Polityczna skuteczność istnienia banków społecznego gniewu jest już potwierdzona. Ale czy tylko gniew musi być paliwem ruchów społecznych i politycznych? Czy nie mogłyby się analogicznie rozwijać banki zaufania? Czy gniew i zaufanie mogą się uzupełniać?
Chcąc zrozumieć polityczne wybory Polaków w ostatnich latach, badacze z zespołu pod przewodnictwem prof. Mirosławy Marody w książce Społeczeństwo na zakręcie przetestowali empirycznie różne modele teoretyczne1. Analizy wykazały, że – w porównaniu z hipotezami „buntu przegranych” (wskazuje ona na nierówności ekonomiczne) czy „kulturowej kontrreakcji” (konserwatywny zwrot ku przeszłości w reakcji na progresywną zmianę kulturową) – rozkład sympatii politycznych we współczesnej Polsce najsilniej wyjaśnia hipoteza skumulowanych „banków gniewu”.
Czym są banki gniewu (pojęcie to ukuł Peter Sloterdijk)? To te sektory społeczeństwa, w których – jako reakcja na różne czynniki polityczne, cywilizacyjne i instytucjonalne – narasta silny gniew. Emocje te powstają w reakcji na anomijne rozbicie wartości, na rozpad dotychczasowych tożsamości społecznych i rodzącą się z tego niepewność oraz na postrzeganą niewydolność państwa. Polityczne ulokowanie tej emocji doprowadziło w Polsce do kolejnych zwycięstw wyborczych Prawa i Sprawiedliwości.
Gniew jako emocja ma z jednej strony duże zdolności transformacyjne społeczeństwa i mobilizuje pogardzane grupy społeczne do odważniejszego artykułowania swoich postulatów2. Z drugiej strony w rękach żądnych władzy grup interesu może być używany do antagonizowania jednych grup społecznych przeciw drugim.
Czy potwierdzona politycznie skuteczność istnienia banków społecznego gniewu oznacza, że to właśnie gniew musi być wyłącznym paliwem ruchów społecznych i politycznych? Niekoniecznie. Chciałbym tu przyjrzeć się znaczeniu zaufania w życiu społecznym oraz zidentyfikować te istniejące i potencjalne podmioty społeczne, w których mogą rozwijać się – analogicznie do gniewu – banki zaufania. Te dwie wartości nie muszą zresztą stać ze sobą w sprzeczności, wręcz przeciwnie – uzupełniając się wzajemnie, gniew i zaufanie mogą tworzyć sprzężenie zwrotne, którego efektem będzie społeczeństwo bardziej podmiotowe, pokojowe i spójne, nawet pomimo istniejących różnic.
Zaufanie się opłaca
Zaufanie doczekało się licznych definicji w naukach społecznych. Psycholog poznawczy Arthur S. Reber definiuje zaufanie jako wiarę w prawdomówność danej osoby, choć generalnie przyjmuje się szersze rozumienie zaufania jako relacji zależności i polegania na drugim podmiocie. Jennifer R. Dunn i Maurice Schweitzer z Uniwersytetu Pensylwanii uważają, że zaufanie to gotowość do akceptacji własnej zależności od drugiego podmiotu na podstawie pozytywnych oczekiwań związanych z jego zachowaniem. Kategoria „podmiotu” może mieć zarówno wymiar indywidualny, grupowy, społeczny, jak i instytucjonalny. Innymi słowy, zaufanie to zależność od drugiego, która nie budzi wrogości, lecz jest ważnym zasobem w życiu osób, grup społecznych, społeczeństw i instytucji.
Już te ogólne definicje sugerują, że zaufanie odgrywa niezwykle istotną rolę w życiu społecznym. Skoro jest relacją, w której dwie osoby lub dwa podmioty grupowe muszą na sobie polegać, to znaczy, że zaufanie jest koniecznym warunkiem istnienia spójności społecznej. Zaufanie na poziomie podstawowym pomaga przejść od rywalizacji do współpracy, a na wyższych poziomach pozwala na budowanie niezwykle złożonych relacji i struktur społecznych. Tak jak niektóre definicje określają zaufanie jako relację, w której można na kimś polegać, tak można powiedzieć, że zaufanie jest również relacją współpracy, a zatem i wspólnoty. „Zaufanie i zasada wzajemności są podstawą wszystkich ludzkich systemów moralności” – obwieścili w 2000 r. Martin Nowak i Karol Sigmund3.
