Potrafił wspominać ewangelicyzm w sposób niepowtarzalny, dzięki czemu polskie społeczeństwo oswoiło się trochę z tym, co inne.
Jerzy Pilch, pisarz i felietonista, laureat Nagrody Literackiej „Nike” za powieść „Pod Mocnym Aniołem”, zmarł 29 maja w wieku 67 lat. Pogrzeb odbył się dziś w Kielcach. Za Katolicką Agencją Informacyjną publikujemy wspomnienie bp. Jerzego Samca, zwierzchnika polskich luteran:
Jerzy Pilch opisywał polski ewangelicyzm w wyjątkowy sposób, bo inspirował się ewangelicyzmem wiślańskim. To jedyne miasto w Polsce, w którym luteranie stanowią większość mieszkańców, a jednocześnie miejsce, w którym w przeszłości o zachowanie prawa do wyznawania wiary trzeba było mocno walczyć, czego dowodem są choćby wspomnienia po tzw. leśnych kościołach. W tajemnicy odprawiano tam nabożeństwa w czasach prześladowań.
Ewangelicyzm w książkach Pilcha związany jest więc z manifestacją odmienności, nieustanną walką o tożsamość, dumą z posiadania innych tradycji i zwyczajów. Ma zapach domu rodzinnego, twarze najbliższych, góralski upór i stanowczość.
Jerzy Pilch potrafił zafascynować ludzi tym naszym ewangelickim klimatem. Czasem idealizował ewangelików, innym razem do bólu szczerze obnażał przywary naszej społeczności, często traktował „swoich” z dużym poczuciem humoru.
Ewangelicyzm w książkach Pilcha związany jest z manifestacją odmienności, nieustanną walką o tożsamość, dumą z posiadania innych tradycji i zwyczajów
Gdy dowiedziałem się o jego śmierci, pomyślałem, że Wisła straciła swojego wielkiego obywatela, a ewangelicy kogoś, kto nas tu i ówdzie reprezentował. Zawsze można powiedzieć, że ewangelicy wprawdzie są mniejszością w Polsce, ale dali temu krajowi premiera i przewodniczącego parlamentu UE prof. Jerzego Buzka, pisarza i felietonistę Jerzego Pilcha, a także tych znakomitych skoczków, też zresztą wiślańskich – Adama Małysza i Piotra Żyłę. I ludzie od razu patrzą na człowieka inaczej, jakoś tak cieplej i lepiej.
Moim najbardziej osobistym wspomnieniem związanym z Jerzym Pilchem jest wizyta w jego warszawskim mieszkaniu w 2013 roku. Pisarz otrzymał wtedy Nagrodę im. ks. Leopolda Otto przyznawaną przez „Zwiastun Ewangelicki”, ale nie mógł odebrać jej osobiście w Bielsku-Białej z powodu postępującej ciężkiej choroby. Pamiętam, że na ścianie zawieszone było świadectwo konfirmacyjne, a na stole leżała zużyta Biblia. Zażartował, że nie wyciągnął jej specjalnie na nasze przyjście. Obecny tam Jerzy Buzek zapytał, ile w jego książkach jest faktów, a ile literackiej fikcji. Pilch stwierdził z właściwym dla siebie humorem, że 50/50. Nikomu jednak nie zdradzi szczegółów.
Potrafił opowiadać i wspominać ewangelicyzm w sposób niepowtarzalny, dzięki czemu polskie społeczeństwo oswoiło się trochę z tym, co inne. Za to jesteśmy wdzięczni.