„Kierujemy słowa przeproszenia, zwłaszcza do Osób Pokrzywdzonych i ich rodzin, a także wyrażamy żal, iż sprawa zgłoszona w roku 2002 nie została doprowadzona do końca. To nie powinno się nigdy zdarzyć” – czytamy w dzisiejszym komunikacie ks. Ryszarda Nowaka, rzecznika kurii tarnowskiej.
2 sierpnia ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski opisał na swoim blogu sprawę księdza Stanisława P. z diecezji tarnowskiej. Został on w 2002 roku odwołany z parafii, w której pracował, ze „względów zdrowotnych”, właściwie – jak podawano – sam złożył z tego powodu rezygnację. Zdaniem ks. Isakowicza rezygnacja była faktycznie wymuszona przez władze diecezji, do kurii wpłynęły skargi od rodziców chłopców, którzy mieli być molestowani przez duchownego.
Jak dowiadujemy się z wpisu, po odwołaniu z funkcji proboszcza ks. P. został skierowany na kilkumiesięczny urlop, a następnie do pracy duszpasterskiej w diecezji kamieniecko-podolskiej na Ukrainie. Po powrocie do kraju w 2009 roku trafił do parafii w jednym z miast diecezji tarnowskiej. „Pomimo udowodnionych molestowań nadal uczył w szkole i prowadził rekolekcje, tak jakby się nigdy nic nie stało” – zaznacza ks. Isakowicz.
Jak podaje, jeden ze skrzywdzonych przez P. napisał list do bp. Wiktora Skworca, ówczesnego ordynariusza w Tarnowie, na który nie było żadnej odpowiedzi. Działania kurii tarnowskiej w odpowiedzi na drugi list, wysłany w 2010 roku, miały być „typową urzędniczą «grą w ping-ponga», pełną uników i pokrętnych odpowiedzi”.
„W końcu ów duchowny został skierowany do Domu Księży Emerytów, gdzie przebywa do dziś. Jednak stamtąd swobodnie wyjeżdżał m.in. na pielgrzymki z wiernymi do Włoch i przeróżne uroczystości diecezjalne. Na wielu zdjęciach, nawet tych publikowanych w prasie katolickiej, był nadal w otoczeniu dzieci i młodzieży” – zauważa ks. Isakowicz.
Dwa dni po publikacji wpisu tarnowska kuria wydała oświadczenie, w którym oceniła, że tekst ks. Isakowicza-Zaleskiego „zawiera osąd wydany z pominięciem dowodów i oparty na jednostronnej relacji”. „Z racji podania w tekście nazwisk oraz urzędów oraz zasugerowania zaniedbań w tym dochodzeniu, w najbliższym czasie sprawa zostanie skierowana do kancelarii prawnej, by na tej drodze bronić dobrego imienia, które w sposób ewidentny zostało naruszone przez tekst publikacji” – napisał ks. Ryszard Nowak, rzecznik kurii.
„Jedyną słuszną drogą jest kierowanie się prawdą”
Dziś rano na stronie diecezji tarnowskiej ukazało się drugie oświadczenie, właściwie komunikat w „odniesieniu do sprawy ks. Stanisława P.”.
Po zapewnieniu, że zawiadomienie kuria przyjmuje „z najwyższą starannością i troską o zapewnienie pomocy Pokrzywdzonemu”, „aktualnie każdy przypadek jest skrupulatnie wyjaśniany”, poinformowane o nim zostają Kongregacja Nauki Wiary i polskie organy ścigania, ks. Nowak przyznaje, że „dokonana analiza zarchiwizowanych danych ujawnia w tym przypadku niestety również niedociągnięcia i zaniechania”. „Musimy o tym otwarcie powiedzieć, gdyż jedyną słuszną drogą jest kierowanie się prawdą i troską o wiarygodność Kościoła” – pisze.
Komunikat przedstawia chronologię zdarzeń w sprawie ks. P. Pierwsze zawiadomienie do kurii diecezjalnej złożyli w 2002 roku rodzice dzieci, które duchowny uczył religii. P. miał dotykać uczniów w intymnych miejscach. Podejrzany w rozmowie ze swoim biskupem Wiktorem Skworcem nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i poprosił zwolnienie z urzędu proboszcza. „Z akt wynika, że po zakończonych przesłuchaniach (w roku 2002) sprawa nie była dalej kontynuowana” – czytamy w komunikacie.
Jak dowiadujemy się z tekstu, w lipcu 2003 roku ks. P. został skierowany do pracy na Ukrainie. Powrócił stamtąd do diecezji w sierpniu 2008 roku i we wrześniu tego roku podjął posługę duszpasterską w Krynicy-Zdroju.
„8 stycznia 2010 roku zostało złożone do kurii diecezjalnej nowe zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez ks. Stanisława. Zawiadomienie zostało złożone w formie pisemnej na wyraźną sugestię ówczesnego Kanclerza kurii, który wcześniej kontaktował się już z Pokrzywdzonym. Jego historia została szeroko opisana w wymienionej wyżej publikacji ks. Isakowicza-Zaleskiego. Złożenie wspomnianego zawiadomienia zbiegło się z podróżami zagranicznymi ówczesnego Biskupa Tarnowskiego. (…) Po powrocie do diecezji zlecił on przeprowadzenie dochodzenia wstępnego” – relacjonuje rzecznik kurii.