Co istotne, zaufanie również się opłaca. Nie tylko materialnie, ale także społecznie i symbolicznie. Mówiła o tym prof. Krystyna Skarżyńska podczas jednego z seminariów w ramach prowadzonego przez Laboratorium „Więzi” projektu „Oczyszczalnia”: „zaufanie i nastawienie na współpracę, jak pokazują liczne badania, dają znacznie lepsze rezultaty w miejscu pracy i w życiu społecznym. Samo zgeneralizowane podejście do drugiego człowieka oparte na przekonaniu, że ludziom w zasadzie warto ufać, daje lepsze rezultaty, a na dodatek powoduje, że lepiej się z tym czujemy”4.
Psycholog społeczna podkreśla również konieczność rozprawienia się z mitem, że zaufanie świadczy o naiwności i prowadzi do bycia wykorzystanym. Julian Rotter pokazał na przykład, że ofiarami oszustw, kradzieży, ale przede wszystkim manipulacji „częściej padają osoby o cynicznym spojrzeniu na świat – społeczni darwiniści – a nie ludzie ufni”5.
Polskie niedostatki zaufania
Dowodzenie wartości zaufania mogłoby się wydawać marnowaniem papieru, gdyby nie fakt, że w Polsce co rusz słyszymy o niedostatkach zaufania społecznego. W kolejnych edycjach Europejskiego Sondażu Społecznego Polska zajmuje ostatnie miejsca w badaniu poziomu zgeneralizowanego zaufania. Osiągamy niskie wyniki na wszystkich skalach zaufania społecznego – nie ufamy za bardzo ani instytucjom publicznym, ani politykom, ani systemowi prawnemu.
Potwierdzają to również dane Centrum Badań Opinii Społecznej – w komunikacie z kwietnia 2020 r. czytamy, że obecnie przekonanie, iż większości ludzi można ufać, „deklaruje mniej niż co czwarty ankietowany (22 proc.), a zdecydowana większość respondentów jest zdania, że w stosunkach z innymi należy być ostrożnym (76 proc.)”. Wartości te są w zasadzie niezmienne od lat, z niewielkim spadkiem poziomu zaufania po 2010 r. Na braki w zaufaniu i wiążące się z nim niedostatki kapitału społecznego narzeka też biznes, bo oba te czynniki istotnie wpływają na potencjał rozwojowy gospodarki.
Czy to znaczy, że jako społeczeństwo jesteśmy zdecydowanie nieufni i fakt ten potwierdza się na przestrzeni lat? Stwierdzenie, że życie nie znosi próżni, może brzmieć banalnie, ale jeśli nie da się żyć we wspólnocie bez zaufania, a jednak istniejemy i funkcjonujemy społecznie – to gdzieś jednak musimy to nasze zaufanie lokować.
W poszukiwaniu pokładów zaufania
Być może po prostu badacze szukają go w nieodpowiednich miejscach. Prof. Mirosława Marody uważa, że „z kapitałem społecznym w Polsce nie jest tak źle, jak się to często opisuje. On się objawia w specyficzny sposób w różnych, czasem niespodziewanych, kontekstach”6.
Specyficzność lokowania zaufania przez Polaków pokazała pandemia koronawirusa. W maju br. międzynarodowy ośrodek analityczny YouGov przedstawił wyniki badań nastrojów społecznych w obliczu pandemii. Jednym z badanych czynników było zaufanie do mediów, rządu, przyjaciół i rodziny, a także do medyków w temacie pandemii. Podczas gdy w większości spośród 27 badanych krajów poziom zaufania do medyków przekraczał 90 proc., Polska była jedynym, w którym zaufanie do nich nie było najwyższe i wyniosło nieco ponad 70 proc.
Można zakładać, że stosunkowo małe zaufanie do medyków wynika nie tylko ze złych doświadczeń w kontaktach z nimi, ale jest to także wyraz niezadowolenia społecznego ze sposobu funkcjonowania całego systemu opieki zdrowotnej. Lekarze są źle postrzegani jako grupa najczęstszego i pierwszego kontaktu z pacjentem, której na dodatek w odczuciu społecznym dobrze się powodzi. W sprawie pandemii bardziej niż medykom ufamy przyjaciołom i rodzinie, co deklaruje ponad 80 proc. badanych. Mniej niż 40 proc. Polaków według danych YouGov ufa mediom i rządowi. W obu tych wskaźnikach plasujemy się na jednych z ostatnich miejsc w stawce.
