Co roku powtarzamy w Otwocku, że żaden dzień nie zmienił historii naszego miasta tak bardzo jak środa, 19 sierpnia 1942 r. – mówił wczoraj Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny kwartalnika „Więź” i przewodniczący Społecznego Komitetu Pamięci Żydów Otwockich i Karczewskich, na rozpoczęcie marszu pamięci i modlitwy w 78. rocznicę zagłady getta.
Uczestnicy zebrali się przy rondzie majora Bronisława Marchlewicza i przeszli ulicą Reymonta do miejsca pamięci otwockich Żydów. W marszu udział wzięli m.in. naczelny rabin Polski Michael Schudrich oraz ks. Wojciech Lemański. Prezydent Otwocka Jarosław Margielski objął wydarzenie honorowym patronatem, jednak ze względu na kwarantannę nie mógł w nim uczestniczyć.
Znikli
78 lat temu w cieniu zagłady Żydów Warszawy dokonała się tragedia żydowskich mieszkańców pasa osiedli położonych na wschód od stolicy. Była to część ludobójczej operacji nazwanej przez jej twórców „Aktion Reinhardt”. 19 sierpnia 1942 r. Niemcy wywieźli z Otwocka do obozu zagłady w Treblince od 8 do 10 tys. Żydów (blisko połowę mieszkańców miasta). Wcześniej mieszkali oni na terenie Otwocka i Karczewa, byli to także kuracjusze tutejszych sanatoriów i szpitali. Prawdopodobnie następnego dnia zostali zamordowani w komorach gazowych.
Niektórych Żydów Niemcy rozstrzeliwali na miejscu – 19 sierpnia w lesie przy ul. Reymonta zginęło ok. 600 osób. Rozstrzeliwania kontynuowano w sierpniu i wrześniu. Łącznie zastrzelono tam ok. 2 tys. osób, które zdołały ukryć się przed transportem śmierci. Od sierpnia 1949 r. w miejscu ich pochówku stoi kamień pamięci, odnowiony w roku 2012.
Żydzi stanowili przed wojną blisko 60 proc. mieszkańców Otwocka. Urządzone tu przez Niemców getto było drugim pod względem wielkości w dystrykcie warszawskim Generalnego Gubernatorstwa.
Dzień później, 20 sierpnia 1942 r., hitlerowcy dokonali – jak to nazywali – „likwidacji getta” w sąsiedniej Falenicy. Do wysypanych wapnem bydlęcych wagonów załadowali ok. 6,5 tys. Żydów i także ich wywieźli do obozu w Treblince. Wraz z nimi pojechało na śmierć 1,5 tys. Żydów z getta w Rembertowie, których tego samego dnia przepędzono na rampę kolejową w Falenicy. Trasa ich piętnastokilometrowego marszu znaczona była ciałami tych, co nie zdołali iść w upale i bez wody.
Kolejnego dnia, 21 sierpnia 1942 r., taka sama operacja odbyła się w Mińsku Mazowieckim. I tak dalej, i tak dalej…
– Tak znikli z naszych miejscowości żydowscy sąsiedzi, lokalna społeczność obywateli Rzeczypospolitej – mówił Nosowski. – Ale nie mogą zniknąć z naszej pamięci, bo nie byłoby Otwocka i Falenicy bez Żydów. Bez Żydów nie byłoby też wielu chlubnych aspektów historii naszego miasta. Dlatego się tu gromadzimy – dodał.
Brama
Wczorajszy marsz zaczął się w innym miejscu niż w poprzednich latach. Od 2002 r. marsz pamięci rozpoczynał się na bocznicy kolejowej, tuż obok miejsca, z którego wywieziono Żydów. Od trzech lat jest to niemożliwe ze względu na trwającą modernizację trasy kolejowej. Dwa lata temu zaczął się na parkingu przy skrzyżowaniu ulic Warszawskiej i Czaplickiego, gdzie Niemcy ustawili gettowy szlaban. Rok temu – pod budynkiem pierwszego otwockiego sanatorium dla Żydów, które zostało założone założone w 1895 r. przez Józefa Przygodę, a w czasie wojny było siedzibą Judenratu, czyli Rady Żydowskiej (opowiadała o nim w 2018 r. Karen Kirsten, praprawnuczka Józefa Przygody).
– Dziś też jesteśmy w miejscu bardzo znaczącym – tłumaczył Nosowski. – Stoimy niejako w bramie do getta. Tu znajdowała się ustawiona przez niemieckich okupantów brama wejściowa do tzw. getta środkowego. A w stojącej obok willi „Maria” mieścił się posterunek policji żydowskiej. Budynek ten – piękny, klasycystyczny, murowany, piętrowy, jeden z najstarszych w Otwocku, bo wzniesiony w latach 90. XIX wieku – stał tu pod adresem Samorządowa 9 aż do roku 2003, kiedy nagle została z niego kupa gruzu…
Z inicjatywy Towarzystwa Przyjaciół Otwocka kilka tygodni temu rada miasta nadała nowo powstałemu rondu na skrzyżowaniu ulic Reymonta i Samorządowej imię majora Bronisława Marchlewicza – od 1937 r. kierownika komisariatu policji w Otwocku. To jeden z nielicznych polskich policjantów odznaczonych medalem i tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, nadawanym przez jerozolimski Instytut Yad Vashem osobom, które narażały własne życie, ratując Żydów prześladowanych przez Niemców w czasie II wojny światowej. Mieszkał tuż obok, w widocznym z ronda domu przy ulicy Kościuszki.
