Dla dobra jednostek i całych społeczeństw musimy głośno mówić o tym, że wychowanie do życia z technologiami jest tak samo istotne jak wychowanie do życia w społeczeństwie i rodzinie. I edukację tę przejść muszą nie tylko dzieci, ale także – i to w trybie przyspieszonym – dorośli.
Tuż po północy 24 kwietnia 2020 r., w czasie pandemii i globalnej izolacji, dwunastoletni chłopiec wstał z łóżka, ubrał się i oświadczył zdziwionej matce, że idzie właśnie na koncert ze swoim przyjacielem. To okazja, której nie mógł przegapić, i żaden wirus ani zaczynające się rano lekcje online nie mogły go powstrzymać przed udziałem w tym wydarzeniu. Zobaczyć na żywo amerykańskiego rapera Travisa Scotta to marzenie milionów ludzi na całym świecie. Dokładnie 12 milionów – tyle osób uczestniczyło w koncercie, który odbył się w rzeczywistości gry Fortnite, jednej z najpopularniejszych na świecie.
Na wirtualnym trzepaku
Celowo opisując powyższą, prawdziwą skądinąd sytuację, cytuję owego nastolatka, używając słów takich jak „pójść” czy „uczestniczyć” w kontekście czynności wirtualnych, a nie mających miejsce w świecie realnym. Już samo myślenie w kategoriach podziału na świat realny i wirtualny, online i offline, świadczy o tym, że nie należymy do pokolenia nazywanego „pokoleniem przepływu”. Dla młodych ten tradycyjny podział już dawno przestał istnieć, a ich życie manifestuje się w obydwu rzeczywistościach, przepływając pomiędzy światem fizycznym i cyfrowym. To dlatego nasz nastolatek naprawdę był przekonany, że „idzie na koncert”, chociaż nikt z nas, dorosłych, nie powiedziałby, udając się w zimową noc nad ranem przed telewizor, że oto „idzie na rozdanie Oscarów”.
60 proc. polskich domów nie ma żadnych zasad korzystania z nowych technologii, a 29 proc. uczniów zadeklarowało, że rodzice nigdy nie rozmawiali z nimi na temat bezpiecznego korzystania z internetu
Wielu z nas „pójście” na koncert w świecie wirtualnym czy traktowanie rzeczywistości online na równi ze światem materialnym może wydawać się futurystyczne, ale zapewniam, że to zjawisko dość naturalne dla Młodych Cyfrowych, jak nazywamy ich w Fundacji Dbam o Mój Zasięg, w której w latach 2017–2019 przebadaliśmy pod względem wzorów korzystania z nowych technologii ponad 50 tysięcy nastolatków z 293 powiatów w Polsce1. Amerykańska badaczka Jean Twenge używa natomiast określenia „iGeneration”, mówiąc o pokoleniu urodzonym pomiędzy rokiem 1995 a 20122. Zwraca ona uwagę, że wskutek gwałtownych przemian technologicznych powstała ogromna przepaść pomiędzy osobami urodzonymi przed rokiem 1990 a tymi urodzonymi później.
Przełom związany z szybkim upowszechnieniem się internetu sprawił, że po raz pierwszy w historii ludzkości pojawiło się pokolenie, którego dojrzewanie – począwszy od rozwoju mózgu, przez trening społeczny, aż po kształtowanie się wzorów relacji międzyludzkich – zdeterminował internet i nowe technologie. Młodzi Cyfrowi nie znają świata bez internetu. Dorastali w przekonaniu, że jest on czymś oczywistym i łatwo dostępnym. Ta generacja to ludzie ze smartfonem w ręku – świat urządzeń cyfrowych, internetu i mediów społecznościowych jest ich naturalnym środowiskiem.
