Kiedy dziś widzę sztandar z napisem „Solidarność”, nie czuję nic. Może tylko niechęć.
Minęło 40 lat. Byłem wtedy bardzo młodym człowiekiem, nie mogłem nawet zapisać się do „Solidarności”, co najwyżej do NZS-u, no i do tej studenckiej „Solidarności” się zapisałem.
Pamiętam Wałęsę z długopisem; pamiętam wicepremiera Jagielskiego, wszystkim wydawało się, że przejmie wtedy ster w partii komunistycznej, a on gdzieś przepadł i umarł w zapomnieniu. Pamiętam te rozmowy w stoczni, kiedy wszyscy byli razem, a za kilka lat staną się śmiertelnymi wrogami.
Co zostało z „Solidarności”? Właściwie nic, tak samo jak nic nie zostało z NZS-u. Ktoś powie, że wolna Polska została. Powiedzmy, że w dużej mierze tak, ale z ducha „Solidarności” nie zostało nic, na pewno nic.
Symbolem niech będzie „Tygodnik Solidarność”. Kiedy powstawał, a Tadeusz Mazowiecki był jego redaktorem naczelnym, stał się od razu najważniejszym pismem w Polsce, tygodnikiem prestiżowym, drukowali w nim najwybitniejsi autorzy. A dziś jest to marny, partyjny, propagandowy biuletyn związkowy wychodzący w mikroskopijnym nakładzie, zachowujący to samo logo z solidarycą i numerację kolejnych wydań.
Kiedy dziś widzę sztandar z napisem „Solidarność”, nie czuję nic, a może nawet coś w rodzaju niechęci, wynikającej z poczucia profanacji czegoś, co kiedyś było dla mnie ważne.
A może duch „Solidarności” to był tylko mit, kolejny polski mit?
W latach 80. pod tym sztandarem chodziliśmy na demonstracje i ganialiśmy się z ZOMO; dziś kiedy słyszę „Żeby Polska była Polską” od razu przełączam telewizor na inny kanał, bo aż „skręcam się” na te słowa, odczuwam coś w rodzaju nudności, a kiedyś wzruszałem się. Wszystko się zmieniło; poszło na zatracenie, łącznie z Kościołem.
Miał jednak rację Wałęsa na początku lat 90., kiedy mówił, żeby zwinąć ten sztandar z solidarycą i przekazać do muzeum, a działać na własne konto.
A może ten duch „Solidarności” to był tylko mit, kolejny polski mit? Może tego w ogóle nie było?
Dziś wielu ówczesnych działaczy, bohaterów i antybohaterów odeszło już od nas, z tego świata…
Jak zatem skomentować tamte wydarzenia, i te czterdzieści lat? Chyba krótkim filmem Andrzeja Warchała. Tak zresztą można by skomentować większość polskich zrywów tzw. niepodległościowych, a było ich bardzo mało w naszej historii, choć lubimy twierdzić, że dużo.
„Ta nasz młodość”. Tadeusz Śliwiak, Zygmunt Konieczny, Halina Wyrodek, chór starszych ludzi, Piwnica pod Baranami.
Ta nasza młodość ten szczęsny czas
Ta para skrzydeł zwiniętych w nas
(…)
Buntem jest niespełnionym
Co na serce umiera
Pamiętam jak Wałęsa jeździł po Polsce w 1981r i wygaszał akcje strajkowe po “wypadkach bydgoskich”, pamiętam jak Kuroń jeździł w październiku i listopadzie 1981 roku po uczelniach w całej Polsce i wymuszał, jako “przedstawiciel Solidarności” przerywanie strajków. Było to już po pacyfikacji Wyższej Szkoły Pożarnictwa w Warszawie. Wtedy, tuz przed 13 grudnia, w całej Polsce stały uczelnie, pełne strajkujących studentów. Bezpieka Kiszczaka i Jaruzelskiego nie mogła sobie na to pozwolić, by 13 grudnia mieć w kraju kilkadziesiąt strajkujących uczelni. Pacyfikacja którejś z nich spowodować mogła lawinę strajków w zakładach pracy. Część przywództwa “Solidarności” zrobiła wiele, by Związek “rozbroić” jeszcze przed 13 grudnia. Potem Bezpieka wyrzuciła z kraju tysiące aktywnych działaczy, przywódców, cały nurt antykomunistyczny w Związku. Efektem tego była zdrada przy Okrągłym Stole i w Magdalence i potem hańba przy ratowaniu przez Geremka i jego ludzi aktywu PZPR między dwiema turami wyborów 1989r. Wybór sowieckiego generała w polskim mundurze na pierwszego prezydenta wolnej (?) Polski, zresztą przy czynnym udziale posłów Komitetu Obywatelskiego przy Wałęsie, był już tylko “ukoronowaniem” tej hańby naszych solidarnościowych “elit”. Tak, dzisiaj nie ma już tamtej “Solidarności” przez duże “S”. Są ludzie którzy zachowali wierność ideałom Sierpnia ’80, i są ludzie którzy poszli z sowiecką agenturą z PZPR na współpracę.
No i właśnie te brednie, pospolite kłamstwa, są spuścizną dzisiejszych popłuczyn po Solidarności. A kto jest pożytecznym idiotą Kremla, też nikt poważny w Polsce nie ma wątpliwości.
Adamie Kuźniewski, nie mogę uwierzyć, że jest ktoś kto takie rzeczy mówi na poważnie. Czy mam rozumieć, że Pański patriotyzm byłby mile połechtany przez kolejną krwawą ofiarę złożoną z młodzieży? Czy mówiąc o zdradzie, która Pan zarzuca pamieta Pan o ósmym przykazaniu?