Jeśli tracimy ludzi i wiarygodność, to trzeba się strukturalnie zapytać, dlaczego tak się dzieje – mówi ks. Krzysztof Niedałtowski w „Czarno na białym” TVN24.
Ks. Krzysztof Niedałtowski, gdański duszpasterz środowisk twórczych i jeden z inicjatorów tzw. apelu zwykłych księży, rozmawiał wczoraj z Arturem Warcholińskim z „Czarno na białym” TVN24.
Jak przekonuje, inicjatywa ta nie ma być wezwaniem do schizmy czy rebelii, ale „szukaniem ewangelicznego sposobu działania Kościoła w zmieniającym się bardzo dynamicznie społeczeństwie”. – Apel jest głosem księży, którzy pracują w duszpasterstwie, którzy mają na co dzień kontakty z chorymi, z dziećmi, ze studentami, z artystami. Chcieliśmy po prostu odezwać się ludzkim głosem, szczególnie do tych, którzy są na granicy odejścia z Kościoła – mówi.
Zwraca przy tym uwagę, że inicjatorzy tekstu dostają teraz sporo maili od osób, które przyznają, że dzięki takim głosom jednak zostaną w Kościele, że z takim Kościołem mogą się utożsamić. – Nie jest im natomiast po drodze z Kościołem, który – jak ktoś to zręcznie powiedział – zamiast Dobrej Nowiny stawia na dobrą ustawę – przyznaje duchowny.
– Religia nie jest od kontroli, jest od sumienia, od uwrażliwiania, od tego, żeby ludzie mogli pójść za głosem, który sami wybierają, a nie są przymuszeni paragrafem – zaznacza ks. Niedałtowski. – Nie powinniśmy pokładać dużych nadziei w tym, że państwo wyręczy Kościół w regulowaniu ludzkich sumień. To zaszło w Polsce zdecydowanie za daleko – zauważa.
– W historii mieliśmy dużo przykładów nadużywania religii do celów politycznych, zawsze kończyło się to katastrofą dla obu stron. Kościół ma uniwersalną misję, a poprzez łączenie się z określonym nurtem politycznym traci wiarygodność – przypomina duchowny. – Jeśli ksiądz na ambonie mówi: idźcie głosować na tego czy tego kandydata, to popełnia grzech, dlatego że zsyła część swoich wiernych na banicję. Nie może być tak jednoznacznych podpowiedzi. Kościół nie jest przybudówką jednej partii – dodaje.
Jak przyznaje, rosnące od dawna napięcie w społeczeństwie było „wyzwalaczem” apelu. – Obserwujemy oburzenie, bardzo dużo ludzi nie chce narzuconych rozwiązań, i to narzuconych całemu społeczeństwu w imię religii czy nawet Boga – podkreśla.
– To jest moment, w którym – mam wrażenie – stoimy w Kościele na krawędzi przepaści – stwierdza ks. Niedałtowski. Jak zauważa, z Kościoła odchodzi teraz bardzo dużo ludzi, zwłaszcza młodych, którzy – jak sami mówią – nie chcą mieć nic wspólnego z instytucją, która „chroni pedofilów” czy jest w konkubinacie z władzą cywilną.
– Jeśli tracimy ludzi i tracimy wiarygodność, to trzeba się strukturalnie zapytać, dlaczego tak się dzieje – dodaje gdański duchowny.
DJ