Mamy zatem do czynienia z pokoleniem cyfrowych tubylców, urodzonych w świecie nowych technologii i nabywających doświadczeń poprzez intuicyjne podążanie za ich rozwojem. W podążaniu tym widać wyraźnie charakterystyczną dla wieku dorastania zachłanność, z której wynika łatwość adaptowania nowinek i sięgania po kolejne wynalazki cyfrowe. Młodzi Cyfrowi są ciekawi świata, chcą go doświadczać i być tam, gdzie reszta ich grupy rówieśniczej. Czyli na wirtualnym trzepaku.
Przed zagłębianiem się w nowe technologie nie powstrzymują ich uprzedzenia, charakterystyczne dla starszego pokolenia, które wchodziło w świat urządzeń cyfrowych w wieku dojrzałym, z odmiennym bagażem przeżyć, bardziej ostrożnie, często mniej otwarcie. Na drodze do międzypokoleniowego porozumienia stoi właśnie ta odmienność w sposobie doświadczania świata wirtualnego. Cyfrowi imigranci – tak możemy dzisiaj określić każdego, kto pamięta jeszcze czasy sprzed powszechnego internetu.
Znajdujemy się dziś w sytuacji, w której przybysze ze starego świata próbują oprowadzać po świeżo odkrytym przez siebie lądzie jego rdzennych mieszkańców. To nie lada wyzwanie, zwłaszcza dla rodziców i nauczycieli, którzy z jednej strony powinni podjąć rolę cyfrowych przewodników, z drugiej muszą uczyć się tego świata na bieżąco wraz z dzieckiem.
Co ciekawe, najczęściej jednak z roli tej abdykują. Z naszych badań wynika, że w 60 proc. polskich domów nie ma żadnych zasad korzystania z nowych technologii, a 29 proc. uczniów zadeklarowało, że rodzice nigdy nie rozmawiali z nimi na temat bezpiecznego korzystania z internetu3. To dowód na to, jak dalece wciąż jesteśmy zakotwiczeni w przeszłości. Nikt nie ma wątpliwości, że w tzw. realnym świecie dziecko do osiągnięcia pełnoletności nie może funkcjonować zupełnie pozbawione opieki. Przygotowujemy je do samodzielnego życia przez kilkanaście lat. Tymczasem w świecie cyfrowym – ogromnym, łatwo dostępnym, różnorodnym, pełnym rzeczy wartościowych, ale także drastycznych, przemocowych, a wszystko na wyciągnięcie kciuka – tak wiele osób zostawia już kilkuletnie dzieci same, wręczając im smartfon lub tablet bez zabezpieczeń i jakiejkolwiek kontroli ze strony dorosłych.
Przykładem również nie świecimy. Od czasu upowszechnienia się smartfonów i innych urządzeń cyfrowych są one stałym elementem większości domów, a widok rodzica wpatrzonego w ekran w obecności dziecka jest, niestety, bardzo częsty. Tymczasem człowiek uczy się przez naśladowanie starszych członków stada. Zachowania i zwyczaje dorosłych przekazujemy dzieciom równie skutecznie jak kod genetyczny. W jaki sposób zatem dziecko widzące nas przyklejonych do ekranów miałoby wykształcić w sobie zdrowe wzorce korzystania z cyfrowych dobrodziejstw?
Ponadto wiek inicjacji smartfonowej obniża się – jeszcze kilka lat temu dzieci otrzymywały swój pierwszy telefon w okolicach 10. roku życia, szybko jednak smartfony stały się popularnym prezentem pierwszokomunijnym. Dzisiaj rodzice wręczają dziecku telefon z okazji rozpoczęcia klasy pierwszej, a nawet zerówki. Nie ma jednak wątpliwości, że kontakt dziecka z technologiami zaczyna się znacznie wcześniej, często, niestety, od kołyski, w której zabawia go trzeci rodzic lub cyfrowa niania, jak często nazywane są tablety i smartfony. Dla dobra rozwoju fizycznego, emocjonalnego i społecznego jednostek i całych społeczeństw musimy głośno mówić o tym, że wychowanie do życia z technologiami jest tak samo istotne jak wychowanie do życia w społeczeństwie i rodzinie. I edukację tę przejść muszą nie tylko dzieci, ale także – i to w trybie przyspieszonym – dorośli.