Jeśli zatem szukać pokładów zaufania w polskim społeczeństwie, to należy raczej zejść z poziomu makrospołecznego na mikrospołeczny i osobisty. Ze wspomnianego komunikatu z badań CBOS dowiadujemy się o istnieniu wysokiego poziomu zaufania właśnie w sferach osobistej i społecznej w skali mikro. Niemal bezwarunkowym zaufaniem darzymy najbliższą rodzinę (84 proc. wypowiedzi „zdecydowanie mam zaufanie”), ale ufamy także innym znajomym, dalszej rodzinie, osobom, z którym pracujemy, sąsiadom, lokalnym pracownikom społecznym i… proboszczowi. Co istotne, te wskaźniki w ostatnich latach nieco się poprawiły – szczególnie w stosunku do współpracowników, sąsiadów i osób pracujących społecznie w miejscu zamieszkania. To wszystko relacje luźniejsze od pokrewieństwa, często niebezpośrednie i mające już wyraźny kontekst społeczny.
Po pierwsze: praca
Warto potraktować te dane jako wskazówkę, w jaki sposób i w jakich przestrzeniach możemy systemowo budować więzi oparte na zaufaniu. Skoro rośnie – w ciągu czterech lat o 7 punktów procentowych – zaufanie do osób, z którymi pracujemy, to należy zastanowić się, jak ten trend rozwijać i przekładać na inne sfery życia.
Przede wszystkim warto promować zarządzanie i kulturę organizacji oparte na takich wartościach, jak: godność osoby*, współpraca, odpowiedzialność za siebie i innych w miejscu pracy. Kultura organizacji i wzorce zarządzania w miejscu pracy odgrywają szczególnie istotną rolę w kształtowaniu postaw i skryptów społecznych. Generalnie decyzja o zaufaniu komuś jest silnie uwarunkowana doświadczeniami osoby w relacji zaufania. Innymi słowy, im więcej doświadczyliśmy w życiu spełnionych relacji zaufania, tym bardziej skłonni będziemy zaufać w przyszłości. Jeśli zatem w pracy – której poświęcamy średnio ok. 40 godzin tygodniowo, podczas gdy dzieciom, partnerom i przyjaciołom kilkukrotnie mniej – doświadczamy zaufania, to istnieje duża szansa, że będziemy je okazywać także poza kontekstem zawodowym.
Skoro rośnie – w ciągu czterech lat o 7 punktów procentowych – zaufanie do osób, z którymi pracujemy, to należy zastanowić się, jak ten trend rozwijać i przekładać na inne sfery życia
Rafał Sekuła, ekspert Komitetu Dialogu Społecznego i praktyk z dwudziestoletnim doświadczeniem zawodowym w HR, wymienia w rozmowie ze mną najważniejsze warunki do budowy zaufania w miejscu pracy: – Uczciwa komunikacja, transparentność zasad, zgodność deklarowanych wartości z praktyką relacji pracowniczych i wspieranie podmiotowości pracowników w miejscu pracy to kluczowe warunki budowania kultury zaufania w zakładzie pracy. Ale najważniejsza jest otwarta komunikacja o celach i planach firmy. Taka komunikacja i tworzenie przestrzeni do rozmowy, również o wyzwaniach i problemach, pozwalają na pogodzenie różnych interesów i dają dobry przykład rozwiązywania konfliktów. A w konsekwencji budują zaufanie.
Sekuła przyznaje jednocześnie, że choć teoria na ten temat jest jasna i prosta – oparcie relacji w miejscu pracy na zaufaniu daje lepsze rezultaty niż ciągłe zwiększanie presji na wynik – to praktyka w Polsce pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Tym bardziej jednak należy promować i wspierać pozytywne modele zarządzania w miejscu pracy, jak również kulturę społecznej odpowiedzialności biznesu.
Jednym z instytucjonalnych postulatów, cieszących się poparciem wielu organizacji, w zakresie budowania kultury współpracy i zaufania na poziomie centralnym jest poszerzenie Rady Dialogu Społecznego o organizacje pozarządowe. Rada Dialogu Społecznego to instytucja, która ma ułatwiać uzgadnianie rozwiązań w zakresie świata pracy pomiędzy zaangażowanymi stronami. W Polsce do RDS należą przedstawiciele rządu, stowarzyszeń przedsiębiorców i związków zawodowych. Sekuła przekonuje: – Włączenie do rozmowy organizacji pozarządowych stworzyłoby ważny element stabilizujący proces dialogu. W przeciwieństwie do polityków, związków i pracodawców organizacje pozarządowe nie miałyby w tym procesie bezpośredniego interesu, mogłyby za to dobrze reprezentować szerszy interes społeczny.
