Jesień 2024, nr 3

Zamów

Wzrasta liczba niewierzących w Polsce. „Biskupi są tym zaniepokojeni”

Biskupi podczas rekolekcji na Jasnej Górze, 18 listopada 2019 r. Fot. episkopat.pl

Każda deklaracja niewiary jest porażką Kościoła, który nie zdołał takiego człowieka doprowadzić do spotkania z Chrystusem – tak bp Wiesław Śmigiel, przewodniczący Komitetu KEP ds. Dialogu z Niewierzącymi, komentuje badania CBOS, wedle których 8 proc. Polaków deklaruje się jako niewierzący.

W rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną toruński biskup mówi, że przybliżanie Kościoła osobom, które utraciły z nim więź oraz czynienie z niego „gościnnego domu” jest procesem, który ciągle trwa i się nie kończy. Dlatego, jak tłumaczy, Kościół w Polsce nigdy nie będzie mógł powiedzieć, że zrobił wszystko, co było w jego mocy. Jak dodaje jednak, „trzeba też zrobić miejsce Bogu i Jego łasce”.

„Sekularyzacji nie unikniemy”

Bp Śmigiel zwraca uwagę, że już wcześniejsze badania wskazywały na przyrost osób deklarujących się jako niewierzące oraz że w innych krajach europejskich już dawno doszło do jasnej polaryzacji religijnej. Nadzieją napawa go wciąż wysoki wskaźnik deklaracji wiary [ponad 90 proc. Polaków, z czego 8 proc. określa się jako głęboko wierzący].

„Sekularyzacji nie unikniemy, bo są to prądy ogólnoświatowe, które się przetaczają przez glob. Natomiast musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby te prądy nie poczyniły spustoszenia – ocenia toruński biskup. Jego zdaniem niezwykle ważne jest, by przybywało ludzi związanych z Kościołem, praktykujących, czujących z nim więź i odpowiedzialnych za całą wspólnotę. „To jest bowiem żywy Kościół; Kościół, który może ewangelizować w świecie” – zaznacza.

Duchowny przyznaje, że wzrost liczby osób deklarujących się jako niewierzące niepokoi biskupów. Tym bardziej, że za statystykami stoją konkretni ludzie. „Każdy, kto zdeklarował się jako niewierzący, znalazł argumenty, żeby tak się zdeklarować. A my, którzy jesteśmy w Kościele, nie zdołaliśmy go przekonać, odpowiedzieć mu czy doprowadzić go do spotkania z Chrystusem” – stwierdza biskup. Jak zaznacza, deklarację niewiary trzeba zatem widzieć w kategoriach porażki Kościoła, jednocześnie – powtarza – należałoby zdawać sobie sprawę, że „to są pewne prądy, które występują w całej Europie i my przed nimi nie uciekniemy”.

„To nie jest takie proste”

Przewodniczący Komitetu KEP ds. Dialogu z Niewierzącymi zapewnia, że biskupi doskonale widzą, co dzieje się w diecezjach i parafiach oraz starają się znaleźć najlepsze formy docierania do ludzi spoza Kościoła. „To nie jest takie proste. Gdyby była jakaś uniwersalna i stuprocentowo skuteczna metoda ewangelizacji, to zastosowalibyśmy ją i my, i wszystkie kraje, które mają większe doświadczenie od nas w relacjach z niewierzącymi” – zwraca uwagę bp Śmigiel i dodaje: „Wydaje mi się, że jedyną metoda jest po postu ewangelizacja, nowa ewangelizacja, , która skierowana jest do osób, które utraciły zmysł wiary”.

Pytany o inicjatywy Kościoła na rzecz spotkania i dyskusji z osobami niewierzącymi bp Śmigiel mówi, że takie próby są podejmowane, m.in. w Toruniu. Miasto, które ma wielowiekowe tradycje w tym względzie, obecnie organizuje tzw. Colloquia Torunensia. To inicjatywa przygotowywana przez diecezję we współpracy z prezydentem Torunia, Uniwersytetem Mikołaja Kopernika i Toruńskim Towarzystwem Naukowym. „Spotkania staramy się konstruować tak, aby były one płaszczyzną rozmowy z różnymi środowiskami, także z osobami niewierzącymi” – relacjonuje biskup toruński.

