Praca z prof. Ireną Namysłowską nad książką „Od rodziny nie można uciec” okazała się dla nas czymś więcej niż dziennikarskim „przepytywaniem eksperta”.
W Wydawnictwie Więź ukazała się właśnie książka „Od rodziny nie można uciec”, wywiad rzeka z prof. Ireną Namysłowską. Publikujemy wstęp Katarzyny Jabłońskiej i Cezarego Gawrysia
Książka, którą trzymają Państwo w ręku, składająca się z naszych rozmów z zasłużoną psychiatrą i psychoterapeutką prof. Ireną Namysłowską, sama również ma swój początek w pewnej rozmowie, a właściwie w wielu rozmowach. Miały one miejsce wiele lat temu, kiedy jeszcze nikt z nas trojga nie przeczuwał, że przydarzy nam się wspólna praca, której efektem będzie książka „Od rodziny nie można uciec”.
My, pracujący w „Więzi”, mającej w swoim ideowym rodowodzie personalizm Emmanuela Mouniera, lubimy nawiązywać więzi. A to nie jest możliwe bez spotkania i rozmowy. Nasza redakcja od zawsze jest miejscem spotkań, tu niemal nieustannie toczą się rozmowy. Prowadzimy je i z zaproszonymi, i z niespodziewanymi gośćmi, a także ze sobą nawzajem. Czasem musimy się wręcz dyscyplinować, bo przecież praca czeka.
Oboje mamy świadomość, że te spotkania i rozmowy wzbogacają nas jako ludzi oraz stanowią niezwykle ważną inspirację w naszej pracy. I, co tu dużo mówić, czynią tę pracę tak wspaniałą. Każdy ma przecież swoją niepowtarzalną opowieść, a bycie dopuszczonym do wysłuchania opowieści drugiego człowieka to przywilej.
*
Tamte rozmowy „wiele lat temu” miały miejsce w 2004 r. I tu rozpoczyna się moja, Katarzyny, opowieść. Wiosną tamtego roku Czarek podjął szkolenie z podstaw terapii systemowej rodzin w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Podziwiałam go za tę gotowość do poszerzania swojej wiedzy i swoich umiejętności, a potem niecierpliwie czekałam na rozmowy z nim o tym, czego się na tych zajęciach dowiaduje i czego tam doświadcza.
Materia, którą Czarek zgłębiał na wykładach i warsztatach prowadzonych wspólnie przez prof. Irenę Namysłowską i mgr Annę Siewierską, była niezwykle ciekawa. Bo rodzina to swego rodzaju mikrokosmos, który tworzą nie tylko pojedyncze planety, czyli poszczególni członkowie rodziny, ale też wszystkie istniejące między nimi relacje i zależności. I jeszcze coś więcej. Bywa, że w życiu rodziny ogromną rolę odgrywają zdarzenia z przeszłości, historie życia przodków, czyli tak zwane przekazy transgeneracyjne, działające w sferze pozawerbalnej, często zupełnie nieuświadomione.
Jak są one ważne, mogłam się przekonać, kiedy któregoś dnia Czarek przyniósł do redakcji duży rulon szarego pakowego papieru. Nie dało się go rozwinąć na biurku w przytulnym gabinecie Czarka, więc przenieśliśmy się do redakcyjnego salonu – tam rozłożyliśmy rulon na podłodze. Zobaczyłam coś na kształt rozrysowanego drzewa genealogicznego z gmatwaniną różnego rodzaju linii między poszczególnymi osobami. To był genogram Czarka…
Rodzina to swego rodzaju mikrokosmos, który tworzą nie tylko pojedyncze planety, czyli poszczególni członkowie rodziny, ale też wszystkie istniejące między nimi relacje i zależności
Minęło dobrych kilkanaście lat, pracowałam właśnie nad pisaną wspólnie z ks. Janem Kaczkowskim książką „Żyć aż do końca. Instrukcja obsługi choroby”. W tym przewodniku po chorowaniu i umieraniu ksiądz Jan – współtwórca hospicjum w Pucku, jego prezes i kapelan oraz wówczas już człowiek śmiertelnie chory – nieustannie powracał do kwestii relacji panujących w rodzinie. I jak mantrę powtarzał: „W życiu w ogóle, czyli również w życiu z chorobą, najważniejsza jest bliskość. Człowiekowi, który nie zaznał bliskości w dzieciństwie albo został głęboko zraniony, będzie o wiele ciężej przezwyciężyć trudności. […] Z uporem maniaka powtarzam więc prawdę, że w rodzinach należy pielęgnować bliskość, i trzymam się tego – powiedziałby mój ojciec – jak pijany płotu”.
