Życiorys Ksawerego Pruszyńskiego skupia w sobie cały polski wiek XX i wszystkie intelektualno-etyczne dylematy, które stawały przed Polakami.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, kim był Pruszyński i po której stronie się opowiadał. Pobieżne spojrzenie na kalendarz jego życia, dodany skrupulatnie do „Zagadkowego Ksawerego Pruszyńskiego” pod redakcją Brigitte Gautier i Macieja Urbanowskiego (Kraków 2019), zadania wcale nie ułatwia – w różnych momentach pełnił różne role, od reportera i publicysty politycznego, twórcy opowiadań, przez żołnierza w Brygadzie Podhalańskiej i oficera u generała Maczka, aż po dyplomatę, attaché prasowego w Moskwie i Waszyngtonie, potem pełniącego funkcję przewodniczącego podkomisji ONZ do podziału Palestyny w 1947 r.
Spojrzenie z klucza nie zawodowego, ale tożsamościowego, też nie przyniesie żadnego rozstrzygnięcia: w dwudziestoleciu międzywojennym związany był z „Buntem Młodych” Giedroycia, konserwatywno-liberalnym „Przeglądem Współczesnym” (publikował tam i Boy-Żeleński, i Stempowski), „Słowem” Mackiewicza, ale też przecież liberalno-lewicowymi „Wiadomościami Literackimi”.
Trudno też powiedzieć coś o jego poglądach na podstawie przyjaźni, bo te nie trwały chyba dość długo; można tylko dodać, że po rozwiązaniu swojego małżeństwa miał ożenić się z Julią Hartwig (za uwagę o charakterze ich związku dziękuję Annie Pruszyńskiej).
Pruszyński potrafił pogodzić bardzo różne stanowiska: krytycyzm wobec nacjonalizmu w kwestii problemu ukraińskiego czy żydowskiego udawało mu się połączyć z podziwem wobec Romana Dmowskiego
Ten światopoglądowy rozstrzał był zresztą powodem dla niekiedy surowych ocen wystawianych mu przez współczesnych: Giedroyc mówił, że Pruszyński nie miał żadnych własnych poglądów politycznych, a Adolf Bocheński – że chciał on czytelnika zachwycać swoją wiedzą historyczną, która „była pod wielkim znakiem zapytania”. Jak podaje jeden z autorów tego tomu, Rafał Habielski, historyk i prasoznawca, Pruszyński potrafił pogodzić bardzo różne stanowiska: krytycyzm wobec nacjonalizmu w kwestii problemu ukraińskiego czy żydowskiego udawało mu się połączyć z podziwem wobec Romana Dmowskiego, uznając go za „wybitną postać polskiego życia politycznego”. Habielski dodaje, że „w podobnym duchu pisał o Piłsudskim”.
Lata wojenne i powojenne również nie przyniosły żadnego światopoglądowego rozstrzygnięcia: w trakcie wojny, w 1941 r., przebywał w ambasadzie RP w Moskwie i stamtąd napisał zbiór reportaży i wspomnień opowiadających się za ścisłą współpracą Polski z Rosją (ten kierunek forsował już po podpisaniu traktatu Sikorski-Majski); potem jednak, pod naporem krytyki, odwołał co wyraźniejsze tezy.
Po wojnie zrobił wywiad z Bierutem o stosunkach między państwem i Kościołem oraz napisał pochwalny tekst na cześć Karola Świerczewskiego. Czy to był oportunizm? Źle rozwiązany dylemat konserwatysty powojennego? Czy jednak metodologiczna zachowawczość twórczości? A może etyczna postawa wobec wielkich niejednoznaczności jego czasów? Nie chciałabym być w tym zakresie sędzią.
Reporter współczujący
Czemu więc warto zajmować się postacią, co do której istnieją duże rozbieżności w zakresie oceny jej politycznych intuicji i literackich talentów? Wydaje mi się, że właśnie życiorys Pruszyńskiego skupia w sobie cały polski wiek XX i wszystkie intelektualno-etyczne dylematy, które stawały przed Polakami. Jego twórczość jest właściwie od początku uwikłana w politykę, jak to jest z każdym inteligentem: od Polski uciec się nie da, nieważne jak daleko wyjedzie się na pisanie reportaży czy do pracy w międzynarodowym środowisku.
Czy to był oportunizm? Źle rozwiązany dylemat konserwatysty powojennego? Czy jednak metodologiczna zachowawczość twórczości? A może etyczna postawa wobec wielkich niejednoznaczności jego czasów?
