Czy ktoś ważny w imieniu Kościoła oficjalnie powie teraz ministrowi Ziobrze, że żaden rząd nie ma prawa definiować, co jest dobre dla chrześcijaństwa? I że nie życzymy sobie takich obrońców.
Jeśli ktoś miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, do czego prowadzi sytuacja, którą nazywam trwałym konkubinatem kierownictwa Konferencji Episkopatu Polski z rządem Prawa i Sprawiedliwości, to dzięki najnowszym działaniom Ministerstwa Sprawiedliwości może się o tym naocznie przekonać. Rząd staje się bardziej katolicki od papieża, a Kościół traci wiarygodność.
A konkretnie chodzi o Fundusz Sprawiedliwości. Formalnie ma on służyć wspieraniu działań na rzecz pomocy osobom pokrzywdzonym oraz pomocy postpenitencjarnej. W praktyce jest to jednak instytucja bezpośrednio ręcznie sterowana przez ministerstwo i bezwstydnie wykorzystywana jako narzędzie finansowego wspierania organizacji społecznych życzliwych władzy.
I oto dowiedzieliśmy się, że ów ministerialny Fundusz Sprawiedliwości uzurpuje sobie prawo do tropienia „chrystianofobii” w publikacjach naukowych na temat profilaktyki wykorzystywania seksualnego osób małoletnich. Co więcej, gdy już urzędnicy wytropią owe – specyficznie przez samych siebie zdefiniowane – „znamiona chrystianofobii”, uważają, że mają prawo do stosowania działań stricte cenzorskich.
Bronienie chrześcijaństwa przed chrześcijanami
Z takim właśnie działaniem mieliśmy do czynienia, gdy zasłużona Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę otrzymała polecenie usunięcia z najnowszego numeru kwartalnika „Dziecko Krzywdzone. Teoria – Badania – Praktyka” artykułu Ewy Kusz o prewencji wykorzystywania seksualnego w Kościele. Artykuł, rzecz jasna, nie zawiera żadnych treści niechętnych chrześcijaństwu, a kryteria naukowe spełnia z pewnością (przed publikacją był dwukrotnie recenzowany pod względem merytorycznym). Autorka – z wykształcenia psycholog i seksuolog – jest zresztą dobrze znana jako wybitna katolicka ekspertka w tej dziedzinie. Dwukrotnie była świecką audytorką Synodu Biskupów w Watykanie, a od ponad 6 lat jest wicedyrektorem Centrum Ochrony Dziecka przy jezuickiej Akademii Ignatianum w Krakowie.
To jednak za mało dla dyrektora Departamentu Funduszu Sprawiedliwości Tomasza Mraza. Dyr. Mraz uznał, że – skoro Ewa Kusz w rzeczowym artykule napisała, iż Kościół w Polsce jest wciąż „na początku drogi” w dziedzinie prewencji wykorzystywania seksualnego – to on w imieniu ministra Ziobry ma obowiązek bronić chrześcijaństwa przed Ewą Kusz. Poinformował więc FDDS, że „Fundusz Sprawiedliwości nie może zaakceptować go [artykułu Kusz] w takim kształcie z uwagi na znamiona tez, które równocześnie można zinterpretować jako wynikające z uprzedzenia, a zatem podpadające pod chrystianofobię”.
Kościelno-państwowy konkubinat służy wcale nie obronie Kościoła czy wartości chrześcijańskich, lecz zniechęcaniu Polaków do wiary
Szczegółowego uzasadnienia swojej opinii dyr. Mraz nie podał. Nie dowiemy się więc, jakie to uprzedzenia wobec chrześcijaństwa prezentuje – według ministerialnego urzędnika – zaangażowana chrześcijanka Ewa Kusz. Jest to zresztą zarzut tak absurdalny, że aż może i byłby śmieszny – gdyby nie to, jak jest straszny.
Aby formalnie wyjść naprzeciw wymaganiom sponsora-cenzora, Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę zdjęła zakwestionowany (już opublikowany) artykuł ze strony internetowej aktualnego numeru czasopisma „Dziecko Krzywdzone”, ale opublikowała go na ogólnej stronie internetowej fundacji. Wcześniej tekst ten opublikowała zaś, z krótkim wyjaśnieniem, sama autorka – na stronie internetowej Centrum Ochrony Dziecka.
Panel nie będzie mógł być przeprowadzony
To jednak nie koniec historii. Oto bowiem – jak się dowiaduję z pewnego źródła – Tomasz Mraz nie tylko nakazał zastosowanie cenzury represyjnej, lecz uzurpuje sobie również prawo do wymuszania na organizacjach społecznych cenzury prewencyjnej.