Colloquia Torunensia to nawiązanie do tradycji do toruńskiego „colloquium charitativum” (braterskiej rozmowy) z 1645 r., kiedy to przy wspólnym stole zasiedli katolicy, luteranie i kalwini, by wspólnie rozmawiać o pokoju religijnym.

Zdaniem biskupa, organizowanie spotkań z niewierzącymi jest jednak dosyć trudne. „Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że te osoby, bardzo mocno zdeklarowane jako niewierzący czy ateiści, niekoniecznie chcą dialogować, a do dialogu potrzeba dwóch stron, dobrej woli i wzajemnego szacunku. Jeśli tego nie ma, to właściwie dialog jest niemożliwy i każda próba takiego spotkania zamienia się w medialną manifestację” – stwierdza.

„Indywidualizacja religijności”

Wedle niedawnych badań Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS), ponad 90 proc. Polaków deklaruje się jako wierzący. Taki trend utrzymuje się niezmiennie od końca lat dziewięćdziesiątych, niemniej w roku bieżącym jest najniższy, od kiedy jest monitorowany przez Centrum – a więc od ponad 20 lat – i wynosi 91 proc.

Odsetek osób głęboko wierzących pozostaje stabilny od 2011 r. stanowi 8 proc.

Powoli rośnie udział osób zaliczających się do raczej lub całkowicie niewierzących: w 2007 r. cztery na sto osób uważały się za niewierzące, a w 2019 r. odsetek ten był już dwukrotnie wyższy (8 proc.).

Wesprzyj Więź

Udział wierzących i praktykujących był w 2019 r. najniższy w historii badań CBOS, a odsetki wierzących i niepraktykujących oraz niewierzących i niepraktykujących – najwyższe.

Komentując badania CBOS ks. dr Wojciech Sadłoń, dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK) stwierdził, że w Polsce przez ostatnie 30 lat mamy bardziej do czynienia z procesem, który można określić jako „indywidualizacja religijności”. Wyjaśnił, że owa indywidualizacja nie oznacza po prostu osłabienia religijnego, ale złożony proces kształtowania się tożsamości religijnej Polaków.

KAI, DJ

Podziel się

Wiadomość

Wielu realnie od lat niewierzących po prostu wogole się nie deklaruje … albo z przyzwyczajenia mówi o „wierze” rozumiejąc przez to wychowanie w kulturze chrześcijańskiej i ochrzczenie (którego nikt z nas nie doświadczył świadoma wolą). Te statystyki wierzących są mocno przeszacowane .
A to co się dzieje aktualnie w kościele jako instytucji jeszcze więcej ludzi oburza i obraża. I nie chodzi tylko o olewanie de facto problemu pedofilii kościelnej (maskowane ruchami PRowymi)

„Wydaje mi się, że jedyną metoda jest po postu ewangelizacja, nowa ewangelizacja, , która skierowana jest do osób, które utraciły zmysł wiary”. A mi się wydaje, że ewangelizacja najbardziej przydałaby się klerowi, z wieloma biskupami na czele. Ja szczerze wierzę, ale do kościoła przestałam chodzić tydzień przed wyborami samorządowymi, kiedy to księża w moim kościele pouczali na kogo powinnam głosować, a mój biskup (Głódź) w liście pouczał o właściwie ukształtowanym sumieniu. To była kropla która przelała czarę goryczy. Wstałam i wyszłam, i to był ostatni raz. Czuję, że mój Kościół zawłaszczyli sobie tacy biskupi i księża i dla mnie już nie ma tam miejsca.

