Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Kościół, który potrzebuje policyjnej ochrony, sam nie jest potrzebny

Samochód policyjny przed pałacem arcybiskupim we Wrocławiu 30 października 2020, godz. 23.27. Fot. Krzysztof Bramorski

Czy naprawdę żaden z biskupów nie potrafi powiedzieć: „Nie potrzebujemy policyjnych samochodów pod drzwiami naszych mieszkań i kościołów”?

Ostrów Tumski we Wrocławiu to jedno z moich ulubionych miejsc, w których bywam często, o różnych porach dnia i nocy. Zwykle wygląda pięknie – w słońcu, we mgle, w blasku gazowych latarni. Dziś w nocy wyglądał smutno i przerażająco.

Pusto. Przez pół godziny przeszły może 3-4 osoby. Za to przed katedrą, przed pałacem arcybiskupim, przy Moście Tumskim, przy kolegiacie Świętego Krzyża, po drugiej stronie mostu, przy kościele NMP na Piasku, za katedrą, na Świętokrzyskiej – wszędzie policja na niebieskich światłach. Do tego trzy policyjne „suki”, też na niebiesko jeżdżące tam i z powrotem… Co prawda, wiadomo, że demonstracje omijają już kościoły – po mądrej decyzji organizatorek, żeby dodatkowo nie eskalować napięcia – ale policja ochoczo strzeże kościelnych budynków i biskupich rezydencji.

Tylko komu to służy? Czy Kościół w Polsce zaszedł już tak daleko, że potrzebuje policyjnej ochrony? Jeśli tak, to sam nie jest potrzebny. Takie obrazki znam ze zdjęć, na których milicyjne samochody ochraniały komitety PZPR i budynki komunistycznego rządu…

Miękki adamaszek kościelnej nowomowy

Ostatnie komunikaty biskupów pokazały, że polski episkopat stracił kontakt z rzeczywistością oraz dużą częścią (jakoby w ponad 90 proc. katolickiego) społeczeństwa. Czy zaszedł już tak daleko, że żaden z biskupów – nawet mając doktorat z socjologii, a więc szerokie horyzonty, narzędzia poznawcze i analityczne, a wreszcie „oprzyrządowanie” komunikacyjne – nie potrafi łagodnie i ewangelicznie, ale jednak jasno, wprost i bez owijania w miękki adamaszek kościelnej nowomowy powiedzieć takich paru zdań?

– Nie życzymy sobie partyjnego pospolitego ruszenia do „obrony” kościołów!

– Nie życzymy sobie młodzieżowych bojówek, wyznających poglądy sprzeczne z Ewangelią, często rasistowskie i gloryfikujące przemoc, przed drzwiami kościołów!

– Nie potrzebujemy kolumn policyjnych samochodów pod drzwiami naszych mieszkań i kościołów!

– Jesteśmy dla ludzi i będziemy rozmawiać z każdy, nawet za cenę pomazanych murów, niemiłych haseł i setek wieszaków na płocie rezydencji czy drzwiach katedry…

To byłyby słowa biskupa – pasterza Kościoła Jezusa Chrystusa – a nie urzędnika zblatowanego z państwem, zastrachanego o publiczne pieniądze i dotacje (skoro jeden minister grozi odebraniem „kasy” uczelniom, to przecież inny może zabrać też niepokornej diecezji), przemykającego za szybą limuzyny na konferencję podobnych sobie funkcjonariuszy, po której prawdomówny rzecznik tego gremium zapewnia, że 81 przytulonych do siebie udami i ramionami starszych panów siedzi i stoi w przepisowej odległości dwóch metrów od siebie.

Czy tak trudno inaczej?

Wyobraźmy sobie (tak, była kiedyś taka poezja śpiewana: „miałem cudowny sen…”) zamiast policyjnej obstawy, wyjących syren, migających kogutów, taką oto scenę.