Po drugie: organizacje społeczne i liderzy lokalni
Jeszcze większy wzrost zaufania niż do współpracowników nastąpił w ostatnich latach wobec osób pracujących społecznie w miejscu zamieszkania respondentów badania CBOS. Wzrost w porównaniu do 2016 r. wyniósł aż 12 punktów procentowych (z 61 proc. do 73 proc.).
Jeśli dodamy do tego, że Polacy generalnie znacznie bardziej ufają instytucjom lokalnym niż centralnym, jak również deklarują silniejsze poczucie wpływu na bieg spraw w środowisku lokalnym – to zrozumiemy, jak istotną rolę w regulowaniu życia wspólnotowego odgrywają instytucje regionalne. O ile 39 proc. Polaków badanych przez CBOS deklaruje, że „ludzie tacy jak oni mają wpływ na sprawy kraju”, a 58 proc. jest przeciwnego zdania, o tyle proporcja ta ulega odwróceniu, gdy mowa o wpływie na sprawy miasta lub gminy. 58 proc. respondentów uważa, że podobni im mają wpływ na bieg rzeczy, a 38 proc. twierdzi inaczej7.
Aby poruszyć pokłady zaufania w Polakach, należy przenieść ciężar rozmowy z pytań o to, kto powinien być prezydentem, na pytania o sposób, w jaki należy urządzić ogródek osiedlowy
Ważną rolę w budowaniu zaufania na poziomie lokalnym odgrywają organizacje pozarządowe. Raport o ich kondycji przygotowuje Stowarzyszenie Klon/Jawor. Opublikowany w 2019 r. dokument mówi o 143 tysiącach zarejestrowanych stowarzyszeń i fundacji, a badacze oceniają, że ⅔ z nich aktywnie funkcjonuje (inne są uśpione lub martwe, ale nie zostały wyrejestrowane). Przeciętne stowarzyszenie liczy 30 osób, z których 10 jest rzeczywiście aktywnych8. Należy jednak pamiętać, że te statystyki nie zawierają wszystkich podmiotów działających w sferze społecznej. Brakuje w nich np. niektórych instytucji i ruchów kościelnych, kół gospodyń wiejskich, spółdzielni socjalnych itp.
Zwraca na to uwagę Remigiusz Okraska, redaktor naczelny wydawanego w Zawierciu pisma na rzecz sprawiedliwości społecznej „Nowy Obywatel”: – Organizacje społeczne na prowincji niekoniecznie przybierają kształt wielkomiejskich NGO-sów. Autentyczne i żywe są tu inicjatywy w rodzaju kół gospodyń wiejskich, ochotniczych straży pożarnych, ale także – jako struktury nowszego typu, które obrazują istotne przemiany społeczne, takie jak niekorzystny trend demograficzny – uniwersytety trzeciego wieku. W miejscowości powiatowej, w której mieszkam, UTW zrzesza aż kilkaset osób na ogólną liczbę 50 tys. mieszkańców, a przecież z zasady skupia on osoby starsze, które stanowią niewielki, choć rosnący, odsetek ludności.
Różnice między organizacjami miejskimi i wiejskimi podkreśla także Stowarzyszenie Klon/Jawor, które na bazie swojego ogólnosektorowego raportu przygotowuje również szczegółowe opracowania o sektorze pozarządowym na wsi i w mieście. W najnowszym opracowaniu czytamy m.in. o specyficznych formach aktywności społecznej na wsi i w mniejszych ośrodkach, a także o istotnej roli lokalnych liderów w kształtowaniu zaangażowania społecznego. Ponieważ takie zaangażowanie jest jednym z najistotniejszych wskaźników zaufania społecznego, ważnym postulatem jest wspieranie lokalnych liderów i organizacji pozarządowych.
Kluczowym wyzwaniem powinno być więc wykorzystanie wspólnototwórczego potencjału lokalnych organizacji społecznych i wprzęgnięcie ich do budowania nowego zaufania społecznego na szerszym poziomie. Jak to robić? Po pierwsze – choć zabrzmi to niedorzecznie – zacząć je dostrzegać. Należy poszerzyć rozumienie sfery społecznej o instytucje, które być może istnieją w Polsce od dawna, a jednak przez lata nie wliczano ich w poczet aktywności społecznych.
