Można powiedzieć nie tylko, że temat miłosierdzia wybrał Tischnera, ale wręcz, że to Bóg wybrał taką drogę spotkania z filozofem.
„Czy mocowałeś się kiedy, drogi Czytelniku, ze swoją własną miłością? Czy odczułeś bezradność, w jaką wtrąca miłość bezsilna? Miłości takiej doświadczyli ci, co podziwiali wspaniałość skazanej na zniszczenie Jerozolimy. Także Jair, także siostry Łazarza. Teraz przychodzi kolej na Chrystusa. Patrząc na zagubionego wśród swoich bied człowieka, Bóg partycypuje w miłości bezsilnej. Człowiek sam wyda na zniszczenie to, co z takim mozołem budował”.
Tak pisał Tischner dwa miesiące przed śmiercią w swoim ostatnim tekście. „Maleńkość i jej Mocarz” jest artykułem przygotowanym z okazji (pod pretekstem?) kanonizacji siostry Faustyny.
„Miłość jest więzią uczestnictwa – wyjaśniał Tischner. – «Miłuję cię» oznacza, że mam udział w tym, co twoje; «miłujesz mnie» oznacza, że masz udział w tym, co moje. Uczestnictwo to coś więcej niż poznanie źródłowe, i to nawet w sensie fenomenologicznym. Dla Greków przykładem uczestnictwa jest relacja muzyki i tańca. Tancerz «uczestniczy» w muzyce, gdy potrafi przełożyć ją na ruch. Dlatego taniec jest czymś więcej niż odbijaniem zewnętrznej rzeczywistości. Muzyka zagarnia mnie, zagarnia ciebie i obejmuje nas wszystkich. Tak buduje się wspólnota wiary. Wspólnota wiary jest budowlą szczególną, której struktura nie przypomina muzyki. A dzięki artyście może jednak stwarzać wspólnotę.
Miłosierdzie Boże stało się najważniejszym problemem – i jednocześnie doświadczeniem – Tischnera w latach choroby
[…] wiara siostry Faustyny jest wyzwaniem dla współczesnego człowieka. W jakim sensie? Dzisiejszy człowiek jest pochłonięty wolą mocy. Jego ideą życiową jest panowanie nad światem i innym człowiekiem. Z «Dzienniczka» płynie inne przesłanie. Bardziej niż czegokolwiek człowiek potrzebuje miłosierdzia. Moc, która nie służy miłosierdziu, prowadzi człowieka na bezdroża.
Cytowany fragment «Dzienniczka» jest śladem pięknej wiary i mistyki św. Pawła: «Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. Umarł za wszystkich po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał»”.
Droga spotkania
Można powiedzieć nie tylko, że temat miłosierdzia wybrał Tischnera, ale wręcz, że to Bóg wybrał taką drogę spotkania z filozofem. Miłosierdzie Boże stało się najważniejszym problemem – i jednocześnie doświadczeniem – Tischnera w latach choroby. Właściwie już nie Maksymilian Kolbe, ale Faustyna Kowalska była w tym czasie patronką Tischnerowego myślenia.
Poza tym Jezus Chrystus, na którego wiosną 1998 roku wskazywał Tischner jako na swojego Boga, już jesienią tego samego roku wyraźnie nabrał rysów Jezusa Miłosiernego z obrazu podyktowanego przez świętą.
To właśnie obrazek z reprodukcją tego wizerunku – stojącego Jezusa, z którego serca wypływa białe i czerwone światło – towarzyszył Tischnerowi w miesiącach najtrudniejszych zmagań z chorobą. Również w tym czasie Tischner zaczął regularnie korzystać z takich form modlitewnych, jak koronka do miłosierdzia Bożego. Często odmawiał ją w zwyczajową godzinę śmierci Jezusa, godzinę miłosierdzia, czyli o 15.00. Modlił się też modlitwą najprostszą, najkrótszą. Powtarzał wezwanie „Jezu, ufam Tobie”.
Obrazek Jezusa Miłosiernego jest przy Tischnerze stale obecny. Kiedy filozof zmienia chwilowo miejsce przebywania: dom – szpital – Łopuszna – mieszkanie rodziny, zabiera go ze sobą
Stanowisko, które Tischner wyraził w „Sporze o istnienie człowieka” – „Mówiąc o Bogu, nie potrafimy nie mówić o sobie. Ale wtedy każdy krok w głąb tajemnicy Boga powinien być «okupiony» modlitwą” – nabiera niesamowitego ciężaru w połączeniu z jego własną modlitwą.