Dyrektor Departamentu Funduszu Sprawiedliwości w Ministerstwie Sprawiedliwości zainteresował się bowiem także treścią konferencji naukowej organizowanej przez FDDS, podczas której przewidziany jest m.in. panel „Rozwiązania problemu wykorzystania seksualnego dzieci w Kościele katolickim” (grant z Funduszu Sprawiedliwości obejmuje również pokrycie części kosztów konferencji). Dyr. Mraz powiadomił FDDS, że panel nie będzie mógł być przeprowadzony, jeżeli będzie zawierał treści analogiczne do niezaakceptowanego artykułu z kwartalnika „Dziecko Krzywdzone”.
Obecnie trwa dalsza dyskusja na ten temat między przedstawicielami FDDS a urzędnikami Funduszu Sprawiedliwości. Spytana przeze mnie o cenzorskie zapędy Ministerstwa Sprawiedliwości prezes Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę Monika Sajkowska nie chce komentować szczegółów sprawy na aktualnym etapie. Stwierdza jedynie ogólnie: „Nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi na nasze ostatnie pismo, w którym informowaliśmy o niezgodzie na kontrolowanie przez ministerstwo strony merytorycznej wydawnictw i wystąpień na konferencjach. Kwestionowaliśmy interpretację zapisu w umowie dotacyjnej o informowaniu na temat podejmowanych działań. Ten zapis dotyczy przecież kwestii wizerunkowych – właściwego zamieszczenia logotypu i informowania o finansowaniu z dotacji Funduszu Sprawiedliwości, nie zaś zatwierdzania treści merytorycznych. Brak odpowiedzi z ministerstwa można różnie interpretować – również w taki sposób, że nasze pismo przekonało odbiorców. Na to wciąż liczymy”.
Ziobro przedmurzem chrześcijaństwa
Warto też zobaczyć działania Funduszu Sprawiedliwości w szerszym kontekście. Ścisła współpraca Ministerstwa Sprawiedliwości z Sekretariatem KEP to mniej znany przykład polskiego konkubinatu kościelno-państwowego. W 2019 r. w ramach tej współpracy usiłowano stworzyć w prokuraturze specjalny system postępowania w przypadkach pojawiających się wobec duchownych oskarżeń o wykorzystanie seksualne osób małoletnich. Sprawy dotyczące podejrzanych księży miały trafiać bezpośrednio do Prokuratury Krajowej, z pominięciem niższych szczebli urzędowych. Dawałoby to kierownictwu prokuratury (czyli najbliższym współpracownikom ministra Ziobry) unikalne możliwości ręcznego sterowania dalszym przebiegiem poszczególnych postępowań.
Ten dość zaawansowany projekt ostatecznie obowiązuje w wersji złagodzonej (nie ma obowiązku pomijania prokuratur rejonowych). Spotkał się bowiem ze stanowczym odporem ze strony części biskupów – tych, którzy rozumieli, że byłoby to i działanie na pograniczu łamania prawa, i uzależnienie się Kościoła od państwa, i niebezpieczna przestrzeń do rozmaitych manipulacji ze strony prokuratury krajowej wobec struktur kościelnych (np. tę diecezję oszczędzimy, a inną potraktujemy surowo). W pomyśle tym widać jednak jak w pigułce zarówno intencje, jak i niebezpieczeństwa tak całkowitego zblatowania się episkopatu z władzą.
Tropienie chrystianofobii przez ministerialnych urzędników chrześcijaństwo raczej ośmiesza. A może nawet do realnej chrystianofobii zachęcać
Ponadto obecnie minister Ziobro walczy o zwiększenie swoich wpływów w ramach Zjednoczonej Prawicy. I oto nagle właśnie on – jeden z najbardziej cynicznych polityków tego obozu – stał się czołowym obrońcą (specyficznie rozumianych) Kościoła, tradycji i wartości. Swoje działania świadomie prezentuje jako tworzenie politycznego przedmurza zagrożonego jakoby chrześcijaństwa. Zapowiedział na przykład wypowiedzenie konwencji stambulskiej i stoi za działaniami prokuratury w ramach walki na symbole ze środowiskami LGBT.
Werbalnie wartości chrześcijańskie nie schodzą z ministerialnych ust. Wiele instytucji kościelnych – bezradnych wobec nowych prądów kulturowych – ochoczo wpada w pułapki umiejętnie zastawiane przez ministra sprawiedliwości. On zaś na tym korzysta politycznie, gdyż rośnie jego znaczenie w wewnętrznych rozgrywkach obozu rządowego, co jest istotne w trwających przedbiegach o przyszłą schedę po Jarosławie Kaczyńskim.