Przed biskupim pałacem demonstruje 100-200 młodych ludzi. Krzyczą, wieszają hasła, przez bramę, na brukowany dziedziniec wrzucają wieszaki, kartony z napisami. Nagle otwierają się drzwi pałacu. Wychodzi (arcy)biskup. Ma w ręku mikrofon. Kapelan niesie pielgrzymkowy głośnik. Biskup zaczyna mówić. Spokojnie. Rzeczowo. Życzliwie.

Na początku go przekrzykują. Po 5, 10, 15 minutach zaczynają słuchać, choć nadal nie są grzeczni, są wulgarni, odkrzykują. Biskup mówi tak: „Słuchajcie, tak się nie da rozmawiać. Tu jest trochę miejsca, ksiądz kapelan otworzy furtkę, zapraszam 20, 30, 40 z Was. Tu usiądziemy, macie drugi mikrofon, żeby wszyscy za płotem tez nas słyszeli. Siostra zaraz wyniesie kocioł herbaty. Chodźcie!”.

Wesprzyj Więź

Nie wiem, czy ktoś by kogoś przekonał. Nie wiem, czy byłoby miło. Nie wiem nawet, czy by weszli. Ale wiem, że wielu z nich zobaczyłoby inny Kościół. Zobaczyłoby człowieka – (arcy)biskupa – który wierzy w Jezusa, a nie w „złote, a skromne”.

I być może przynajmniej niektórzy z tych na ulicy wróciliby do tego Kościoła, choć na chwilę, na moment zadumy – a może chociaż jedno z nich na zawsze. I choćby po to warto byłoby w ten sposób wyjść przed pałac.

Bo do kościoła oddzielonego od ludzi policyjną „suką” nikt z tych demonstrantów nie wróci, a wielu od niego odejdzie.

Podziel się

Wiadomość

Głupi i szkodliwy tekst. Czy kiedy jakaś hołota przyjdzie podpalić dom pana radcy prawnego, samorządowca i publicysty, to nie będzie on wołał Policji? Czy pan radca prawny, samorządowiec, publicysta ur. 1971, weźmie na siebie odpowiedzialność za akty wandalizmu, a może i napaści na osoby duchowne? Przecież to całkiem niedaleko, na wyspie Piasek, i całkiem niedawno, bo chyba z rok temu, miał miejsce niebezpieczny atak nożownika na księdza. Z pobudek ideologicznych a jakże.

Szanowny Panie, zgodnie z przywołanym artykułem wrocławski ksiądz został zaatakowany przez samotną, pojedynczą osobę, wcześnie rano, bez związku z protestami. Czy sugeruje Pan, że należy wszystkim parafiom zapewnić całodobowy nadzór policji, by uniknąć takich wydarzeń?

Ten artykuł o zaatakowanym księdzu jest z czerwca 2019 roku i nie ma najmniejszego związku z obecnymi wydarzeniami!.

ma związek, bo jest to przejaw tego samego zjawiska, moi drodzy straszni mieszczanie, którzy widzicie wszystko oddzielnie:

I oto idą, za­pię­ci szczel­nie,
Pa­trzą na pra­wo, pa­trzą na lewo.
A pa­trząc – wi­dzą wszyst­ko od­dziel­nie
Że dom… że Sta­siek… że koń… że drze­wo…

@JN
pod domem żadnego radcy prawnego, samorządowca czy publicysty nie stoi policja. A pod rezydencją arcybiskupa i przed wieloma kościołami – owszem. Czego wy się wszyscy tak boicie? Jak do tej pory nikt na arcybiskupa nie napadł, to po co te zabezpieczenia? Może, prewencyjnie, nas wszystkich pozamykajcie! Wtedy Kościół instytucjonalny będzie bezpieczny. Tylko z czego się utrzyma? I po co będzie istnieć?

W Nicei od dawna była obecna policja pilnująca przed atakami terrorystów. Akurat w tym tygodniu przybyli za późno. Czy więc we Francji Kościół też nie jest potrzebny? Kiedy w latach 30-tych podpalano kościoły w Hiszpanii, władze republiki nie wysłały policji, a właściwie guardia civil. Uważa Pan, że słusznie ?

