Jesień 2024, nr 3

Zamów

LGBT jak spór Kościoła z nauką o ewolucję?

Autorzy „stanowiska” Konferencji Episkopatu Polski na temat LGBT zakładają, że wiele teorii naukowych nie jest odkryciem faktu, lecz ideologicznym konstruktem. Szybkiego porozumienia z nauką raczej nie będzie.

Czytam sobie różne komentarze dotyczące opublikowanego ostatnio dokumentu Konferencji Episkopatu Polski o osobach LGBT+. Psychologowie i psychoterapeuci podkreślają, że w tekście jest wiele twierdzeń sprzecznych z obowiązującymi odkryciami naukowymi. Kościół natomiast ich nie uwzględnia, albo uważa za „nienaukowe”.

Wydaje mi się, że tutaj szybkiego porozumienia nie będzie. Autorzy dokumentu zakładają bowiem, jak sądzę, że wiele odkryć naukowych nie jest odkryciem faktu, lecz konstruktem umysłu, ideologicznym założeniem.

Kościół i naukowcy w tej materii operują także różnymi pojęciami nauki. Zdaniem autorów dokumentu homoseksualizm, transpłciowość, biseksualizm byłyby naukowo potwierdzone, gdyby odkryto, że są to wrodzone skłonności. Ale i nawet wtedy byłby problem, bo uznano by to za genetyczne zaburzenie, jak w przypadku wielu wrodzonych chorób. A według wielu naukowców za naukowe należy uznać to, co zaobserwowane, powtarzalne, co po prostu jest. To myślenie z dwóch różnych światów. Dlatego według dokumentu KEP osoby LGBT+ wymagają „leczenia”, bo ich problemy uznaje się za anomalię.

W Biblii jest mowa o kobiecie i mężczyźnie, o dwóch płciach. Wszystko inne jest „nienormalne”, sprzeczne z Objawieniem. Kościół uznaje w tej dziedzinie za naukowe to, co zgodne z Objawieniem. Pytanie tylko, czy w Biblii jest opisane i objawione wszystko. Wiemy, że nie. Pismo Święte nie jest zbiorem prawd naukowych.

Z kolei w wielu innych sprawach Kościół zgadza się z nauką i uwzględnia jej odkrycia, chociażby samą psychologię (może nie każdy jej nurt), traktując np. depresję, nerwice, lęki itd. jako „okoliczności” zmniejszające winę moralną lub ją wykluczające.

Kościół w dziedzinie seksualności uznaje za naukowe to, co zgodne z Objawieniem. Pytanie tylko, czy w Biblii zostało opisane i objawione wszystko. Wiemy, że nie

Wesprzyj Więź

Czy więc obecnie mamy do czynienia z podobną sytuacją jak chociażby w sporze Kościoła o ewolucję i teorię Darwina? Początkowo nie zgadzano się na jakąkolwiek teorię ewolucji, ponieważ Biblia jej nie potwierdza. Dzisiaj nikt mądry nie podważa tego, że cały świat jest ciągle w procesie stwarzania, jest dziełem niedokończonym. Teoria ewolucji wcale nie wyklucza stworzenia świata przez Stwórcę, bo czym innym jest przyczyna tego stworzenia, a czym innym sposób, w jaki się ono dokonało i dokonuje.

Tak czy owak, jeśli chodzi o relację Kościoła do nauki, to żyjemy w podobnych czasach jak w wieku XIX. Te dwa światy będą się coraz bardziej rozjeżdżać. Czy się spotkają w kwestii LGBT+? Szczerze? Nie mam pojęcia.

Tekst ukazał się 31 sierpnia na Facebooku autora. Tytuł od redakcji

Podziel się

1
1
Wiadomość

Im bardziej władza PiS szczuje na LGBT tym bardziej polski Kościół powinien ważyć w tej sprawie każde słowo by nie dać się wprzęgnąć w jej rydwan. Niestety, biskupi przystają na takie wprzęgnięcie z radością.
Oczekują kolejnych nagród?
Wierzą, że PiS będzie rządził wiecznie czy nie obchodzi ich co będzie z Kościołem za 20 lat?

Marek ale z czym Ty masz tutaj problem. Kościół idzie suwerennie własnym torem. W świetle Kościoła jest to wynaturzenie i zboczenie które Bóg w Biblii potępiał. Nalezy sie cieszyć ze aktualnie mamy w Polsce taką władzę które staje razem w parze z Kościołem,która liczy sie z głosem Kościoła. Gdy włądza by za 20 lat się zmieniła, Kościół będzie po prostu mówił o tym ciszej lecz zawsze TAK SAMO !

