Ale jej podważenie doprowadziłoby do katastrofalnego konfliktu w Polsce – mówi prof. Andrzej Zoll „Gazecie Wyborczej”.
Sędziowie Sądu Najwyższego po rozpatrzeniu 5847 protestów wyborczych ocenili w poniedziałek, że wybory prezydenckie były ważne. Jedynie 93 protesty uznali za zasadne, ale zdaniem sędziów nie miały one wpływu na wynik wyborów.
Zdaniem prof. Andrzeja Zolla, byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, sprawa ważności ostatnich wyborów nie jest wcale tak jednoznaczna. „Te wybory od samego początku miały bardzo wiele przyczyn, które stawiają ten znak zapytania, czy mieliśmy ważne wybory czy nie” – mówi prawnik w rozmowie Doroty Wysockiej-Schnepf w „Gazecie Wyborczej”.
Jak wylicza, przed 12 lipca „dochodziło do zmian ustaw, szczególnie kodeksu wyborczego, już w okresie trwania wyborów”, w kwietniu „nadzór nad wyborami praktycznie spoczął w rękach władzy wykonawczej”, „data wyborów została ustalona niezgodnie z postanowieniem marszałek Sejmu”. „Nie przeprowadziliśmy wyborów w konstytucyjnie wyznaczonym czasie. Czyli wszystko, co się później zdarzyło, nie było zgodne z konstytucją” – zaznacza.
Prof. Zoll zwraca ponadto uwagę, że telewizja publiczna – faworyzując jednego z kandydatów – „nie wypełniała prawa wyborczego i wyraźnie łamała konstytucyjne zasady przebiegu wyborów”, organy państwa, na czele z rządem, brały udział w kampanii, a – jak przypomina prawnik – nie mogły tego robić, zaś wielu obywateli mieszkających zagranicą zostało pozbawionych możliwości wykorzystania swojego prawa wyborczego.
Były prezes Trybunału Konstytucyjnego przyznaje, że trudno mu przechodzi przez usta stwierdzenie, iż to Sąd Najwyższy orzekał w sprawie ważności wyborów. „Orzekała izba, która ze względu na stan, jaki mamy teraz w Polsce, przywiązana jest do Sądu Najwyższego. Ale jak wygląda status tych sędziów, którzy są w tej izbie? Otóż oczywiście, oni wszyscy dostali dekret prezydenta, powołujący ich na sędziów Sądu Najwyższego. Ale czy prezydent miał podstawy do wydania takiego dekretu? Bo przecież kandydatów, którzy muszą być przedstawieni prezydentowi, przedstawiała Krajowa Rada Sądownictwa, której członkowie w sposób oczywisty byli wybrani niezgodnie z konstytucją. Wobec tego kandydatury przedstawiane prezydentowi przez KRS nie mają podstawy prawnej” – tłumaczy.
„Decyzja SN o ważności wyborów jest nielegalna” – uważa prof. Zoll. Zwraca jednak uwagę, że jej podważenie doprowadziłoby do katastrofalnego konfliktu w Polsce. „To wszystko jest w jakichś granicach stanu wyższej konieczności” – podkreśla.
Przeczytaj także: Prof. Zoll: Wypowiadanie konwencji stambulskiej to ogromny błąd
DJ
Jeśli dla Sądu Najwyższego wpisanie w 1995 r. przez A.Kwaśniewskiego w dokumenty wyborcze kłamstwa, że ma wyższe wykształcenie (co przekonało do niego niektórych wyborców mających do wyboru Lecha Wałęsę o wykształceniu zasadniczym, a przecież różnica między nimi była niewielka) nie było wystarczającym naruszeniem litery prawa wyborczego, to unieważnienie ostatnich wyborów z powodu naruszenia nie litery, a ducha procedury wyborczej, bo do tego można sprowadzić argumenty prof.Zolla, byłoby niesprawiedliwością. Tym bardziej, że ogromna część ówczesnych sędziów SN była powołana jeszcze przez komunistów, którzy należeli wcześniej do jednej partii z A.Kwaśniewskim. Przy tym zarzuty o nieprawe pochodzenie obecnych sędziów SN wypadają blado. Niech prof.Zoll stawia zarzuty IV RP, ale niech rozlicza też III RP. Ponieważ nie zachowuje równowagi, jego wypowiedzi mają charakter bardziej polityczny, niż prawny. Gdyby wtedy SN orzekł jak prof.Zoll oczekuje tego dopiero od obecnego SN, to może PiS w takim kształcie nigdy by nie musiał powstać.
A może to prof. Zoll jest nielegalny? Naprawde to już są szczyty absurdu.
Czy coś co opisał prof. Zoll jest niezgodne z tym co się wydarzyło ?