Remigiusz Okraska komentuje następująco: – Wielokrotnie miałem do czynienia z wynikami badań, w których wskaźnikiem była np. formalna przynależność do organizacji pozarządowej czy udział w jej wspieraniu. To typowa formuła aktywności społecznej w krajach Zachodu, ale nie uwzględnia form aktywności w inicjatywach nieformalnych, sąsiedzko-lokalnych, okołoreligijnych itp.
Mirosława Marody sugeruje z kolei, że „aby poruszyć pokłady zaufania w Polakach, należy przenieść ciężar rozmowy z pytań o to, kto powinien być prezydentem, na pytania o sposób, w jaki należy urządzić ogródek osiedlowy”9.
Kolejnym ważnym postulatem powinno być wspieranie rozwoju i poszerzanie zasięgu wpływu organizacji lokalnych i ich liderów. Działania te należy poprowadzić w trzech kierunkach. Po pierwsze, rozwijać kompetencje poprzez ofertę szkoleń ze strony innych podmiotów społecznych, samorządów i biznesu. Po drugie, zachęcać i dawać narzędzia do tego, by działalność lokalna budowała poczucie obywatelskości na poziomie ogólnokrajowym. Aby to się udało, należy dawać organizacjom i liderom poczucie wpływu na bieg wydarzeń szerzej niż tylko w ich wsi czy gminie – np. klub piłkarski, zespół ludowy czy chór mieszany powinny być doceniane za swoją działalność przez system wyróżnień, podziękowań, np. zaproszeń do uczestnictwa w wymianach ze swoimi odpowiednikami z innych regionów kraju. W ten sposób wzrasta samoocena lokalnych inicjatyw, a dostrzeżenie przez podmioty władzy lokalnej lub centralnej daje poczucie istotności podejmowanych działań.
Po trzecie, należy budować relacje i możliwości wzajemnego uczenia się między organizacjami i liderami z prowincji i dużych miast. Mówi o tym m.in. rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar: „Marcin Skonieczka, wójt gminy wiejskiej Płużnica, położonej w województwie kujawsko-pomorskim, tuż przy autostradzie A1 […] trafił na jedną ze szkół liderskich i stał się jej bohaterem, w którego zapatrzeni są wszyscy warszawscy absolwenci, bo zobaczyli, jak świetnie potrafi się rozwinąć niewielka gmina pod rządami dobrego gospodarza. Skonieczka […] swoją skutecznością otworzył oczy wielu liderom wielkomiejskim”10.
Ważną rolę w budowaniu sieci liderów społecznych – skutecznie działając również pomimo różnic politycznych między uczestnikami – odgrywają takie inicjatywy, jak Szkoła Liderów, Center for Leadership Academy czy Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności.
A inne rezerwy zaufania?
Jednym z powodów, dla których Polacy zdecydowanie bardziej ufają instytucjom lokalnym niż ogólnokrajowym, jest poczucie, że realia polityczne zupełnie rozmijają się z ich doświadczeniem codzienności. Prof. Mirosława Marody – komentując w Społeczeństwie na zakręcie stosunek Polaków do polityki – stwierdza, że obywatele nie odczuwają konsekwencji decyzji politycznych w swym codziennym życiu. Być może – to już moja sugestia – również dlatego konflikt polityczny w Polsce koncentruje się na sporze symbolicznym, a nie merytorycznym. Jeśli codzienność i polityka stanowią zbiory rozłączne, to politykom pozostała już tylko walka o symbole i emocje mas.
Czy to znaczy, że polityka nie może budować zaufania między Polakami? Choć odwrócenie negatywnych trendów ugruntowanych przez lata wydaje się abstrakcją, to w tegorocznej kampanii prezydenckiej mogliśmy zaobserwować pojedyncze przypadki działań stawiających na budowanie zaufania i zmniejszanie dystansu dzielącego politykę od życia. Najlepszym przykładem było przekształcenie biur regionalnych Szymona Hołowni w regionalne centra pomocy epidemicznej. Wolontariusze Ekipy Szymona kupowali leki i pomagali w zakupach spożywczych osobom starszym. O ile podobnego działania podjęło się wiele inicjatyw i osób indywidualnych, o tyle wśród polityków, którzy w kampanii dysponują dużymi zasobami finansowymi i ludzkimi, taka postawa była innowacyjna.