Jakoś w Biblii o poradniach nawracających na heteroseksualizm nie ma. Za to jest wiele nakazów i zakazów które powstały w innych warunkach technologicznych, ekonomicznych, klimatycznych, higienicznych, geograficznych, kulturowych i których dzisiaj nie przestrzegamy.
I jest jeszcze coś takiego jak dyplomacja i przewidywanie skutków słów. Gdyby w tym dokumencie nie pojawił się ten zupełnie niepotrzebny passus o poradniach to jego wydźwięk byłby zupełnie inny. Słowa szacunku i uznania godności ludzkiej osoby homoseksualnej wybrzmiały by o wiele mocniej i wrogowie Kościoła nie mieli by tak świetnej okazji do ataku, a sam Episkopat pokazałby Polakom że potrafi działać niezależnie od głównego nurtu propagandy partyjno-państwowej. Powtarzam: w momencie gdy Polacy są tak rozdarci i podzieleni trzeba ważyć każde słowo i przewidywać jego skutki, a nie rzucać beztrosko pomysłów które i tak nie zostaną zrealizowane (skąd pieniądze, kadry?).

„Gdyby w tym dokumencie nie pojawił się ten zupełnie niepotrzebny passus o poradniach to jego wydźwięk byłby zupełnie inny”

Nie byl, bo tych problematycznych punktow jest tam o wiele wiecej. Na przyklad absolutne zaprzeczenie mozliwosci uporzadkowania sobie spraw majatkowych(!). Co Kosciolowi do tego, jak sobie dwie dorosle osoby uporzadkuja majatek? (tym bardziej patrzac na to, ze tego chca narzucac tez osobom, ktore do Kosciola nie naleza).

Cóż, nic tak nie niszczy zdolności myślenia i analizy, nic tak nie niszczy Miłości Innego jak głębokie przekonanie o posiadaniu wyłącznej Prawdy Jedynej.
Podczas tryumfu rzymskich wodzów stał za nimi niewolnik i powtarzał: „Jesteś śmiertelny!”. Ktoś taki przydałby się i dziś by powtarzać członkom KEP: „Nie jesteście Bogiem!”

Historia Kościoła pokazuje, że Kościół instytucjonalny miał i cały czas ma problem z akceptacją podstawowego faktu, jakim jest ewolucja. Ewolucja to proces, który cały czas trwa i dotyczy wszystkich aspektów naszego życia.

Trochę wstyd powielać na Katolickim portalu slogany o Kościelnej walce z ewolucją. Z ewolucją walczyli zaciekle protestanci, zwłaszcza nurtu Anglikańskiego. Kościół Katolicki w swojej oficjalnej nauce, ani nie umieścił „O powstawaniu gatunków” na ówczesnym indeksie ksiąg zakazanych. Ani bł. Pius IX nie potępił teorii ewolucji w encyklice „Quanta cura” i w „Syllabus Errorum” gdzie bez wahania ganił wszelkie aberracje naukowo-społeczne swoich czasów (niekrępowany liberalizm, skrajny indywidualizm, socjalizm). Dalej też nic, a nawet w dotykającym tematu zbyt dosłownego przenoszenia treści Biblii na sprawy nauki wypowiedział się Leon XIII w enecyklice „Providentissimus Deus” gdzie zganił to co było podstawą protestanckiej krytyki teorii ewolucji. Dalej Pius XII popierał badania naukowe początków ziemi, a dał temu pełen wyraz w encyklice „Humani generis” gdzie teorię ewolucji zgodnie z obowiązująca w owym czasie wiedzą nawał ją „poważną hipotezą, której Kościół w żaden sposób nie odrzuca” (a przy okazji potępił wiele innych tez np. komunizm, ta ewolucyjna jednak miała jego przychylność). Dalej to już znany fakt o Janie Pawle II, który mówił: „nowe zdobycze nauki każą nam uznać, iż teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą (…) Zbieżność wyników niezależnych badań – bynajmniej niezamierzona i nieprowokowana – sama w sobie stanowi znaczący argument na poparcie tej teorii”, to samo dziś mówi Papież Franciszek.

Mamy zatem rozwój magisterium w harmonijnej ciągłości od wieku XIX do XXI, tak jak rozwijała się teoria ewolucji – od hipotezy do (w zasadzie) pewności, tak rozwijało się spojrzenie na nią i to spojrzenie przychylne.
Trudno w świetle tych faktów całkiem poważnie patrzeć na paralelę użytą w artykule i w efekcie na cały tekst o. Piórkowskiego.

Pozdrawiam!