Parafiom terytorialnym trudno dziś podjąć funkcje, których domaga się od nich współczesny świat. Niestety, nowa watykańska instrukcja nie proponuje alternatywy.
Instrukcja „Nawrócenie duszpasterskie wspólnoty parafialnej w służbie misji ewangelizacyjnej Kościoła”, wydana 29 czerwca przez Kongregację ds. Duchowieństwa, jest nieco rozczarowująca.
Jak się okazuje, trudno przetłumaczyć profetyczne wezwania papieża Franciszka do nawrócenia duszpasterskiego na język prawa, a zapał ewangelizacyjny trochę gaśnie wraz z analizą kolejnych kanonów. Prawo szybko bierze w karby „szukanie nowych dróg” oraz duszpasterską kreatywność, o którą upomina się obecny papież. Zresztą autorzy dokumentu nie ukrywają, że w końcu chodzi o porządek prawny, powołując się przy tym na słowa Franciszka: „Kościół, także Kodeks Prawa Kanonicznego, daje nam wiele, wiele możliwości, wiele swobody w tym względzie”.
Pomysł więc jest taki: wydobyć z Kodeksu tę przestrzeń wolności, którą Kodeks daje. Pozostaje ona jednak niewielka. Z prostego względu: parafia w zamyśle kodeksowym jest komórką nie ewangelizacyjną, ale dystrybucyjną. Trudno będzie starej strukturze, która wykształciła się w zupełnie odmiennych realiach socjo-eklezjalnych, podjąć funkcje, których domaga się od niej świat współczesny. W istniejących kanonicznych ramach dokument nie tyle proponuje, ile przypomina pewne rozwiązania strukturalne, które miałyby pozwolić działać po nowemu, jednocześnie nie burząc starego porządku.
Czy jest to jest możliwe? Czy nie będzie to jednak nowe wino wlane do starych bukłaków?
Terytorium geograficzne i egzystencjalne
Instrukcja zaczyna się zachęcająco. Pierwsze sześć punktów to wprowadzenie o charakterze teologicznym, socjologicznym, pastoralnym. Po przypomnieniu, czym jest „nawrócenie duszpasterskie”, dokument opisuje parafię we współczesnym kontekście. Pierwszym wyznacznikiem nowości staje się „zwiększona mobilność i kultura cyfrowa”, które „poszerzyły granice istnienia”. Dokument słusznie zauważa, że oba te zjawiska wzięły w nawias terytorialność, granice oraz problem tożsamości powiązanej bezpośrednio z miejscem. Jak czytamy, „kultura cyfrowa nieodwracalnie zmieniła rozumienie przestrzeni”, a „życie ludzi utożsamia się coraz mniej z określonym i niezmiennym środowiskiem”. Żyjemy „w globalnej i zbiorowej wiosce” – zauważają autorzy dokumentu, modyfikując przy okazji nieco tezę Marshalla McLuhana.
Kategoria terytorium pozostaje istotnym punktem odniesienia do dalszych rozważań. Z jednej strony instrukcja przyznaje: „prawdą jest, że cechą charakterystyczną parafii jest jej zakorzenienie tam, gdzie wszyscy żyją na co dzień”. Z drugiej natychmiast dodaje: „szczególnie dzisiaj terytorium nie jest już tylko ograniczoną przestrzenią geograficzną, ale środowiskiem, w którym każdy wyraża swoje życie poprzez relacje, wzajemną służbę i dawne tradycje”. W odróżnieniu od terytorium geograficznego dokument określa to mianem „egzystencjalnego terytorium”, na którym rozgrywają się współczesne wyzwania Kościoła pośród społeczności.
Takie stwierdzenie budzi nadzieję, że idea parafii terytorialnej znajdzie swoją przeciwwagę czy konieczne uzupełnienie w jakiejś innej strukturze – na przykład parafii personalnej, środowiskowej, określonej tradycji czy duchowości. Niestety tak się nie dzieje. Owszem, dokument przyznaje: „Opieka duszpasterska, sprawowana wyłącznie w granicach terytorialnych parafii, wydaje się być przestarzała, gdyż parafianie często nie rozumieją już takiej formy, która wydaje się bardziej naznaczona nostalgią za przeszłością, niż inspirowana odwagą na przyszłość”, ale natychmiast kontruje z zimną, prawniczą logiką: „na poziomie kanonicznym zasada terytorialna pozostaje w pełni obowiązująca, gdy wymaga tego prawo”. Ostatecznie, rzecz będzie się więc musiała oprzeć o własnego, terytorialnego proboszcza.