Tak naturalne i oczywiste, wydawałoby się, okazywanie sobie bliskości i czułości w rodzinie nierzadko bywa jednak bardzo trudne, a nawet niemożliwe. Przywoływane przez księdza Jana historie pacjentów i ich rodzin jeszcze mocniej uświadomiły mi, jak wiele cierpienia można doświadczyć we własnej rodzinie. I wtedy przyszło olśnienie – trzeba napisać przewodnik po życiu rodziny, w którym w sposób kompetentny i przystępny opisane zostaną poszczególne fazy jej życia oraz pojawiające się w nich i nierozłącznie z nimi związane różnorakie trudności, konflikty i kryzysy. A także sposoby ich rozwiązywania.
Było dla mnie oczywiste, że wspaniałym przewodnikiem po tym mikrokosmosie, jaki stanowi rodzina, będzie Profesor Irena Namysłowska. Pani Profesor nie tylko jest wybitną znawczynią terapii rodzin, ale także, co szczególnie tutaj ważne, od kilkudziesięciu już lat jako psychoterapeutka pracuje w tym nurcie z rodzinami, parami i pojedynczymi pacjentami. Pamiętam, jak podekscytowana pobiegłam do gabinetu Czarka, żeby podzielić się z nim tym pomysłem. Mojemu Przyjacielowi zaświeciły się oczy. Zaproponował, byśmy tę książkę zrobili wspólnie, co oczywiście przyjęłam z ogromną radością. Pani Profesor odniosła się do naszej propozycji nie bez wahania. Rezultat naszego przedsięwzięcia był przecież dużą niewiadomą.
*
Praca nad książką okazała się nie lada wyzwaniem. Wymagała od nas najpierw wgłębienia się w problematykę i specyficzną terminologię terapii systemowej, tak byśmy mogli przedstawić ją czytelnikom w sposób maksymalnie przystępny. Jednocześnie w praktyce stała się czymś więcej niż dziennikarskim „przepytywaniem eksperta”. Rozmowy z Panią Profesor – a spotykaliśmy się raz w tygodniu przez trzy miesiące – stały się dla nas fascynującym doświadczeniem. I pochłonęły nas do tego stopnia, że czasem w naturalny sposób zwierzaliśmy się ze swoich własnych rodzinnych perypetii. Również i naszej Rozmówczyni wielokrotnie zdarzało się wyjść z roli eksperta i dzielić się swoimi osobistymi doświadczeniami.
Omawiając na przykładach kluczowe dla rozwoju i dojrzewania człowieka etapy życia rodziny – takie jak utrwalenie związku dwóch osób oraz określenie relacji z rodzinami pochodzenia małżonków czy partnerów, narodziny pierwszego i kolejnych dzieci, przeżywanie adolescencji i usamodzielnianie się nastolatka, odchodzenie dzieci z domu, rozwód czy żałoba po zmarłym członku rodziny – Pani Profesor zarysowuje pewne modelowe sytuacje i procesy. Tymczasem trzeba pamiętać, że każdy człowiek jest jedyny i niepowtarzalny, a realia kulturowe zmieniają się dziś w szalonym tempie.
Z pewnością więc nie każdy czytelnik w pełni odnajdzie się w tej czy innej modelowej sytuacji. Jesteśmy jednak przekonani, że analizowane przez Panią Profesor procesy zachodzące w kolejnych etapach życia rodziny mogą dla każdego okazać się pomocne w przyjrzeniu się samemu sobie i własnej rodzinie.
Główną bohaterką naszej książki jest oczywiście rodzina, ale wiele w niej znajdą także ci, którzy nie założyli własnej rodziny
Oczywiście każda rodzina jest trochę inna, zazwyczaj jednak wszyscy jej członkowie chcieliby, aby była miejscem, w którym doświadcza się miłości, wsparcia i bliskości. Warto więc podjąć wysiłek, żeby to pragnienie mogło się ziścić. Tutaj doświadczenie Pani Profesor również jest bardzo inspirujące.
Główną bohaterką naszej książki jest oczywiście rodzina, ale wiele w niej znajdą także ci, którzy nie założyli własnej rodziny. „Okazuje się – mówi nasza Rozmówczyni – że cała nasza przeszłość rodzinna może mieć ogromny wpływ na to, jak się zachowujemy i co czujemy. Stąd wniosek, że z rodziną nigdy nie można się rozstać. Warto tu przywołać myśl psychologa dziecięcego Donalda W. Winnicotta: «Dom jest punktem wyjścia». Rzeczywiście, dom rodzinny zawsze jest punktem wyjścia i trwa w nas, nawet gdy potem nie mamy własnego domu. Dlatego myślę, że rodzina to jest coś, co mamy raz na zawsze”.