Jako że najwyraźniej nie zna Pan/Pani historii współczesnej (fakt, w szkołach nie ma na nią miejsca) wklejam skrótowiec z wikipedii. https://pl.wikipedia.org/wiki/Hiszpa%C5%84ska_wojna_domowa#Prze%C5%9Bladowania_religijne . Nie śmiem myśleć, że świadomie przedstawia Pan /Pani dla partykulasrnych celów zafałszowany obraz wojny domowej w Hiszpanii . mam nadzieję, że nie zacznie się Pan/Pani odwoływać do prześladowań katolików w trakcie Rewolucji Francuskiej, zmuszając wielu do poruszenia wątku wojen albigeńskich czy i zbrodni katolickich biskupów, księży oraz władców na albigensach i katarach. Zostawmy też, proponuję, współczesną krwawą historię Meksyku, a nie będziemy zmuszeni sięgać do czasów wypraw krzyżowych oraz zbrodni Inkwizycji na … katoliczkach oskarżonych o czary.

Powiem nieskromnie, że mało kto w Polsce zna lepiej obraz hiszpańskiej wojny domowej, ani też działania zwłaszcza hiszpańskiej inkwizycji. Pani widzę, zna tą historię z seriali i wikipedii, albo z narracji Podemos.
Polecam książki Josepha Pereza, Stanleya G. Payne, Maria Roca Barea, Ricardo Garcia Carcel, Alberto Gil Ibanez itd.
Pozdrawia un español

Zupełnie nie rozumiem przesłania tekstu. W ubiegłą niedzielę w Warszawie doszło do zniszczenia elewacji wielu budynków, nie tylko sakralnych. Pod kościołem św. Aleksandra zebrali się narodowcy by bronić kościoła. Jak się okazało i tak nie obronili przed tym, że ktoś ubrudził czerwoną farbą ten jeden z ładniejszych kościołów w stolicy. Tak się składa, że w ubiegłą niedzielę wracając przez Plac Krasińskich do mieszkania widziałem strajkujące tłumy przed warszawską Kurią na ul. Miodowej. Krzyczeli, czułem w powietrzu zapach rac. Nie wiem czy coś pomalowali czy nie. Faktem jest, że nie oszczędzono elewacji budynku „postępowego” UW na ul. Nowy Świat. Potem okazało się że policja w niewystarczający sposób broniła kościołów, stąd zbierali się ci „rasiści” – niestety tzw. postępowi katolicy nie mieli dość odwagi stanąć w obronie świątyń. Niejaka Pani organizatorka strajków w radio Zet mówi, że nie ma nic złego w atakowaniu kościołów. Niektórzy ze strajkujących mają tektury z napisem „To jest wojna!” I Pan serio uważa, że wozy policyjne pod kurią są zbędne?

„Nie życzymy sobie młodzieżowych bojówek, wyznających poglądy sprzeczne z Ewangelią, często rasistowskie i gloryfikujące przemoc, przed drzwiami kościołów!” – dla wiadomości Autora – większość osób modlących się przed kościołami i strzegących ich przed aktami wandalizmu to zwykli parafianie, członkowie duszpasterstw, czy i owszem osoby związane z prawicą, ale niekoniecznie od razu będące zaprzeczeniem chrześcijaństwa jakby chciał to widzieć. Działają za zgodą i na prośbę miejscowych proboszczów. Z własnego doświadczenia tej służby powiem, że prawie nie ma sytuacji dyskusji, przepychanek słownych, nie mówiąc o fizycznych z uczestnikami protestów, jest spokojnie. Podchodzą natomiast nieraz starsze osoby, które ze wzruszeniem dziękują za ochronę świątyń, w których przed kilkudziesięciu laty były chrzczone, brały ślub czy do których wrót w latach 80-tych uciekły przed ZOMO. Zamiast z góry oceniać i potępiać, proponuję osobiście zobaczyć jak wygląda ta ochrona świątyń, porozmawiać, wspólnie się pomodlić. Zapraszamy:)

