Nepotyzm, nieograniczona władza sióstr przełożonych, szantażowanie podwładnych, traktowanie klasztoru jak swojej własności i przemoc seksualna – to według włoskich jezuitów nadużycia, do których dochodzi w klasztorach żeńskich.
W najnowszym numerze prestiżowego czasopisma włoskich jezuitów „La Civiltà Cattolica” (powstało w XIX wieku, obecnie kieruje nim o. Antonio Spadaro) ukazał się artykuł „Nadużycia władzy w Kościele. Problemy i wyzwania żeńskiego życia zakonnego” Giovanniego Cucciego SJ.
Autor zauważa, że Kościół zajmował się w ostatnich latach nadużyciami seksualnymi popełnianymi przez księży wobec małoletnich, nie poświęcał jednak wystarczającej uwagi nadużyciom w zakonach żeńskich – i to powinno się zmienić.
Jezuita zwraca uwagę, że w niektórych instytutach żeńskich istnieje tendencja do przedłużania sobie mandatu władzy. Przytacza słowa prefekta Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego kardynała Joao Braza de Aviza o przełożonych zgromadzeń, które „raz wybrane nie oddały już swego stanowiska” albo „przedłużały swą kadencję za wszelką cenę”, by pełnić funkcję dożywotnio.
Cucci podaje przykłady nepotyzmu. Wspomina o jednej z przełożonych, która – nie konsultując tego z nikim – sprowadziła do zakonu na dwadzieścia lat swoją matkę. Młodsze zakonnice widzą tym samym, że wskazanie, by „zostawić ojca i matkę” dotyczy tylko ich.
„Bycie przełożoną wydaje się gwarantować inne ekskluzywne przywileje, takie jak najlepsza opieka medyczna, podczas gdy zwykła zakonnica nie może nawet iść do okulisty czy dentysty, ponieważ «musimy oszczędzać». Przykłady niestety dotyczą każdego aspektu codziennego życia: od ubioru po możliwość wyjazdu na wakacje, otrzymanie dnia wolnego czy po prostu pozwolenia wyjścia na spacer. Wszystko podlega decyzji (lub kaprysowi) jednej, tej samej osoby” – czytamy. Jezuita przywołuje sytuacje, gdy prośby zakonnic o zakup potrzebnej garderoby zostają odrzucone „ze względu na ubóstwo”, jednocześnie widzą one, że szafa przełożonej pozostaje pełna ubrań kupionych za wspólnotowe pieniądze bez konsultacji z nikim.
Przełożona może mieć pełną kontrolę nad majątkiem wspólnoty zakonnej i zarządzać nim tak, jakby to była jej osobista własność. Wówczas takie domy zakonne bywają postrzegane nie jako „wspólnota”, ale jako „więzienie”.
Zdarzają się przypadki, w których zwłaszcza nowicjuszki stają się ofiarami przemocy seksualnej. Cucci zastrzega, za przywołanym już prefektem Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, że dochodzi do takich sytuacji rzadziej niż w męskich zakonach, co nie umniejsza wcale dokonywanego zła.
Problemem jest też to, że jeśli zakonnica zdecyduje się opuścić klasztor, pozostawiona zostaje najczęściej bez jakiejkolwiek pomocy dawnych współsióstr. By temu zaradzić, papież Franciszek polecił wybudować dom dla tych, które – między innymi po opuszczeniu klasztoru – nie mają się gdzie podziać. Wśród nich można znaleźć kobiety, które opowiadają, że – aby zapewnić sobie utrzymanie – zmuszały się do prostytucji.
Jak stwierdza autor artykułu, niektóre siostry pozostają w zakonie „tylko dlatego, że nie widzą innego sposobu na przeżycie. Nie znają miasta, języka, nie były w stanie uzyskać kwalifikacji akademickich”. Taka sytuacja służy z kolei przełożonym do stosowania wobec nich szantażu psychologicznego.
„Ogromna uwaga, którą słusznie poświęcono krzywdzeniu dzieci, nie powinna przeszkadzać we właściwej reakcji na [opisane wyżej] sytuacje, nawet jeśli nie uzyskają one takiego samego rozgłosu w mediach. Tutaj także chodzi przecież o oddanie głosu tym, którzy go nie mają” – kończy swój tekst o. Giovanni Cucci.
DJ
Użycie przenośni i nazwanie klasztoru więzieniem obniża wiarygodność tych ustaleń. Sami Autorzy nie zaprzeczają, że wyjść z niego można, nawet jeśli to społecznie trudne. Nie jest to więc więzienie w rozumieniu dosłownym. Jakie jeszcze słowa użyto w rozumieniu nie dosłownym? Co to jest, pre-tabloid jezuicki? Instynktownie zaczynam się bronić przed takimi demaskatorskimi materiałami i może rzeczywiście nie przyjmę tej części prawdy, która jest u podstaw takich demaskacji, no ale to wina Autorów.
Bardzo ważny tekst, którego wymowę wzmacnia książka Marty Abramowicz, „Zakonnice odchodzą po cichu”. O tym należy mówić, pisać i w ten sposób wspomagać tych, którzy nie mają głosu. Niestety ciągle nie brak „prawdziwych katolikow”, którzy zapomnieli, że tylko prawda nas wyzwoli, a nie jej zamiatanie pod dywan. Nawiasem mówiąc Wydawnictwo WAM opublikowało ważną książkę oo. Giovanniego Cucci i Hansa Zollnera, „Kościół a pedofilia”
Czytałem książkę Marty Abramowicz. Dla głównego celu, jakim jest krucjata celem zniszczenia Kościoła bez różnicy z jego złem i dobrem (kto uważa, że mam syndrom oblężonej twierdzy niech poczyta komentarze pod artykułami Gazety Wyborczej) zmarnowała temat instrumentalnie traktując rzeczywiste problemy. I bardzo wybiórczo. Przemilczenie odejścia betanek z Kazimierza Dolnego chyba tylko dlatego, że ich odejście zaprzeczało tezie Autorki, dyskredytuje jej wiarygodność. Książka na takie tematy jest Kościołowi potrzebna, ale ta konkretna pozycja jest po prostu niskich lotów i nie warta promowania.
Jest niskich lotów, i generalnie sprawia wrażenie, że autorka bierze udział w jakiejś gonitwie na czas, zamiast rzetelnie przeprowadzić dziennikarskie śledztwo Spłodziła kilka równie mizernych objętościowo i potraktowanych po łebkach pozycji, zapowiadanych jako bestsellery, stanowiących de facto zlepek różnych dziwnych rzeczy, w mojej ocenie: byle tylko do tych stuparudziesięciu stron dobić. Co nie znaczy, że te relacje z książki o zakonnicach nie są przerażające i przygnębiające. Tym bardziej, że to same kobiety kobietom robią te wszystkie podłe rzeczy.