Higiena cyfrowa w globalnej wiosce
Młodych Cyfrowych warto zrozumieć z jeszcze jednego, bardzo ważnego powodu. Są dla nas soczewką, w której coraz więcej dorosłych widzi samych siebie. Badania naukowe dowodzą, że w kontakcie z mediami cyfrowymi wszyscy podlegamy tym samym mechanizmom zachodzącym w naszym mózgu. Z racji jego niedojrzałości u dzieci i młodzieży jest to grupa szczególnie narażona na negatywne konsekwencje obcowania z ekranami. Nie oznacza to jednak, że starsze pokolenia są w jakikolwiek sposób biologicznie lepiej przystosowane do przebywania w świecie nowych technologii. Te zaś bez wątpienia będą przenikały kolejne obszary naszego życia. Nie pozostaje nam nic innego, jak wykształcić w sobie zdrowe nawyki związane z korzystaniem z internetu i urządzeń cyfrowych, które w Fundacji nazwaliśmy higieną cyfrową. Powinny one być dla nas tak naturalne jak higiena naszego ciała, stanowić element dobrego wychowania i dbania o zdrowie fizyczne i psychiczne, ponieważ z tymi sferami są po prostu nierozerwalnie związane, o czym opowiem dalej.
Aby wprowadzić w swoim życiu zdrowe nawyki cyfrowe, musimy spojrzeć na to zagadnienie z właściwej perspektywy: nowe technologie nie są ani dobre, ani złe. Są po prostu narzędziami, które możemy wykorzystać na swoją korzyść lub niekorzyść. Pogląd ten nie jest jednak popularny, mimo że nowe technologie potrafią nie tylko uczynić nasze życie łatwiejszym, ale nawet je uratować – czego doświadczamy obecnie w skali globalnej. Internet i powszechnie już połączone z nim smartfony w sytuacji konieczności zachowania społecznego dystansu w czasie pandemii stały się prawdziwym przedłużeniem naszych zmysłów – tak bardzo skutecznym, że zapewne nie śniło się to nawet takim filozofom jak Marshall McLuhan4, który 60 lat temu obwieścił światu teorię globalnej wioski wyłącznie na podstawie obserwacji rozwoju radia i telewizji.
Dzisiaj jesteśmy połączeni jak nigdy wcześniej, internet przenika granice państw, zmienia obyczaje – w sieci potrafią toczyć się nawet dyplomatyczne spory między oficjalnymi przedstawicielami państw, co obserwować możemy od czasu do czasu na Twitterze. O potędze internetu świadczą liczby: na świecie już 5,16 miliarda ludzi posiada telefon komórkowy, a 4,54 miliarda ma dostęp do internetu. Z mediów społecznościowych korzysta 3,8 miliarda ludzi, co stanowi 49 proc. populacji Ziemi5. W Polsce na 30,6 miliona internautów z mediów społecznościowych korzysta 19 milionów6. Liczby te stanowią silny argument przeciwko opiniom sceptyków, którzy twierdzą, że rola nowych technologii jest przeceniana, a ich wpływ marginalny. W jednostkowych przypadkach oczywiście tak może się zdarzyć. Na poziomie funkcjonowania społeczeństwa – absolutnie nie.
Autorzy opublikowanego w październiku 2019 roku raportu Technologia w służbie społeczeństwu. Czy Polacy zostaną społeczeństwem 5.0?7 wskazują na cztery postawy dorosłych Polaków wobec nowych technologii: entuzjastów (40 proc.), sceptyków (38 proc.), wybrednych w stosunku do nowych technologii (12 proc.) oraz odrzucających je (10 proc.). Nie jest raczej zaskoczeniem, że entuzjazm cechuje w największej mierze respondentów poniżej 40. roku życia, co wiąże się m.in. z większą łatwością adaptacji nowych narzędzi cyfrowych. Własne doświadczenia i przekonania na temat nowych technologii to jeden z czynników determinujących to, jak będziemy z nich korzystać – czy upatrujemy w nich szansy, czy raczej zagrożenia. Kolejnym czynnikiem będą nasze kompetencje cyfrowe, czyli umiejętności celowego wykorzystywania internetu – jakie znamy aplikacje, do czego ich używamy, czy wykorzystujemy sieć do pracy i rozwoju, czy tylko do rozrywki, po jakiej jakości treści cyfrowe sięgamy.