Życiorys Pruszyńskiego odzwierciedla silne związki polskiej literatury z polityką – paranie się publicystyką, dyplomacja, wyjazdy w delegacje, wszystkie te aktywności pozwalały mu rozumieć zależności między rządzącymi i rządzonymi, przy tym empatyzować z pojedynczymi jednostkami doświadczającymi niesprawiedliwości (widać to zwłaszcza w jego opowiadaniach wojennych i reportażu z wojny domowej w Hiszpanii). W tym sensie jego twórczość wpisuje się w problematykę literatury politycznej, w której – jak pisze Czapliński – „polityka to nie problem relacji «władza a społeczeństwo», lecz problem społeczeństwa jako władzy, jako nieskończonej sieci relacji, w których na przemian podlegamy władzy i sami ją sprawujemy”.
Wyobraźnia literacka Pruszyńskiego była osadzona mocno w patriotycznym wychowaniu – Ksawery urodził się na kresowych ziemiach w początkach wieku w ziemiańskiej rodzinie i był wychowywany z bratem tylko przez matkę: ojciec został zamordowany przez bandytów.
Przez rewolucję bolszewicką i ataki na ludność na Kresach cała trójka zmuszona była zostać bieżeńcami, by osiedlić się w Krakowie (tam Pruszyński skończył prawo na UJ). Od razu zaangażował się w publicystykę, a jej pierwotnym motorem był zdystansowany reportaż z tych miejsc, które w jakiś sposób były związane z polskimi problemami, przede wszystkim z kwestią mniejszości żydowskiej w II RP i zagrożenia komunizmem.
Podobnie więc jak Kossak-Szczucka, Korczak czy Kuncewiczowa, pojechał do Palestyny, by obserwować nowo powstające państwo, w którym widział trzecią drogę dla żydów chcących uniknąć gettoizacji czy asymilacji. Z entuzjazmem pisał więc o Erec Izraelu jak o zrealizowanym śnie Baryki z „Przedwiośnia”, w którym świętujący żydzi wreszcie „wyglądają naturalnie”, a hierarchie społeczne europejskiego świata nie mają już zastosowania.
Jak napisał o tym wymiarze jego twórczości Adolf Bocheński, jego przyjaciel, Ksawery łączył „żywy filosemityzm sentymentalny z umiarkowanym antysemityzmem politycznym”. Jednocześnie nie można mu zarzucić bierności, gdy endecka młodzież prześladowała studentów żydowskiego pochodzenia (pisał: „fakt tego czy innego urodzenia nie może być podstawą do ograniczania czy uprzywilejowania w prawach”).
Co do komunizmu – obserwował hiszpańską wojnę domową z perspektywy terenów opanowanych przez republikanów, pokłosiem czego jest jego reportaż „Z czerwonej Hiszpanii”. Giedroyc miał powiedzieć, że wylądował on po tej stronie przypadkiem i wydźwięk książki nie wynikał bynajmniej z silnych przekonań politycznych. Ważne jest jednak, że Pruszyński zachował postawę współczującego reportera, który skupiał swoją uwagę na ludziach i „kierował się chrześcijańskim współczuciem [bardziej] niż ideologicznym zapałem”, a realnym bytem był dla niego człowiek, a nie abstrakcyjny naród.
Pruszyński jechał do Hiszpanii ze świadomością ślepego zła komunizmu, zaszczepionego mu przez polskie doświadczenia (których metaforą ma być obdarty ze skóry przez bolszewików koń na wzgórzu z opowiadania Małaczewskiego), choć widział przemoc po obu stronach konfliktu i zbrodnie w imię rewolucji dokonywane na duchowieństwie. Nie opowiedział się jasno po żadnej ze stron, ale pozytywnie opisał jedynie kraj Basków jako tę jasną część republiki, w której można dostrzec ludzką twarz rewolucji.
Kapuściński, ocalenie Pruszyńskiego
W „Zagadkowym Ksawerym Pruszyńskim” pojawiły się jednak dwa teksty bardzo krytyczne wobec jego politycznych analiz. Oba dotyczą właściwie podobnego problemu, a więc jego stosunku do Rosji – wyrażonego w jednym z jego najgłośniejszych tekstów publicystycznych „Wobec Rosji” – przez Habielskiego określonego jako co najmniej naiwny. Andrzej Nowak ma mniej wyrozumiałości i w końcu swojego tekstu sugeruje, że koncepcje Pruszyńskiego, by Polska miała współpracować ze Stalinem „wydają się (…) błędem, dla niektórych nawet – hańbą”. Ale po kolei.