3 marca 2010 roku – jak czytamy dalej – odbyło się przesłuchanie podejrzanego. „W wyniku uzyskanych informacji biskup tarnowski Wiktor Skworc dekretem z dnia 13 marca 2010 roku zawiesił ks. Stanisława w czynnościach kapłańskich. Między innymi została mu zawieszona jurysdykcja do udzielania sakramentu pokuty oraz głoszenia słowa Bożego, a także otrzymał zakaz jakiejkolwiek pracy z dziećmi i młodzieżą (ten zakaz nigdy nie został odwołany). Otrzymał też polecenie zamieszkania w Domu Księży Emerytów”.
Dokumentacja w sprawie ks. P. została przekazana 7 czerwca 2010 r. do watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary, która pismem z 21 maja 2011 r. poleciała przeprowadzenie procesu karno-administracyjnego.
Jak dowiadujemy się z komunikatu, „po zakończeniu procesu, w dniu 10 czerwca 2013 r., został wydany dekret skazujący, stwierdzający winę ks. Stanisława oraz nakładający na niego szereg kar (m.in.: 10-letni zakaz sprawowania sakramentów świętych i przepowiadania słowa Bożego – z wyjątkiem celebrowania Eucharystii w Domu Księży Emerytów; całkowity i bezterminowy zakaz katechizowania oraz pracy z dziećmi i młodzieżą; zakaz przyjmowania urzędów kościelnych; zobowiązanie do poddania się terapii)”.
Wspomniany przez ks. Isakowicza pokrzywdzony – zdaniem kurii – „w czerwcu 2010 roku w liście skierowanym do kurii diecezjalnej oświadczył, że sprawa o molestowanie przez ks. Stanisława została ostatecznie z nim uregulowana. Prosił także w tym liście, aby ks. Stanisław został przywrócony do czynności duszpasterskich, aby nadal służył Chrystusowi, diecezji i Kościołowi. Prośba ta nie została przyjęta przez Biskupa Tarnowskiego (ks. Stanisław nadal pozostał zawieszony). Pokrzywdzony otrzymał natomiast propozycję pomocy ze strony diecezji, w tym pomocy psychologicznej. (…) Ponadto, ówczesny biskup tarnowski Wiktor Skworc już w piśmie z dnia 27 kwietnia 2010 r. skierowanym do ks. Stanisława zobowiązał go do pokrycia kosztów terapii, którą chciał podjąć Pokrzywdzony. Środki na ten cel, w wysokości 5 tysięcy dolarów, zostały faktycznie przekazane Pokrzywdzonemu przez ks. Stanisława”. Później, według dokumentu, skrzywdzony otrzymywał od przedstawicieli kurii zapewnienia gotowości do pomocy.
Negatywne rzutowanie
Rzecznik kurii przyznaje, że ks. P. złamał kilkakrotnie nałożony na niego zakaz sprawowania Mszy świętej poza Domem Księży Emerytów. „Za każdym razem, gdy docierała o tym informacja do władz kościelnych, był on konsekwentnie pisemnie upominany. Ponieważ nie odniosło to zamierzonego efektu, ostatecznie została nałożona na niego kara suspensy” – pisze.
„Kierujemy słowa przeproszenia, zwłaszcza do Osób Pokrzywdzonych i ich rodzin, a także wyrażamy żal, iż sprawa zgłoszona w roku 2002 nie została doprowadzona do końca. To nie powinno się nigdy zdarzyć. Mamy świadomość tego, że fakt ten rzutuje negatywnie na zaufanie co do prowadzenia innych spraw. Pragniemy jednak zapewnić, że zarówno sprawa zgłoszona w roku 2010, która była przedmiotem procesu zakończonego w roku 2013, jak i wszystkie późniejsze sprawy były i są podejmowane oraz prowadzone z wielką dbałością i należytym wyczuleniem na dobro Pokrzywdzonych” – podkreśla ks. Nowak.
„Żywimy głębokie przekonanie, że tylko pójście drogą poznania pełnej prawdy może doprowadzić do rzeczywistego wyzwolenia” – dodaje i prosi, by osoby pokrzywdzone, jak i wszyscy, którzy mają wiedzę w sprawie ks. P., skontaktowały się delegatem biskupa tarnowskiego ds. wykorzystywania seksualnego małoletnich.
KAI, DJ
Wzruszający jest ten „zakaz przyjmowania urzędów kościelnych”….
Czy to może „wujek” naszego reprezentacyjnego obrońcy Łukasza?
To w zasadzie nieistotne. Ważniejsze wydaje się ustalenie, czy człowiek bez tzw. święceń również zostałby za podobny czyn w podobny sposób „ukarany”? Czy może jednak podlegałby kodeksowi karnemu? Czy pan ks. Stanisław nie podlega polskiemu prawu? Dlaczego?
A ze strony diecezji może lepiej byłoby dać mu szansę na obronę dobrego imienia skoro nic nie zrobił?