Mała wiedza dotycząca tego, w co wierzymy, daje pożywkę pseudomędrcom, którzy głoszą poglądy będące mieszaniną herezji, zabobonów i magii – pisze ełcki biskup pomocniczy Adrian Galbas w odpowiedzi na ankietę KAI o Kościele w Polsce wobec pandemii koronawirusa.
Czy epidemia COVID-19 pokazała/uświadomiła/ujawniła jakąś prawdę o Kościele w Polsce? Czy pokazała coś ważnego? Czy ten obraz skłania do zadowolenia czy raczej niepokoju
– Trudno dzisiaj ocenić to wszystko, co stało się w Kościele i z Kościołem w czasie pandemii, bo ona jednak jeszcze trwa i nie wiadomo, co nas jeszcze czeka, ale po pierwszej fali jest dobra chwila, by wyciągnąć wnioski i nie być znowu strażakiem wezwanym do gaszenia pożaru, tylko przewidującym pożar i zapobiegającym jego powstaniu.
Jednym z największych pozytywów jakie dostrzegam, jest to, że Kościół wobec całej sytuacji, która była nagła i nowa, nie okazał się bezradny. Szybko pojawiły się decyzje o dyspensach, komunii duchowej, żalu doskonałym, transmisje online, propozycje bardziej indywidualnego, co nie znaczy gorszego, przeżywania Wielkiego Postu etc. A zważywszy na to, że te propozycje (poza transmisjami), nie były nowe, lecz znane w Kościele od wieków, pokazało to bogactwo skarbca Kościoła i jego duchowości.
Pandemia mogła też uświadomić (być może wielu po raz pierwszy), że nie wszystko muszą robić księża. Można np. odprawić Drogę Krzyżową we własnym mieszkaniu, można poświęcić pokarm na stół wielkanocny i to nie będzie nieważne.
Cała sytuacja pokazała niestety przywiązanie Kościoła w Polsce do formy (a nawet do pompy)
Oczywiście to nie jedyna obserwacja. Pandemia pokazała też jak bardzo Kościołowi w Polsce brakuje pogłębionej i systematycznej katechezy zarówno dorosłych (która praktycznie nie istnieje), jak i solidnej katechezy młodzieży. Brak takowej doprowadza do małej wiedzy o tym, w co wierzymy, a to daje zawsze (a w tym czasie dało szczególnie) pożywkę różnym pseudomędrcom, którzy wprowadzali wiele niepotrzebnego zamieszania, głosząc poglądy będące mieszaniną herezji, zabobonów, a nawet magii. Lekarstwem jest katecheza oparta na katolickiej (a nie prywatnej!) interpretacji Biblii oraz na lekturze Katechizmu.
Cała sytuacja pokazała też, niestety, przywiązanie Kościoła do formy (a nawet do pompy), czego objawem jest niebezpieczna moim zdaniem strategia przesuwania, lub odkładania wszystkiego. Pewne rzeczy trzeba oczywiście przesunąć i odłożyć, ale przecież nie wszystkie. Mamy teraz okazję np. do bardziej pogłębionego przeżywania sakramentów, np. indywidualna spowiedź, po umówieniu się z penitentem, albo przeżywanie uroczystości Pierwszej Komunii Świętej w małych grupach, inne, oprócz (lub zamiast) procesji formy uczczenia Najświętszego Sakramentu, choćby przy okazji uroczystości Bożego Ciała, etc. To wszystko wymaga jednak odwagi przekraczania schematów, pomysłowości i uniezależnienia się od stereotypów zawartych w dwóch fatalnych zdaniach, często obecnych w praktyce duszpasterskiej Kościoła w Polsce: „zawsze tak było” oraz „nigdy tak nie było!”.
Czy okres izolacji, związany nieuchronnie z przeżywaniem liturgii w domu, mógł wpłynąć na pogłębienie wiary i oczyszczenie jej z pewnych zbędnych elementów, czy grozi raczej oddaleniem, uśpieniem, skłonnością do pozostania na wygodnej kanapie?
– To zależy, czy ktoś ma wiarę, czy tylko wierzenia. Ci pierwsi docenili możliwość uczestniczenia w mszy św. transmitowanej bardzo często z ich własnego kościoła, a jednocześnie zdali sobie sprawę z niewystarczalności tej transmisji oraz z faktu, że jednak Kościół to żywa wspólnota. Znam takich ludzi i wiem, że w wielu obudziło to szczerą tęsknotę za liturgią przeżywaną w sposób bezpośredni. Owocuje to głębszym uczestnictwem w niej teraz, gdy jest to już możliwe.