Pruszyński jeszcze w 1941 r. miał być zdecydowanym antysowietą. Habielski zresztą twierdzi, że być może to Ksawery ukuł pojęcie „sowietyzacji”, mające oddawać sens zagrożenia Rosją. Wtedy jeszcze bronił przynależności Kresów do Polski, co miało się zmienić po jego wizycie w Rosji i podpisanym traktacie. Pruszyński wyjechał do Moskwy na zaproszenie ambasadora Kota, by tam pracować jako attache prasowy – był wówczas m.in. świadkiem podjęcia Sikorskiego przez Stalina, ale nie angażował się w żaden sposób w dociekanie losów polskich oficerów, od których już przestały przychodzić wiadomości.
To chyba właśnie główny zarzut badawczy wobec Pruszyńskiego: gdy Czapski czy Herling-Grudziński widzieli Rosję od strony obozów, zbrodni, cudem uniknęli śmierci (Czapski był potem zwodzony przez Rosjan co do losu jego współwięźniów), Pruszyński dość butnie pisał w 1942: „obawiać się bardzo należy tego, czy Polacy, którzy przybyli teraz z Rosji, aby na pewno ją znają. Musimy pamiętać, że ci ludzie znają Rosję od jednej strony, a mianowicie od strony więzienia”. Trudno jest wytłumaczyć taki opis stańczykowskim podejściem, powoływaniem się na margrabiego Wielopolskiego czy politycznym realizmem. Dość powiedzieć, że do tego artykułu, po wywołaniu wielkich kontrowersji wśród Polaków, Pruszyński wydał oświadczenie wyjaśniające.
Gdy Czapski czy Herling-Grudziński widzieli Rosję od strony obozów, zbrodni, cudem uniknęli śmierci, Pruszyński dość butnie pisał w 1942: „obawiać się bardzo należy tego, czy Polacy, którzy przybyli teraz z Rosji, aby na pewno ją znają. Musimy pamiętać, że ci ludzie znają Rosję od jednej strony, a mianowicie od strony więzienia”
Ale przy odrobinie życzliwości można dostrzec w jego twórczości i pozytywne elementy. Wskazują na nie Łukasz Pawłowski i Anna Saignes, którzy odnoszą estetykę i konstrukcję jego prac do Ryszarda Kapuścińskiego i Josepha Conrada. To bardzo ciekawe tropy, dość nieoczywiste, ale pokazujące z jednej strony silne zakotwiczenie Pruszyńskiego w polskiej tradycji literackiej, która pomagała mu zrozumieć wydarzenia polityczne wokół siebie (inspiracja Conradem), a z drugiej wpływ samego Pruszyńskiego na przyszłość polskiego reportażu (Kapuściński).
Saignes przekonująco tłumaczy, jak pisana po angielsku książka „Russian Year” konstrukcyjnie i językowo opiera się na „Jądrze ciemności” (badaczka wskazuje, że Pruszyński szukał wskazówek, jak pisać po angielsku, właśnie u tego Polaka), z kulminacyjnym momentem w postaci wspomnianej kolacji Sikorskiego ze Stalinem, na której ten ostatni może być interpretowany jako bestialski Kurtz. Z drugiej strony, Pawłowski pokazuje specyficzną historiozofię łączącą Pruszyńskiego z Kapuścińskim, która opiera się na „warstwowej, archeologicznej, a nie głębinowej, wizji dziejów”, w której świat ma swoje piętra odkrywane w różnych momentach historii.
I być może ten właśnie aspekt twórczości ocali Pruszyńskiego, choć z pewnością nie jest to ostatnie słowo w dziedzinie badań nad tym zagadkowym człowiekiem. Na pewno zabrakło mi w zbiorze Gautier i Urbanowskiego etycznej perspektywy, zestawiającej Pruszyńskiego powojennego z postawami innych konserwatywnych intelektualistów polskich – to jednak pieśń przyszłości.
Tekst opublikowany pierwotnie na stronie Wodzirejki
Spokojnie
IPN te wszystkie dylematy rozstrzygnie w 5 minut.
Jedynie słusznie, nieodwołalnie i z pozycji Boga Wszechwiedzącego……