Nie mogę uwierzyć w tak koncyliarnie napisany artykuł. Wielki szacunek autorowi się należy. Tylko czy który z „doktorów” od rzekomej socjologii to przeczyta, wszak uważają się za najmądrzejszych. Tekst świetny, spokojny, wyważony i wskazujący drogę. Ale to już strach przed kompromitacją paraliżuje mózgi biskupom, księżom. Stracili zaufanie zwykłego rodaka, który już im nie wierzy. Chcieli być w polityce , no to są. Chcieli cofnąć światopogląd Polaków na kwestie społeczne samemu będąc upadłym moralnie, no to spróbowali. Narzucić średniowiecze do czterech ścian Kowalskiego przerzucając na jego barki ciężar SWOICH chorych „świętości” nigdy się nie uda. A wracając do ich doktoratów, dlaczego na 200 biskupów tylko jeden z nich ma doktorat zrobiony w Polsce(chylę czoło), a reszta „zrobiła” go w Watykanie? Czy ktoś z internautów czytał choćby jeden z tych doktoratów? Niemożliwe, a powinno! Gdyby nie „koń-kordat” żadna polska uczelnia nie uznałaby ich tytułów, to mniej niż nasz licencjat.

Dziękuję za przejmujący tekst. Zgadzam się, że pięknie byłoby, gdyby któryś z biskupów wyszedł w ten sposób do protestujących (choć może niekoniecznie z megafonem, jak jednoosobowa kontrmanifestacja, to mogłoby zostać źle odebrane; dla uzyskania stosownego rozgłosu i tak byłoby to niepotrzebne – dziesiątki osób robiłyby transmisję na żywo swoimi komórkami). Natomiast na pewno nie powinien powiedzieć, że nie życzy sobie przed kościołem „bojówek”, które wyznają sprzeczne z Ewangelią poglądy. Choćby „obrońcy kościołów” byli wielokrotnie agresywniejsi od protestujących (prawdopodobnie tak jest, ale dostaję zazwyczaj taki zestaw faktów i opinii na ten temat, jaki jest wygodny przekazującej je akurat redakcji, więc po prostu przyjmuję, że nie jest mi dostępny w tej chwili pewny sposób dowiedzenia się o stopniu agresywności czy jednej, czy drugiej grupy), nie powinni usłyszeć od biskupów, że są niemile widziani przed kościołem, podobnie jak nie powinni tego usłyszeć najagresywniejsi nawet protestujący. Im bardziej błądzą, tym lepiej, żeby trafili przed kościół lub do niego – a tam spotkali się z Ewangelią i próbą życzliwego, wspólnego poszukania, gdzie nasze poglądy i działania do tej Ewangelii nie przystają (bo przecież w jakimś stopniu każdy z nas ma ze sobą właśnie ten problem!). To oczywiście wyidealizowany obraz, w większości kościołów spotkają się z inną reakcją lub jej brakiem, ale stanowczo nie powinni usłyszeć od zwierzchników Kościoła katolickiego, żeby się sprzed kościołów, których obronę deklarują, wynieśli (czyli niewulgarnymi słowami podobnego komunikatu jak ten wypisany na transparentach maszerujących demonstrantów…). Oprócz tego aspektu (tej wyimaginowanej wypowiedzi biskupa pod adresem „bojówek”) marzę o otwartości i odwadze biskupów, o której Pan pisze. Ale też nie potępiam ich zbyt głośno za ich brak – bo może nie na otwartości, ale na odwadze w naszej obecnej sytuacji na pewno nie zbywa i mnie…

(Na marginesie – czy wyraz „suka” nie jest w tym znaczeniu zbyt pogardliwy? zawsze go za taki miałem, choć jestem miłośnikiem psów, ale może się mylę, skoro sam nie używam go i unikam?).

Naiwność i pięknoduchostwo. Te protesty są zdominowane przez najprymitywniejszy motłoch co widać w wulgarnej retoryce i agresji. Taki biskup na starcie dostałby butelką w głowę i tyle z tego by było.