Aby oddalić zarzut naiwności – zdaję sobie sprawę, że nawet najszersze otwarcie się na problemy obywateli przez jednego czy kilku kandydatów nie przyniesie pozytywnej zmiany, jeśli władza polityczna oparta będzie na umiejętnym zarządzaniu lękiem i konfliktami światopoglądowymi. Potrzeba w tym zakresie nowych polityk publicznych, sięgających po partycypację obywatelską i dialog, takich jak np. panele obywatelskie, o których pisałem wraz z Konradem Ciesiołkiewiczem w pierwszym tegorocznym numerze „Więzi”11.
Zresztą pandemia koronawirusa wzmocniła nieformalne więzi sąsiedzkie, jak również doprowadziła do powstania sformalizowanych inicjatyw, które mogą w przyszłości okazać się prawdziwymi bankami społecznego zaufania. Zdaniem Remigiusza Okraski nieformalne więzi sąsiedzkie odegrały rolę społecznych przeciwciał na choroby wywołane gwałtowną transformacją społeczno-ustrojową: – Gdyby nie nieformalne struktury samopomocy rodzinno-koleżeńsko-sąsiedzkiej, polskie społeczeństwo przeszłoby przez okres liberalizmu gospodarczego i transformacji ekonomicznej jeszcze bardziej poranione.
Budując na tych zasobach, społecznicy z warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, Fundacji Most Solidarności oraz Fundacji Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia” stworzyli inicjatywę Wspólnoty Pomocy. Jej celem jest wsparcie w organizowaniu parafialnych centrów pomocy dla osób potrzebujących. Do inicjatywy włączyło się kilkanaście, przede wszystkim wielkomiejskich, parafii. Choć Wspólnoty Pomocy powstały przede wszystkim w reakcji na pandemię, to uczynienie z parafii miejsc, w których można uczyć się poczucia współodpowiedzialności za wspólnotę lokalną, może być pomocne i poza kontekstem epidemii. W obliczu starzenia się społeczeństwa i depopulacji terenów wiejskich takie grupy przyparafialne mogą być zarówno ważną bronią w walce z wyzwaniami przyszłości, jak i lokalnymi centrami budowy zaufania społecznego. Trzeba oczywiście zastrzec, że aby Kościoły czy inne związki wyznaniowe mogły spełniać taką funkcję, muszą pozbyć się pokusy wikłania się w konflikt polityczny czy używania nienawistnego języka wobec grup o odmiennym światopoglądzie. To jednak tyleż kwestia zdolności do budowy zaufania, ile wiarygodności i spójności przekazu instytucji religijnych.
Więcej strażaków i pielęgniarek!
O tym, że Polacy są pragmatyczni w kwestii lokowania swojego zaufania, świadczy aktualna lista zawodów społecznego zaufania. Według komunikatu CBOS z grudnia 2019 r. najbardziej poważamy strażaków i pielęgniarki (odpowiednio 94 proc. i 89 proc. deklaracji dużego poważania wobec tych zawodów)12. Jako ciekawostkę należy traktować fakt, że według badań psychologów również w przedstawicielach tych dwóch zawodów dostrzegamy archetypiczne cechy danej płci – pielęgniarze i strażacy mają jakoby posiadać cechy najbardziej męskie, a pielęgniarki cechy żeńskie.
Warto zwrócić uwagę także na to, jakie zawody w ostatnim czasie cieszyły się wyraźnym wzrostem społecznego poważania. I tak w ciągu ostatnich dwudziestu lat prestiż robotnika wykwalifikowanego wzrósł z 41 proc. do – bagatela – 84 proc., a rolnika indywidualnego na średnim gospodarstwie z 36 proc. do 76 proc. Wszystkie te zawody charakteryzują się bliskością społeczną w doświadczeniu zwykłych obywateli. Strażacy to często najprężniej działająca grupa społeczna w mniejszych ośrodkach, pielęgniarki z kolei kojarzą nam się z życzliwością, a dodatkowo coraz częściej pomagają nam opiekować się starszymi członkami rodziny. Bez robotnika wykwalifikowanego nie urządzimy domu, a bez rolnika – nie kupimy świeżych warzyw i owoców z Polski. Wnioski łatwo wyciągnąć – jeśli chcemy, by jakiś zawód cieszył się zaufaniem, należy przybliżyć go codziennemu doświadczeniu ludzi. Im bardziej zamykamy się w biurach czy gabinetach, tym większe prawdopodobieństwo, że będziemy odbierani podejrzliwie.