Dlatego jednym z nielicznych plusów konieczności przejścia w tryb zdalnego nauczania jest przyspieszony trening cyfrowych kompetencji u uczniów – dzieci, które w sporej części zapewne wiązały dotychczas smartfon i tablet wyłącznie z rozrywką, nagle zmuszone zostały do korzystania z nich przede wszystkim w celach praktycznych, tj. do nauki i zdobywania wiedzy. Z kompetencjami cyfrowymi powiązana jest ściśle motywacja i celowość działania. Do czego chcę użyć internetu? W jakim celu sięgam po smartfon? Te ostatnie pytania warto sobie zadawać, bo symptomatyczne jest, że przestają się one pojawiać lub nie można na nie udzielić odpowiedzi wówczas, gdy zaczynamy nałogowo korzystać z telefonu, spędzając czas w sieci zupełnie bez celu.
Nasze zwyczaje cyfrowe zależą w dużej mierze także od naszego świata wartości i relacji z osobami najbliższymi. To, jakie wartości przekazali nam rodzice, co jest dla nas ważne, jakie mamy życiowe cele, będzie miało duży wpływ na nasze sieciowe bytowanie. Dziecko wychowane w duchu wrażliwości społecznej nie zatrzyma się na dłużej przy tzw. patotreściach*, nawet jeśli – jak większość polskich uczniów – będzie miało z nimi kontakt8. Niezwykle ważna jest też sieć oparcia społecznego, która sprawia, że mamy do kogo zwrócić się po pomoc.
Fonoholizm chorobą XXI wieku?
Coraz większej liczbie osób trudno oprzeć się atrakcyjności świata nowych technologii. I chociaż specjaliści wciąż odżegnują się od używania słowa „uzależnienie” w kontekście nadużywania smartfona czy internetu, to jednak Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) umieściła już w klasyfikacji chorób ICD-11 jednostkę chorobową w postaci uzależnienia od gier cyfrowych. Stąd już tylko krok do uznania innego, widocznego w zasadzie gołym okiem, problemu XXI wieku, czyli fonoholizmu – nałogowego używania telefonu komórkowego i innych urządzeń cyfrowych z dostępem do internetu, zwanego przez naukowców syndromem SPA (z ang. smartphone addiction).
Z badania „Młodzi Cyfrowi” wynika, że około połowa polskich nastolatków nadużywa smartfona, a w przypadku co piątego możemy mówić o skrajnym fonoholizmie – to ci, który zadeklarowali korzystanie z telefonu w zasadzie we wszystkich codziennych sytuacjach, także podczas lekcji oraz nabożeństw religijnych.
Co zatem tak bardzo przyciąga nas do świata nowych technologii? Po pierwsze, nasze potrzeby – pierwotne i uniwersalne dla każdego człowieka. W uświadomieniu sobie motywacji przebywania w sieci pomocna jest teoria Marshalla B. Rosenberga, amerykańskiego psychologa i autora modelu komunikacji i rozwiązywania konfliktów znanego jako porozumienie bez przemocy (NVC – Nonviolent Communication). Rosenberg podkreśla, że wszyscy mamy takie same potrzeby, lecz każdy z nas odczuwa je w różnym natężeniu. Potrzeby te nie są ani dobre, ani złe, natomiast dobre lub złe mogą być strategie ich zaspokajania. Aktywność w internecie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, jest niczym innym jak jedną ze strategii zaspokajania potrzeb, takich jak choćby pragnienie wspólnoty, przynależności, kontaktu z innymi, bycia zauważonym, zrozumienia, wpływu na innych, zabawy, autoekspresji czy w końcu akceptacji i uznania.