Socjalizacja czy bliskość?
Dokument próbuje jednak wskazać jakieś kierunki „odnowy struktur”. Główna zasada to poszukiwanie nowych form obecności i przeorganizowanie funkcjonalności parafii, która „nie będąc już, jak kiedyś, głównym miejscem agregacji i socjalizacji, jest wezwana do szukania innych sposobów bliskości niż zwykłe działania”. Przywoływana tutaj „agregacja” to trochę niezrozumiały pomysł translatorski polskiego tłumacza. We wszystkich wersjach językowych tego dokumentu mamy odpowiedniki polskiego terminu „zgromadzenie”. Parafia nie jest więc przede wszystkim miejscem gromadzenia się oraz – co ważne – socjalizacji, ale musi stać się miejscem bliskości.
Dodajmy, że parafia przez wiele wieków była – a w pewnym zakresie ciągle jest – miejscem, gdzie relacje eklezjalne nakładały się na relacje społeczne, a parafia była nie tylko jednostką kościelną, ale także elementem struktury społecznej. Instrukcja przypomina, że obecnie nie jest to jej podstawowe zadanie. Zresztą, trzeba zauważyć, że w sytuacji postępującej sekularyzacji chrześcijanie formują raczej diasporę społeczną niż stanowią podstawę tkanki społecznej. Oczywiście proces ten będzie się dokonywał w bardzo różnym stopniu w różnych środowiskach i lokalizacjach, ale trzeba powiedzieć, że socjalizująca funkcja parafii została zweryfikowana przez zrównoważanie terytorialności geograficznej terytorialnością cyfrową i egzystencjalną. Trzeba więc mieć świadomość czekającej nas nowej „agregacji” – tutaj to słowo ma swój sens – i socjalizacji, które to procesy dokonają się na płaszczyznach innych niż tradycyjna, to znaczy terytorialna.
W watykańskiej instrukcji nie znajdziemy przeciwwagi do parafii terytorialnej – na przykład w postaci parafii personalnej, środowiskowej, określonej tradycji czy duchowości
Z ideą tą współbrzmią inne słowa dokumentu: „Istotnie, przynależność w czasach współczesnych do wspólnoty kościelnej w coraz większym stopniu pomija miejsce urodzenia i dojrzewania jej członków, a jest raczej nastawiona na wspólnotę adopcyjną”. Przypis, który towarzyszy tym słowom, odwołuje czytelnika do 25 punktu adhortacji „Christifideles laici” Jana Pawła II. Punkt ten dotyczy zależności między Kościołem partykularnym a Kościołem powszechnym oraz wspomina choćby o zaangażowaniu świeckich w synodach lokalnych i partykularnych.
Jeśli dobrze rozumiem intencje autorów dokumentu, chodzi tutaj o uznanie, że przynależność wiernego do Kościoła jest – jeśli można tak powiedzieć – wielopoziomowa i nie ogranicza się do własnej parafii. Owo pomijanie „miejsca urodzenia i dojrzewania” wskazuje, że prócz przynależności terytorialnej może być przynależność poprzez grupę, środowisko, wspólnoty i inne jeszcze punkty odniesienia, które się nie wykluczają, a raczej krzyżują. Jeśli we własnej parafii urodzenia i stałego zamieszkania wierny czuje się „dzieckiem naturalnym”, to jednocześnie może się czuć „dzieckiem adoptowanym” wielu innych pośrednich struktur kościelnych, co – jak się wydaje – należałoby brać pod uwagę przy pytaniu, kto ostatecznie i realnie jest własnym proboszczem czy duszpasterzem danej osoby.
Parafia jak sanktuarium
Aby osiągnąć założony ewangelizacyjny cel, należy – jak czytamy – „odnowić «tradycyjne» struktury parafialne w kluczu misyjnym”. Parafia pozostaje podstawową komórką duszpasterską i ewangelizacyjną zarazem.