Jeśli prawdą jest, w co nie wierzę, że 90% Polaków jest wierzących, to bardzo z tego powodu ubolewam. Zachęcam do postudiowania prawdziwej historii KK, historii religii, i próbować odpowiedzieć sobie samem na pytanie, ile krzywdy człowiekowi i ludzkości w ogóle, wyrządziła religia, a ile Kościół Katolicki w Polsce. Każda religia i wiara w jakieś duchy jakieś życie pozagrobowe i to tylko dla jednego żyjącego gatunku homo sapiens ( co za egoizm), czy to mahometańska, czy chrześcijańska, czy judaizm, czy wszystkie pomniejsze włącznie z sektami i erą mitów i bożków, które istniały jeszcze przed naszą erą. To wszystko powstało z potrzeby człowieka do uciekania się w pomoc do wyimaginowanego mitu który ma pomóc w czymś wczym sami jesteśmy bezradni. To niedoskonałość ludzkiego mózgu.

to KK jest winien że ludzie odchodzą od kościoła, odszedłem od kościoła bo tam nie ma już w nim Boga. Ukrywanie pedofilii, zachłanność toruńskiego tatusia, umoczenie KK i wtrącanie się w politykę państwa, politycy w kościołach głoszą politykę a kościół namawia do głosowania na nich. mamona was zaślepiła i zapomnieliście o Bogu.

Zawsze chodziło głównie o szmal o władzę. Potężną właszę i wpływy . Łatwe życie dla „konsekrowanych” „dostojników” … kosztem wszystkich innych .
Oczywiście były i są jednostki które w tym czynią dobro, – ale to zawsze był tylko listek figowy i zasłona dymna.
Wystarczy prześledzić choćby historię sekowania ks. Kaczkowskiego przez jego „dostojnego” biskupa…
Sensem krzewienia wiary zawsze były dobra materialne i manipulowanie ludem. Nic innego.

Jaki BOG, czyj BÓG, co to BÓG? Nikt na to nie ma żadnej odpowiedzi. To po co takie pytania? Wszyscy którzy deklarują wiarę w bożki nie potrafią nic takiego opisać To wyłącznie strach przed śmiercią. Czy bezbożnicy żyją i umierają inaczej?

Nie wierzę w bajki. Tzw. ewangelizacja to nic innego jak przekonywanie lub raczej zmuszanie ( strasząc piekłem) do wiary w bajki. Religia ryje beret, a już zbrodnią jest wciskanie tych bzdur dzieciom!!!

A co to jest Bóg? To jedynie tradycja kulturowa, jak również strach przed śmiercią, potrzeba wmawiania sobie, że po śmierci jest jakieś inne „życie”. Boga nie ma tak jak nie ma życia wiecznego!

Pedofilia, konszachty z wladzą, pijanstwo, zuchwalość w ponizaniu mniejszosci i kobiet, podłośc w stosunku do uchodźcow i imigrantów, pazerność, sprzyjanie faszystom… Rydzyki, Paetze, Jankowscy, proboszcze z Tylawy, Janiaki, Jędraszewscy, Dziwisze… Głodzie z danielami, Sodoma w Watykanie… piękny obraz kościół zbudował sam sobie. Jeszcze się dziwicie, że normalni ludzie brzydzą się was i obchodzą wielkim kołem??? Kto się da „ewangelizować” księżom ktorzy gorszą wiernych i zachowują się tak jakby mieli za nic dekalog.

Nikt rozsadny. Zreszta sama idea nazywania rozmową owej „ewangelizacji” (czyli namolnej ideologizacji), jest z gruntu pozbawiona szacunku do innego człowieka, jego poglądów i godności myślącej jednostki ludzkiej.
Wiara jeszcze nikogo nie uczyniła lepszym człowiekiem . Wielokrotnie natomiast skrzywdziła masy ludzi.

Ja sie na Boga nie obrazilam,ale moja boga wiecej w kosciele nie postanie chyba ze w celu zwiedzania.Za to co księża wyprawiają,za pedofilię a kościele,za ich chciwość I zachłanność,za służenie pisowi,nienawidzę księży

Wynika z komenarzy ze liczba wierzacych praktykujących wynika okolo 10%—nie praktykujach kolejne 50% .—Liczba mieszkancow 30 tysiecy .do koscoila w kazdą niedxiele uczeszcza okolo tylko
okolo 120 starze osoby z calej parafii.-Wiec Watykan buduje koscioły a nie parafia -To koscioł przemilcza !

Ależ się dostojny pomylił mówiąc, że nie ma stuprocentowo skutecznej metody ewangelizacji. Przecież jest! I Kościół od czasów Konstantyna nieustannie ją stosuje: małżeństwo z władzą świecką i wszelkie narzędzia siły i indoktrynacji jakie daje władza.