Nie ma zatem niczego dziwnego w tym, że dziecko, które na co dzień czuje się niezauważane lub nie doświadcza akceptacji w rodzinie, zacznie poszukiwać zaspokojenia tych potrzeb w najprostszy możliwy dla niego sposób – w sieci. Problem z używaniem internetu i smartfona pojawia się bowiem wtedy, kiedy jedynym dostępnym dla nas światem jest świat cyfrowy. Dla dziecka czy nastolatka, paradoksalnie, wydaje się on bezpieczniejszy – najsłabszy chłopiec w klasie może być liderem w cyfrowej grze, a niezbyt urodziwej nastolatce pomogą poprawiające urodę filtry w internetowych aplikacjach. Aż 20 proc. Młodych Cyfrowych przyznało, że kreuje swój wizerunek w sieci. Ale czy nie to samo robi większość dorosłych użytkowników mediów społecznościowych? Wystarczy spojrzeć na zjawisko tzw. sharentingu, czyli rodziców pokazujących w mediach społecznościowych codzienne życie swojej rodziny, najczęściej za pomocą licznych zdjęć, które zdecydowanie odbiegają od rzeczywistości w większości domów.
Skoro internet i nowe technologie pozwalają nam zaspokajać nasze potrzeby, moglibyśmy uznać, że to wspaniałe rozwiązanie i nie należy narzucać sobie żadnych ograniczeń. Okazuje się jednak, że korzystanie ze smartfona czy konkretnie z mediów społecznościowych uruchamia mechanizm uzależnienia w naszym mózgu. A każde uzależnienie jest sytuacją destrukcyjną. Od kilku miesięcy nauka dysponuje niezbitym dowodem na szkodliwość nadużywania smartfonów – psychiatrzy z uniwersytetu w Heidelbergu odkryli w mózgach osób uzależnionych od smartfona ubytek istoty szarej identyczny jak u osób uzależnionych np. od narkotyków czy alkoholu. Substancja (istota) szara to skupisko ciał komórek nerwowych, które wspólnie z substancją białą buduje ośrodkowy układ nerwowy. Tworzy ona regiony odpowiedzialne za kontrolę mięśni, postrzeganie zmysłowe (jak słuch, wzrok), mowę, podejmowanie decyzji, emocje i samokontrolę.
W przypadku fonoholizmu mamy do czynienia z typowym uzależnieniem behawioralnym, czyli od wykonywania danej czynności. Korzystanie ze smartfona i zasobów sieci dostarcza nam przyjemności, która pobudza układ nagrody w naszym mózgu. Dostajemy szybki wyrzut hormonu szczęścia, dopaminy, a nasz mózg zapamiętuje sobie czynność, która nam jej dostarczyła – np. korzystanie ze smartfona, serwisów społecznościowych, otrzymywanie wiadomości – i odbiera ją jako nagrodę, której będzie teraz chciał coraz więcej. Szybko bowiem przechodzimy do kolejnego etapu, w którym pojawia się zjawisko tolerancji, tj. dla utrzymania dotychczasowego poziomu przyjemności musimy dostarczyć więcej bodźców. To dlatego po jakimś czasie nie wystarcza nam już zerknięcie do Facebooka, lecz zaczynamy przewijać wiadomości w serwisie w nieskończoność. Z czasem pojawiają się problemy z abstynencją – stajemy się nerwowi, gdy jesteśmy poza zasięgiem albo nie mamy przy sobie telefonu. W skrajnych przypadkach obserwuje się syndrom FOMO (z ang. fear of missing out), czyli lęku przed tym, że coś nas ominie. Część nastolatków w badaniu „Młodzi Cyfrowi” potrafiła budzić się w nocy, by sprawdzić powiadomienia w swoim smartfonie. Z badania „FOMO.