Z pewnością były też osoby, które w tym czasie zrobiły jakiś krok na drodze od wierzeń do wiary, gdy pojawiły się nich fundamentalne pytania o sens i cel życia.
Obecny czas wymaga odwagi przekraczania schematów i uniezależnienia się od stereotypów zawartych w dwóch fatalnych zdaniach, często obecnych w praktyce duszpasterskiej Kościoła w Polsce: „zawsze tak było” oraz „nigdy tak nie było!”
Niestety, trzeba się liczyć i z tym, że u wielu tak długotrwała nieobecność w kościele osłabi i tak słabą już wiarę. Można było wiele tygodni być bez mszy, można było być bez wielkanocnej spowiedzi i oczywiście bez święconki i nic się nie stało. Takie myślenie pokaże tak naprawdę ilu z naszych parafian było i jest jedynie religijnych, a niekoniecznie wierzących. Kto i owszem był w kościele, ale niestety nie był w Kościele. Największa obawa dotyczy tu ludzi młodych.
Ciekawa jest też obserwacja działalności wspólnot religijnych. Okazało się, które z nich są naprawdę żywe, a które nie. Droga Neokatechumenalna i Kościół Domowy (to te, o których wiem) prowadziły swoją regularną formację (oczywiście zdalnie), a wiele innych zrobiło sobie wolne, zawieszając wszelką aktywność. To też powinno być sygnałem dla każdego duszpasterza.
Czy okres ten zaowocował jakimiś nowymi inicjatywami ewangelizacyjnymi, będącymi w polu widzenia Księdza Biskupa?
– Jeśli chodzi o inicjatywy ewangelizacyjne, to poza całą działalnością internetową, indywidualnym podejściem do sakramentów, a także wieloma formami wsparcia ludzi w potrzebie (nie tylko materialnej, ale także psychicznej, np. przez uruchamianie telefonu wsparcia) oraz poza przykładami realnego zaangażowania wielu ludzi Kościoła, duchownych i świeckich w pomoc cierpiącym (co zawsze jest ewangelizacją), ważną sprawą wydaje mi się każde rzeczywiste i praktyczne zainteresowanie się duszpasterza swoimi wiernymi. Znam księży, którzy jako pierwsi odezwali się do swoich parafian, pytając w jaki sposób mogą im pomóc i tę pomoc zaproponowali.
Kościół w Polce ewangelizację na sztandarach ma wypisaną od dawna. Często jednak wśród wielu z nas dominuje myślenie: „jak przyjdą, to ich zewangelizuję”. Pandemia dała szansę na zmianę tej mentalności. Tam, gdzie tę szansę wykorzystano, owoce już są.
KAI
„Pandemia pokazała też jak bardzo Kościołowi w Polsce brakuje pogłębionej i systematycznej katechezy zarówno dorosłych (która praktycznie nie istnieje), jak i solidnej katechezy młodzieży” .
Wyjątkowo szczere przyznanie, że szkolna katecheza jest nieskuteczna.
Często w szkolnej katechezie można zaobserwować opór rodziców względem podawanych treści. Przyczyną owego oporu nie zawsze jest stawanie poza Kościołem. Zdarza się, że przyczyną jest gorliwość połączona z błędnymi przekonaniami.
Dzieci i młodzież chętniej by angażowali by się, gdyby nie stopowanie rodziców.
Pewnym wskaźnikiem głębi wiary może też być śpiew podczas liturgii, który często przypomina mruczenie lub nieme poruszanie ustami.
Katecheza jest skuteczna a owoce zbiera się potem.brakuje katechezy dorosłych już od wielu lat.
Bo cóż młodzież i dzieci chodzą na katechezę ale gdy wracają do domów to czy tam spotkają możliwość życia w wierze?
Drugie to metody i formy przekazywania katechezy.
Jest bardzo ważne w jako sposób i do kogo głosi się katechezę.
Może trzeba pomóc katechetów się rozwijać? Nie wystarcza też tylko kazania.
Ale dynamika przekazu.
I zostawmy to Duchowi Sw.