Siłą samej prawdy…
Trzeba tu podkreślić, że współpraca Centrum Ochrony Dziecka z Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę trwa już od kilku lat i jest niemal powszechnie uznawana za dobry przykład łączenia sił przez podmioty kościelne i świeckie w trosce o dobro dzieci i młodzieży. Napisałem: „niemal powszechnie”, istnieje bowiem co najmniej jedna instytucja, która ocenia tę współpracę negatywnie. Prezes Instytutu Ordo Iuris mec. Jerzy Kwaśniewski osobiście usiłował przekonywać kierownictwo Centrum Ochrony Dziecka do zerwania współpracy z FDDS. Całe szczęście, COD nie ulega takim podpowiedziom ani ogólnej zgubnej kościelnej tendencji do wspierania polityków, którzy najgłośniej mianują się obrońcami Kościoła.
Podczas ostatnich obrad Konferencji Episkopatu Polski biskupi nareszcie mocno wsparli COD (wcześniej niezbyt interesowali się funduszami tej instytucji), rekomendując Fundacji Świętego Józefa „stałe finansowanie funkcjonowania Centrum Ochrony Dziecka jako struktury eksperckiej”. Ciekawe, czy obecnie ktoś w imieniu episkopatu zareaguje na to śmieszno-straszne tropienie chrystianofobii w publikacjach wicedyrektor COD.
Czym ma zachwycać Dobra Nowina, jeśli ktoś w jej jakoby obronie wprowadza cenzurę w kraju, który zaledwie 31 lat temu znienawidzoną cenzurę zlikwidował?
A najsmutniejszy w tym wszystkim jest fakt, że – zgodnie z przewidywaniami wielu ekspertów – kościelno-państwowy konkubinat służy wcale nie obronie Kościoła czy wartości chrześcijańskich, lecz zniechęcaniu Polaków do wiary. Zaś tropienie chrystianofobii przez ministerialnych urzędników chrześcijaństwo raczej ośmiesza. A może nawet do realnej chrystianofobii zachęcać. Cóż bowiem może być pociągającego w wizji wiary podpieranej przez struktury państwowe? Czym ma zachwycać Dobra Nowina, jeśli ktoś w jej jakoby obronie wprowadza cenzurę w kraju, który zaledwie 31 lat temu znienawidzoną cenzurę zlikwidował?
Czy możemy liczyć, że teraz ktoś ważny w imieniu Kościoła oficjalnie powie ministrowi Ziobrze, iż żaden rząd nie ma prawa definiować, co jest dobre dla chrześcijaństwa? I że nie życzymy sobie takich obrońców jak ministerialni urzędnicy. To sprawa niesłychanie ważna. Jeżeli bowiem wciąż chcemy być jako polscy katolicy częścią Kościoła powszechnego – a nie jakiejś jego zniekształconej lokalnej karykatury – to trzeba pamiętać, że uznajemy, iż prawda chrześcijańska (jak stwierdza II Sobór Watykański) „nie inaczej się narzuca jak tylko siłą samej prawdy, która wnika w umysły jednocześnie łagodnie i silnie”. Kościół nasz – rzymskokatolicki – sam o sobie mówi, że „nie pokłada swoich nadziei w przywilejach ofiarowanych mu przez władzę państwową; co więcej, wyrzeknie się korzystania z pewnych praw legalnie nabytych, skoro się okaże, że korzystanie z nich podważa szczerość jego świadectwa”.
Kto powie? Chyba nikt. Jedni biskupi Ziobrę popierają, a drudzy boją się wyjść przed szereg by nie zostać nominowanym na masona.
Nie wiadomo kim są masoni, ale wiadomo że są straaaaszni.
Podobno ludzie topią się po cichu. Tak jak Kościół dzisiaj.
Mógł by powiedzieć o.Tadeusz ale czy zechce.
Świetnie napisane. Pytanie tylko, czy będzie jakaś reakcja KK? Zupełnie niewiarygodne są tłumaczenia, że młyny Kościoła mielą powoli. To było dobre w średniowieczu, nie w epoce powszechnego dostępu do informacji.
Módlmy się codziennie o uratowanie Kościoła przed ziobrystami – najkrótszą drogą do dechrystianizacji Polski. O światło Ducha świętego, nawrócenie i odwagę dla biskupów – bo to ich głosy się liczą i oni mogą najwięcej szkodzić (ale też pomóc, wciąż wierzę)
Świetny – jak zwykle – komentarz red. Nosowskiego. Na razie ośmieszył się cenzor z Min. Sprawiedliwości, ale jeśli nie będzie reakcji ze strony Episkopatu – grono to wydatnie się powiększy. Bo naprawdę ocenianie artykułu p. Ewy Kusz jako zawierającego treści chrystianofobiczne jest – przepraszam – szczytem głupoty
Panie redaktorze, serdecznie dziękuję za ten artykuł!
Osobiście poznałem p. Ewę Kusz i doprawdy trudno mi wskazać osob, którym (właściwie rozumiane) dobro Kościoła leży tak mocno na sercu, jak jej.