Polacy a lęk przed odłączeniem” wynika, że na syndrom ten cierpi 14 proc. dorosłych Polaków9. Jeśli nie zaalarmuje nas problem z abstynencją, który jest jednym z sześciu symptomów uzależnienia behawioralnego wskazywanych przez WHO, wkrótce pojawi się u nas nawyk korzystania i silne poczucie przymusu, a nasz mózg będzie dążył do wybierania tej przyjemności kosztem innych czynności, np. spędzania czasu z bliskimi, przeczytania książki czy wyjścia na spacer. I to w zasadzie stanowi odpowiedź na pytanie, dlaczego cyfrowa higiena w czasach nowych technologii jest niezbędna.
Kto jest najbardziej narażony na uzależnienie? Przede wszystkim ci, którzy doświadczyli wczesnej, niekontrolowanej inicjacji cyfrowej, czyli dzieci. Ale także dla dorosłych brak zasad korzystania z internetu i nieograniczony dostęp to krok w e-uzależnienie. Bardzo często wynika ono z braku edukacji cyfrowej. Co ważne, nie do końca jest tak, że to internet niszczy więzi i relacje. Najczęściej to osłabione więzi i relacje sprawiają, że zagłębiamy się w świat cyfrowy i łatwiej się od niego uzależniamy. Osobami szczególnie narażonymi na fonoholizm są także użytkownicy serwisów społecznościowych, które dzisiaj świadomie tworzone są tak, abyśmy spędzali w nich jak najwięcej czasu. Szeroki zasięg, bezpłatny dostęp, możliwości autoprezentacji (i autokreacji!) oraz nieskrępowanego kontaktu z innymi stanowią pokusę nie tylko dla dzieci i młodzieży. A komunikaty i powiadomienia płynące z mediów społecznościowych odbierane są przez nasz mózg jako wyjątkowo łatwy do zdobycia rodzaj nagrody.
Jak wskazuje Magdalena Szpunar w swojej książce Kultura cyfrowego narcyzmu10, najwięcej czasu w serwisach typu Facebook spędzają osoby narcystyczne, a obecności tej często towarzyszą powierzchowność relacji oraz płytkość emocjonalna, oparta głównie na zamieszczanych komentarzach, za którymi najczęściej nie stoi żadne realne uczucie czy działanie.
Konsekwencji nadużywania nowych technologii jest naprawdę więcej, niż mogłoby się z pozoru wydawać. Fonoholizm ma negatywny wpływ na nasze życie fizyczne, psychiczne i społeczne. Dowodzą tego nie tylko wspomniane wyżej badania z uniwersytetu w Heidelbergu, ale także wiele innych badań i obserwacji prowadzonych przez naukowców i specjalistów pracujących z osobami nadużywającymi nowych technologii.
W wyniku nadmiernego korzystania ze smartfona odczuwamy często przemęczenie i problemy ze wzrokiem – coraz więcej osób cierpi na syndrom wyschniętych gałek ocznych, a brak szerokokątnego widzenia w trakcie godzin spędzanych przy smartfonie kieruje coraz więcej dzieci bezpośrednio na rehabilitację mięśni oka. Użytkownicy telefonów komórkowych często cierpią także na zaburzenia snu i problemy z zasypianiem. Niebieskie światło emitowane przez urządzenia cyfrowe do złudzenia przypomina naszemu mózgowi światło słoneczne, co zaburza wydzielanie melatoniny – hormonu snu. To dlatego jedną z zasad cyfrowej higieny jest ekranowy detoks na 1–2 godziny przed zaśnięciem.