I ze słowami: „Co wnosi do sprawy miłosierdzia nabożeństwo, które zapoczątkowała mistyka Siostry Faustyny? Zwróćmy uwagę na szczegół – na modlitwę do Miłosierdzia Bożego, którą wyniosła z jednej ze swoich wizji. «Na drugi dzień rano, kiedy weszłam do naszej kaplicy, usłyszałam te słowa wewnętrznie: Modlitwa ta jest na uśmierzenie gniewu Mojego… ». Są w tej modlitwie sformułowania wstrząsające. Modlący się mówi do Boga-Ojca: «Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego». Co to znaczy? Znaczy to, że człowiek wkracza w wewnętrzne życie Trójcy Świętej, by podsunąć przed oczy Boga widok ukrzyżowanego Syna. Mówi: «dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie… ». Dlaczego nad nami? Dlatego, bo cierpiał za nas. Popatrz, Boże, na nas poprzez Niego”.
Obrazek Jezusa Miłosiernego jest przy Tischnerze stale obecny. Kiedy filozof zmienia chwilowo miejsce przebywania: dom – szpital – Łopuszna – mieszkanie rodziny, zabiera go ze sobą. Obrazek ustawia na szafce nocnej. Tak samo będzie obecny podczas jego umierania – w ostatnich chwilach stanie przy jego łóżku szpitalnym. I nie opuści go również po śmierci. Obrazek trafił wraz z Tischnerem do jego trumny. Znalazł się w niej również drewniany różaniec, który codziennie przechodził przez jego palce: „dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie…”.
Tylko ból jest ten sam
28 czerwca, dwa dni po 45. rocznicy przyjęcia przez Tischnera święceń kapłańskich, przed godziną 7.00 do Mariana i Barbary Tischnerów dzwoni lekarka z „białej” chirurgii przy ul. Kopernika: „Proszę przyjechać, to będzie dziś, może już za kilka godzin”. Bratowa natychmiast wychodzi z domu. Wczesnym popołudniem mają się zmienić przy łóżku Tischnera z mężem – zaczął się właśnie drugi tydzień pobytu filozofa w szpitalu. Od wielu dni jego stan się pogarsza, świadomość się zaciera, oczy powoli stają się zamglone. Tylko ból jest ten sam, nie ustępuje i wymaga farmakologicznego zwalczania.
Janina i Kazimierz: „Nieraz trzeba było spędzić przy jego łóżku kilku godzin, zanim się przebudził, ale kiedy tylko wracał do świadomości i widział kogoś przy swoim łóżku, było widać, że sprawia mu to radość i go uspokaja. Nawet już nie pisał, tylko powiekami dawał znać, że poznaje i się cieszy”.
Janina i Kazimierz o śmierci Tischnera dowiadują się z radia. „To było bardzo nieprzyjemne doświadczenie” – wspomina Kazimierz. Lekarz będący wówczas na oddziale poinformował media o śmierci Tischnera niemal w chwili jego zgonu. Tuż przed śmiercią stanął w progu sali: „Tak wygląda śmierć”, powiedział i zniknął. Niechlubny wyjątek. Przez trzy lata Tischnerowie mieli szczęście do personelu medycznego. W podziękowaniu po śmierci wymienią długą listę lekarzy i pielęgniarek, na których życzliwość i pomoc mogli liczyć.
Brat Marian zdążył dotrzeć do szpitala w ostatniej chwili. Barbara: „Opatrzność Boża czuwała, że mogliśmy być w momencie śmierci przy Józiu…”.
„Dobre było”
Tischner: „Na końcu naszego rozumienia świata, rozumienia dramatów ludzkich, a także własnego dramatu patrzysz na samego siebie, widzisz, coś przeżył, coś przecierpiał, ile rzeczy przegrałeś, widzisz to wszystko, coś wygrał, i nagle – może pod koniec życia – oświeca cię ta świadomość, że «dobre było».
Powtarzasz słowa Boga, mówisz «dobre było». Może właśnie o to naprawdę chodzi, może jesteśmy na tym świecie po to, żeby na końcu powtórzyć najpiękniejsze słowa, jakie Pan Bóg wypowiedział w dniu naszego stworzenia: «Dobre było». I niech tak zostanie”.
Fragment książki „Tischner. Nadzieja na miarę próby. Ostatnie słowa”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2020. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji
Nigdy Go nie spotkałem, ale zawsze był w moim życiu i nadal jest. Jest drogowskazem, pomaga żyć..