Ewa Kusz, wiceszefowa Centrum Ochrony Dziecka, napisała tekst o profilaktyce wykorzystywania seksualnego w Kościele. Departament Funduszu Sprawiedliwości uznał, że zawarte w nim tezy podpadają pod „chrystianofobię”.
Artykuł Ewy Kusz „Profilaktyka wykorzystywania seksualnego w Kościele katolickim” został napisany w marcu tego roku na zamówienie redakcji kwartalnika „Dziecko Krzywdzone. Teoria, Badania, Praktyka”. Po dwóch recenzjach naukowych opublikowano go w wersji internetowej pisma.
Tekst ma charakter przeglądowy. Wiceszefowa Centrum Ochrony Dziecka przedstawia w nim działania prewencyjne podejmowane w Kościele katolickim w związku z kryzysem wykorzystywania seksualnego osób małoletnich przez duchownych. Przypomina i charakteryzuje kroki podejmowane przez Stolicę Apostolską, obowiązujące w całym Kościele katolickim. Omawia sposoby ochrony dzieci i młodzieży, wdrażane w niektórych Kościołach lokalnych, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i Niemczech, by na końcu przedstawić rozwój myślenia o kryzysie związanym z wykorzystywaniem małoletnich w Kościele w Polsce.
Zauważa, że „nie zawsze zgłaszanie krzywdy jest przyjmowane w sposób empatyczny. Czasami najważniejsze jest przede wszystkim zachowanie procedur”. Słabym punktem jest również – jak zwraca uwagę – „praca ze sprawcami wykorzystania seksualnego. Z bezradności, braku rozwiązań, jak również z lęku przed opinią, że chroni się sprawcę, ksiądz-sprawca często bywa pozostawiony sobie i w zależności od ciężkości oskarżenia jest albo usuwany ze stanu duchownego, albo odsunięty od jakiejkolwiek pracy duszpasterskiej bez wskazania mu zadań, które mógłby wykonywać”. Przyznając, że Kościół w Polsce podjął działania profilaktyczne, Kusz podkreśla, że „jesteśmy jednak wciąż jeszcze na początku tej pracy ”. „Doświadczenie Kościołów w innych państwach pokazuje też, że bez zmiany mentalności wszystkich członków Kościoła, jak również bez powszechnego w całym społeczeństwie podjęcia działań prewencyjnych, proces tworzenia kultury prewencji jest bardzo powolny” – czytamy w artykule.
Jak informuje Centrum Ochrony Dziecka, sponsor kwartalnika „Dziecko Krzywdzone”, czyli Departament Funduszu Sprawiedliwości w Ministerstwie Sprawiedliwości, nie zaakceptował artykułu, stwierdzając: „Fundusz Sprawiedliwości nie może zaakceptować go w takim kształcie z uwagi na znamiona tez, które równocześnie można zinterpretować jako wynikające z uprzedzenia, a zatem podpadające pod chrystianofobię”.
Tekst został zdjęty ze strony kwartalnika. Można go przeczytać w całości tutaj.
DJ
,,Centrum Ochrony Dziecka jest jednostką międzywydziałową działającą przy Akademii Ignatianum w Krakowie.”
,,Akademia Ignatianum w Krakowie jest wyższą uczelnią kościelną z prawami państwowymi prowadzoną przez Prowincję Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego. Działalność uczelni możliwa jest na podstawie Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Konferencją Episkopatu Polski w sprawie statusu prawnego szkół wyższych zakładanych i prowadzonych przez Kościół Katolicki”.
Posądzać jezuitów o ,,chrystianofobię”? Czy lepiej narazić się na śmieszność niż powiedzieć prawdę?
To jest po prostu skandal. Brakuje słów na to, co dzieje się w tym kraju. Dlaczego Kościół nie reaguje? Takie działania tylko mu szkodzą, czy ci biskupi naprawdę myślą, że wszystko im wolno? To się zemści, oby jak najszybciej.
Bo mali ludzie wolą państwowe pieniądze i państwową ochronę policji dziś od utraty autorytetu jutro.
Skąd jakiś urzędnik z Funduszu Sprawiedliwości wie co to jest christianofobia? I kto mu dał prawo oceniania tego? Przypomnę obowiązująca (póki co) Konstytucję. Art 25 pkt.2 „Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.”
Moja hipoteza jest jedna – najprawdopodobniej biskup (biskupi?) interweniowali w Ministerstwie Sprawiedliwości w sprawie tego artykułu.
Jeżeli tak faktycznie było, to możemy zapomnieć o transparentnym i rzeczowym wyjaśnianiu przypadków pedofilii w polskim Kościele. A to źle wróży na przyszłość. Niestety.
Myślę, że to nie jest chrystianofobia autorki lecz prawdofobia cenzorów…
Zdałoby się by pani ta również zajęła się wykorzystywaniem dzievi w świecie tzw.kultury chory zespoły teatralne dzisiaj przez chwilę bylo głośno o wykorzystywaniu śmieci przez Jrzysztofa Sadiwskiego,ale cóż artystom wolno więcej jak to oświadczył „muzyk”Malenczuk
Jak ktoś nie lubi pedofilii to jest chrystianofobem, a jak nie lubi gejów, to jest homofobem. Proste prawda?