Dokument podpowiada jeden bardzo oryginalny – moim zdaniem – model odnowionej parafii, którym jest sanktuarium jako szczególne miejsce „charakteryzujące się przyjęciem, życiem modlitwy i ciszą, która pokrzepia ducha, a także sprawowaniem sakramentu pojednania i wrażliwością na potrzeby ubogich”. Naśladując styl sanktuarium, parafia powinna stać się przede wszystkim centrum duchowym, „reprezentując dla wielu wiernych upragnione środowisko ich wewnętrznych poszukiwań i miejsce, w którym się spotykają z obliczem miłosiernego Chrystusa i gościnnego Kościoła”.
To prawda, że sanktuarium kojarzy się nam bardziej z doświadczeniem duchowym niż kontaktem administracyjnym. Przybywa się tam po sakramenty, pomoc czy wsparcie, a nie po zaświadczenia. Co więcej, sanktuarium jest ze swej natury ośrodkiem promieniującym i pociągającym wiernych z różnych miejsc i środowisk, pozostaje także transterytorialne i nie ogranicza posługi do swoich parafian. A poza tym sanktuarium zawsze przyciągało ubogich, potrzebujących, złamanych na duchu, wszystkich zranionych i wykluczonych, którzy przybywali do niego w poszukiwaniu miłosierdzia. Taki właśnie styl miałyby przyjmować odnowione parafie.
Dokument stawia sanktuaria jako model odnowionej parafii
To wszystko jednak ma się dokonać przy istniejącym kanonicznym status quo. Instrukcja nie proponuje faktycznie żadnych nowych rozwiązań prawnych, ale wydobywa to, co prawo kanoniczne już przewiduje, a co – być może – rzeczywiście nie zostało jeszcze wykorzystane.
Chodzi tutaj przede wszystkim o zróżnicowane formy organizacji parafii, współpracę międzyparafialną, duszpasterstwo w dekanatach czy w okręgach. Dokument szczegółowo opisuje te formy i wskazuje na istniejący w nich potencjał. Jednocześnie skupia się na rozwiązaniach czysto prawnych i – dla przykładu – precyzuje procedurę znoszenia, łączenia, erygowania parafii, czy też ustanawiania proboszcza, administratora lub moderatora parafii powierzonej grupie kapłanów in solidum. Zapewne z punktu widzenia administracji kościelnej i pracy kancelarii kurii są to bardzo ważne wskazania, ale w kontekście całego dokumentu bardzo mocno przesuwają punkt ciężkości z entuzjastycznego wezwania do odnowy w kierunku czysto administracyjnym, by nie powiedzieć – biurokratycznym (dowiadujemy się na przykład, ile i jakie dekrety ma wydać biskup w danej sytuacji reorganizacji diecezji).
Protagoniści ewangelizacji
Zawiedzie się także ten, kto by poszukiwał w dokumencie nowych przestrzeni zaangażowania świeckich czy też jakieś nowej ich teologii. W tym względzie wydana właśnie instrukcja nie idzie dalej niż dekret soborowy „Apostolicam actuositatem”, adhortacja „Christifideles laici” Jana Pawła II oraz międzydykasterialna Instrukcja o niektórych kwestiach dotyczących współpracy wiernych świeckich w ministerialnej posłudze kapłanów „Ecclesiae de mysterio” (15 sierpnia 1997). Zwłaszcza ten ostatni dokument, do którego autorzy odwołują się kilkakrotnie, stał się istotnym punktem odniesienia.
Omawiana instrukcja potwierdza istniejący model teologiczny, według którego „każdy ochrzczony, dzięki darowi Ducha Świętego i otrzymanych charyzmatów, staje się aktywnym protagonistą ewangelizacji, w stylu i zgodnie z zasadami organicznej komunii, zarówno z innymi wspólnotami parafialnymi, jak ogólnym duszpasterstwem diecezjalnym. Rzeczywiście, cała wspólnota jest podmiotem odpowiedzialnym za misję, ponieważ Kościół nie utożsamia się jedynie z hierarchią, ale stanowi siebie jako Lud Boży”. A w tym Ludzie Bożym każdy – świecki, konsekrowany, duchowny – sprawuje własną funkcję i ma inną rolę do odegrania.
