Czy to dziwne, że kandydat z programem, którego rzekomą niezgodność z nauką Kościoła i katolicką tradycją uparcie eksponowała druga strona, nie zdobył zaufania wielu katolików? – pyta ks. Adam Boniecki w najnowszym „Tygodniku Powszechnym”.
Edytorial ks. Adama Bonieckiego „Katolik idzie na wybory” ukazał się dziś w „Tygodniku Powszechnym”. Jak zauważa duchowny, w zakończonej właśnie kampanii prezydenckiej „sprawy religijne pozostawały raczej na uboczu. Jeśli się pojawiały, to zazwyczaj jako problemy szczegółowe, w których stanowisko Kościoła jest dobrze znane – np. prawa aborcyjnego, in vitro czy związków jednopłciowych”.
Zwraca jednak uwagę, że „duszpasterze nie przesypiali kampanii. Bo choć Kościół jest ponad podziałami politycznymi i z zasady się nie wtrąca do wyborów, to nie rezygnuje z podawania wiernym kryteriów wyboru”.
„Z pewnością wielu księży nie godziło się na kampanię wyborczą w kościołach i jej nie uprawiało. Jednak idące z góry pouczenia nie pozostawiały wątpliwości, kogo Episkopat (Kościół) popiera. Czy to dziwne, że kandydat z programem, którego rzekomą niezgodność z nauką Kościoła i katolicką tradycją uparcie eksponowała druga strona, nie zdobył zaufania wielu katolików?” – pyta redaktor senior „Tygodnika Powszechnego”.
Przypomina też zasadę katolickiej nauki: „Nie ma (i nie może być) idealnej «katolickiej» partii, a więc i idealnego kandydata. Celem wszelkiej władzy jest dążenie do dobra wspólnego”. „Uwaga: sprawdzić, czy kandydat tylko deklaruje przestrzeganie tych zasad, czy je w dotychczasowej działalności stosował” – dodaje.
Przeczytaj też komentarz Macieja Krogela „Kościół to jeden z największych przegranych wyborów. Niezależnie od tego, kto je wygra”
DJ
Tak czy inaczej okres wyborów i ich atmosfera wywoływały niesmak.A może my nie umiemy się zachowywać w takiej sytuacji?
Idące z góry pouczenia nie pozostawiały wątpliwości, kogo w wyborach popiera Tygodnik Powszechny i Więź
Szanowny Pan stawia znak równości miedzy Episkopatem a Tygodnikiem Powszechnym i Więźi?
Bardzo ciekawe zestawienie…
Wszystko było “nie tak” w tych wyborach. Gigantyczne angażowanie aparatu partyjnego, ataki “ad personam” pod adresem Rafała Trzaskowskiego, interwencje mediów państwowych i osób publicznych, czasami księży, wzbudzanie strachu o stabilność państwa, jednoznaczne i stronnicze stanowisko Episkopatu, sytuacja Polonii zagranicznej, … Ujawnił się szczególnie ostry podział, nieomal pół na pól, społeczeństa … Niesmak i niepokój …
Ciekaw jestem, czy ta emocjonalna histeria wpisana jest w nasz polski kod genetyczny, czy moze politykom udalo sie nas tak rozhustac wewnetrznie, ze zatracilismy poczucie rzeczywistosci? Moja zona jest Niemka i nie moze zrozumiec, czym my sie tak podniecamy? Przeciez to sa tylko wybory prezydenckie, czyli wybieramy czlowieka, ktory ma miec role reprezentacyjna. O co ta cala wojna?