Problem Polski nie polega na tym, że jest ona „głęboko podzielona”, lecz na tym, że jej elity polityczne nie mają instytucji, które wymuszałyby na nich kompromisy – pisze prof. Klaus Bachmann w „Tygodniku Powszechnym”.
Tekst „Polska nie jest podzielona” Klausa Bachmanna, profesora nauk społecznych na Uniwersytecie Humanistyczno-Społecznym w Warszawie, ukazał się w najnowszym „Tygodniku Powszechnym”.
W kontrze do powszechnego dziś poglądu, że „Polska jest podzielona”, Bauchmann uważa, że „tak wcale nie jest”. „Polska nie jest podzielona bardziej niż wcześniej, a tam, gdzie istnieją podziały, wcale nie przebiegają one tylko wzdłuż linii PiS–anty-PiS. Problem polega na czymś innym: na braku zaufania w życiu publicznym i na ustroju, który sprzyja radykalnym rozwiązaniom i ogranicza pole do rozsądnych kompromisów” – pisze.
„Stan zimnej wojny między głównymi obozami politycznymi bierze się z dość absurdalnego przekonania obu stron, że druga strona zmierza jedynie do eliminacji tej pierwszej i nie zasługuje na zaufanie, bo ma wyłącznie złe intencje” – zaznacza politolog. „Absurd tej sytuacji polega na tym, że żołnierzy obu obozów faktycznie dzieli przepaść, podczas gdy ich wodzowie, którym żołnierze często bezgranicznie ufają, żywią respekt dla adwersarzy i nawet zmieniają front. Liderzy, posłowie i ministrowie SLD przeszli do partii postsolidarnościowych i odwrotnie, kilku najbardziej znanych polityków PO zaczęło swoje kariery w PiS. Najwyraźniej ów «głęboki podział» Polski jest podziałem symbolicznym; dzieli działaczy obu obozów na dole i organizacje partyjne, natomiast liderów już nie” – dodaje.
Jak przekonuje publicysta, „problem Polski nie polega na tym, że jest ona «głęboko podzielona», lecz na tym, że jej elity polityczne nie mają instytucji, które wymuszałyby na nich kompromisy i w ramach których mogłyby różnice interesów negocjować”. „Ustrój Polski umożliwia przegłosowanie mniejszości przez większość – dzieje się to cały czas i w ekspresowym tempie – ale nic poza tym. Nie chodzi o znalezienie wspólnego mianownika lub pola wspólnych interesów, gra toczy się nieustannie o sumę zerową: co jeden zyska, drugi musi stracić. A kiedy ten drugi dojdzie do władzy, odbije sobie straty z nawiązką” – tłumaczy.
„Problem nie polega na tym, że Polska jest «głęboko podzielona», tylko na tym, że nie potrafi żyć z relatywnie umiarkowanym i raczej symbolicznym podziałem, że jej obywatele i instytucje, zamiast zarządzać konfliktami, marzą o bezkonfliktowym świecie bez kompromisów i bez podziałów, co również oznacza: bez przeciwników. A marzenia o tym, że kiedyś zniknie ten drugi obóz, ta Polska A lub B, oraz ci, co nie myślą tak samo jak «my» – są groźniejsze niż jakiekolwiek trwałe i głębokie podziały” – podkreśla Bachmann.
DJ