Czytałem artykuł pani Kusz i muszę stwierdzić że nie dopatrzyłem się w nim akcentów chrystianofobicznych jest on bardzo wywazony i jeśli go porównać z niektórymi wypowiedziami T.Terlikowskiego,którego nikt przecież o chrystianofobię nie podejrzewa jest wręcz uładzony. Co przecież nie oznacza że chrystianofobii nie ma.I to nie tylko w dalekim Pakistanieczy czy też w Indiach albo Egipcie lub Wietnamie i Korei Północnej.W Polsce są też środowiska na które Krzyż działa jak płachta na byka.Obserwowaliśmy to w 2010roku przed Belwederem.
O tak – 81 lat temu niektórzy Polacy nawet do krzyża strzelali. Jak był na bombowcach lecących zza zachodniej granicy.
Przed Belwederem w 2010 roku to nie sam Krzyż działał jak płachta na byka, ale używanie tegoż Krzyża do bezpodstawnego oskarżania przez PiS ówczesnej ekipy rządzącej o zamordowanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Celem było także oblężenie i zawłaszczenie przez PiS pałacu prezydenckiego e celu nie wpuszczenia tam nowego, legalnie wybranego prezydenta Komorowskiego, który dla „świętego spokoju” musiał urzędować gdzie indziej (w Belwederze). Dopiero Duda mógł się tam spokojnie wprowadzić, bo PiS przestał go oblegać. Taka jest prawda.
Taka nie jest prawda.krzyż przed Belwederem umieścili nazajutrz po katastrofie spontanicznie harcerze nie motywowani ,zadnymi teoriami spiskowymi tylko chęcią chrześcijanskiego uczczenia czyjejś smierci.Taka jest
prawda że Komorowskiemu gdy już został prezydentem zaczęly przeszkadać te przedłużające się egzekwie i wymógł na Gronkiewicz-Waltz aby Straż Miejska usuneła Krzyż spod Belwederu.
Zbyszku, czy jesteś na Twitterze? To doskonałe miejsce do reklamowania tekstów.
Nie korzystam i nie mam już zamiaru. I tak za dużo czasu spędzam online.
Przyznaję, że po raz pierwszy od dawien dawna przeczytałam ten arcyciekawy artykuł I do tego „Więzi”.
Zafrapował mnie tytuł, a celne spostrzeżenia autora naprawdę zachwyciły,choć temat chyba zbyt
trudny do zrozumienia przez czynownika Ziobry. Dziękuję !
P.S. do p.Krzysztofa M. @Kryweg (tt)
TVN24 w wieczornym serwisie dał news przed chwilą 1,09.2020 21:30, cytując Twoje słowa wyżej. Oby jakieś memento na tych ultrasów zadziałało. Bardzo Ci dziękuję za ten tekst i w ogóle za wszystkie teksty na ów temat najtrudniejszy, przed którym prawie wszyscy uciekają.
Super artykuł Zbyszku serdecznie pozdrawiam Bożena Artyszuk
Dziękuję, Bożenko! Zdrowia!
„Decyzja o braku zgody na publikację artykułu 'Profilaktyka wykorzystywania seksualnego w Kościele Katolickim”, który miał ukazać się w kwartalniku „Dziecko Krzywdzone. Teoria, Badania, Praktyka’, w ramach realizacji zadań ze środków Funduszu Sprawiedliwości, zapadła bez wiedzy kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości. Po zapoznaniu się z okolicznościami sprawy wiceminister Marcin Romanowski anulował tę decyzję” – czytamy w komunikacie resortu opublikowanym przez Interię.
Za: Rzeczpospolita dzisiaj 12.19
Redaktorze dziękujemy za interwencję!
Dziękuję za podziękowania, ale bynajmniej nie byłem w tej sprawie pierwszy. Poza tym wiceminister Romanowski podziela krytyczną oceną artykułu…
Dobra Nowina została zamieniona przez „Dobrą Zmianę” i dlatego Ministerstwo Sprawiedliwości pod kierownictwem Ziobry, niczym Inkwizycja, będzie piętnowało wszelką nieprawomyślność. Wszystko to dzieje się naprawdę przy milczącej aprobacie hierarchów kościelnych, którzy w obozie rzadzącym widzą obrońcę wiary katolickiej oraz swoich interesów.
Czekam na wywiad z Margot, otwarci katolicy z „Więzi”. Zrzutkę już zrobiliście?
Dlaczego Więź nigdy nie napisze artykułu o ,,prewencji pedofilii u Żydów czy Muzułmanów” tylko o katolikach? Islamofobia, homofobia, ksenofobi jest tak samo niestosowna jak chrystianofobia, ale do tego trzeba trochę uczciwośći i mądrości.