Major
W tym roku ze względu na pandemię koronawirusa na marszu zabrakło gości z Izraela i innych krajów, dawnych żydowskich mieszkańcy Otwocka i ich potomków. Specjalne listy przesłali ci, którzy ostatnio bywali stale: Marek Oren, Józef Panicman (Yossi Nitzan) oraz Karen Kirsten. Byli natomiast, jak zawsze, tutejsi potomkowie otwockich Żydów: Julian i Marian Srebrni z rodzinami, siostrzeńcy Abrama Willendorfa, jedynego żydowskiego policjanta, który 19 sierpnia zdjął opaskę i wsiadł do pociągu śmierci wraz z żoną i synem (siostra Abrama była wtedy w Związku Sowieckim i tam ocalała); Stefan Małecki-Tepicht, syn otwockiej Żydówki, Mali Ptasznik i Jana Małeckiego. A także osoby z warszawskiej Gminy Żydowskiej.
Od zawsze uczestniczył w marszach pamięci Zbigniew Marchlewicz, syn majora Bronisława. W tym roku zdrowie już nie pozwoliło (przebywa w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym w Otwocku; akcja społecznej zbiórki na poprawę jego stanu zdrowia: Fundacja Drużyna Błażeja, nr konta: 69 1090 2590 0000 0001 4425 8416, z dopiskiem: „Zbigniew Marchlewicz – darowizna na poprawę i ochronę zdrowia”).
Przesłał za to krótki list, w którym napisał m.in.: „Wojna i okupacja to dla mojego ojca czas próby najtrudniejszej. Trzeba bowiem wiedzieć, że władze niemieckie wezwały byłych funkcjonariuszy Policji Polskiej – pod groźbą najsurowszych konsekwencji – do natychmiastowego zgłoszenia się do nowo tworzonej formacji.
Mój ojciec był wtedy równocześnie konspiracyjnie oficerem Armii Krajowej, a także Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa i Wojskowego Korpusu Służby Bezpieczeństwa, formacji związanych z antyhitlerowskim ruchem oporu w ramach Polskiego Państwa Podziemnego. Dokonania ojca udało się szczegółowo udokumentować. Ale niestety dopiero pośmiertnie po wielu latach godnie go uhonorowano, gdy otrzymał najpierw tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata przyznany przez jerozolimski Instytut Jad Waszem, a następnie Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, przyznany przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego”.
Stanąć
O ulicy Reymonta opowiedziała jeszcze Jadwiga Rakowska z Towarzystwa Przyjaciół Otwocka. A Jacek Borkowicz przeczytał wspomnienie o rozstrzelaniu grupy ortodoksyjnych Żydów. Uczestnicy marszu przeszli z zapalonymi lampkami tą samą trasą, o której przeczytano – ulicą Reymonta do miejsca rozstrzeliwań i pochówku około 2000 tysięcy żydowskich ofiar. Tam rabin Michael Schudrich i ks. Wojciech Lemański odczytali psalmy, żydowską modlitwę za zmarłych „El male rachamim” oraz modlitwę Jana Pawła II za naród żydowski.
– Jedno niemieckie słowo warto zawsze pamiętać: Untermenschen, „podludzie”, którym Niemcy podczas wojny nazywali Żydów czy Polaków – mówił na koniec rabin Schudrich. – To jest wielka lekcja dla nas. Kiedy będziemy o Żydach albo jakichś innych grupach słyszeć „oni są gorsi”, „inni”, będzie to znak, że musimy stanąć i być razem. Także dzisiaj, kiedy słyszymy słowo, które jest podobne do Untermensch, musimy walczyć z całej duszy i z całą mocą razem. Nigdy więcej!
Uczestnicy marszu ustawili płonące świeczki w kształt menory, siedmioramiennego świecznika. Kolejny marsz – 19 sierpnia 2021 r. o 19.
W planie tegorocznych obchodów także:
Falenica, 20 sierpnia, g. 18 – ceremonia upamiętniająca zagładę falenickich Żydów przy pomniku obok stacji kolejowej;
Otwock, 23 sierpnia, g. 16 – Spacer po nieistniejącym mieście: Śladami tzw. getta kuracyjnego, rozpoczęcie przy skrzyżowaniu ulic Żeromskiego i Reymonta (fundamenty synagogi);
Anielin, 30 sierpnia, g. 11 – porządkowanie cmentarza żydowskiego; organizatorzy zapewniają narzędzia i rękawiczki, mężczyźni proszeni są o nakrycie głowy, zgłoszenie uczestnictwa: zydzi.otwoccy@op.pl
Więcej informacji na Facebooku