Żądanie, by w sprawie Margot liberałowie nie tylko dołączyli do Nowej Lewicy, ale w istocie się nią stali, to nieporozumienie – pisze Agata Bielik-Robson w „Gazecie Wyborczej”.
Tekst Agaty Bielik-Robson, który ukazał się 22 sierpnia w „Gazecie Wyborczej”, dotyczy toczonej w Polsce wojny kulturowej i roli w niej liberałów.
Jak za Spinozą przypomina filozofka, gdy chodzi o sprawy ludzkie, liberał ma nie płakać, nie śmiać się, nie oburzać, ale rozumieć. Liberał, choć nie chce uczestniczyć w wojnie kulturowej, nie może stanąć na zewnątrz – stwierdza Bielik-Robinson, „musi się zaangażować w imię elementarnie pojmowanej sprawiedliwości – nawet jeśli nie utożsamia się z językiem i metodami lewej strony”. „Z drugiej strony jednak nie można oczekiwać od niego, że naraz przemówi nowomową alt-leftu, nie mówiąc już o wymaganym poziomie bojowego wzburzenia” – dodaje.
„Jednym z największych nieporozumień wokół aresztowania Margot jest żądanie – niewypowiadane wprost, ale bardzo mocno obecne implicite – by liberałowie nie tylko dołączyli do Nowej Lewicy, ale w istocie się nią stali; by przyjęli te same postulaty i styl” – pisze filozofka. I podkreśla: „Otóż nie. To całkowite nieporozumienie: nie można żądać od liberałów, by porzucili swój pomysł i sposób na emancypację (nie tak wcale nieskuteczną, jak to lewica kulturowa maluje) i po prostu stali się Nową Lewicą”.
Jak przekonuje publicystka, potrzebujemy raczej sojuszu tymczasowego, „do którego dołączają i liberałowie, i lewica przy pełnym zachowaniu swoich odrębnych tożsamości”. Wspólnym celem byłoby „uwolnienie Margot, która w ogóle nie powinna przebywać w areszcie, a w dalszym planie poprawa losu osób nieheteronormatywnych, którym w dzisiejszej Polsce coraz trudniej żyć i oddychać”.
Niestety – zauważa Bielik-Robson – „zamiast sojuszu tymczasowego liberałów stawia się przed niemądrym zero-jedynkowym wyborem: albo jesteście z nami do końca i we wszystkim, albo jesteście przeciw nam”.
DJ
Jak lewica, której poparcie oscyluje wokół 3% może czegoś żądać od chadecji? Tego typu odezwy pojawia się od 15 lat, a też trzeba było przypomnieć, że środowiska chadeckie (te umiarkowane) miały 8 lat, aby pewne sprawy uporządkować. Nie chciały, więc teraz ta chadecja o profilu nacjonalistycznym gospodaruje sobie całe pole. Lewica w tej chwili jest wyrzucona poza polityczne i społeczne imaginarium. Na kogo zagłosowały osoby centro-lewicowe? Na chadeka Hołownie. To co mamy dzisiaj to klincz na co najmniej 15-20 lat, tu nie potrzeba sojuszy lub marketingowych opakowań starych formuł (via “Nowa solidarność”). Ludzie muszą po prostu wyjść na ulicę i dogłębnie przeorać pewne reguły społeczne. Łatwe to nie będzie, kościół, który miał być pewnego rodzaju “ostoją” też długo nie wytrzymał, 30 lat “pluralizmu” i “swoistego kapitalizmu” skutecznie wyrzuciły go na margines. Zadaniem katolików, tych otwartych, jest dzisiaj pilnowanie, aby to emancypacyjne dziedzictwo chrześcijańskie nie zostało rozpuszczone.