Zawiedzie się ten, kto by poszukiwał w dokumencie nowych przestrzeni zaangażowania świeckich czy też jakieś nowej ich teologii
Wszystko to ma się to jednak dokonywać według ustalonego porządku tak, aby nie dokonywać wtórnej klerykalizacji świeckich czy diakonów. Dlatego też dokument wiele miejsca poświęca właściwej terminologii. Przypomina, które posługi i kiedy może pełnić świecki. Napomina, by to, co nadzwyczajne, nie stało się zwyczajną praktyką. Wylicza wszystkie znane już zastrzeżenia wobec funkcji i posług w Kościele, których nie można powierzać osobom świeckim, jak choćby zakaz głoszenia homilii przez świeckich podczas celebracji Eucharystii, czy też powierzania funkcji proboszcza.
Instrukcja w żaden sposób nie poszerza odpowiedzialności i funkcjonalności świeckich. Zachęca, by lepiej wykorzystać tę przestrzeń, która jest ich własną i gdzie mogą podejmować autonomiczne działania, jak również tę przestrzeń działania duszpasterskiego, która została im powierzona, i gdzie mogą wykonywać czynności zastępcze w sytuacjach nadzwyczajnych (niedzielna celebracja Słowa Bożego, sprawowanie chrztu, celebracja obrzędu pogrzebu). Należy tu zauważyć, ze część wskazań została wyraźnie napisana ze względu na Kościoły, które cierpią na brak powołań.
Poza granice
Oczywiście, „przekształcenie struktur, które parafia wyznacza sobie za cel, wymaga wcześniejszej zmiany mentalności i odnowy wewnętrznej, szczególnie tych, którzy są odpowiedzialni za duszpasterstwo”. Nie ma przekształcenia struktur bez nawrócenia tych, którzy je tworzą i są za nie odpowiedzialni, czyli de facto duszpasterzy. Tworzenie nowych struktur z jednoczesnym zachowaniem dotychczasowej mentalności tych, którzy te struktury wypełniają, nie przyniesie pożądanych owoców.
Kto wie, czy nie jest to kluczowy problem, który wypływa z dokumentu. Czy kapłani uformowani w dawnych seminariach i którzy utrwalili w sobie wizję starej parafii, będą zdolni do misyjnego nawrócenia? Nie jest łatwo przejść od modelu oczekiwania na wiernych do modelu poszukiwania wiernych, od skupienia się na administracyjnych wymaganiach do inicjacji i ewangelizacji.
Tworzenie nowych struktur z jednoczesnym zachowaniem dotychczasowej mentalności tych, którzy te struktury wypełniają, nie przyniesie pożądanych owoców
Na zakończenie autorzy piszą raz jeszcze, że „duszpasterstwo musi wykraczać poza granice terytorialne parafii”, że postulowane jest tworzenie „wspólnego projektu misyjnego”, który „mógłby zostać opracowany i wdrożony w odniesieniu do bliskich sobie środowisk terytorialnych i społecznych, to znaczy w sąsiadujących ze sobą wspólnotach lub prezentujących te same warunki społeczno-kulturowe lub na obszarach duszpasterskich, w których na przykład jest konieczna koordynacja między duszpasterstwem młodzieżowym, akademickim i powołaniowym”. Wyzwaniem parafii przyszłości jest przekraczanie terytorium połączone z jednoczesną specjalizacją duszpasterską (nie każda parafia musi robić wszystko), koordynacją zadań w tym samym środowisku, współpracą międzyparafialną itd.
Zmienne okoliczności społeczne, mobilność, globalizacja i cyfryzacja kultury sprawiają, że model konkurencyjny funkcjonowania parafii terytorialnej trzeba będzie zastąpić modelem kooperacyjnym parafii o mentalności transterytorialnej: tak, by nie porzucić własnego terytorium, a jednocześnie stać się parafią wyjścia poza widzialne jej granice.
