Rozliczany jest zatem proporcjonalnie do swojej pozycji – mówi redaktor naczelny kwartalnika „Więź” w „Faktach po Faktach” TVN.
O raporcie Sekretariatu Stanu w sprawie Theodore’a McCarricka, a także o zarzutach, jakie pojawiają się pod adresem kard. Stanisława Dziwisza, mówili wczoraj w „Faktach po Faktach” w TVN24 redaktor naczelny kwartalnika „Więź” Zbigniew Nosowski oraz Wojciech Bonowicz, publicysta „Znaku” i „Tygodnika Powszechnego”, biograf ks. Józefa Tischnera.
– Odpowiedzialność i rozliczalność, także w Kościele, musi być proporcjonalna do realnie piastowanej funkcji. Pod tym względem kardynał Dziwisz rozliczany jest właściwie, czyli proporcjonalnie do pozycji, jaką realnie w Kościele piastował od końca lat 90. – zauważył Nosowski.
Wskazywał na rolę, jaką Dziwisz odgrywał w Watykanie pod koniec pontyfikatu Jana Pawła II, kiedy ten coraz bardziej podupadał na zdrowiu. – Wtedy de facto kardynał Dziwisz stał się wicepapieżem. Formalnie pozostawał, i do tej pory to podkreśla, sekretarzem papieskim – zwrócił uwagę naczelny „Więzi”. – Najważniejsze, że w tym trudnym czasie był traktowany w Watykanie jako wicepapież przez innych. Bo jeśli się miało z nim dobre kontakty, to można było dojść do papieża, omijając drogę służbową, prowadzącą przez kurie i dykasterie. I wielu z tego korzystało – dodał.
– Zastanawiałem się, czy Dziwisz też sam siebie tak traktował, czy tylko umiejętnie wykorzystywał tę nieoczekiwaną sytuację do odpowiedniego pociągania za sznurki. Niestety opublikowany wczoraj raport pokazuje, że on sam siebie też traktował jako wicepapieża – przyznał Nosowski. – Skoro prowadził własną korespondencję w ważnych sprawach personalnych, to odgrywał rolę dużo ważniejszą niż sekretarz – zwrócił uwagę.
Zdaniem publicysty „nie ma innej drogi dla Kościoła niż realne wprowadzanie rozliczalności i przejrzystości”.
Z kolei Wojciech Bonowicz nawiązał do rozmowy Piotra Kraśki z kard. Dziwiszem sprzed trzech tygodni. Jego zdaniem „przez cały ten wywiad powinna być w tle pokazywana twarz pana Janusza Szymika”, skrzywdzonego przez ks. Jana Wodniaka. – Nie mogę zapomnieć widoku tej twarzy – przyznał. I dodał: – Rozmawiamy
o procedurach, a w tle są skrzywdzone osoby.
Zwrócił także uwagę, że trzy tygodnie temu kardynał zapewnił, że spotka się ze skrzywdzonym przez księdza, a wciąż do takiego spotkania nie doszło. – Czasami sobie myślę, jak zbudowany jest taki biskup, z czego zbudowane jest jego wnętrze, że on nie potrafi zebrać się do samochodu służbowego i pojechać do tego człowieka – stwierdził.
– Za każdą historią, którą odgrywamy, stoi taki pan Janusz Szymik, czy jakaś skrzywdzona kobieta, dziewczynka lub chłopiec. A po stronie Kościoła trwa zabawa w przepychanie się, kto był winien, kto był odpowiedzialny. Nawet raport w sprawie McCarricka jest tak napisany, jakby w zasadzie nikt nie by winny, to się wszystko jakoś rozmywa i rozłazi – ocenił publicysta „Tygodnika Powszechnego”.
Rozmówcy zgodzili się z tym, że Kościół w Polsce zasługuje na niezależną komisję w sprawie kard. Dziwisza, ale musiałaby ona obejmować nie tylko krakowską kurię, ale też prywatne archiwum hierarchy oraz Watykan.
DJ