W obszarze zdrowia psychicznego bardzo często doświadczamy obniżenia nastroju i dzieje się tak z wielu powodów: od dychotomii tożsamości, czyli poczucia, że nasze wykreowane w sieci oblicze różni się od tego rzeczywistego, przez cyberzazdrość wobec innych, jak nazywa ją Anders Hansen, autor popularnej obecnie książki Wyloguj swój mózg11, po syndrom zwany przeciążeniem informacyjnym (z ang. information overload). Ten ostatni nie dotyczy wyłącznie użytkowników mediów społecznościowych i jest na niego narażony każdy odbiorca mediów w XXI wieku, ponieważ liczba informacji docierających do nas każdego dnia rośnie lawinowo. Przeciążony nimi mózg przestaje sobie radzić zarówno na etapie selekcji informacji, jak i na dalszych etapach, takich jak magazynowanie treści czy właściwe ich zastosowanie do określonych celów. U osób cierpiących na syndrom przeciążenia informacyjnego zaobserwowano obniżoną koncentrację, spadek umiejętności podejmowania trafnych decyzji, deficyt uwagi, skłonność do pomijania kluczowych informacji, a nawet wzrost agresji i problemy ze snem. Aktualnie, po tygodniach społecznej izolacji, wielu użytkowników internetu – stale bombardowanych informacjami oraz będących w ciągłym kontakcie online z innymi osobami – już teraz zmaga się z konsekwencjami nadużywania smartfona.
Fonoholizm to także zagrożenie dla naszego zdrowia społecznego. Spędzanie czasu w świecie cyfrowym bardzo często odbywa się kosztem czasu przeznaczonego na relację z drugim człowiekiem. Wystarczy rozejrzeć się w restauracjach i kawiarniach, by zobaczyć pary, grupy znajomych, a nawet rodziny zatopione w swoich smartfonach. Długotrwałe przebywanie w świecie ograniczonej i powierzchownej komunikacji, jakim jest internet, zmienia sposób budowania bliskości i wchodzenia w relacje. U osób nadużywających nowych technologii obserwowano często atrofię więzi rodzinnych, zaniedbywanie obowiązków, a w skrajnych przypadkach nawet autoizolację i ograniczenie kontaktów społecznych, prowadzące do życiowej samotności. Jean Twenge w swoich badaniach wśród pokolenia „iGen” szczególną uwagę zwraca właśnie na problemy jego przedstawicieli z budowaniem relacji i więzi w świecie rzeczywistym.
Jak zachować cyfrową higienę
Świadomość negatywnych konsekwencji nadużywania nowych technologii jest niezbędna, aby wyrobić sobie dobre nawyki. Czwarta rewolucja przemysłowa, napędzana nowymi technologiami, pędzi szybciej niż lokomotywa elektryczna. Możemy do tego pociągu wsiąść i poznawać nowy świat albo pomachać naszym dzieciom z peronu i pozostać w przeszłości. Jeśli chcemy poruszać się po tym świecie z korzyścią dla siebie i swoich bliskich, wystarczy wprowadzić kilka prostych zasad higieny cyfrowej:
- Kontroluj czas przed ekranem. Jak długo dzisiaj byłem w sieci? W jakim celu sięgam po smartfon?
- Odkładaj smartfon. Nie noś go przy sobie cały czas. Jeśli z niego nie korzystasz, usuń go z zasięgu wzroku, zwłaszcza podczas pracy i nauki.
- Wyłącz powiadomienia. Wyłącz dźwięki i plakietki. Nie sprawdzaj co chwilę wiadomości. Przekonasz się, że ta drobna zmiana da duże efekty.
- Nie rób wielu rzeczy naraz. W czasie pracy lub nauki wyłącz aplikacje w tle i serwisy społecznościowe. Badania dowiodły, że wielozadaniowcy są mniej skoncentrowani i mają słabszą pamięć.
- Trenuj swój mózg w sposób analogowy. Ćwicz koncentrację, pamięć i logiczne myślenie.
- Relaksuj się i odpoczywaj …ale bez urządzeń ekranowych!
- Szukaj zainteresowań poza siecią. Nuda i brak zainteresowań to jeden z czynników zwiększających ryzyko uzależnienia się od smartfona. Stwórz dla siebie i rodziny alternatywę dla świata cyfrowego.
- Planuj czas bez internetu. Świadomie spędzaj czas bez sieci, planując godziny lub dni, kiedy nie używasz urządzeń cyfrowych.
- Zadbaj o swój sen. Najlepiej, abyś na 1–2 godziny przed snem zrezygnował z korzystania z urządzeń ekranowych. Nie zabieraj telefonu do sypialni. Wciąż można kupić budzik!