Autor tak uczenie krytykuje anachroniczny dokument watykański, że stępia ostrze swojego stanowiska. A dziś nie wystarczy kulturalnie wyrażać zdanie odmienne, tylko trzeba bić na alarm. Ja to ujmę tak. W miastach, gdzie duża część wiernych co kilka lat zmienia miejsce zamieszkania, a jak już zamieszka na dłużej, to w innej dzielnicy pracuje, gdzie indziej posyła dzieci zwłaszcza starsze, do szkoły, gdzie indziej chodzi na zakupy lub się bawi, trzymanie się parafii “trydenckiej” (model przyjęty po soborze trydenckim), w której większość parafian rodziła się, kształciła, pracowała, zawierała związek małżeński i wychowywała dzieci oraz wnuki a w końcu umierała, jest uderzającą bezmyślnością. Tak to trzeba nazywać – bezmyślnością. Rządzą nami ludzie o wyciętych fragmentach mózgu odpowiedzialnych za postrzeganie niektórych elementów rzeczywistości, chociaż inne mogą działać najsprawniej wprowadzając nas w błąd co do sterników Kościoła. To osobna dyskusja, ale zasygnalizuję, że do parafii nie-terytorialnych do których równolegle mógłby przynależeć katolik dodałbym wspólnoty katolickie formowane w miejscach pracy, na których sekularyzację Kościół dobrowolnie wyraził zgodę. Notabene, trzeba być intelektualny tupet, by wymyślać mniej więcej jeden schemat parafii dla Europy Zachodniej, Środkowej, USA, Afryki, Ameryki łacińskiej czy Azji. A nawet jeden model dla Kościoła w Polsce. Są jeszcze regiony, gdzie parafie “trydenckie” są żywe i nie ma co przyspieszać ich “dojrzewania”.
Dzisiaj w miastach przy parafii w danym terytorium że tak nazwę, ludzi jeśli nie trzyma upodobanie to połowicznie przytrzymują przepisy prawa kanonicznego np ślub w parafii panny młodej, lub wręcz rozporządzenia biskupów o przyjmowaniu sakramentów w swojej parafii. W praktyce wygląda to tak, że z konieczności ślub, chrzest, pogrzeb, we własnej parafii, choć i to da się obejść za odpowiednią opłatą a codzienna praktyka a więc spowiedz czy Eucharystia tam gdzie mi odpowiada. Rozumiem motywacje praktyczne takich biskupich rozporządzeń i nie umiem powiedzieć czy danie większej swobody byłoby lepsze. Jak to zwykle bywa i tak i nie.
Przy zadekretowanej wolności wyboru parafii doszłoby do konkurencji między nimi, czasem zdrowej a czasem nie. Jakość pracy proboszcza mogła by stać się wymierna, mierzalna, a liczba tych, którzy uciekaliby do innych byliby jasnym komunikatem o tym, że ta jakość nie jest najlepsza. Podejrzewam, że wielu proboszczów boi się takiej weryfikacji i woli by parafianie byli urzędowo przypisani do ziemi……
Podobnie sprawa miała się kiedyś z nauczycielami. Miał uczyć, a dzieci i rodzice mieli siedzieć cicho. Teraz każdy rodzic może zobaczyć jak dana szkoła wypada w rankingach, jaka jest jej Edukacyjna Wartość Dodana, czy uczniowie w tej szkole się rozwijają czy głupieją, jak zdają maturę. Taka przejrzystość promuje szkoły najlepsze, najbardziej kreatywne. Gdyby osłabić administracyjne ramy parafii tak stało by się i z nimi. Ale najlepsi proboszczowie nie mają szans w walce z najsłabszymi, podobnie jak mądrzejsi biskupi w starciu z najgłupszymi. Zły pieniądz wypiera dobry.
Zgoda, że konkurowanie parafii między sobą o wiernych miałoby też bardzo złe skutki. Kiedyś na jednej z uczelni widziałem taką reklamę duszpasterstwa akademickiego przy jednej z parafii: “u nas niedzielna msza święta najpóźniej w mieście”. Z jednej strony dla studentów ściągających w niedzielę po południu i wieczorem to zaleta, z drugiej wymiar takiej konkurencji jest mało duchowy. Sam mam takie doświadczenie, że już 3 razy zmieniłem miejsce zamieszkania trzymając się tej samej parafii, gdzie jest grupa modlitewna, z którą związałem się ileś lat temu. Nie wyobrażam sobie zmieniania parafii razem z miejscem zamieszkania, o ile nie wyprowadzałbym się do innej miejscowości. Bo Kościół to nie mury, tylko ludzie, z którymi kiedyś zostałem związany, o ile pozostają w związku z proboszczem, o ile ten pozostaje w związku z biskupem, a ten z Ojcem Świętym. Zwiększyła się mobilność mieszkańców, a Kościół nie reaguje, jakby żył w XVI wieku.