Na czele aktualnej listy zawodów społecznego zaufania są strażacy i pielęgniarki. Te zawody charakteryzują się bliskością społeczną w doświadczeniu zwykłych obywateli
Polacy cenią w sobie samych umiejętność mobilizacji w sytuacjach kryzysowych i gotowość do niesienia pomocy ludziom w potrzebie. Symbolem tego jest coroczna mobilizacja na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która stała się niemal synonimem polskiej dobroczynności. Widać to również w badaniach poziomu zaufania do instytucji. W Polsce na czołowych miejscach – obok wojska i NATO – znajdują się kolejno: WOŚP, Caritas i Polski Czerwony Krzyż.
Można rzecz jasna pomstować na to, że dla większości Polaków ten symboliczny gest wrzucenia pieniążka do puszki w zamian za naklejenie na puchową kurtkę orkiestrowego serduszka jest jedynym wsparciem dla organizacji obywatelskich w ciągu roku, ale fenomenu WOŚP nie sposób przecenić. Trzeba ten zasób wykorzystać i sięgając po doświadczenia – a być może i bezpośrednie wsparcie – WOŚP budować pozytywny wizerunek wspierania organizacji pozarządowych. Można stworzyć coś w rodzaju obywatelskiego funduszu na rzecz NGO lub dnia organizacji społecznych w Polsce, w którym lokalne i ogólnokrajowe organizacje społeczne miałyby szeroki dostęp do mediów i środków promocji. Wokół dobroczynności i aktywności społecznej mogą kształtować się wspólnoty oparte na współpracy i zaufaniu.
Media i ich odbiorcy to również szansa
Budowanie kultury wspierania organizacji obywatelskich można oprzeć na kryterium zaufania społecznego. Im ważniejsza dla danej osoby, grupy lub społeczności dana organizacja, tym bardziej warto wspierać ją w formie wpłat finansowych lub np. wolontariatu. Jako publicysta, członek redakcji „Więzi” i sekretarz think tanku Laboratorium „Więzi” zakończę przykładem medialnym. Niezwykle istotną rolę w funkcjonowaniu takich środowisk, jak „Więź”, „Kultura Liberalna”, „Krytyka Polityczna”, „Kontakt”, „Nowy Obywatel”, „Nowa Konfederacja” czy Klub Jagielloński odgrywa regularne wsparcie ze strony odbiorców treści tych mediów i ośrodków myśli.
Jeśli zaufanie Polaków do mediów jest dziś szalenie niskie i tylko nieznacznie przewyższa zaufanie do polityków, to dzieje się tak między innymi dlatego, że media są obecnie niezwykle zależne od wpływów z reklam czy innych form marketingu. Najlepszym sposobem, by przybliżyć media odbiorcom – i vice versa – a jednocześnie budować bardziej niezależny od kaprysów kapitału i polityków głos medialny, jest wspieranie mediów obywatelskich. Dlatego należy docenić takie informacje, jak ta, że w ciągu niespełna trzech lat w crowdfundingowym serwisie Patronite – dzięki wsparciu naszych czytelników i pracy redaktorów naszego serwisu internetowego – „Więź” uzbierała już ponad 200 tysięcy złotych (co ciekawe, pierwszą setkę zbieraliśmy przez dwa lata, a drugą – osiem miesięcy), a obecnie miesięcznie czytelnicy wspierają nas kwotą ponad 10 tysięcy złotych. Takie wsparcie nie pokrywa rzecz jasna wszystkich naszych potrzeb i kosztów, ale jest świadectwem rosnącej świadomości czytelników i buduje lojalność redakcji wobec nich.
A rola mediów w budowaniu zaufania społecznego jest niebagatelna. Takie inicjatywy jak „Spięcie”, które mają otwierać zdeklarowanych ideowo czytelników na inne punkty widzenia, pokazują, że częścią tej roli jest depolaryzacja, która nie polega na zacieraniu istniejących różnic i konfliktów, ale na dawaniu im przestrzeni do wyrażenia ich prawdziwej natury. Media, które rzetelnie patrzą na ręce władzy – każdej władzy – mogą być skarbem w rękach obywateli i depozytariuszem zaufania w sprawach publicznych, którego nie zniszczą rozgrywki partyjne i skandale polityczne.
