Utwory ukazały się w kwartalniku „Więź”, zima 2020.
Piosenka niekochanego
Zła wiadomość. Ktoś już żyć nie chce. Komuś –
O tej porze. W zeszłym roku. W innym mieście.
Ktokolwiek by wiedział. Nikt nie wie. Więc nigdy.
Do domu. Którędy się idzie do domu.
Rozpacz jest ciemnym instynktem rozumu.
Powiedz coś, poeto, mów do chłopca, śpiewaj,
Że w dolinie światła w oknach – tam są ludzie,
Że znów lekka będzie dusza, co dziś płacze.
Szorstka, płowa, piękna skóra rzeki.
Siebie pełna rzeka, zwierzę niemal wieczne.
Pod chmurami, które wiatr zwołuje,
Pod mostami, z których się skacze.
Mów poeto, jeszcze ciemno, jeszcze wczoraj,
Że snem bogów, co się zbudzą, jest ziemia,
Dzień rozbłyśnie, rozpacz zblaknie, a chłopca nie będzie –
Mów poeto, jeszcze ciemno, jeszcze wczoraj.
Fala się cofa
Jest piąta po południu rozumiana jako godzina życia
Dobry czas dla miłości, która już nie ucieka, bo dokąd
Jest jak nagrzany kamień i powoli oddaje ciepło
Fala się cofa, odsłaniając śmietnik, pamiątki po ludziach,
piasek i woda zrobiły swoje,
czas też, jak zawsze, przyłożył się do drobiazgów:
chusteczka w zeszłoroczne kwiaty, wiatr jej już nie porwie,
rzemyk od sandałów „jezusków”, dziś są już niemodne,
wklęsła piłka, zaparła się własnej okrągłej idei,
pięć złotych z rybakiem, kupić można za nie jedynie wspomnienia
i butelka po cointreau, z nutą pomarańczy nie do wypłukania
Szczegóły w drodze powrotnej do ogółu
Nie ruszaj się przez chwilę, zrobię ci zdjęcie
Teraz, gdy jeszcze pamiętasz nasze pieszczoty,
a nawet tęsknisz za mną, gdy idę do sklepu,
zanim jeszcze Nieznane nie stało się tobą
Nie ruszaj się. Za chwilę zajdzie słońce ogromne
i całkiem już nagie. Możesz w nie patrzeć bezkarnie,
za chwilę zajdzie
a wzejdzie tam, gdzie nas nie ma
Śmierć
Śni mi się, że umieram.
Słyszę śmiech z dala i ludzkie wołania.
Maleję. Dopalam się. Cień podchodzi ze wszystkich stron.
Zawsze chciałam, by był ze mną ktoś bliski w ostatniej godzinie.
Ale nie trzeba.
Ona jest taka silna. Trzyma mnie całą.
Tak. Bóg jest. Czuję go.
Ale idę dalej.