Psychologiczne pozostałości kultury strachu, w której żyliśmy przez 123 lata zaborów i 45 lat komunizmu, nadal pozostają jedną z przyczyn słabości społeczeństwa obywatelskiego w Polsce – pisze Stefan Chwin w „Tygodniku Powszechnym”.
W ramach dodatku „Nagroda Literacka Gdynia 2020” w „Tygodniku Powszechnym” ukazał się esej „Historia strachu w Polsce” Stefana Chwina, powieściopisarza, eseisty, krytyka i historyka literatury, profesora na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Gdańskiego.
Jak zauważa Chwin, „polski strach to jedno z naszych głównych narodowych tabu”. „I może to właśnie on – ów główny, podstawowy, hodowany w sercach przez dziesięciolecia, wielki strach przed całkowitym zniknięciem Narodu i Państwa – jest nie tylko ukrytym fundamentem naszego narodowego hymnu, w którym dajemy wyraz zdziwieniu, że naród nasz jakimś cudem wciąż istnieje, skoro my nadal żyjemy – ale i ukrytym fundamentem całej kultury polskiej ostatnich dwóch stuleci?” – pisze.
Zdaniem profesora pilnym zadaniem polskiej humanistyki jest napisanie „Historii strachu w Polsce”. „Powie ktoś: a po cóż to pisać o strachu? Nie lepiej o odwadze? Tymczasem to właśnie strach – powszechny, ludowy, cierpliwy, rozważny, chłopski, inteligencki, robotniczy, kobiecy i męski, do którego nikt się chętnie nie przyznaje – jest fundamentem przetrwania narodów. W Polsce zaś? Odważni lubili ściągać na Polskę krwawe katastrofy, za które płaciła – i to słono – nieodważna reszta” – zaznacza.
Jak dodaje, „o nieustraszoności polska literatura lubiła pisać bez umiarkowania”, wyraźnie lekceważyła ona „strachy jednostki na rzecz patriotycznego strachu o istnienie bądź nieistnienie narodowej całości”, trzeba by zaś „uważnie zgłębić odmiany, subtelne odcienie, tonacje, barwy, stopnie natężenia, przypływy i odpływy polskich strachów, bo bez ich opisania obraz polskiej historii i polskiej kultury jest po prostu zakłamany”.
Chwin zwraca uwagę, że od XVIII wieku jako Polacy „baliśmy się przede wszystkim tego, co mogą z nami zrobić Rosja i Niemcy. I tak pozostało do dzisiaj, z czego korzystają wciąż polscy politycy prawicowi. Prosta zasada: chcesz wygrać w Polsce wybory? Strasz Niemcami i Rosją. Ukraińcy też są do tego dobrzy. A uchodźcy i Żydzi najlepsi”.
Tak zresztą było i wcześniej. „Strach przed całkowitym unicestwieniem był fundamentem polskiego mesjanizmu”, do 1989 roku miliony Polaków myślały, że „komunizm nigdy się nie skończy”, poza tym „kultura oficjalna PRL była permanentną reżyserią strachu przed III wojną”. „Psychologiczne pozostałości kultury strachu, w której żyliśmy przez 123 lata zaborów i 45 lat komunizmu, nadal pozostają jedną z przyczyn słabości społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. Nie narażać się, nie podskakiwać, lepiej siedzieć cicho – to dzisiaj hasło wielu Polaków, chociaż łudzimy się, że jest inaczej” – podkreśla eseista.
Jak alarmuje Chwin, „polskiej kulturze strachu stara się dzisiaj dać odpór neurotyczna kultura urojonej siły, która potwierdza swoją moc ulicznymi wrzaskami «Duma, duma narodowa!», paleniem rac oraz biciem «ciapatych» w tramwajach. (…) Odradzają się lekarstwa na polski strach, które w latach 30. minionego wieku aplikował Polakom ONR”.
DJ
Czy tylko strach przed zaborcami i okupantami?
A może tez strach chłopa przed kijem ekonoma?
Strach przed żydowskim spiskiem?
Strach przed heretykiem, odszczepieńcem, masonem?
Strach przed piekłem namalowanym na ścianie czy stropie kościoła?
Strach nie tylko był z zewnątrz. On był generowany również jak najbardziej wewnątrz.