojrzały Nauczyciel.
Kościół nie może zmienić swojej doktryny na zasadzie tak Wam się podoba. Chcecie grzeszyć więc Wam uprzejmie pozwolimy. Dlaczego my katolicy musimy walczyć o najwyższy wymiar etyki bo taki dał sam Bóg. I nie będziemy usprawiedliwiać zła bo tak Wam się podoba.
@Maria
„Dlaczego my katolicy musimy walczyć o najwyższy wymiar etyki bo taki dał sam Bóg.”
Słusznie ! Dlatego taki np Głódź wyzywając swoich duchownych współpracowników właśnie walczy tym samym o najwyższy wymiar etyki ! Z niego trzeba brać przykład.
Dlatego taki Janiak, Tyrawa, Gulbinowicz, Głódź i reszta paczki dbają on najwyższy wymiar etyki przenosząc i ukrywając pedofilów w sutannach bo to właśnie jest najwyższy wymiar etyki katolickiej ! Zapewne !
„I nie będziemy usprawiedliwiać zła bo tak Wam się podoba.”
W 100% się zgadzam ! To zacznijcie od nie usprawiedliwiania pedofilów w sutannach oraz nie usprawiedliwiania protektorów pedofilów w sutannach i już będzie mały kroczek na przód !
Nie usprawiedliwiajcie zła tylko dlatego że tak wam się podoba !
Małymi kroczkami dojdziemy do najwyższego wymiaru etyki ! Tylko co nim jest ? Bo z przykładów powyżej widać, że nie każdy z hierarchów ma to samo w głowie co zwykli wierni !
Szanowna, trochę znajomości historii. Czy się to komu podoba czy nie, fakt jest taki, ze Kościół niejednokrotnie w ciągu swojej historii zmieniał swoją doktrynę, zasady, uregulowania, dodawał, odrzucał, zmieniał. I robił to oczywiście całkowicie arbitralnie, każąc wiernym się dostosować do tego co na nowo stwierdzał.
Kaczyński strzelił wam gola na wasze osobiste życzenie. Ale tego co się dzieje nie rozumiecie a to takie proste.
,, Pismo nazwało bogami tych, do ktorych zostało skierowane Slowo Boże – a Pisma odrzucic nie można” – z mowy Jezusa (J.10.36)
Płaczę nad Kościołem – Matką naszą, że niegodni pasterze jasne przesłanie uczynili niejasnym. Skarbem i życiem Koscioła jest przychodzacy stale Chrystus – w Słowie i Eucharystii – dotykalny, bliski, przemieniający. Nowy Kapłan wypełniajacy kult Świątyni Starego Przymierza. Kościół ludzi ograniczonych, przez wieki deformujących Drogę Zbawiciela, ktory na tych krzywiznach stale pisze swoje orędzie. Placzę bo widzę jaki powstał zamęt i zwyczajnie boję się co będzie dalej.
Św Franciszek uslyszał – ,,ratuj Kościół moj !” Bywalo żle ale Duch Boży ożywiał . Po tylu wiekach wciąż ja – czlowiek XXI w. obcuję ze Słowem i przychodzę na Eucharystię.
Ufam ze, kryzys przeminie. ,,Dopóki Ziemia kręci się
Dopóki jest tak czy siak…”
Św. Jan Paweł – stary papież, otoczony przez ludzi, ktorzy zawiedli, funkcjonujacy na sposób korporacji – i tak po publikacji ,,Boston Glob” był w stanie stanowczo reagować, od Niego i od kard. Ratzingera zaczęło się konkretne reagowanie w Instytucji; w 2004 roku został Człowiekiem Roku ,,New York Timse’a” – jak przypomina o. Zięba.
P. prof. Krajewski ma rację pisząc o ,,cancel culture”.
Kościół instytucjonalnay został zbuwany na oszustwie: Donacja Konstantyna Wielkiego, wynosił na ołtarze za korzyści jakie od nich uzyskał np Konstantyn który zabił własnego syna i kazał „ugotować” w laźni swoją żonę został świętym bo wyniósł kościół do rangi państwowej religii. Nic więc zaskakujacego, że uhonorowano zamiatającego pod dywan afery pedofilskie.
Święty, to znaczy wyjątkowy, za którego sprawą, w niewytłumaczalny sposób ludzie odzyskują zdrowie. To Bóg wyznacza swoich świętych nie ludzie. Gdyby za grzechy zabierano świętość, jednym z pierwszych byłby np. Augustyn.
Popieram