Imponującym przykładem – w reakcji na systematyczne niszczenie Programu Trzeciego Polskiego Radia – może być powstanie Radia Nowy Świat na bazie zbiórki społecznej, która w zaledwie cztery miesiące (między kwietniem a sierpniem br.) przyniosła niemal 2,7 miliona złotych na uruchomienie rozgłośni internetowej. Czas pokaże, czy radio spełni pokładane w nim oczekiwania i ocali wartość, którą cenili słuchacze. Już kilka tygodni po starcie nadawania i kilku mniejszych lub większych kontrowersjach widać, że zaufanie pod nowym szyldem trzeba również budować od nowa, tym bardziej że jedna z tych kontrowersji skończyła się dymisją prezesa Piotra Jedlińskiego. To swoją drogą jeden z dowodów na to, że budowanie zaufania jest wyzwaniem nie tylko dla jednej strony polskiego sporu politycznego.
Kapitał na miarę współczesności
Przytoczone powyżej przykłady nie wyczerpują całego potencjału zaufania tkwiącego w naszym społeczeństwie. Warto dostrzec również liczne, często anonimowe, inicjatywy internetowe, które polegają na moderacji treści czy dbaniu o poziom dyskusji na forach dyskusyjnych i w mediach społecznościowych. To aktywności faktycznie społeczne, które powszechne stają się w młodym pokoleniu. Należy je w tym wspierać i doceniać jego aktywność.
Nieformalne struktury zaufania, duże pokłady ufności w rodzinie i najbliższych kręgach społecznych, poczucie wpływu na sprawy lokalne i działalność lokalnych organizacji to dziś najważniejsze oddolne przestrzenie zaufania w polskim społeczeństwie. Jednocześnie badania i opinie ekspertów zgodnie potwierdzają, że brak zaufania jest w Polsce dużym problemem. Wydaje się, że nieprzekładalność zaufania ze skali mikro na skalę makro jest w naszym kraju efektem nie tyle złośliwości i zaściankowości społeczeństwa, ile złych polityk publicznych, braku komponentu dialogowego w podejmowanych decyzjach i ogólnie niskiej jakości elit politycznych i ekonomicznych.
Przebijać bańki informacyjne i otwierać banki zaufania – to zadanie stojące przed tymi polskimi politykami, organizacjami społecznymi, biznesem, związkami zawodowymi i mediami, którym leży na sercu przyszłość Polski w dobie wielkich przemian cywilizacyjnych. Niech realne działania w zakresie budowania zaufania społecznego będą papierkiem lakmusowym prawdziwości ich deklaracji. Inwestycja w ten kapitał zawsze się opłaci.
1 Zob. M. Marody i inni, Społeczeństwo na zakręcie. Zmiany postaw i wartości Polaków w latach 1990–2018, Warszawa 2019.
2 Więcej można o tym przeczytać w wydanej niedawno książce Tomasza Markiewki Gniew, jak również w publikacji projektu „Nienieodpowiedzialni” pt. Rozmowy o odpowiedzialności, t. 3: Gniew, Warszawa 2019.
3 M. Nowak, K. Sigmund, Shrewd Investments, „Science” vol. 288, s. 820.
4 K. Skarżyńska, Zaufanie się opłaca, www.wiez.com.pl/zaufanie-przynosi-dobre-owoce [dostęp: 13.08.2020].
5 Tamże.
6 M. Marody, Najbardziej nas dzieli stosunek do PiS, www.wiez.com.pl/najbardziej-nas-dzieli-stosunek-do-pis [dostęp: 13.08.2020].
7 Komunikat CBOS nr 27/2020, www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2020/K_027_20.PDF [dostęp: 13.08.2020].
8 Stowarzyszenie Klon/Jawor, Kondycja organizacji pozarządowych, https://api.ngo.pl/media/get/108904 [dostęp: 13.08.2020].
9 M. Marody, Najbardziej nas dzieli…, dz. cyt.
10 A. Bodnar, B. Bartosik, Obywatel PL, Kraków 2020, s. 68.
11 B. Bartosik, K. Ciesiołkiewicz, Lek na przemoc. Dialog jako działanie radykalne, „Więź” 2020, nr 1.
12 Komunikat z badań CBOS z grudnia 2019 r., www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2019/K_157_19.PDF [dostęp: 13.08.2020].
* Więcej o tym, jak przekładać pojęcie godności osób na konkretne rozwiązania w zarządzaniu i gospodarce, przeczytają Państwo w publikacji Zarządzanie z ludzką twarzą. Personalizm w organizacjach i instytucjach publicznych, wydanej przez Laboratorium „Więzi”.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź”, jesień 2020