Czekamy ciągle na zielone światło. Mam nadzieję, że będziemy mogli przyjąć przynajmniej dzieci – mówi o koczujących na Lesbos i Samos bp Krzysztof Zadarko, który w episkopacie zajmuje się uchodźcami.
9 września wybuchł pożar w obozie uchodźców Moria na wyspie Lesbos. Około 13 tys. osób – w tym dzieci – pozostało bez dachu nad głową.
W ubiegły piątek apel o to, by do pomocy „na miejscu” dołączyła „otwarta postawa przyjęcia uchodźców” wystosowała Rada Konferencji Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek. Jak tłumaczył podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Warszawie bp Krzysztof Zadarko, szef tej Rady, to „kolejny głos w polskim społeczeństwie, obok kilku innych inicjatyw, w tym Polskiej Akcji Humanitarnej i Polskiego Forum Migracyjnego, z prośbą do polskiego rządu o relokowanie przynajmniej najmłodszych” uchodźców.
Jego zdaniem jednak, „ten apel wisi w powietrzu, to znaczy – jest ogłoszony, ale nie słychać jakiegoś rezonansu”. – Stąd nasz drugi krok, polegający na tym, aby prosić polskie parafie, żeby w Światowym Dniu Migranta i Uchodźcy zorganizować przy kościołach zbiórki pieniężne i pospieszyć szczególnie na Lesbos z pomocą pogorzelcom – zaznaczył biskup. – To może być nasz gest solidarności z ludźmi, którzy są nie tylko pozbawieni dachu nad głową. Brakuje też odzieży i żywności, nie mają właściwie nic – dodał.
Światowym Dzień Migranta i Uchodźcy wypada 27 września.
– Mam nadzieję, że nasze głosy dotrą do wszystkich decydentów i będziemy mogli przyjąć przynajmniej dzieci, których jest tam ok. 1500 – zgromadzonych w kilku obozach, w wyselekcjonowanych dla nich miejscach. Setki dzieci, bez opieki, bez rodziców. To jest do zrobienia. Ta pomoc jest teraz naszym fundamentalnym zadaniem – mówił szef Rady KEP ds. Migracji.
Bp Zadarko relacjonował swoją wiosenną podróż na Lesbos i Samos, jeszcze przed wybuchem pandemii. – Wokół przepełnionego obozu dla uchodźców zarejestrowanych znajduje się pięć razy więcej szałasów niż legalnie zbudowanych kontenerów – powiedział. Mówił o dramatycznej sytuacji na obu wyspach, na którą nałożył się lockdown spowodowany pandemią koronawirusa. Całkowitym odgrodzeniem objęto 20 tys. mieszkańców obozu na Lesbos i 8 tys. na Samos.
Jak podkreślił bp Zadarko, rozwiązaniem, które przydałoby się w operacji sprowadzenia dzieci z greckich obozów, mogłyby być tzw. korytarze humanitarne. Jednak ten program – wyjaśniał – został zawieszony ze względu na brak aprobaty ze strony MSZ i MSWiA oraz dostosowania przepisów krajowych i międzynarodowych.
– Jak do tej pory, o korytarzach humanitarnych nie ma mowy. Czekamy ciągle na zielone światło. Korytarze byłyby najlepszym, najbezpieczniejszym rozwiązaniem. Taka idea jest. Organizuje je Wspólnota Sant’Egidio. Taki był pomysł kardynałów Krajewskiego i Hollericha, aby korytarzami humanitarnymi odblokować trochę wyspy greckie i południe Włoch. Niestety tego nie ma. Sant’Egdio organizuje to jednak m.in. we Włoszech i Francji, mimo, że jest tam tak dużo uchodźców – precyzował bp Zadarko.
Jego zdaniem o korytarzach humanitarnych w Polsce nie może być na razie mowy „bardziej ze względów politycznych niż merytorycznych”. Wyraził jednak nadzieję, że kiedyś takie rozwiązanie zostanie przyjęte.
KAI, DJ
No coz, Prezes Tysiaclecia powiedzial, ze uchodzcy maja zarazki, wiec cala Polska sie tego trzyma!