- Dbaj o relacje. Kontakt w sieci to nie relacja. Relację zbudujesz tylko offline. Dobre relacje tworzą dobre życie i chronią przed uzależnieniami.
W historii rozwoju nowych technologii pandemia COVID-19 również odciśnie swoje piętno. Skazani na społeczną izolację, ratujemy się cyfrowym kontaktem. Technosceptycy czy technoentuzjaści, wszyscy sięgnęliśmy po nowe technologie, by móc dalej pracować, uczyć się, mieć kontakt z bliskimi i zdobywać bieżące informacje. Bez wątpienia z tego powodu rzesze ludzi, zwłaszcza dzieci z ponad 130 krajów świata, które wprowadziły zdalne nauczanie, nagle i bez przygotowania zaczęły spędzać znacznie więcej czasu przed ekranem. Intuicja jednak podpowiada, że doświadczenie tak intensywnego korzystania z sieci, przebywanie w postawie stałej dostępności, przeciążenie informacjami w wielu przypadkach podziała jak najlepsza terapia e-uzależnień. Trudno chyba znaleźć dzisiaj osobę, która nie tęskni za spotkaniem z żywym człowiekiem, subtelnością komunikacji niewerbalnej. Wierzę, że to głębokie zanurzenie w świat internetu pozwoli nam zrozumieć, jak wielkim darem jest fizyczna obecność, czas i uważność, które możemy sobie ofiarowywać. I że nie zastąpi tego nawet najlepsze połączenie wideo i najszybszy internet świata.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź”, lato 2020
1 M. Bigaj, M. Dębski, Młodzi Cyfrowi. Nowe technologie. Relacje. Dobrostan, Gdańsk 2019.
2 J. M. Twenge, iGen. Dlaczego dzieciaki dorastające w sieci są mniej zbuntowane, bardziej tolerancyjne, mniej szczęśliwe i zupełnie nieprzygotowane do dorosłości (i co to oznacza dla nas wszystkich), Sopot 2019.
3 M. Bigaj, M. Dębski, Młodzi Cyfrowi…, dz. cyt.
4 M. McLuhan, Zrozumieć media. Przedłużenie człowieka, tłum. N. Szczucka, Warszawa 2004.
5 We Are Social, Hootsuite, Digital 2020: Global Digital Overview. Essential insight into how people around the world use the internet, mobile devices, social media and ecommerce, www.datareportal.com/reports/digital-2020-global-digital-overview [dostęp: 20.04.2020]. [dostęp: 20.04.2020].
6 We Are Social, Hootsuite, Digital 2020: Poland. www.datareportal.com/reports/digital-2020-poland [dostęp: 20.04.2020]. [dostęp: 20.04.2020].
7 Fundacja Digital Poland, PwC Polska i IQS, Technologia w służbie społeczeństwu. Czy Polacy zostaną społeczeństwem 5.0?, Warszawa 2019.
8 Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, Puzzle Research, Patotreści w internecie, sierpień 2019, www.fdds.pl/baza_wiedzy/patotresci-w-internecie [dostęp: 6.05.2020]. [dostęp: 6.05.2020].
9 A. Jupowicz-Ginalska i in., FOMO. Polacy a lęk przed odłączeniem, Warszawa 2018.
10 M. Szpunar, Kultura cyfrowego narcyzmu, Kraków 2016.
11 A. Hansen, Wyloguj swój mózg, Kraków 2020.
* Patotreści – skrót od słów „patologia” i „treści”, oznaczający popularne w polskim internecie materiały, głównie wideo, prezentujące przemoc fizyczną i psychiczną, cechujące się dużą wulgarnością, uprzedmiotowieniem drugiego człowieka, manifestowaniem braku szacunku dla innych. Treści te popularne są w grupie wiekowej uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Tworzone są przez innych internautów lub zaczerpnięte z zasobów sieci, jak np. nagrania egzekucji wykonywanych przez terrorystów, które następnie publikowane są przez nastolatków w serwisach społecznościowych.