Zmień telewizję. Określenia jakimi się posługujesz są niestety z reżimowej telewizji. Ten prymitywny motłoch zrobił dla Kaczyńskiego przedstawienie Dziadów. Obejrzyj sobie https://www.youtube.com/watch?v=898f_g3sEnM. Zgadzam się z autorem artykułu. W Katowicach przed katedrę ksiądz wyszedł do protestujących i nie dostał żadną butelką tylko rozmawiali. Mocno obserwuję i kibicuję tym protestom. Uważam, że akcje są bardzo kreatywne i dalekie od przemocy. Mam wątpliwości czy to uczestnicy manifestacji profanowali kościoły. Podejrzewam, że to byli prowokatorzy, żeby dobrze pokazać w telewizji i napuścić ludzi na młodzież.

Aby była rozmowa musi być partner do rozmowy. Nie krzykacz. Jest na niecie kilka filmów, na których księża wychodzili aby rozmawiać. Ale jak ktoś nie szanuje rozmówcy, nie słucha, zagłusza to nie st człowiek dialogu.Dlatego biskup nie wyjdzie panie Bramorski.

Tekst, jestem na tak! Napisy na murach świątyń i pomnikach?… NIE SZKODA RÓŻ GDY PŁONIE LAS! Pożary lasów są niebezpieczne i szybko się rozprzestrzeniają. Potrzeba nam hierarchów-strażaków, takich, jak przywołał w swoim tekście Pan Krzysztof. Podobno episkopat jest podzielony mniej więcej na pół, część niech się zajmie „lewakami”, a część „lepszą połową narodu”. Może coś z tego będzie, tylko trzeba działać szybko, jak OSP, a nawet szybciej.
Pozdrawiam.

Tekst bardzo potrzebny, choć sądząc po niektórych komentarzach (nadinterpretacjach) nie przez wszystkich zrozumiały. Nie jest też wolny od błędów, ale to raczej techniczne drobiazgi nie przesłaniające treści wywodu (np. „suki” czy siostry z herbatą). Mnie po lekturze nasuwają się 2 pytania:
1. Czy wyjście (arcy)biskupa do protestujących jest czynem bardziej heroicznym od decyzji matki (rodziców) o urodzeniu i wychowaniu niepełnosprawnego dziecka? Na bazie „kompromisu aborcyjnego” matka (rodzice) mieli WYBÓR, którego mogli dokonać w zgodzie z ich sumieniami (zapisy ustawy nie nakazują aborcji). (arcy)biskup też miał wybór (wyjść lub nie, o ile był w środku podczas protestów), więc jeśli (arcy)biskupa nie potępiacie to nie potępiajcie też rodziców domagających się podmiotowego prawa wyboru (nie osądzajcie ich decyzji nie znając ich życiowego kontekstu). Słabiej zorientowanym podpowiem kontekst miłosierdzia Jezusa wobec Magdaleny, którą tłum chciał ukamienować.
2. Czy chroniąc kościołów (budynków) nie narażamy na niebezpieczeństwo otwartego i powszechnego Kościoła (wspólnoty) – patrz Credo? Czy rodziny, których członkami są niepełnosprawni (przewlekle chorzy, pacjenci hospicjów) mogą dziś liczyć na taką obronę swoich wartości (istnień ludzkich) jak nieruchomości wchodzące w skład majątku kościelnego i zamieszkujący je hierarchowie? Czy chcemy bronić kościołów czy Kościoła? Jeśli kościołów to przed czym i czy jest to postawa, do której zachęca nas Nauczyciel (zakładam, że na portalu katolickim pytania wyartykułowane w sposób bezpośrednio nawiązujący do Ewangelii są zrozumiałe i aż boję się pomyśleć co jeśli nie).
Być może te przemyślenia, tak jak wywód autora tekstu powyżej, nakłonią nas wszystkich katolików do wyjścia ze strefy komfortu i postawieniu sobie samemu kilku niewygodnych pytań i poszukania na nie odpowiedzi. Może to lepszy sposób niż udział w protestach czy potępianie tychże na przykład na tym forum, o podgrzewaniu konfliktu poprzez używanie retoryki wojennej nie wspomnę.