Bez opisywania mechanizmów, ujawniania faktów, demaskowania sprawców nie ma szans na rozwiązywanie pewnych spraw w Kościele – mówi Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny kwartalnika „Więź”.
Dziś w „Tygodniku Powszechnym” ukazała się rozmowa Artura Sporniaka ze Zbigniewem Nosowskim. Tytuł na okładce – „Moje śledztwo w Kościele” – nawiązuje go głośnego cyklu reporterskiego Nosowskiego „Jak to się robiło w diecezji kaliskiej”; naczelny „Więzi” odkrywa w nim nowe wątki w sprawie biskupa Edwarda Janiaka, negatywnego bohatera „Zabawy w chowanego” Tomasza Sekielskiego.
Komentując odsunięcie bp. Janiaka od władzy w diecezji kaliskiej i ustanowienie tam abp. Grzegorza Rysia jako tymczasowego administratora, Nosowski mówi: „Okazało się, że jednak warto dociekać prawdy. Zapewne ktoś ważny w Watykanie zrozumiał, że w ciągnącej się już tak długo sprawie bp. Janiaka muszą wreszcie zapaść decyzje, bo same zapowiedzi w stylu «robimy, co możemy» nie wystarczą”.
„Nie można pozwolić, by biskup kaliski stał się jedynym winnym. Pora na szersze wprowadzenie w życie kościelnych zasad rozliczalności przełożonych kościelnych. Spraw do zbadania w różnych diecezjach jest wiele” – zaznacza.
Jako inne precedensowe wydarzenie przywołuje – opisane przez „Więź” –zakończenie wstępnego dochodzenia kanonicznego prowadzonego przez watykańską Kongregację Nauki Wiary w sprawie zarzutów o molestowanie seksualne małoletniej dotyczących krakowskiego biskupa pomocniczego Jana Szkodonia. Zapadła już decyzja o rozpoczęciu kanonicznego procesu karno-administracyjnego przeciwko niemu.
Zdaniem Nosowskiego „w Kaliszu najbardziej w tej chwili potrzeba duchowego uzdrowienia – tak duże było tam nagromadzenie zła, kłamstwa, manipulacji, mobbingu. Akurat abp Grzegorz Ryś jest osobą, która takie duchowe odrodzenie może inspirować”.
„Mam tylko obawę, czy jako chwilowy zarządca diecezji będzie skłonny do podejmowania decyzji administracyjnych albo personalnych. A wydaje mi się, że bez odwołania kilku kluczowych kurialistów uwikłanych w gry toczone przez bp. Janiaka nie da się tam rozpocząć procesu uzdrowienia” – dodaje naczelny „Więzi”.
Opowiada też o tym, jak po filmie „Zabawa w chowanego” i swoim komentarzu do niego zaczęli się zgłaszać do niego duchowni diecezji kaliskiej, „bezradni i załamani”, którzy „mieli potrzebę opowiedzenia o tym, czego doświadczali”. Tak zaczęło się śledztwo dziennikarskie Nosowskiego opublikowane na Więź.pl.
Naczelny „Więzi” zwraca uwagę, że „niewątpliwie tacy biskupi jak Głódź czy Janiak muszą mieć swoich zaufanych ludzi w Watykanie. Składane są na nich skargi, pisane listy do papieża – i nic”. Aż do 25 czerwca 2020 r., czyli decyzji o powołaniu administratora apostolskiego w Kaliszu.
„Czy coś Cię w Twoim śledztwie zaskoczyło?” – pyta Sporniak. „To, że można też znaleźć tak pozytywnych bohaterów jak ks. Górski, samotnie walczących o oczyszczenie Kościoła” – odpowiada Nosowski.
Jak mówi, jemu samemu pozostało już tylko dziennikarskie śledztwo i nagłaśnianie sprawy: „Już naprawdę spróbowałem wszystkich dróg. Opierających się na założeniu, że trzeba przedstawić problem komuś tam wyżej, a on podejmie słuszne decyzje. Obejmowało to pisanie listów do mądrych biskupów. Dalej: pisanie do oficjalnych organów. Rozmawianie z oficjalnymi organami, np. z przewodniczącym episkopatu. Pisanie do Rady Stałej episkopatu. Rozmawianie z kimś w kurii rzymskiej. W końcu pisanie do papieża” – relacjonuje.
„Jeśli to wszystko zawiedzie, pozostaje opisywanie mechanizmów, ujawnianie faktów, demaskowanie sprawców. Okazuje się, że bez upublicznienia nie ma szans na rozwiązywanie pewnych spraw w Kościele. Przykład reakcji Watykanu z ostatnich dni pokazuje, że takim działaniem można dobrą wolę w tej instytucji obudzić. Poprzez nagłaśnianie kompromitujących działań można sprawić, że osoby uczciwe w tej instytucji się mobilizują. A z drugiej strony ci, którzy by chcieli kręcić i motać, mają bardziej związane ręce” – zaznacza.
„Moje dziennikarstwo śledcze, zrodzone z poczucia bezradności jako krzyk rozpaczy, stało się jednak dla mnie i dla innych źródłem nadziei” – mówi naczelny „Więzi”.
Inicjatywa „Zranieni w Kościele” otwiera grupę wsparcia dla osób skrzywdzonych przemocą seksualną.
DJ
Zgadzam się ze wszystkim co tu napisano, trzeba mówić głośno o naduzyciach i oczyszczać Kościół. Mam jednak pewien niedosyt jeżeli chodzi o pokazywaniu Kościoła w mediach glownego nurtu prawdy o tym ile dobra jest w Kosciele.
Nie znajduję artykolow swiadectw ludzi dzieł charytatywnych, wolontariacie .Tylko w mediach katolickich. Afery są głośne. Proporcje nieprawdziwe
Rolą mediów nie jest pokazywanie jak jest dobrze i jacy jesteśmy super, tylko naświetlanie tematów trudnych i demaskowanie patologii i zła. To nie przestrzeń na proporcje. Zresztą akurat środowiska Więzi oraz TP zachowują te proporcje, w przeciwieństwie do mediów skrajnych, takich jak Idziemy czy media o. Rydzyka, gdzie zło w Kościele po prostu jest tuszowane.